
- 1 lipca, 2016
- przeczytasz w 2 minuty
Jeżeli popatrzy się na plan pielgrzymek papieża Franciszka to - za wyjątkiem miejsc związanych ze Światowymi Dniami Młodzieży - wybiera takie kraje, w których mieszkańcy borykają się z konkretnymi problemami albo takie, w których może "polobbować" na rzecz jed...
Wspólnie przeciw nienawiści i przemocy
Jeżeli popatrzy się na plan pielgrzymek papieża Franciszka to — za wyjątkiem miejsc związanych ze Światowymi Dniami Młodzieży — wybiera takie kraje, w których mieszkańcy borykają się z konkretnymi problemami albo takie, w których może “polobbować” na rzecz jedności chrześcijan. 14. wizyta apostolska do Armenii była przykładem ekumenicznej misji papieża.
Zresztą w Armenii przyjmowany był przez katolikosa Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego 15 lat temu papież Jan Paweł II. Wizyta Jana Pawła II była nawet dłuższa niż wizyta Franciszka, a gospodarz ten sam.
Przez te 15 lat wiele się jednak zmieniło. Bliski Wschód, wiele państw Afryki doświadczają wojny wiążącej się ze śmiercią i ucieczką mieszkańców oraz dewastacją terenów. Ormianie, ze swoją trudną historią (zwłaszcza w wieku XX) ostatnie 15 lat mogą uznać za stosunkowo dobre, jednak nie należy zapominać o tym, że Armenia cały czas jest w konflikcie i z Turcją, i z Azerbejdżanem.
Papież nie boi się nazywania rzeczy po imieniu, nawet jeżeli mogą wywołać dyplomatyczne reperkusje, bo nazwał mord na prawie dwóch milionach Ormian dokonany w Imperium Otomańskim ludobójstwem. Jednocześnie nie uważa, że trudna historia narodów przekreśla pojednanie i pokojową koegzystencję, a nawet współpracę.
A to ważne dla nas w obecnych czasach bo dawne urazy mogą skutecznie blokować szanse na pokój. Trudno z kolei po całej historii nowożytnej nie mieć przekonania, że nienawiść między ludźmi prowadzi wprost do wojen i zniszczeń. Doświadczenie dwóch wojen w Europie spowodowało również i to, że spora część ludzi utraciła właściwe moralne, humanitarne standardy. Odbudowa tychże zajmuje sporo czasu. Papież Franciszek rozumie doskonale, że niesprawiedliwość i przemoc, jakiej doświadczają jednostki i narody nie prowadzi do wzrostu moralności lecz do zobojętniania i rozpaczy. A nie są to uczucia, które powinny być udziałem kogokolwiek — zwłaszcza chrześcijan. Stąd jego głębokie przekonanie, że powinnyśmy się koncentrować na znajdowaniu wspólnych wartości a nie na podkreślaniu różnic — czy to między chrześcijanami, czy w dialogu z innymi wyznaniami lub niewierzącymi.
Wizyta rzymskokatolickiego zwierzchnika u chrześcijan przedchalcedońskich miała miejsce też w czasie, kiedy na Krecie kończył się Sobór Kościołów prawosławnych. Jak trudna jest taka koncentracja się na tym co łączy a nie co dzieli może wskazywać nawet sama historia tego Soboru, który ostatecznie nie okazał się całkiem Soborem Wszechprawosławnym. A od tego, że chrześcijanie bardziej skupią się na byciu świadkami Chrystusa niż na tym jakie dogmaty ich dzielą i według jakich liturgii się modlą zależy nie tylko przyszłość chrześcijaństwa ale i całej naszej planety.