Ekumenizm w Polsce i na świecie

Film o greckokatolickim świętym w telewizyjnej Jedynce 14.IV


14 kwiet­nia br. (Wiel­ki Pią­tek wg. kalen­da­rza gre­go­riań­skie­go) o godz. 16.00 roz­pocz­nie się w pro­gra­mie 1 Tele­wi­zji Pol­skiej emi­sja fil­mu Grze­go­rza Lin­kow­skie­go “Pro­boszcz Maj­dan­ka”, poświę­co­ne­go posta­ci bł. Emi­lia­na Kow­cza, grec­ko­ka­to­lic­kie­go kapła­na i męczen­ni­ka. War­to sko­rzy­stać z tej wyjąt­ko­wej oka­zji, by poprzez dzie­ło Lin­kow­skie­go zapo­znać się bli­żej z bł. Emi­lia­nem, tym nie­zwy­kłym czło­wie­kiem, o któ­rym biskup Kościo­ła ewa­n­ge­­li­c­ko-augs­bu­r­skie­­go Janusz Jaguc­ki powie­dział: “Jest on dla nas, ewan­ge­li­ków, iko­ną przy­ka­za­nia miło­ści […]


14 kwiet­nia br. (Wiel­ki Pią­tek wg. kalen­da­rza gre­go­riań­skie­go) o godz. 16.00 roz­pocz­nie się w pro­gra­mie 1 Tele­wi­zji Pol­skiej emi­sja fil­mu Grze­go­rza Lin­kow­skie­go “Pro­boszcz Maj­dan­ka”, poświę­co­ne­go posta­ci bł. Emi­lia­na Kow­cza, grec­ko­ka­to­lic­kie­go kapła­na i męczen­ni­ka. War­to sko­rzy­stać z tej wyjąt­ko­wej oka­zji, by poprzez dzie­ło Lin­kow­skie­go zapo­znać się bli­żej z bł. Emi­lia­nem, tym nie­zwy­kłym czło­wie­kiem, o któ­rym biskup Kościo­ła ewan­ge­lic­ko-augs­bur­skie­go Janusz Jaguc­ki powie­dział: “Jest on dla nas, ewan­ge­li­ków, iko­ną przy­ka­za­nia miło­ści bliź­nie­go ponad wyzna­nio­wy­mi podzia­ła­mi Kościo­ła”.

Tytu­łem wpro­wa­dze­nia do fil­mu — bio­gram bł. Emi­lia­na:


Emi­lian Kowcz uro­dził się 20 sierp­nia 1884 r. w Kosma­czu pow. Kosów (Huculsz­czy­zna) jako syn ks. Grze­go­rza Kow­cza, miej­sco­we­go pro­bosz­cza grec­ko­ka­to­lic­kie­go. Kapła­nem grec­ko­ka­to­lic­kim był rów­nież jego teść, a tak­że wszy­scy trzej szwa­gro­wie i dwaj z trzech synów. Matu­rę uzy­skał we Lwo­wie. W latach 1905-11 prze­by­wał na stu­diach teo­lo­gicz­nych w rzym­skim Col­le­gium Ruthe­num. W roku 1910 poślu­bił Marię-Annę Dobrzań­ską (1891–1939), zaś w roku następ­nym przy­jął świę­ce­nia kapłań­skie z rąk bisku­pa sta­ni­sła­wow­skie­go Grze­go­rza Cho­my­szy­na. Po krót­kim okre­sie admi­ni­stro­wa­nia para­fią Pod­wo­ło­czy­ska w pow. Ska­łat zgło­sił się do pra­cy wśród kolo­ni­stów ukra­iń­skich w Bośni, gdzie peł­nił posłu­gę kapłań­ską w okrę­gu Pri­je­dor (para­fia Koza­rac). Po powro­cie do Gali­cji był wika­riu­szem-koope­ra­to­rem w para­fii Ser­ni­ki Gór­ne pow. Roha­tyn (1916–1919). W roku 1919 wstą­pił do Ukra­iń­skiej Armii Halic­kiej, był mia­no­wa­ny kape­la­nem tzw. Kosza Brze­żań­skie­go. Prze­szedł kam­pa­nię gali­cyj­ską i nad­dnie­przań­ską, dając dowo­dy męstwa w nie­bez­piecz­nej kape­lań­skiej służ­bie. Inter­no­wa­ny przez Pola­ków, następ­nie zaś zwol­nio­ny, w latach 1921–22 był krót­ko pro­bosz­czem w Bor­szo­wie k. Prze­my­ślan, następ­nie zaś objął kano­nicz­nie urząd pro­bosz­cza para­fii Prze­my­śla­ny z cer­kwią filial­ną we wsi Koro­sno.


Jako pro­boszcz w Prze­my­śla­nach ks. Kowcz roz­wi­nął wszech­stron­ną dzia­łal­ność reli­gij­no-spo­łecz­ną. Wsła­wił się m.in. jako kazno­dzie­ja i orga­ni­za­tor lokal­nych Kon­gre­sów Eucha­ry­stycz­nych. Poświę­cił się służ­bie swym para­fia­nom, zanie­dbu­jąc wręcz inte­re­sy mate­rial­ne wła­sne i swej rodzi­ny. Nie stro­nił od dzia­łal­no­ści spo­łecz­nej o cha­rak­te­rze świec­kim — był ini­cja­to­rem, ani­ma­to­rem i orga­ni­za­to­rem sze­re­gu przed­się­wzięć o cha­rak­te­rze oświa­to­wo-kul­tu­ral­nym czy eko­no­micz­nym (ruch spół­dziel­czy). Był zde­cy­do­wa­nym zwo­len­ni­kiem nie­pod­le­gło­ści Ukra­iny oraz włą­cze­nia obsza­ru b. Gali­cji wschod­niej do przy­szłe­go pań­stwa ukra­iń­skie­go. Ta kon­se­kwent­na posta­wa poli­tycz­na oraz przy­pad­ki igno­ro­wa­nia nie­spra­wie­dli­wych decy­zji władz admi­ni­stra­cyj­nych (np. budo­wa, mimo zaka­zu, cer­kwi w jed­nym z przy­siół­ków) powo­do­wa­ły kon­flik­ty z wła­dza­mi pol­ski­mi, cze­go kon­se­kwen­cją były grzyw­ny, a nawet kary pozba­wie­nia wol­no­ści — odby­wa­ne po czę­ści w mona­ste­rze stu­dyc­kim w Unio­wie k. Prze­my­ślan (zgod­nie z art. 22 Kon­kor­da­tu z 1925 r.). Nie­pod­le­gło­ścio­we poglą­dy i dzia­łal­ność ks. Kow­cza nie były jed­nak zwią­za­ne z jakim­kol­wiek uczu­ciem wro­go­ści wobec Pola­ków. Gdy np. po klę­sce wrze­śnio­wej w 1939 r. nie­któ­rzy para­fia­nie z Koro­sna dopu­ści­li się gra­bie­ży mie­nia pol­skich osad­ni­ków, ks. Kowcz w bar­dzo ostrych sło­wach napięt­no­wał ich czyn i naka­zał kate­go­rycz­nie zwrot zabra­nych rze­czy — co też zosta­ło wyko­na­ne. Zor­ga­ni­zo­wał tak­że pomoc dla pol­skich wdów i sie­rot. Fak­ty te — jak rów­nież odwa­ga ks. Kow­cza w okre­sie tzw. pierw­szych Sowie­tów (1939–41), prze­ja­wia­ją­ca się m.in. w kon­ty­nu­owa­niu tra­dy­cji publicz­nej pro­ce­sji i świę­ce­nia wody na świę­to Obja­wie­nia Pań­skie­go (popu­lar­ny Jor­dan) — spo­wo­do­wa­ły, że do cer­kwi para­fial­nej w Prze­my­śla­nach zaczę­li się gar­nąć tak­że Pola­cy-rzym­sko­ka­to­li­cy.


Wkro­cze­nie wojsk nie­miec­kich w 1941 r. było dla więk­szo­ści Ukra­iń­ców gali­cyj­skich wyda­rze­niem rado­snym: koń­czy­ło się pano­wa­nie Sowie­tów, pro­kla­ma­cja nie­pod­le­gło­ści Ukra­iny 30 czerw­ca 1941 r. dawa­ła nadzie­ję na utwo­rze­nie wła­sne­go pań­stwa. Ks. Kowcz, mimo iż został po ustą­pie­niu wojsk sowiec­kich wybra­ny sta­ro­stą powia­tu prze­my­ślań­skie­go, nie uległ ogól­nej eufo­rii, sku­pia­jąc się w swych publicz­nych wystą­pie­niach głów­nie na ape­lo­wa­niu do mło­dzie­ży ukra­iń­skiej, by nie dała wcią­gnąć się do dzia­łań zbrod­ni­czych, zwłasz­cza w ramach two­rzo­nej przez nowe­go oku­pan­ta poli­cji ukra­iń­skiej. Poli­ty­ka nowej wła­dzy rychło roz­wia­ła złu­dze­nia — ks. Kowcz zaś nie omiesz­kał pięt­no­wać publicz­nie zbrod­ni nowe­go reżi­mu.


Szcze­gól­nej wagi nabra­ła pod­ów­czas kwe­stia żydow­ska. Już nie­dłu­go po wkro­cze­niu Niem­ców oddział SS spę­dził do budyn­ku syna­go­gi gru­pę Żydów w celu spa­le­nia ich żyw­cem. Ks. Kowcz, dzię­ki przy­tom­no­ści umy­słu oraz bie­gło­ści w niem­czyź­nie, zdo­łał skło­nić Niem­ców do odstą­pie­nia, po czym sam z pomo­cą para­fian odblo­ko­wał drzwi, co dało moż­ność wypro­wa­dze­nia z pło­ną­cej syna­go­gi czę­ści zamknię­tych w niej Żydów. Boha­ter­stwo pro­bosz­cza Prze­my­ślan nie mogło jed­nak zni­we­czyć hitle­row­skich pla­nów ludo­bój­stwa. Żydzi w Prze­my­śla­nach sta­no­wi­li więk­szość miesz­kań­ców, stąd też nie mogło być mowy o maso­wym ich rato­wa­niu. Gdy jed­nak poja­wił się w spo­łecz­no­ści żydow­skiej ruch zmie­rza­ją­cy do kon­wer­sji na chrze­ści­jań­stwo — cho­ciaż skąd­inąd było wia­do­mym, że hitle­row­skie “pra­wa” raso­we obo­jęt­nie odno­szą się do przy­na­leż­no­ści wyzna­nio­wej osób pocho­dze­nia żydow­skie­go i chrzest nie zwięk­sza szan­sy oca­le­nia — ks. Kowcz nie wahał się kate­chi­zo­wać i chrzcić Żydów, któ­rzy o to pro­si­li. Czy­nił to naj­pierw indy­wi­du­al­nie — póź­niej, gdy try­by maszy­ny zagła­dy przy­spie­szy­ły, udzie­lał chrztu maso­wo, łamiąc zarzą­dze­nia władz oku­pa­cyj­nych i lek­ce­wa­żąc ostrze­że­nia. Co wię­cej, po zamknię­ciu get­ta zwró­cił się do władz z żąda­niem umoż­li­wie­nia mu obsłu­gi wspól­no­ty Żydów-chrze­ści­jan w get­cie. Podob­no zwró­cił się nawet z listem do Hitle­ra, pięt­nu­jąc zbrod­nie nazi­stów.


Sto­su­nek ks. Kow­cza do poli­ty­ki hitle­row­skiej zaowo­co­wał aresz­to­wa­niem odważ­ne­go kapła­na (30 grud­nia 1942 r.). Wtrą­co­ny do lwow­skie­go wię­zie­nia przy ul. Łąc­kie­go nie tyl­ko przy­znał się do udzie­la­nia chrztu Żydom, ale tak­że odmó­wił pod­pi­sa­nia zobo­wią­za­nia do zaprze­sta­nia tej prak­ty­ki w przy­szło­ści — mimo jej sprzecz­no­ści z roz­po­rzą­dze­nia­mi oku­pan­ta. Nie zła­ma­ło ks. Kow­cza bicie, choć nie szczę­dzo­no mu razów, licząc na zachwia­nie jego opo­ru. Mimo to ks. Kowcz nie tyl­ko nie pod­dał się dyk­ta­to­wi Gesta­po, ale jed­no­cze­śnie sta­rał się słu­żyć współ­więź­niom jako kapłan; zaofia­ro­wał tak­że pośred­nic­two swe­go syna Ser­giu­sza — któ­ry odwie­dzał ojca w wię­zie­niu — do prze­sy­ła­nia gryp­sów towa­rzy­szy wię­zien­nej nie­do­li.


Nie uzy­skaw­szy od ks. Kow­cza żąda­nej dekla­ra­cji, wła­dze hitle­row­skie posta­no­wi­ły umie­ścić go w Kon­zen­tra­zion­sla­ger Lublin. Nada­no mu tam numer obo­zo­wy 2399 i umiesz­czo­no w blo­ku 14 na polu 3. W obo­zie na Maj­dan­ku ks. Kowcz dopeł­nił mia­ry swe­go hero­izmu, dusz­pa­ste­rzu­jąc wśród współ­więź­niów róż­nych naro­do­wo­ści i wyznań: uzna­jąc swą misję obo­zo­wą za dar Opatrz­no­ści i jed­no­cze­śnie zada­nie do wyko­na­nia, ostat­nie kapłań­skie zada­nie w życiu — w listach z obo­zu pro­sił, by nie podej­mo­wa­no sta­rań o jego zwol­nie­nie, albo­wiem jego miej­sce jest w obo­zie, gdzie nikt nie może go zastą­pić w jego kapłań­skiej misji. Pro­sił tak­że o modli­twę za twór­ców obo­zu i sys­te­mu hitle­row­skie­go w ogó­le.


W obo­zie ks. Kowcz dokoń­czył ziem­skie­go żywo­ta. Wedle ofi­cjal­nych danych, zgon nastą­pił 25 mar­ca 1944 r. z powo­du fleg­mo­ny pra­wej nogi.


W roku 1996 Ukra­iń­ski Kościół Grec­ko­ka­to­lic­ki wsz­czął pro­ces beaty­fi­ka­cyj­ny swych dwu­dzie­sto­wiecz­nych męczen­ni­ków. W ich licz­bie zna­lazł się tak­że ks. Emi­lian Kowcz. Razem z 26 inny­mi Słu­ga­mi Boży­mi został ogło­szo­ny bło­go­sła­wio­nym przez Jana Paw­ła II w cza­sie wizy­ty papie­skiej na Ukra­inie w czerw­cu 2001, zaś Rada Żydow­ska Ukra­iny nada­ła mu pośmiert­nie tytuł “Spra­wie­dli­we­go Ukra­iny”.


Z gryp­sów obo­zo­wych ks. Emi­lia­na Kow­cza, skie­ro­wa­nych do rodzi­ny:


1.


Nie mar­nuj­cie wysił­ków, nie mogę stąd odejść, bo jestem potrzeb­ny. Ci nie­szczę­śli­wi ludzie, któ­rych są tutaj tysią­ce, potrze­bu­ją mnie. Jestem ich jedy­ną pocie­chą. Zostać tu jest moim obo­wiąz­kiem — i jestem szczę­śli­wy.…


2.


Rozu­miem, że sta­ra­cie się o moje zwol­nie­nie. Bła­gam was, byście nic nie robi­li! Wczo­raj zastrze­lo­no tu 50 ludzi. Gdy­by nie było mnie tutaj, któż pomógł­by im przejść ten próg? Poszli­by prze­zeń ze wszyst­ki­mi swy­mi grze­cha­mi i w głę­bo­kiej roz­pa­czy, któ­ra wisi nad tym pie­kłem. Teraz zaś idą z gło­wa­mi unie­sio­ny­mi wyso­ko, zosta­wiw­szy swe grze­chy za sobą. Prze­cho­dzą ów most ze szczę­ściem w ser­cach i gdy roz­ma­wia­łem z nimi po raz ostat­ni, widzia­łem, jak spo­wi­ja ich pokój i jasność. Wszyst­ko, cze­go od was żądam, to nie­co pie­nię­dzy. Kubek wody kosz­tu­je tu 500 zło­tych.*


3.


Dzię­ku­ję Bogu za jego łaska­wość dla mnie. Poza Nie­bem to jedy­ne miej­sce, w któ­rym chciał­bym prze­by­wać. Wszy­scy jeste­śmy tu rów­ni: Pola­cy, Żydzi, Ukra­iń­cy, Rosja­nie, Litwi­ni czy Estoń­czy­cy. Jestem tu teraz jedy­nym kapła­nem. Nie mogę sobie wyobra­zić, co by oni beze mnie zro­bi­li. Tutaj widzę Boga — Boga, któ­ry jest Jeden dla wszyst­kich nas, bez wzglę­du na nasze reli­gij­ne odmien­no­ści. Może nasze kościo­ły się róż­nią, lecz we wszyst­kich nich rzą­dzi ten sam Wszech­mo­gą­cy Bóg. Kie­dy odpra­wiam Mszę, wszy­scy oni modlą się. Modlą się w róż­nych języ­kach ‑ale czy Bóg nie rozu­mie wszyst­kich języ­ków? Umie­ra­ją na róż­ne spo­so­by i ja poma­gam im prze­cho­dzić ów most. Czyż to nie bło­go­sła­wień­stwo? Czy to nie naj­wspa­nial­sza koro­na, jaką mógł­by mi wło­żyć na gło­wę mój Pan? Tak! Dzię­ku­ję Bogu tysiąc razy dzien­nie, że posłał mnie tutaj. O nic wię­cej nie będę Go pro­sił. Nie roz­pa­czaj­cie z mego powo­du. Raduj­cie się ze mną! Módl­cie się za tych, któ­rzy stwo­rzy­li ten obóz i cały ten sys­tem. Oni potrze­bu­ją waszych modlitw.… Niech Bóg się nad nimi zli­tu­je…



*Ks. Kowcz potrze­bo­wał wody do celów litur­gicz­nych, m.in. dla kro­pie­nia ciał ofiar egze­ku­cji.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.