Ekumenizm na świecie

Abp Canterbury: Anglikanin czy katolik — obojętne!


Nie­ma­łe poru­sze­nie wywo­łał wywiad, jakie­go udzie­lił pry­mas całej Anglii i arcy­bi­skup Can­ter­bu­ry Justin Welby tygo­dni­ko­wi The Spec­ta­tor. Zapy­ta­ny o angli­ka­nów, któ­rzy prze­cho­dzą na kato­li­cyzm, zwierzch­nik Kościo­ła Anglii odpo­wie­dział: „Jest mi to obo­jęt­ne! Nie mam nic prze­ciw­ko temu, szcze­gól­nie jeśli ludzie prze­cho­dzą do Rzy­mu, któ­ry jest wiel­kim źró­dłem inspi­ra­cji.”


Roz­mo­wa z arcy­bi­sku­pem Can­ter­bu­ry poświę­co­na była kil­ku tema­tom, m.in. spra­wie­dli­wo­ści spo­łecz­nej, nad­uży­ciom sek­su­al­nym w Koście­le i eko­no­mii, ale rów­nież dia­lo­go­wi eku­me­nicz­ne­mu. Dzien­ni­karz wska­zał na decy­zję Bene­dyk­ta XVI (Angli­ca­no­rum coeti­bus), umoż­li­wia­ją­cą byłym angli­ka­nom kon­wer­sję do Kościo­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go przy zacho­wa­niu obrząd­ku angli­kań­skie­go, na co abp Welby odparł, że nie ma z tym pro­ble­mów. – Ostat­nio dosta­łem maila od sta­re­go przy­ja­cie­la, angli­kań­skie­go księ­dza, któ­ry zde­cy­do­wał się iść do Rzy­mu. Odpi­sa­łem mu: jak cudow­nie! Tak dłu­go jak podą­żasz za swo­im powo­ła­niem to naśla­du­jesz Chry­stu­sa. To po pro­stu cudow­ne. Ludzie powin­ni być ucznia­mi Jezu­sa Chry­stu­sa i napraw­dę jest mi to obo­jęt­ne, czy to będzie Kościół Anglii czy Rzym, czy też pra­wo­sła­wie, zie­lo­no­świąt­kow­cy albo lute­ra­nie czy bap­ty­ści. Są wier­ny­mi ucznia­mi Chry­stu­sa.

Abp Welby opi­sał też swo­je rela­cje z rzym­sko­ka­to­lic­kim arcy­bi­sku­pem West­min­ste­ru kar­dy­na­łem Vin­cen­tem Nichol­sem, któ­re okre­ślił jako swo­je­go bli­skie­go przy­ja­cie­la. – Regu­lar­nie się spo­ty­ka­my, modli­my się razem, roz­ma­wia­my. 50 lat temu to był­by z pew­no­ścią news (…) regu­lar­nie spo­ty­kam rów­nież papie­ża i roz­ma­wia­my tak­że o oso­bi­stych spra­wach i o tym jak być naśla­dow­ca­mi Jezu­sa Chry­stu­sa w dzi­siej­szym świe­cie. Zada­ję mu pyta­nie i jest bar­dzo pomoc­ny.

Widząc, jak bar­dzo entu­zja­stycz­nie abp Welby reagu­je na Fran­cisz­ka, dzien­ni­karz The Spec­ta­tor zapy­tał, czy nigdy nie czuł poku­sy, aby same­mu odwa­żyć się na skok do Rzy­mu. – Myślę, że to mogło­by spo­wo­do­wać małe zde­ner­wo­wa­nie. I to nawet dziś — odparł ze śmie­chem Welby.

Wypo­wiedź abp. Welby’ego sta­ła się wiel­kim new­sem, szcze­gól­nie w mediach kato­lic­kich. Osob­ne arty­ku­ły poświę­ci­ły wypo­wie­dzi pry­ma­sa Welby­’e­go dwa naj­po­pu­lar­niej­sze tygo­dni­ki kato­lic­kie w Wiel­kiej Bry­ta­nii – libe­ral­ny The Tablet oraz kon­ser­wa­tyw­ny The Catho­lic Herald.

Sło­wa pry­ma­sa całej Anglii wywo­ła­ły dys­ku­sję w mediach spo­łecz­no­ścio­wych – począw­szy od gorą­cych zachęt do kon­wer­to­wa­nia aż po gło­sy obu­rze­nia. Były też gło­sy poczyt­nych twit­te­ro­wi­czów, wska­zu­ją­cych na to, że wła­ści­wie podob­ny spo­sób mówie­nia o Koście­le repre­zen­tu­je tak­że papież Fran­ci­szek.

https://twitter.com/His_Grace/status/1088485691552604160

Nie bra­ko­wa­ło też świa­dectw osób, któ­re kon­wer­to­wa­ły do Rzy­mu lub takich, któ­re uro­dzi­ły się w Koście­le rzym­sko­ka­to­lic­kim, a posta­no­wi­ły przejść do Kościo­ła angli­kań­skie­go.

https://twitter.com/LosTheSkald/status/1088478733768499200

Wie­lo­krot­nie pisa­li­śmy na ekumenizm.pl, że ruch mię­dzy­wy­zna­nio­wy odby­wa się w dwóch kie­run­kach, z tą róż­ni­cą, że angli­ka­nie raczej nie przy­wią­zu­ją uwa­gi do pro­wa­dze­nia kon­kret­nych sta­ty­styk duchow­nych, któ­rzy byli duchow­ny­mi Kościo­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go, a obec­nie są czę­ścią ducho­wień­stwa Kościo­ła Anglii. Podob­nie z duchow­ny­mi, któ­rzy prze­szli do Kościo­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go (w tym do ordy­na­ria­tów), a póź­niej posta­no­wi­li powró­cić do Kościo­ła Anglii. Oce­nia się, że co dzie­sią­ty kapłan rzym­sko­ka­to­lic­ki w Anglii to były angli­ka­nin.

Obo­jęt­ne czy nie?

Muszę przy­znać, że wypo­wiedź abp. Welby’ego z począt­ku nie­co mnie wzbu­rzy­ła, ale póź­niej po pro­stu zdzi­wi­ła. Dla­cze­go? We współ­cze­snym angli­ka­ni­zmie, lute­ra­ni­zmie i czy w Kościo­łach refor­mo­wa­nych, czy­li po pro­stu w histo­rycz­nych Kościo­łach Refor­ma­cji ist­nie­je ten­den­cja do „dobrej rela­ty­wi­za­cji” struk­tur kościel­nych i burze­nia murów wyzna­nio­wych enklaw, w któ­rych wszyst­ko wyja­śnia­ją sta­re, dobre księ­gi wyzna­nio­we, a mur do sąsia­da jest wciąż sta­ran­nie opan­ce­rzo­ny.

Dzię­ki rucho­wi eku­me­nicz­ne­mu ta sytu­acja się zmie­ni­ła, co oczy­wi­ście nie doty­czy wyzna­nio­we­go fun­da­men­ta­li­zmu w posta­ciach pro­te­stanc­kich (np. tzw. Kościo­ły kon­fe­syj­ne), kato­lic­kich (inte­gry­ści maści wsze­la­kiej) i pra­wo­sław­nych („pra­wo­sła­wie albo śmierć”). Szcze­gól­nie w tra­dy­cji angli­kań­skiej, któ­ra dia­me­tral­nie zaczę­ła się zmie­niać na prze­ło­mie XIX/XX w. pod wpły­wem ruchu trak­tia­riań­skie­go i kon­tak­tów eku­me­nicz­nych, ale też w lute­ra­ni­zmie dostrze­żo­no – lub jak kto woli – ponow­nie odkry­to, że dobro­stan wyzna­nio­wych struk­tur nie jest celem samym w sobie. Jeśli w cen­trum stoi sam Kościół, a nie jego misja, któ­rą jest gło­sze­nie Chry­stu­sa to do ekle­zjo­la­trii z oko­pa­mi ogro­dzo­ny­mi pło­tem pod wyso­kim napię­ciem już nie­da­le­ko.

To oczy­wi­ście nie zna­czy, że róż­ne tra­dy­cje wyzna­nio­we nie mają zna­cze­nia, bo mają. Nio­są ze sobą róż­ne skar­by ducho­wo­ści, nawet jeśli są efek­tem rozłamu/podziału. Nie mają one – oczy­wi­ście – zna­cze­nia w kwe­stii zba­wie­nia, choć nie bra­ku­je prze­cież (patrz wyżej!) Kościo­łów i związ­ków wyzna­nio­wych, któ­re twier­dzą, że poza nimi to już tyl­ko próż­nia ekle­zjal­na i pie­kiel­na smo­ła.

Wypo­wiedź abp. Welby’ego mnie zasko­czy­ła. Nie cho­dzi o samą treść, gdyż bio­rąc pod uwa­gę dro­gę zawo­do­wą i ducho­wą pry­ma­sa, ale też spo­sób spra­wo­wa­nia służ­by, sło­wa te nie powin­ny być zaska­ku­ją­ce (w Pała­cu Lam­beth dzia­ła eku­me­nicz­na wspól­no­ta św. Anzel­ma, dorad­cą ducho­wym arcy­bi­sku­pa jest duchow­ny rzym­sko­ka­to­lic­ki, choć kape­la­nem angli­kań­ska kapłan­ka). Teo­lo­gicz­nie nie ma w nich też nicze­go nie­od­po­wied­nie­go, a wręcz prze­ciw­nie, bo prze­cież naj­waż­niej­szy jest Chry­stus i Jego Ewan­ge­lia, a nie Kościół czy Kościo­ły. To oczy­wi­ście skró­to­we wypo­wie­dzi, któ­re doma­ga­ją się dookre­śle­nia, bo rzu­co­ne w eter mogą pro­wa­dzić do zobo­jęt­nie­nia i utra­ty zain­te­re­so­wa­nia wła­sną wspól­no­tą.

Nie prze­sta­je mnie dzi­wić jed­nak fakt, że zwierzch­nik Kościo­ła, któ­ry bory­ka się z dra­ma­tycz­nie spa­da­ją­cą licz­bą wier­nych, w tym szcze­gól­nie licz­bą osób uczest­ni­czą­cych w conie­dziel­nych nabo­żeń­stwach, mówi coś, co może (choć nie musi) nad­wy­rę­żyć pew­ną stru­nę wraż­li­wo­ści, bez któ­rej dzi­siej­szy angli­ka­nizm, ani żaden inny Kościół nie ist­niał­by – pew­nej miło­ści do swo­jej rodzi­ny kościel­nej. Nie, nie odma­wiam jej abp. Welby’emu. Dość regu­lar­nie obser­wu­je jego wizy­ty dusz­pa­ster­skie w 40 (45) pro­win­cjach angli­kań­skich na świe­cie i sta­ram się słuchać/czytać jego kaza­nia. Nie­mniej, mam wąt­pli­wo­ści co do aku­rat tej wypo­wie­dzi Welby­’e­go, bo jeśli rzu­ci się w prze­strzeń medial­ną sło­wa, że to obo­jęt­ne, możesz iść tam lub tam, to oczy­wi­ście ina­czej to brzmi w roz­mo­wach dusz­pa­ster­skich, wewnętrz­nej reflek­sji, a jesz­cze ina­czej w ustach zwierzch­ni­ka Kościo­ła, któ­ry słusz­nie nama­wia die­ce­zje Kościo­ła Anglii do zak­ty­wi­zo­wa­nia pra­cy misyj­nej, a sytu­acja wie­lu para­fii angli­kań­skich jest nie do pozaz­drosz­cze­nia. W tej wypo­wie­dzi zabra­kło mi cho­ciaż­by dopo­wie­dze­nia dla­cze­go “war­to” być angli­ka­ni­nem.

Liczy się nie tyl­ko teo­lo­gicz­na głę­bia, ale też kon­tekst, któ­ry nie zawsze pozwa­la na dopre­cy­zo­wa­nie myśli i zawo­ła­nia trium­fal­ne­go ‘amen’.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.