Ekumenizm w Polsce i na świecie

Felix culpa różnorodności


Tego roku przy­ro­da zaska­ku­je. Jesz­cze na począt­ku stycz­nia pra­wie wio­sen­na, z koń­cem mie­sią­ca zmie­ni­ła się w dłu­go ocze­ki­wa­ną zimę. Inną od pozo­sta­łych; bo kie­dyż w stycz­niu kwi­tły sto­krot­ki lub bazie? Pory roku róż­nią się od sie­bie. Każ­da z nich jest ory­gi­nal­na i stąd wie­my, jakie są ozna­ki np. wio­sny, a jakie lata. Bez tru­du roz­po­zna­je­my drze­wa – te kwit­ną­ce wcze­sną wio­sną i te, któ­re wyda­ją owo­ce u schył­ku lata. Róż­no­rod­ność w przy­ro­dzie […]


Tego roku przy­ro­da zaska­ku­je. Jesz­cze na począt­ku stycz­nia pra­wie wio­sen­na, z koń­cem mie­sią­ca zmie­ni­ła się w dłu­go ocze­ki­wa­ną zimę. Inną od pozo­sta­łych; bo kie­dyż w stycz­niu kwi­tły sto­krot­ki lub bazie? Pory roku róż­nią się od sie­bie. Każ­da z nich jest ory­gi­nal­na i stąd wie­my, jakie są ozna­ki np. wio­sny, a jakie lata. Bez tru­du roz­po­zna­je­my drze­wa – te kwit­ną­ce wcze­sną wio­sną i te, któ­re wyda­ją owo­ce u schył­ku lata. Róż­no­rod­ność w przy­ro­dzie potra­fi zachwy­cić (zob. Ps. 104 [103]). Każ­dy z nas zapew­ne spo­tkał się ze stwier­dze­niem, że nie ma dwóch takich samych płat­ków śnie­gu. O wie­le bar­dziej zaska­ku­ją­cym jest fakt, że nie ma dwóch takich samych ludzi. Róż­ni­my się wyglą­dem zewnętrz­nym. Nawet bliź­nia­cy mają róż­ne linie papi­lar­ne, czy odcisk linii mał­żo­wi­ny ucha. Róż­ni­my się men­tal­no­ścią; tem­pe­ra­men­tem, któ­ry jest w nas nie­po­wta­rzal­ny. Róż­ni­my się też poglą­da­mi, spo­so­bem postrze­ga­nia nas samych i ota­cza­ją­ce­go świa­ta. Zresz­tą: świat jest też nie­jed­no­rod­ny, czy powta­rza­jąc za post­mo­der­ni­sta­mi, moż­na powie­dzieć, że jest wie­le świa­tów.

Róż­no­rod­ność, odmien­ność nie powin­na nas dzi­wić, ponie­waż mamy z nią stycz­ność na co dzień. Współ­cze­śnie moż­na nawet mówić o pew­ne­go rodza­ju modzie na odmien­ność. Ory­gi­nal­ność w ubio­rze, zacho­wa­niu, czy poglą­dach jest coraz bar­dziej dostrze­ga­na jako modus viven­di, szcze­gól­nie mło­de­go poko­le­nia. Wów­czas zna­ne powszech­nie hasło rób­ta, co chce­ta nabie­ra rela­tyw­ne­go zna­cze­nia: wszyst­ko jed­no, co myślisz, jak się zacho­wu­jesz, czy w co wie­rzysz.

Czy rze­czy­wi­ście tra­ci istot­ność to, w co wie­rzę, czy jakim jestem czło­wie­kiem? Jeden Pan, jed­na wia­ra, jeden chrzest, jak naucza św. Paweł (Ef. 4, 5). Nie ma prze­cież wie­lu panów, nie ma też wie­lu wiar. Nie ma wie­lu chrztów, a jest jeden na odpusz­cze­nie grze­chów. Nie mogę zatem powie­dzieć, że nie jest istot­ne w Kogo wie­rzę i jaką wia­rę wyzna­ję. Apo­stoł Paweł pisząc przy­to­czo­ne prze­ze mnie sło­wa zda­wał sobie spra­wę z róż­no­rod­no­ści świa­ta, w któ­rym żyją prze­cież róż­nią­cy się od sie­bie ludzie. Ina­czej prze­ma­wiał do Żydów, ina­czej zaś na Are­opa­gu do Gre­ków. Odmien­nie trak­to­wał ochrzczo­nych, a ina­czej kate­chu­me­nów. Był Apo­stoł świa­do­my róż­nic mająt­ko­wych, czy sta­tu­su spo­łecz­ne­go chrze­ści­jan (ujmu­ją­cy jest w tym wzglę­dzie list do File­mo­na). Dla św. Paw­ła róż­no­rod­ność jest war­to­ścią, któ­ra ubo­ga­ca Kościół; jest ele­men­tem cemen­tu­ją­cym a (nie dzie­lą­cym!) wspól­no­tę chrze­ści­jan. Dla­te­go z cała sta­now­czo­ścią pisze do Efe­zów: pro­szę was tedy ja wię­zień w Panu aby­ście cho­dzi­li god­nie w powo­ła­niu tem, w któ­rem jeste­ście powo­ła­ni, ze wszel­ką poko­rą i z cicho­ścią, z cier­pli­wo­ścią, jeden dru­gie­go zno­sząc w miło­ści, sta­ra­jąc się zacho­wać jed­ność ducha w związ­ce poko­ju (Ef. 4, 3).

Kie­dy oczy­ma czło­wie­ka żyją­ce­go na począt­ku XXI wie­ku patrzy­my na chrze­ści­jan zasmu­ca­ją nas (o ile nie gor­szą) podzia­ły. Doko­na­ły się one wie­ki temu na róż­nych płasz­czy­znach – dok­try­nal­nej, kul­tu­ro­wej, czy emo­cjo­nal­nej. Naj­bar­dziej smut­ne w skut­kach są te ostat­nie. Nie trze­ba przy­wo­ły­wać przy­kła­dów z histo­rii, gdy zamiast wspól­nej modli­twy i deba­ty, chrze­ści­ja­nie goto­wa­li sobie woj­ny i prze­śla­do­wa­nia. Brak miło­ści, któ­ry zaognił spor­ne kwe­stie, uczy­nił róż­ni­ce zdań oka­zją do grze­chu. Jed­nak takie patrze­nie na współ­cze­sne chrze­ści­jań­stwo jest tak samo przy­gnę­bia­ją­ce, jak i nie praw­dzi­we.

Przy­gnę­bia­ją­ca była­by histo­ria naucza­nia Chry­stu­sa Pana, gdy­by skoń­czy­ło się ono na Gol­go­cie, zaś zmar­twych­wsta­nie było­by nie­speł­nio­nym mitem. Apo­stoł Paweł, tak pisze: a jeśli każą o Chry­stu­sie, że powstał z mar­twych, jakoż nie­któ­rzy mie­dzy wami mówią, że nie ma zmar­twych­pow­sta­nia [?]. Bo jeśli zmar­twych­pow­sta­nia nie ma, tedyć ani Chry­stus nie powstał z mar­twych. A jeśli Chry­stus nie powstał z mar­twych, tedyć próż­ne jest prze­po­wia­da­nie nasze, próż­na jest i wia­ra wasza (…) bo jeste­ście jesz­cze w grze­chach waszych (…). Ale teraz pew­ną jest rze­czą, że Chry­stus zmar­twych­pow­stał (I Kor. 15, 14 – 15.17.20). Trud­no mówić wiec o grze­chu mil­cząc o Gol­go­cie. Ale pozo­sta­nie na niej było­by bez­owoc­ne. Dla­te­go też per­spek­ty­wa wiel­ka­noc­na pozwa­la na wzbu­dze­nie nadziei, któ­ra jest zdol­na owo­co­wać. Pre­fa­cja wiel­ko­so­bot­nia nastę­pu­ją­ca po Hym­nie pas­chal­nym, Exul­tet (Raduj­cie się już), zawie­ra dosyć para­dok­sal­ne stwier­dze­nie odno­śnie grze­chu pier­wo­rod­ne­go: o! zaiste koniecz­ny grze­chu Ada­mo­wy, coś śmier­cią Chry­stu­sa zgła­dzo­ny! O! szczę­śli­wa prze­wi­no (felix cul­pa), któ­raś takie­go i tak moż­ne­go zasłu­ży­łaś mieć Odku­pi­cie­la. Patrząc oczy­ma wia­ry na poróż­nio­nych chrze­ści­jan moż­na zacy­to­wać powyż­sze sło­wa: felix cul­pa. Szczę­śli­wa wina, ponie­waż teraz doświad­cza­my rado­ści ze wspól­ne­go spo­tka­nia na modli­twie i uczcie miło­ści (aga­pe).

Pew­na sio­stra zakon­na, zaan­ga­żo­wa­na w ruch eku­me­nicz­ny, zosta­ła zapy­ta­na: sio­stro, kie­dy nastą­pi zjed­no­cze­nie chrze­ści­jan? Kie­dy ja i pan się nawró­ci­my do Chry­stu­sa, odpar­ła. Nawró­cić się do Chry­stu­sa zna­czy wypeł­nić swo­je chrze­ści­jań­skie powo­ła­nie, któ­re zawie­ra się w dwóch przy­ka­za­niach: miło­ści Boga i miło­ści bliź­nie­go. Od tego, w jaki stop­niu miło­wać będzie­my Boga i bliź­nich zale­ży tak­że kon­dy­cja ducho­wa świa­ta. My mamy wpływ na to, jak powia­da pra­wo­sław­ny teo­log W. Łos­ski, czy świat będzie szu­kał zba­wie­nia woła­jąc: Jezus Panem (I Kor. 12, 3), czy też będzie zło­rze­czył Bogu. To od nas zale­ży jed­ność chrze­ści­jan. Od każ­de­go czło­wie­ka, któ­ry nazy­wa się chrze­ści­ja­ni­nem. To od nas zale­ży tak­że, czy ludz­kość zosta­nie pod­nie­sio­na z zie­mi ku nie­bu, aby chwa­lić, wiel­bić i bło­go­sła­wić Boga.

Nie tak daw­no archi­die­ce­zja pary­ska wyda­ła pla­kat z hasłem takiej tre­ści: ponie­waż świat potrze­bu­je miło­ści — Kościół potrze­bu­je Cie­bie. Potrze­bu­je two­je­go umy­słu, ser­ca, rąk, nóg i ust. Cho­ciaż sta­no­wi­my jeden Kościół błę­dem było­by znie­chę­ca­nie się fak­tem, iż nasze Kościo­ły par­ty­ku­lar­ne nie są w peł­nej komu­nii ze sobą. Waż­na jest jed­nak świa­do­mość, że potrze­bu­je­my sie­bie nawza­jem sta­no­wiąc Mistycz­ne Cia­ło Chry­stu­sa: w jed­nym Duchu ochrzcze­ni i napo­je­ni jed­nym Duchem (I Kor. 12, 13 – 27).

W ewan­ge­lii św. Jana znaj­du­je­my nastę­pu­ją­ce sło­wa Chry­stu­sa: jesz­cze mam wie­le wam powie­dzieć, ale nie może­cie teraz znieść. A gdy przyj­dzie on Duch Praw­dy, nauczy was wszel­kiej praw­dy (J. 16, 13). Rze­czy­wi­ście trud­no zro­zu­mieć po ludz­ku (jeśli w ogó­le jest to moż­li­we!) dla­cze­go Bóg pozwo­lił na roz­ła­my wśród chrze­ści­jan. Chry­stus powia­da, że Duch św. nie wyja­śni nam całej praw­dy, ale nauczy, czy jak poda­ją inne prze­kła­dy — do niej dopro­wa­dzi. Jego dro­ga zaś jest dro­gą miło­ści. Bóg jest miło­ścią, dla­te­go miej­my odwa­gę żyć dla miło­ści. Bóg jest miło­ścią. Nie lękaj­my się.

Tomasz D. Mames

Tekst uka­zał się pier­wot­nie w “Pra­cy nad Sobą”, ape­rio­dy­ku eku­me­nicz­nej gałę­zi Zgro­ma­dze­nia Maria­wi­tów.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.