Ekumenizm na świecie

Ordynariaty i inne uniatyzmy


Odpa­lo­ny z fajer­wer­ka­mi pro­jekt ordy­na­ria­tów dla byłych angli­ka­nów, prze­ży­wa zapaść. Nie było i nie ma tłu­mów kon­wer­ty­tów, a poszu­ki­wa­nie odpo­wie­dzial­nych odby­wa się z pomi­nię­ciem samej idei przy­pu­dro­wa­ne­go unia­ty­zmu.


Przy­po­mnij­my. W 2011 roku papież Bene­dykt XVI ogło­sił prze­ło­mo­wą decy­zję: angli­ka­nie, chcą­cy zacho­wać część swo­je­go dzie­dzic­twa litur­gicz­ne­go, mogą przy­łą­czyć się do Kościo­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go w spe­cjal­nie zapro­jek­to­wa­nej prze­strze­ni: w ordy­na­ria­tach, któ­re – zacho­wu­jąc dale­ko idą­cą nie­za­leż­ność – będą mia­ły swo­ich zwierzch­ni­ków, swo­je kościo­ły i swo­je oby­cza­je. Pro­jekt lan­so­wa­no jako mani­fe­sta­cję dusz­pa­ster­skiej tro­ski, któ­rej hoj­no­ści nie spo­sób zmie­rzyć. Pro­jekt wymy­ślo­ny w Rzy­mie, bez kon­sul­ta­cji z part­ne­ra­mi dia­lo­gu, tra­fił jak grom z jasne­go nie­ba nie tyl­ko w eku­me­nicz­nie zorien­to­wa­nych angli­ka­nów, ale tak­że lokal­ny Kościół rzym­sko­ka­to­lic­ki w Anglii i Walii. Wszy­scy robi­li dobrą minę do złej gry. Bły­ska­wicz­nie zwo­ła­na kon­fe­ren­cja pra­so­wa ówcze­sne­go arcy­bi­sku­pa Can­ter­bu­ry Rowa­na Wil­liam­sa oraz rzym­sko­ka­to­lic­kie­go arcy­bi­sku­pa West­min­ste­ru Vin­cen­ta Nichol­sa nie pozo­sta­wa­ła złu­dzeń, że zasko­cze­ni są wszy­scy.

Kon­wer­sje duchow­nych rzym­sko­ka­to­lic­kich na angli­ka­nizm owszem były, jed­nak nie psu­ło to wza­jem­nych rela­cji, tym bar­dziej, że nie bra­ko­wa­ło rów­nież kon­wer­sji rzym­sko­ka­to­lic­kich kapła­nów do Kościo­ła Anglii. Wyłom spo­wo­do­wa­ny przez Angli­ca­no­rum coeti­bus może nie zatruł wza­jem­nych rela­cji w spo­sób moc­no zauwa­żal­ny, ale nie­uf­ność i trium­fa­lizm mie­sza­ły się w dość cięż­ko­straw­ną mie­szan­kę. Całe­mu pro­ce­so­wi towa­rzy­szy­ły medial­ne fajer­wer­ki za każ­dym razem, gdy ksiądz czy cała para­fia angli­kań­ska posta­no­wi­ły „prze­pły­nąć Tyber”, jak poetyc­ko okre­śla się w Wiel­kiej Bry­ta­nii kon­wer­sję. Medial­nej otocz­ki bra­ko­wa­ło zupeł­nie, gdy poszcze­gól­ni duchow­ni, ex-angli­kań­scy po kon­wer­sji na kato­li­cyzm zmie­nia­li zda­nie zde­rze­ni z sza­rą rze­czy­wi­sto­ścią pro­jek­tu, któ­ry nie przy­cią­gał ani tłu­mów, a kato­li­cyzm napo­tka­ny w para­fiach nie speł­niał roman­tycz­nych wyobra­żeń trak­ta­riań­sko-new­ma­now­skich wnie­bo­wstą­pień. I tak wie­lu ex-angli­ka­nów sta­wa­ło się szyb­ko ex-kato­li­ka­mi, by po cichu powró­cić do Kościo­ła Anglii.

Marazm udzie­lił się nie­daw­no Damia­no­wi Thomp­so­no­wi, jed­ne­mu z czo­ło­wych, kon­ser­wa­tyw­nych publi­cy­stów rzym­sko­ka­to­lic­kich w Wiel­kiej Bry­ta­nii, któ­ry, mówiąc o eks­pe­ry­men­cie, nie ukry­wa roz­ża­le­nia, a czy­ni to po roz­mo­wach z duchow­ny­mi i świec­ki­mi człon­ka­mi ordy­na­ria­tu.

Według Thomp­so­na, naj­mniej łez po ordy­na­ria­cie, jeśli rze­czy­wi­ście upad­nie, wyle­wać będą… bisku­pi. To wła­śnie oni obar­cza­ni są głów­ną odpo­wie­dzial­no­ścią za sła­be wyni­ki ekle­zjal­ne­go eks­pe­ry­men­tu. Publi­cy­sta prze­ko­nu­je, że jed­ną z głów­nych przy­czyn zasto­ju jest brak bisku­pa dla ordy­na­ria­tu –wyświę­ce­ni z pom­pą w kate­drze west­min­ster­skiej na rzym­sko­ka­to­lic­kich kapła­nów lide­rzy ordy­na­ria­tu (trzej byli bisku­pi angli­kań­scy) noszą kolo­ro­we orna­men­ty, a jeden nawet mitrę — jed­nak bisku­pa­mi nie są, mimo, że wła­dzę mają podob­ną. Wpraw­dzie w Nowym Testa­men­cie biskup ma być mężem jed­nej żony, jed­nak wg dys­cy­pli­ny kościel­nej biskup nie może być żona­ty. Byłym duchow­nym angli­kań­skim i pro­te­stanc­kim udzie­la się świę­ceń, nawet jeśli są żona­ci, ale nie mają szans na biskup­stwo… chy­ba, że po śmier­ci żony. Thomp­son argu­men­tu­je, że ame­ry­kań­ski ordy­na­riat z wła­snym bisku­pem kwit­nie, choć licz­by też nie są pora­ża­ją­ce.

Wymow­ne są jed­nak sta­ty­sty­ki przed­się­wzię­cia w bry­tyj­skim matecz­ni­ku — Ordy­na­ria­cie Mat­ki Bożej z Wal­sin­gham. Obec­nie struk­tu­ra ta ma ok. tysią­ca świec­kich wier­nych i ok. 80 byłych księ­ży angli­kań­skich (w dużej czę­ści wie­ko­wych kapła­nów z eme­ry­tu­rą wypła­ca­ną przez Kościół Anglii). – Nikt nie spie­ra się co do tego, że zało­ży­ciel­ska wizja angli­kań­skiej, ale w kato­lic­kiej orga­ni­za­cji pochła­nia­ją­cej para­fie Kościo­ła Anglii była nie­wy­pa­łem – stwier­dza Thomp­son, dia­gno­zu­jąc czte­ry głów­ne przy­czy­ny: 1) nigdy nie było chę­ci świec­kich wier­nych Kościo­ła Anglii do maso­wej kon­wer­sji. Nie wystar­cza­ją prze­bie­ran­ki i zamia­na ety­kie­tek – dla wie­lu angli­ka­nów rzym­ski kato­li­cyzm z papie­stwem jest po pro­stu nie do zaak­cep­to­wa­nia; 2) anglo-kato­lic­ki kler, któ­ry poten­cjal­nie był­by naj­bar­dziej zain­te­re­so­wa­ny kon­wer­sją to głów­nie księ­ża, któ­rzy w Koście­le Anglii stro­ją się w rzym­skie piór­ka, uży­wa­jąc Msza­łu Rzym­skie­go tam, gdzie może im to ujść na sucho; 3) wspo­mnia­ni już bisku­pi, któ­rzy mają sabo­to­wać roz­wój ordy­na­ria­tu – wg Thom­so­na uda­ją swo­ją otwar­tość jedy­nie w sło­wach, ale w przy­pad­ku kon­kret­nej pomo­cy roz­kła­da­ją ręce (prze­ka­zy­wa­nie pustych kościo­łów), skła­nia­jąc księ­ży ordy­na­ria­tu, aby przej­mo­wa­li obo­wiąz­ki die­ce­zjal­nych księ­ży, któ­rych noto­rycz­nie bra­ku­je, mimo spad­ku wier­nych; 4) dzia­ła­nia, a raczej brak dzia­łań anglo-kato­li­ków, któ­rzy pozo­sta­li w Koście­le Anglii i mimo dez­apro­ba­ty dla kobiet-bisku­pów nie myślą o przej­ściu pod jurys­dyk­cję Rzy­mu. – Dodaj­cie te czyn­ni­ki, a prze­sta­nie­cie się dzi­wić, że nie­któ­rzy zde­mo­ra­li­zo­wa­ni księ­ża ordy­na­ria­tu tyl­ko cze­ka­ją na jego śmierć – pod­su­mo­wu­je publi­cy­sta.

Nie wszy­scy jed­nak są złej myśli – według nie­któ­rych księ­ży klu­czem do dobrej zmia­ny dla ordy­na­ria­tu mogło­by być otwar­cie angli­kań­skie­go rytu dla wszyst­kich księ­ży rzym­sko­ka­to­lic­kich – obec­nie jedy­nie księ­ża ordy­na­ria­tu mogą ją spra­wo­wać i to na pod­sta­wie zatwier­dzo­ne­go przez Rzym msza­łu, opie­ra­ją­ce­go się w dużej mie­rze na Modli­tew­ni­ku Powszech­nym abp Toma­sza Cran­me­ra.

Szko­dli­we przed­się­wzię­cie

Czy Bóg dzia­ła przez ordy­na­ria­ty dla byłych angli­ka­nów? Oczy­wi­ście, że tak! Bez zwąt­pie­nia są ludzie, któ­rzy odna­leź­li swój ducho­wy dom w tych struk­tu­rach. Nie­mniej poja­wia się pyta­nie, czy takie eks­pe­ry­men­ty są rze­czy­wi­stym wkła­dem w dia­log eku­me­nicz­ny, któ­re­go głów­nym celem – jak mnie­mam – jest wspól­ne gło­sze­nie Ewan­ge­lii. Róż­ne akcje pro­mo­cyj­ne ordy­na­ria­tu w UK nie przy­nio­sły rezul­ta­tów, a i po wyświę­ce­niu kobiet na bisku­pów nie odno­to­wa­no odpły­wu wier­nych. Kościół Anglii oraz Kościół rzym­sko­ka­to­lic­ki w Anglii i Walii soli­dar­nie tra­cą wier­nych, a w wie­lu miej­scach soli­dar­nie rów­nież współ­pra­cu­ją, podej­mu­jąc wyzwa­nie ewan­ge­li­za­cji, szcze­gól­nie na szcze­blu cen­tral­nym. Kon­ty­nen­tal­ny trium­fa­lizm rodem z kurial­no-apo­lo­ge­tycz­nych kory­ta­rzy nie przy­jął się. Co naj­wy­żej kar­mi roman­tycz­ne wizje domo­ro­słych ultra­mon­ta­ni­stów tudzież innych trad­sów, któ­rzy sta­no­wią jed­nak mniej­szość.

Nie­dłu­go po powo­ła­niu ordy­na­ria­tów w Anglii czy w Ame­ry­ce Pół­noc­nej poja­wi­ły się też suge­stie o moż­li­wo­ści stwo­rze­nia podob­nych struk­tur dla lute­ran. Pomi­ja­jąc dość komicz­ny wymiar takiej pro­po­zy­cji, war­to jed­nak zwró­cić uwa­gę na sam zamysł, meto­dę unia­ty­zmu, mimo iż czę­sto zaprze­cza­no, że ordy­na­ria­to­wy eks­pe­ry­ment z owym nie­szczę­snym unia­ty­zmem nicze­go nie ma. Unia­tyzm nie przy­niósł ani wię­cej jed­no­ści, ani tym bar­dziej poko­ju, stał się narzę­dziem wal­ki i krzyw­dy oraz odro­dze­niem kor­po­ra­cyj­ne­go myśle­nia o Koście­le w dobie eku­me­ni­zmu. W zse­ku­la­ry­zo­wa­nych pań­stwach Zacho­du, mar­no­wa­na jest ener­gia poszcze­gól­nych Kościo­łów i ich kle­ru na nawra­ca­nie wier­nych z innych Kościo­łów w ramach ofen­syw “dusz­pa­ster­skich” – i nawet jeśli ów pro­ze­li­tyzm nie ma cha­rak­te­ru insty­tu­cjo­nal­ne­go, a jest raczej prze­ja­wem nad­gor­li­wo­ści poje­dyn­czych akto­rów, to jed­nak uka­zu­je małost­ko­wość takich przed­się­wzięć.

Za pokrew­ny przy­kład może posłu­żyć opi­sy­wa­na na naszych stro­nach spra­wa ośrod­ka reko­lek­cyj­ne­go w Szwe­cji, któ­re­go pra­cow­ni­cy posta­no­wi­li w więk­szo­ści przejść na kato­li­cyzm pro­wa­dząc roz­mo­wy z die­ce­zją rzym­sko­ka­to­lic­ką, ale już nie z lokal­ną die­ce­zją lute­rań­ską posta­wio­ną przed fak­ta­mi doko­na­ny­mi. Atmos­fe­ra wokół spra­wy wciąż jest gorą­ca i wyge­ne­ro­wa­ła wie­le emo­cji. W Szwe­cji wpraw­dzie ordy­na­ria­tu nie ma, ale spo­sób dzia­ła­nia i owo­ce podob­ne. U naszych pół­noc­nych sąsia­dów kon­wer­sje się zda­rza­ją – lute­ra­nie prze­cho­dzą do Kościo­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go i na odwrót, lute­ra­nie prze­cho­dzą do zie­lo­no­świąt­kow­ców i na odwrót – naj­czę­ściej dzie­je się to na bazie indy­wi­du­al­nych decy­zji, a nie pro­ze­lic­kiej inży­nie­rii.

Decy­zje o kon­wer­sji nale­ży usza­no­wać, gdyż wyni­ka­ją one z nie­zby­wal­nych prawd. Czym jed­nak innym jest sank­cjo­no­wa­nie dzia­łań, któ­re zamiast jed­no­czyć i budo­wać mosty poro­zu­mie­nia, two­rzą dal­sze podzia­ły.

» Ekumenizm.pl: Wbrew nadzie­jom ordy­na­riat nie roz­wi­ja się szyb­ko (2014)

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.