Ekumenizm na świecie

Ignacy Loyola & Marcin Luter


W tym roku (31 lip­ca) minę­ła 520. rocz­ni­ca uro­dzin Igna­ce­go Loy­oli, misty­ka i zało­ży­cie­la zako­nu jezu­itów. Z tej oka­zji bry­tyj­ski por­tal jezu­ic­ki ‘Thin­king Faith’ przy­po­mniał tekst oks­fordz­kie­go teo­lo­ga, o. Phi­li­pa Ende­ana SJ sprzed 20 lat, zesta­wia­ją­cy dwóch gigan­tów chrze­ści­jań­skiej ducho­wo­ści: ks. dr. Mar­ci­na Lutra i o. Igna­ce­go Loy­olę. Jakie są podo­bień­stwa mię­dzy tymi – wyda­wa­ło­by się – bar­dzo odle­gły­mi posta­cia­mi? Wnio­ski mogą być zaska­ku­ją­ce.

Loy­ola – kontr­re­for­ma­cyj­ny figh­ter, któ­ry na wszel­kie spo­so­by wal­czył z lute­ra­na­mi, a tak­że przed­sta­wi­cie­la­mi innych tra­dy­cji pro­te­stanc­kich – taki obraz Igna­ce­go Loy­oli zako­rze­nił się w powszech­nej świa­do­mo­ści. Sta­ło się tak głów­nie dzię­ki uczniom Loy­oli, któ­rzy po śmier­ci mistrza – jak to czę­sto bywa – doda­wa­li mu wąt­pli­we­go bla­sku. Chcąc uka­zać donio­słość swo­je­go mistrza pod­kre­śla­li te walo­ry, któ­re nie­ko­niecz­nie odpo­wia­da­ły rze­czy­wi­sto­ści, a wyni­ka­ły z potrze­by chwi­li. I tak w 1562 roku Jero­ni­mo Nadal, któ­ry odgry­wał waż­ną rolę w począt­ko­wej histo­rii jezu­itów, mówił o Loy­oli jako tym, któ­ry został powo­ła­ny przez Boga w momen­cie, kie­dy Luter opu­ścił swój klasz­tor i zawarł mał­żeń­stwo z byłą zakon­ni­cą, kon­klu­du­jąc: gdy Lutra powo­ły­wał dia­beł, Loy­olę powo­łał Bóg.

Z kolei oso­bi­sty sekre­tarz Loy­oli, Juan de Polan­co, zapi­sał w histo­rii zako­nu jezu­itów dość powszech­ną wów­czas wśród rzym­skich kato­li­ków reflek­sję: „W cza­sie kie­dy Bóg z powo­du naszych grze­chów, pozwo­lił Mar­ci­no­wi Lutro­wi w Niem­czech wypo­wie­dzieć woj­nę Sto­li­cy Apo­stol­skiej i kato­lic­kiej reli­gii… w mniej wię­cej tym samym cza­sie, Boża Opatrz­ność roz­po­czę­ła przy­go­to­wy­wać coś w rodza­ju anti­do­tum, aby zwal­czyć tę tru­ci­znę poprzez ude­rza­ją­ce nawró­ce­nie o. Igna­ce­go Loy­oli.”

Podob­nych tek­stów jest znacz­nie wię­cej, jed­nak inte­re­su­ją­ce jest to, że Loy­ola w swo­jej auto­bio­gra­fii, reflek­tu­jąc życie, w tym przede wszyst­kim wyda­rze­nia ducho­we, ani razu nie wspo­mi­na o wit­ten­ber­skim refor­ma­to­rze tak, jak­by spo­tka­nie z Lutrem/luterańską teo­lo­gią nie mia­ło dla jego życia żad­ne­go zna­cze­nia. Dziś zarów­no jezu­ici myślą i mówią ina­czej o lute­ra­nach, a i lute­ra­nie roz­ma­wia­ją ina­czej z jezu­ita­mi i nawet wspól­nie się z nimi modlą. Jesz­cze kil­ka­set lat temu było nie do pomy­śle­nia. Co wię­cej, nie­któ­re Kościo­ły, któ­re wyod­ręb­ni­ły się w chrze­ści­jań­stwie zachod­nim na sku­tek refor­ma­cji – z powo­dze­niem sto­su­ją prak­ty­ki ducho­wo­ści igna­cjań­skiej, w tym Kościół Anglii, któ­ry umie­ścił nawet Loy­olę w swo­im kalen­da­rzu litur­gicz­nym jako nauczy­cie­la wiel­kiej ducho­wo­ści.

Loy­ola – Luter

Ojciec Ende­an prze­ko­nu­je, że mię­dzy Lutrem a Loy­olą są podo­bień­stwa przy­naj­mniej w trzech punk­tach: po pierw­sze ist­nie­je zadzi­wia­ją­ce para­le­le w tym, jak Luter i Loy­ola u koń­ca swo­je­go życia wspo­mi­na­li klu­czo­we doświad­cze­nia ducho­we, po dru­gie oby­dwaj chcie­li stwo­rzyć nowy ide­ał służ­by i opie­ki dusz­pa­ster­skiej w zachod­nim chrze­ści­jań­stwie, i wresz­cie po trze­cie: oby­dwaj mie­li trud­no­ści z pogo­dze­niem sumie­nia i auto­ry­te­tu wła­dzy kościel­nej. Tym, czym dla Lutra było opi­sy­wa­ne na krót­ko przed śmier­cią tzw. prze­łom refor­ma­cyj­ny legen­dar­nie okre­śla­ny „prze­ży­ciem w wie­rzy” (Tur­mer­leb­nis), tym dla Loy­oli było nawró­ce­nie w Man­re­sie.

Oby­dwaj doświad­czy­li skraj­nych uczuć, emo­cji i doświad­czeń ducho­wych – Loy­ola myślał nawet o samo­bój­stwie. Nie­po­kój ducho­wy i ten sam ele­ment sumie­nia oskar­ża­ją­ce­go grzesz­ni­ka przed Bogiem (Anfech­tung), nie­wy­star­czal­ność dotych­cza­so­wych ćwi­czeń ducho­wych pro­wa­dzą do rady­kal­ne­go prze­ło­mu, o któ­rym Luter mówi języ­kiem mistycz­nym jako o nowo­na­ro­dze­niu i wej­ściu do raju przez otwar­te bra­my, uka­zu­ją­ce mu zupeł­nie inną twarz całe­go Pisma. Loy­ola pisze o wiel­kim oświe­ce­niu, dzię­ki któ­re­mu wszyst­ko zaczął widzieć w zupeł­nie innym świe­tle. Kry­zys inten­syw­nej, pra­wie pato­lo­gicz­nej winy zosta­je nagle zaże­gna­ny poprzez sens, że Bóg jest Tym, któ­ry czy­ni praw­dzi­we dzie­ło nasze­go odku­pie­nia, Bóg, któ­ry akcep­tu­je nas taki­mi, jacy napraw­dę jeste­śmy – pisze o. Ende­an.

Dusz­pa­ste­rze

W odnie­sie­niu do dru­gie­go punk­tu wspól­ne­go o. Ende­an przy­po­mi­na, że Luter i Loy­ola byli refor­ma­to­ra­mi życia kościel­ne­go. Chęć napra­wy opła­ka­ne­go sta­nu edu­ka­cji reli­gij­nej pod koniec śre­dnio­wie­cza przy­świe­cał zarów­no Lutro­wi, jak i Loy­oli. Pod­czas gdy jeden pisał instruk­ta­rze dla księ­ży, kate­chi­zmy, pro­wa­dził wizy­ta­cje, nama­wiał duchow­nych do kształ­ce­nia teo­lo­gicz­ne­go, dru­gi zor­ga­ni­zo­wał zakon, któ­ry okre­śla­no rów­nież mia­nem ‘refor­mo­wa­nych księ­ży Jezu­sa’ (pre­ti refor­ma­ti). Jezu­ici podej­mo­wa­li podob­ne dzia­ła­nia co lute­rań­scy duchow­ni, tyle że w służ­bie papie­ża rzym­skie­go. Stąd też, jak prze­ko­nu­je Ende­an, Luter i Igna­cy uka­zu­ją się nam nie tyle jako opo­nen­ci, co jako mode­le nowe­go rodza­ju  poboż­no­ści i kapłań­stwa, doda­jąc, że zarów­no jeden i dru­gi byli twór­czy­mi i wpły­wo­wy­mi pro­ro­ka­mi – może nawet kom­ple­men­tar­ny­mi.

Autor zastrze­ga jed­nak od razu: Nie chcę jed­nak suge­ro­wać, że gdy­by Luter był Hisz­pa­nem to był­by zało­ży­cie­lem jezu­itów, a nie­miec­ki Igna­cy nie dopro­wa­dził­by do podzia­łu. Luter – uwa­ża Ende­an – pozo­stał pro­te­stan­tem, któ­re­go fru­stra­cje zwią­za­ne z nie­pra­wi­dło­wo­ścia­mi w Koście­le dopro­wa­dzi­ły do powsta­nia nowe­go, a Loy­ola pozo­stał w łonie kato­li­cy­zmu.

Auto­ry­tet i sumie­nie

Tak­że w kwe­stii posłu­szeń­stwa mię­dzy Loy­olą a Lutrem zacho­dzą pew­ne podo­bień­stwa. Igna­cy jawi się zazwy­czaj jako czło­wiek wiel­kie­go posłu­szeń­stwa, a jed­nak nie raz miał ogrom­ne pro­ble­my z Kościo­łem hie­rar­chicz­nym – pierw­szy poważ­ny spór roz­go­rzał w 1545 roku (Luter umie­ra w 1546), kie­dy to jezu­ici zosta­ją oskar­że­ni w Por­tu­ga­lii, Hisz­pa­nii, Fran­cji i kil­ku wło­skich mia­stach o to, że w rze­czy­wi­sto­ści są kryp­to­lu­te­ra­na­mi. Igna­cy wybro­nił się z zarzu­tu o „here­zję” przed por­tu­gal­skim monar­chą i z potycz­ki wycho­dzi wzmoc­nio­ny.

Wie­le pomo­gły talen­ty Loy­oli – umie­jęt­no­ści dyplo­ma­tycz­ne oraz – jak­byś powie­dzie­li dziś – inter­per­so­nal­ne. I nie bez racji Ende­an suge­ru­je, że tego wszyst­kie­go bra­ko­wa­ło Lutro­wi, któ­ry był posta­cią o wie­le bar­dziej wyra­zi­stą, cza­sa­mi aż do bólu. O ile świat Lutra – przy­naj­mniej w wymie­rzę prak­tycz­nym i nie­któ­rych aspek­tach dok­try­nal­nych — był czar­no-bia­ły, o tyle Loy­ola nie miał więk­szych trud­no­ści z nie­do­po­wie­dze­nia­mi i sza­ro­ścią. Zresz­tą nie powin­no to dzi­wić: Luter był augu­stiań­skim mni­chem pocho­dzą­cym z pro­stej, acz­kol­wiek zamoż­nej rodzi­ny, był rap­tu­sem, gru­biań­skim i momen­ta­mi rubasz­nym czło­wie­kiem, co poka­zu­ją choć­by jego „Mowy sto­ło­we”; był dusz­pa­ste­rzem bli­sko ludu, pod­czas gdy Loy­ola od pierw­szych lat kształ­co­ny był w pobli­żu hisz­pań­skie­go dwo­ru kró­lew­skie­go i miał doj­ście do decy­zyj­nych ludzi, u któ­rych uczył się dyplo­ma­cji, tak­że tej kościel­nej.

Świad­ko­wie

Mimo iż Luter i Loy­ola – dowo­dzi Ende­an – mie­li róż­ne odpo­wie­dzi, doty­czą­ce kwe­stii auto­ry­te­tu i sumie­nia, to jed­nak zma­ga­li się z tym samym pyta­niem, któ­re spo­tę­go­wa­ło oso­bi­ste doświad­cze­nie z Bogiem. Jak nale­ży reago­wać, kie­dy docho­dzi do kon­flik­tu mię­dzy pro­fe­tycz­nym sumie­niem a kościel­nym auto­ry­te­tem? Ani roz­wią­za­nia Lutra czy Igna­ce­go nie brzmią tak jed­no­stron­nie, jak­by się na pierw­szy rzut oka wyda­wa­ło. Nie powin­ni­śmy ich śla­dem opto­wać za takim czy innym roz­wią­za­niem, ale raczej potrak­to­wać to napię­cie jak wyzwa­nie, aby bar­dziej zro­zu­mieć dro­gi, któ­ry­mi Duch Boży poru­sza się po całym Koście­le. To nie zna­czy, że wszy­scy może­my zostać jed­nym Kościo­łem jutro, ale raczej, że znaj­du­je­my się w wirach kul­tu­ro­wych zmian podob­nie, a może jesz­cze bar­dziej rady­kal­nie, niż w XVI wie­ku. W tym kon­tek­ście Igna­cy, Luter i wie­lu innych uka­zu­ją się jako mode­le fun­da­men­tal­nie nowe dro­gi bycia reli­gij­nym. Czy jeste­śmy przy­go­to­wa­ni na to, aby Bóg ule­pił nas na nowo, podob­nie jak prze­bu­do­wał zupeł­nie śre­dnio­wiecz­ny Kościół przez takie posta­cie jak Luter i Igna­cy? – stwier­dza o. Ende­an.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.