Ekumenizm w Polsce i na świecie

Dylematy z Obiektywną Prawdą


Eku­me­nizm, dla nie­jed­ne­go chrze­ści­ja­ni­na stwa­rza nie­la­da pro­blem, ponie­waż narzu­ca on pyta­nia: jak dale­ko moż­na iść na kom­pro­mis z wyzna­wa­ną przez sie­bie praw­dą reli­gij­ną? Kto i do czy­jej praw­dy ma się skło­nić? Gdzie znaj­du­je się gra­ni­ca w pro­wa­dze­niu dia­lo­gu, nie zdra­dza­jąc wyzna­wa­nej przez sie­bie praw­dy?


Eku­me­nizm, dla nie­jed­ne­go chrze­ści­ja­ni­na stwa­rza nie­la­da pro­blem, ponie­waż narzu­ca on pyta­nia: jak dale­ko moż­na iść na kom­pro­mis z wyzna­wa­ną przez sie­bie praw­dą reli­gij­ną? Kto i do czy­jej praw­dy ma się skło­nić? Gdzie znaj­du­je się gra­ni­ca w pro­wa­dze­niu dia­lo­gu, nie zdra­dza­jąc wyzna­wa­nej przez sie­bie praw­dy?

W zasa­dzie głów­nym pro­ble­mem w osią­gnię­ciu suk­ce­su, w pro­wa­dzo­nym dia­lo­gu eku­me­nicz­nym, jest zna­le­zie­nie odpo­wie­dzi na te pyta­nia, a mówiąc jesz­cze ści­ślej: — Czy ist­nie­je obiek­tyw­na praw­da? A jeśli tak, to po któ­rej stro­nie spo­ru teo­lo­gicz­ne­go, i w jakim koście­le zasia­da ona na swo­im tro­nie?

Czy w dzi­siej­szym świe­cie, wypeł­nio­nym moż­li­wo­ścia­mi zdo­by­wa­nia infor­ma­cji, mamy moż­li­wość odpo­wie­dzieć sobie na te pyta­nia? Jak­kol­wiek sto­imy przed nie­la­da dyle­ma­tem, któ­re­go głów­nym twór­cą jest współ­cze­sny “rela­ty­wizm”, gło­szą­cy; że obiek­tyw­na praw­da nie ist­nie­je — nie ist­nie­je taka praw­da, w któ­rą nie da się zwąt­pić, i któ­ra pozwa­la­ła­by udzie­lać praw­dzi­wych i słusz­nych odpo­wie­dzi.

Dla­te­go mło­dzież idą­ca na stu­dia, nie idzie uczyć się o praw­dzie lub jej poszu­ki­wać, ale dowie­dzieć się, że praw­da jest rela­tyw­na. Zrób­my doświad­cze­nie i zapy­taj­my tych mło­dych ludzi — co to jest praw­da? Zapew­niam, ci wszy­scy stu­diu­ją­cy na wyż­szych uczel­niach, z prze­ko­na­niem odpo­wie­dzą, że praw­da jest rela­tyw­na, i że coś takie­go jak obiek­tyw­na praw­da w ogó­le nie ist­nie­je. W wyni­ku takiej filo­zo­ficz­nej posta­wy kon­se­kwent­nie postę­pu­je upa­dek wszel­kich zasad. Gdyż poję­cie praw­dy sta­ło się mało zna­czą­ce, i nie­mal­że wszyst­ko spro­wa­dzo­no do pozio­mu naiw­ne­go rela­ty­wi­zmu. Nato­miast przy­ję­to, że nasze wra­że­nia i wyobra­że­nia, są tyl­ko wyod­ręb­nio­ny­mi, wyróż­nio­ny­mi lub uprzy­wi­le­jo­wa­ny­mi subiek­tyw­ny­mi odczu­cia­mi na ota­cza­ją­cą nas rze­czy­wi­stość, ale w żad­nym wypad­ku nie są i nie mogą być one obiek­tyw­ną real­no­ścią ota­cza­ją­ce­go nas świa­ta. Pomi­mo tego, ktoś poku­sił się, aby odna­leźć defi­ni­cję, i stwier­dził:

    - Praw­dą jest to wszyst­ko, co kore­spon­du­je z real­no­ścią.

Jed­nak pro­ble­mem tej hipo­te­zy jest to, że nie wszy­scy zga­dza­ją się z tak posta­wio­ną spra­wą i pole­mi­zu­ją zada­jąc następ­ne pyta­nie:

    - Co to jest real­ność?

Aby dokład­niej zro­zu­mieć te zagad­nie­nie, pozwo­lę sobie opi­sać pewien eks­pe­ry­ment, któ­re­go doko­na­no w jed­nym z uni­wer­sy­te­tów. Prze­pro­wa­dzo­ne tam bada­nie mia­ło wyka­zać wia­ry­god­ność zeznań naocz­nych świad­ków, czy­li usi­ło­wa­ło prze­te­sto­wać “obiek­tyw­ną real­ność”.

Zaim­pro­wi­zo­wa­no incy­dent; do sali wykła­do­wej wypeł­nio­nej stu­den­ta­mi, wszedł męż­czy­zna i prze­ry­wa­jąc wykład swo­im gwał­tow­nym wtar­gnię­ciem, zbli­żył się do wykła­dow­cy, następ­nie pod­niósł rękę zamie­rza­jąc go ude­rzyć. Wykła­dow­ca cof­nął się do tyłu uni­ka­jąc cio­su. Kil­ku stu­den­tów pod­bie­gło i obez­wład­ni­ło napast­ni­ka wypro­wa­dza­jąc go z sali wykła­do­wej. Nauczy­ciel pod­szedł do zszo­ko­wa­nych zaj­ściem stu­den­tów i zadał im pyta­nie:

    - Czy widzie­li­ście dokład­nie, co się tu wyda­rzy­ło, tak aby­ście mogli zło­żyć zezna­nia na poli­cji, a póź­niej i przed sądem?

Pię­ciu stu­den­tów stwier­dzi­ło, że widzie­li dokład­nie całe zaj­ście i są w sta­nie zło­żyć takie zezna­nia. Wykła­dow­ca przy asy­ście pod­sta­wio­nych poli­cjan­tów prze­słu­chał tych pię­ciu ludzi, wszy­scy oni stwier­dzi­li, że ten czło­wiek wszedł do sali i ude­rzył nauczy­cie­la. Po zakoń­czo­nym prze­słu­cha­niu poka­za­no im wideo nakrę­co­ne z ukry­tej kame­ry pod­czas całe­go zaj­ścia. Na ekra­nie wyraź­nie było widać, że czło­wiek ata­ku­ją­cy nie pod­szedł do wykła­dow­cy bli­żej niż na dwa metry. Rze­czy­wi­ście wyma­chi­wał agre­syw­nie ręka­mi, lecz nie dotknął wykła­dow­cy. Jed­nak naocz­ni świad­ko­wie w tym momen­cie widzie­li to, co nie było obiek­tyw­ną praw­dą, tych pię­ciu ludzi zezna­wa­ło fał­szy­wie, a to co twier­dzi­li, napraw­dę się nie wyda­rzy­ło. Mówiąc o tym jesz­cze ina­czej — zezna­nia świad­ków nie kore­spon­do­wa­ły z real­no­ścią tego wyda­rze­nia.

Na tym pro­stym przy­kła­dzie widzi­my roz­gry­wa­ją­cy się kry­zys teo­rii “kore­spon­den­cji real­no­ści”. Zasta­na­wia­jąc się dalej nad tym zagad­nie­niem, “Co to jest obiek­tyw­na praw­da” — musi­my tak­że zadać sobie bar­dzo waż­ne pyta­nie:

    - Czy “praw­da” ma być widzia­na i roz­wa­ża­na z two­je­go punk­tu widze­nia, czy z moje­go?

Nie­ste­ty, nie posia­da­my tej samej per­spek­ty­wy widze­nia, cho­ciaż patrzy­my w tym samym kie­run­ku, i tu znaj­du­je się pro­blem tej całej “teo­rii o kore­spon­den­cji z real­no­ścią”.

    Dla­te­go gło­sze­nie ewan­ge­lii we współ­cze­snej rze­czy­wi­sto­ści wyma­ga od nas nie­la­da przy­go­to­wa­nia, umie­jęt­no­ści dia­lo­gu i nie­ustan­ne­go odwo­ły­wa­nia się do ludz­kiej inte­li­gen­cji. Cza­sy łatwo­wier­no­ści, prze­mi­nę­ły bez­pow­rot­nie i praw­do­po­dob­nie już nigdy nie powró­cą.

Ponie­waż takie są dzi­siej­sze realia, gdy roz­pa­tru­je­my cokol­wiek z chrze­ści­jań­skie­go punk­tu widze­nia, to “Teo­ria Kore­spon­den­cji z Real­no­ścią”, musi być zmo­dy­fi­ko­wa­na do fun­da­men­tal­ne­go stwier­dze­nia:

    “Praw­dą jest tyl­ko to, co zawie­ra w sobie Sło­wo Boże, gdyż tyl­ko Bóg widzi real­ność w peł­nym wymia­rze i z per­fek­cyj­nej per­spek­ty­wy”.

Jako chrze­ści­ja­nie, nie może­my szu­kać innych defi­ni­cji, gdyż na tych fun­da­men­tach wzno­si się budow­la naszej nadziei, któ­rą zło­ży­li­śmy w Chry­stu­sie Jezu­sie.

Wycho­dząc z tego zało­że­nia, mogę z całą pew­no­ścią twier­dzić, że w chrze­ści­jań­stwie “obiek­tyw­na real­ność” ist­nie­je, są to zda­rze­nia z nasze­go życia, widzia­ne z real­nej Bożej per­spek­ty­wy. W kon­se­kwen­cji tego fak­tu, musi­my być świa­do­mi tego, że naszym prze­zna­cze­niem, jest spra­wie­dli­wy, obiek­tyw­ny sąd Boży nad każ­dym czło­wie­kiem. To jest tak­że ta prze­ra­ża­ją­ca praw­da doty­czą­ca wszyst­kich żyją­cych na tej pla­ne­cie ludzi.

Może­my robić wszyst­ko, co jest w naszej ludz­kiej mocy, aby pod­wyż­szać nasze stan­dar­dy dobra i moral­no­ści, ale Sło­wo Boże jed­no­znacz­nie, praw­dzi­wie i obiek­tyw­nie stwier­dza:

    “a wszyst­kie nasze dobre czy­ny jak skrwa­wio­na szma­ta.”(Iza.65:5a)

Gdy sta­nie­my przed Wszech­moc­nym Bogiem nie będzie nicze­go, co mogli­by­śmy uczy­nić, aby zapre­zen­to­wać się przed nim w lep­szym świe­tle, tam będzie tyl­ko i wyłącz­nie kró­lo­wa­ła obiek­tyw­na real­ność, z Bożej per­spek­ty­wy patrze­nia. Niczym nie powstrzy­ma­my prze­glą­du i ana­li­zy naszych moty­wów dzia­ła­nia, Bóg widzi niczym nie zakry­tą całą naszą prze­szłość, i zna całą “obiek­tyw­ną praw­dę” na nasz temat — czy nie jest to wystar­cza­ją­co prze­ra­ża­ją­ce?!

Po wie­lu latach poby­tu za gra­ni­cą, odwie­dzi­łem Pol­skę i spo­tka­łem się z moim ser­decz­nym przy­ja­cie­lem z lat dzie­ciń­stwa i mło­do­ści. Byli­śmy kie­dyś nie­mal jak bra­cia, złą­cze­ni wspól­ny­mi marze­nia­mi, ambi­cja­mi, a tak­że i bun­tow­ni­czy­mi ate­istycz­ny­mi poglą­da­mi na ota­cza­ją­cą nas rze­czy­wi­stość. Ja na swo­jej emi­gra­cyj­nej dro­dze spo­tka­łem Jezu­sa i nawró­ci­łem się, mój przy­ja­ciel pozo­stał przy naszym sta­rym wspól­nym świa­to­po­glą­dzie. Gdy spo­tka­li­śmy się, pró­bo­wa­łem mu zaświad­czyć, i w jakiś spo­sób okre­ślać praw­dę o Chry­stu­sie, w któ­re­go uwie­rzy­łem. Ale on był upar­ty i obsta­wał przy swo­im, w koń­cu moc­no poiry­to­wa­ny powie­dział do mnie:

    - Ja nie wie­rzę i nie chcę wie­rzyć, w to, że Bóg ist­nie­je! Ta cała idea o Bogu nie posia­da dla mnie żad­ne­go zna­cze­nia. Kie­dy mówisz mi o Bogu, to nie odczu­wam żad­nych emo­cji, ja nawet nie myślę o Bogu, nie cho­dzę do kościo­ła, nie modlę się, nie czy­tam Biblii, nie robię żad­nych reli­gij­nych rze­czy! Dla mnie, nie ma cze­goś takie­go jak Bóg! Ale jeże­li ty w to wszyst­ko wie­rzysz, i masz w tym radość, że cho­dzisz do kościo­ła, modlisz się, śpie­wasz hym­ny, i to wszyst­ko ma ogrom­ny wpływ na two­je oso­bi­ste jak i rodzin­ne życie, to dla cie­bie Bóg jest praw­dzi­wy. Ale dla mnie, On po pro­stu nie ist­nie­je. To wszyst­ko co mówisz, pró­bu­jąc mnie prze­ko­nać, w moim odczu­ciu jest rela­tyw­ne. Jeśli w two­im życiu ta cała idea Boga jest prak­tycz­na, to dla cie­bie Bóg jest praw­dą. Ale dla mnie, to nie posia­da więk­sze­go zna­cze­nia. Dla­te­go w mo
    im przy­pad­ku idea Boga, któ­re­go mi gło­sisz nie jest praw­dą.

Odpo­wie­dzia­łem mu, wstrzą­śnię­ty i poiry­to­wa­ny tą odpo­wie­dzią:

    - Posłu­chaj mnie uważ­nie! Ja nie mówię tobie, o jakimś psy­cho­lo­gicz­nym pro­ce­sie robią­cym mnie przy­jem­ność, a tobie dys­kom­fort. Ja mówię o Bogu bar­dzo obiek­tyw­nie, mówię o Bogu, któ­ry egzy­stu­je nawet wte­dy, gdy my w Nie­go wie­rzy­my lub nie wie­rzy­my. Mówię tobie o rze­czy­wi­sto­ści, i wca­le mi nie zale­ży, aby zro­bić na tobie dobre wra­że­nie. Pra­gnę jedy­nie obja­wić ci “obiek­tyw­ną praw­dę”, że Bóg jest, ponie­waż Bóg nie może być albo nie być. Mówię ci o Bogu, któ­ry ist­nie­je, i cała two­ja nie­wia­ra lub brak zain­te­re­so­wa­nia Jego oso­bą, nie posia­da­ją takiej mocy, aby Go usu­nąć lub znisz­czyć. Mówię ci “real­ną obiek­tyw­ną praw­dę”. Być może wyda ci się to, co stwier­dzę nie­co dziw­ne. Ale jeśli nawet dzie­więć­dzie­siąt ileś tam pro­cent ludzi na świe­cie opo­wie się za tym, że praw­da jest rela­tyw­na, to czy pod­jeż­dża­jąc do skrzy­żo­wa­nia ulic będziesz miał odwa­gą twier­dzić, że palą­ce się przed tobą czer­wo­ne świa­tło jest rela­tyw­ną praw­dą? Nie! Z całą pew­no­ścią stwier­dzisz, że w to nie wie­rzysz. Albo jeśli chcesz mieć kło­po­ty z pra­wem, to możesz upie­rać się przy tym, że czer­wo­ne świa­tło na skrzy­żo­wa­niu jest rela­tyw­ną praw­dą, jed­nak nicze­go to nie zmie­ni w realiach prze­pi­sów dro­go­wych. Ponie­waż gdy doje­dziesz na skrzy­żo­wa­nie ulic musisz respek­to­wać “obiek­tyw­ną praw­dę” usta­lo­nych roz­po­rzą­dzeń. Świę­tość i praw­dzi­wość Boga, jest taką samą real­no­ścią, i z tego wła­śnie powo­du jako grzesz­na ludz­kość znaj­du­je­my się w wiel­kim kło­po­cie, gdyż jest to tak­że “obiek­tyw­ną praw­dą”, że na tej pla­ne­cie, nie ma ani jed­ne­go czło­wie­ka, któ­ry był­by per­fek­cyj­nie spra­wie­dli­wy, i obiek­tyw­ny z Bożej per­spek­ty­wy patrze­nia.

W tym miej­scu pra­gnę przy­to­czyć pew­ną bar­dzo inte­re­su­ją­cą dys­ku­sję na temat “praw­dy”, któ­ra odby­ła się na sali sądo­wej, gdzie pyta­nie o praw­dę mia­ło takie samo zna­cze­nie, jakie ma ono w dniu dzi­siej­szym.

Pewien nauczy­ciel żydow­ski został posta­wio­ny przed sądem rzym­skie­go namiest­ni­ka. Rabin ten nauczał pew­ne­go kon­cep­tu praw­dy, któ­re­go nie­któ­rzy wyso­ko posta­wie­ni ludzie bar­dzo nie lubi­li. Oskar­żo­no więc tego Rabi­na, że nauka, któ­rą gło­si jest destruk­tyw­na nie tyl­ko dla naro­du żydow­skie­go, ale i dla cesar­stwa Rzym­skie­go. Z tego powo­du zaaresz­to­wa­no Rabi­na i posta­wio­no go przed sądem. Dra­ma­tycz­ny repor­taż z prze­bie­gu tej roz­pra­wy może­my prze­czy­tać w wia­ry­god­nym doku­men­cie Ewan­ge­lii. św. Jana 18:33

“Wte­dy powtór­nie wszedł Piłat do pre­to­rium, a przy­wo­ław­szy Jezu­sa rzekł do Nie­go:

    - Czy Ty jesteś Kró­lem Żydow­skim?”

Ina­czej mówiąc, Piłat stwier­dza:

    - Mam takie odczu­cie, że oskar­że­nie, któ­re zło­żo­no prze­ciw tobie, jak i ten cały wykrzy­ku­ją­cy tłum chce powie­dzieć, że gło­sisz jak­byś był kimś w rodza­ju kró­la. Chy­ba zda­jesz sobie z tego spra­wę, co takie oskar­że­nie może dla cie­bie zna­czyć. My Rzy­mia­nie oku­pu­jąc jakiś teren nie mamy zwy­cza­ju tole­ro­wać kogo­kol­wiek, kto obwo­łu­je się kró­lem poza Ceza­rem.

A więc Piłat sta­wia jed­no­znacz­ne pyta­nie:

    - Czy ty jesteś Kró­lem Żydow­skim?

Ponie­waż Jezus jest żydem, pro­ku­ra­tor zda­je sobie z tego spra­wę, że odpo­wie on pyta­niem na pyta­nie:

    - Czy to mówisz od sie­bie, czy też inni powie­dzie­li ci o Mnie? — zapy­tał oskar­żo­ny. — Na to Piłat odpo­wie­dział — Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcy­ka­pła­ni wyda­li mi Cie­bie. Coś uczy­nił?

Jezus zigno­ro­wał jed­nak to pyta­nie i powró­cił do ory­gi­nal­ne­go zapy­ta­nia o Jego kró­le­stwo.

    - Kró­le­stwo moje nie jest z tego świa­ta. Gdy­by kró­le­stwo moje było z tego świa­ta, słu­dzy moi bili­by się, abym nie został wyda­ny Żydom. Teraz zaś kró­le­stwo moje nie jest stąd.

Co za pro­wo­ka­cyj­na wypo­wiedź, i to do kogoś kto jest namiest­ni­kiem cesar­stwa Rzym­skie­go. Trud­no jest to sobie wyobra­zić, aby wię­zień mógł w taki spo­sób mówić do potę­gi Rzy­mu.

Oczy­wi­ście że Jezus nie powie­dział tego w spo­sób aro­ganc­ki. Ale to co on wła­śnie oznaj­mił, było naj­praw­dziw­szą obiek­tyw­ną praw­dą:

    - Kró­le­stwo moje nie jest z tego świa­ta.

Ina­czej mówiąc, powie­dział on do tego wynio­słe­go pro­ku­ra­to­ra, o real­no­ści widzia­nej w peł­nym wymia­rze z Bożej per­fek­cyj­nej per­spek­ty­wy:

    - Piła­cie, bądź ostroż­ny, moje kró­le­stwo to nie takie same jak inne zwy­kłe kró­le­stwa, moje kró­le­stwo nie jest włą­czo­ne w żad­ne poli­tycz­ne lub mili­tar­ne spe­ku­la­cje, dla­te­go nie spo­sób je porów­nać z inny­mi kró­le­stwa­mi, bo gdy­by tak było to z cie­bie i twe­go całe­go cesar­stwa pozo­sta­ła­by w tej chwi­li tyl­ko histo­ria.

Zatem Piłat sły­sząc te wyzna­nie powie­dział do Nie­go:

    - A więc jesteś kró­lem?

Jezus potwier­dził tę praw­dę o sobie:

    - Tak, jestem kró­lem.

Czy napraw­dę zda­je­my sobie z tego spra­wę, co Jezus w tym momen­cie powie­dział? On oznaj­mił, na tej toczą­cej się o Jego życie roz­pra­wie sądo­wej, że jest Kró­lem kró­le­stwa, któ­re jest poza naszą ludz­ką real­no­ścią. Ten czło­wiek jest kimś ostat­nim, któ­ry mógł­by skła­mać. To jest wła­śnie ta naj­więk­sza praw­da w histo­rii ludz­ko­ści, to jest real­ny fun­da­ment wia­ry chrze­ści­jań­skiej — obja­wie­nie tego, że Jezus Chry­stus jest Kró­lem.

Dla­te­go spo­ry o to, któ­ry kościół ma mono­pol na “praw­dę”, a któ­ry jej nie posia­da, są jało­we i bez­sen­sow­ne. Na nic są posta­no­wie­nia sobo­rów, czy dekre­ty papie­skie, jeśli Jezus nie jest Kró­lem ludz­kich serc, a ludzie nie chcą wie­rzyć, że On, Jezus Chry­stus, jest Kró­lem całe­go wszech­świa­ta!

    To jest wła­śnie ta obiek­tyw­na praw­da, któ­ra wypeł­nia moje życie, to jest to, co powin­no wypeł­niać życie każ­de­go czło­wie­ka na tej pla­ne­cie.

Jezus tak­że powie­dział inną obiek­tyw­ną praw­dę:

    - Ja się na to naro­dzi­łem i na to przy­sze­dłem na świat, aby dać świa­dec­two praw­dzie.

To wyzna­nie Jezu­sa jest wprost nie­wia­ry­god­ne. Ale zwróć­my jesz­cze uwa­gę na następ­ne Jego wyzna­nie:

    - Każ­dy, kto jest z praw­dy, słu­cha moje­go gło­su.

Dla­te­go jeśli nie wie­rzy­my w Jezu­sa i nie podą­ża­my za Nim, to według Jego wła­snych słów, nie posia­da­my praw­dy.

Być może ktoś stwier­dzi, że nie wie­rzy w histo­rycz­ną egzy­sten­cję Jezu­sa, albo, że to Jezus jest tą “obiek­tyw­ną praw­dą”. Bądź­my jed­nak ostroż­ni z taki­mi twier­dze­nia­mi, gdyż zbyt wie­le jest dowo­dów histo­rycz­nych po stro­nie Jezu­sa, wię­cej niż za nie­jed­nym zna­nym nam śmier­tel­ni­kiem żyją­cym na tej pla­ne­cie. Dla­te­go bądź­my ostroż­ni nazy­wa­jąc Go kłam­cą, ponie­waż gdy On będzie sądził, to z pew­no­ścią spra­wie­dli­wie, obiek­tyw­nie i z real­nej Bożej per­spek­ty­wy. I nie zapo­mi­naj­my, że to On dał świa­dec­two “PRAWDZIE”.

Gdy jego ucznio­wie byli zmar­twie­ni tym, czy znaj­dą dro­gę do pozna­nia praw­dy, Jezus im odpo­wie­dział:

    - Ja jestem dro­gą, i praw­dą i życiem.

Ludzie czę­sto mówią do mnie:

    - Ja tam nie wie­rzę w te baj­ki o Jezu­sie, oczy­wi­ście wie­rzę w to, że był On wspa­nia­łym nauczy­cie­lem, a być może i jakimś tam pro­ro­kiem. Mam dla Nie­go sza­cu­nek i respekt, ale nie to, że On jest Bogiem.

Jak­że może­my wie­rzyć w to, że Jezus był wspa­nia­łym nauczy­cie­lem, i chwa­lić Jego naukę, jeśli nie wie­rzy­my w Jego cen­tral­ne naucza­nie, że to wła­śnie On jest tym, któ­ry naucza obiek­tyw­nej praw­dy. Żaden czło­wiek na świe­cie nie jest w sta­nie powie­dzieć o sobie samym, że jest obiek­tyw­ną praw­dą, ale Jezus Chry­stus wła­śnie to powie­dział.

Pra­gnąc zakoń­czyć ten temat prze­to­czę roz­mo­wę, jaką mia­łem z pew­nym czło­wie­kiem, któ­ry powie­dział do mnie:

    - Pasto­rze, pra­gnę zostać chrze­ści­ja­ni­nem, ale naj­pierw chcę zadać kil­ka szcze­rych pytań. — Odpar­łem — Ależ oczy­wi­ście, pro­szę pytaj.

Czło­wiek zadał mi pyta­nie, ja mu na nie odpo­wie­dzia­łem, zapy­ta­łem go tak­że, czy jest moją odpo­wie­dzią usa­tys­fak­cjo­no­wa­ny, stwier­dził, że tak.

- Ale mam następ­ne pyta­nie — powie­dział.

Zadał mi więc następ­ne, i tak­że stwier­dził, że jest usa­tys­fak­cjo­no­wa­ny moją odpo­wiedz
ią. I tak następ­ne pyta­nie, i następ­ne — sto pytań. W koń­cu tro­chę poiry­to­wa­ny i zmę­czo­ny powie­dzia­łem do nie­go:

    - Stop, będę odpo­wia­dał na two­je pyta­nia, ale powiedz mi gdzie znaj­du­je się sens two­ich pytań? To, co ja widzę, to ty pró­bu­jesz tyl­ko uciec od uzna­nia Boga w two­im życiu.

Wła­śnie w taki spo­sób wie­lu ludzi postę­pu­je zada­jąc pyta­nia, i pro­wa­dząc spo­ry w tak zwa­nym dia­lo­gu eku­me­nicz­nym, pyta­nia te i utarcz­ki mogą się cią­gnąć w nie­skoń­czo­ność, ponie­waż w rze­czy­wi­sto­ści nie cho­dzi nie­któ­rym o to, aby odna­leźć i uznać szcze­rą “obiek­tyw­ną praw­dę”, o któ­rej mówi sam Jezus Chry­stus:

    - Ja jestem dro­gą i praw­dą, i życiem. Nikt nie przy­cho­dzi do Ojca ina­czej jak tyl­ko prze­ze Mnie. Gdy­by­ście Mnie pozna­li, zna­li­by­ście i moje­go Ojca… Ja jestem zmar­twych­wsta­niem i życiem. Kto we Mnie wie­rzy, choć­by i umarł, żyć będzie. Każ­dy, kto żyje i wie­rzy we Mnie, nie umrze na wie­ki.

Wie­rzysz w to!?

Pastor Lech Forem­ski

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.