Ekumenizm w Polsce i na świecie

Pies kręci ogonem, czy ogon psem?


Pewien rabin zadał takie pyta­nie: Czy Hala­cha jest psem, któ­ry krę­ci ogo­nem, czy­li teo­lo­gią, czy też teo­lo­gia jest psem, któ­ry krę­ci ogo­nem, czy­li Hala­chą? Z dużym uprosz­cze­niem mogli­by­śmy to pyta­nie sfor­mu­ło­wać ina­czej: Czy Biblia jest tym psem, któ­ry krę­ci ogo­nem, a ogo­nem jest teo­lo­gia, czy też tym psem jest teo­lo­gia i to ona krę­ci ogo­nem? Ogo­nem wte­dy oczy­wi­ście była­by Biblia. Zda­ję sobie spra­wę, że taka […]


Pewien rabin zadał takie pyta­nie: Czy Hala­cha jest psem, któ­ry krę­ci ogo­nem, czy­li teo­lo­gią, czy też teo­lo­gia jest psem, któ­ry krę­ci ogo­nem, czy­li Hala­chą? Z dużym uprosz­cze­niem mogli­by­śmy to pyta­nie sfor­mu­ło­wać ina­czej: Czy Biblia jest tym psem, któ­ry krę­ci ogo­nem, a ogo­nem jest teo­lo­gia, czy też tym psem jest teo­lo­gia i to ona krę­ci ogo­nem? Ogo­nem wte­dy oczy­wi­ście była­by Biblia.

Zda­ję sobie spra­wę, że taka zamia­na Hala­chy na Biblię jest bar­dzo dużym przy­bli­że­niem, bo w rabi­nicz­nym inter­pre­to­wa­niu Biblii i w Tal­mu­dzie Hala­cha opi­su­je pre­cy­zyj­ne nor­my postę­po­wa­nia, któ­re kon­kre­ty­zu­ją przy­ka­za­nia Tory (zobacz, np.: tutaj). Więc jasnym jest, że Biblia to nie to samo co Hala­cha… Pomi­ja­jąc nie­do­kład­ność prze­nie­sie­nia tego pyta­nia na język chrze­ści­jań­stwa, jest ono mimo wszyst­ko nadal cie­ka­we.

Co ma pier­nik do wia­tra­ka, albo raczej co ma pies do ogo­na? A no ma. I to wie­le. Ale o co w ogó­le cho­dzi z tym psem? I co to ma do Biblii? Być może obraz psa, któ­ry krę­ci ogo­nem nie prze­ma­wia do każ­de­go, jed­nak wyda­je mi się, że intu­icyj­nie wie­lu z nas rozu­mie pro­blem tu przed­sta­wio­ny. Spró­bu­ję jed­nak poka­zać go też ina­czej. Czy patrzy­my na teo­lo­gię przez pry­zmat Biblii? Czy też na Biblię przez pry­zmat teo­lo­gii? A może ten pro­ces jest jesz­cze bar­dziej skom­pli­ko­wa­ny? Może jest coś pomię­dzy teo­lo­gią a Biblią? A wła­ści­wie czym jest ta cała teo­lo­gia? Czy nie wystar­czy nam Biblia taka jaką jest?

Zacznij­my więc od teo­lo­gii. Gdy­by sto lat temu zadać pyta­nie, czym jest teo­lo­gia, bez wąt­pie­nia każ­dy odpo­wie­dział­by, że jest to nauka o Bogu. Jed­nak dzi­siaj spra­wa nie jest już taka oczy­wi­sta. Coraz wię­cej ludzi zaj­mu­ją­cych się teo­lo­gią, skłon­nych będzie raczej do udzie­le­nia odpo­wie­dzi, że teo­lo­gia jest poszu­ki­wa­niem Boga. Pomy­ślisz teraz: Ale teo­lo­gia mnie nie doty­czy, ja po pro­stu czy­tam Biblię i wie­rzę w to co jest w niej napi­sa­ne. Czy aby na pew­no? Czy nie jest raczej tak, że czy­ta­jąc Biblię już sta­jesz się swe­go rodza­ju teo­lo­giem, któ­ry poszu­ku­je Boga? Czy nie wycią­gasz wnio­sków? Czy nie pró­bu­jesz zna­leźć odpo­wie­dzi na nur­tu­ją­ce cię pyta­nia? Być może nie jest to wiel­ka teo­lo­gia, ale chy­ba jed­nak jakaś jest…

I tu nagle widzi­my pewien pro­blem. Sko­ro wszy­scy w jakiejś mie­rze jeste­śmy teo­lo­ga­mi szu­ka­ją­cy­mi Boga w Biblii, to dla­cze­go w tak wie­lu tema­tach docho­dzi­my do tak róż­nych wnio­sków? Być może powin­ni­śmy przyj­rzeć się pyta­niu: Może jest coś pomię­dzy teo­lo­gią a Biblią? I tu chy­ba musi­my udzie­lić odpo­wie­dzi twier­dzą­cej… W sumie nie będzie to nic nowe­go, jeśli napi­szę, że tym pro­ble­mem jest każ­dy z nas, czy­li po pro­stu czy­tel­nik Biblii. Co mam na myśli? Każ­dy ma jakieś prze­ko­na­nia, pod­cho­dzi do tek­stu Biblii z pew­nym podej­ściem, ma okre­ślo­ny spo­sób myśle­nia, został wycho­wa­ny w okre­ślo­nej kul­tu­rze, wysłu­chał takie a nie inne kaza­nia, prze­czy­tał róż­ne książ­ki. Wszyst­ko to razem wzię­te, a tak­że jesz­cze wię­cej rze­czy, o któ­rych tu nie napi­sa­łem, wpły­wa na nasze rozu­mie­nie Biblii.

W tym momen­cie nagle uświa­da­mia­my sobie, że prze­nie­sie­nie pyta­nia rabi­na na język chrze­ści­jań­stwa, już nie jest tak wiel­kim uprosz­cze­niem. Jedy­na uwa­ga to taka, że w miej­sce Biblii tak napraw­dę nale­ży wsta­wić moje/twoje rozu­mie­nie Biblii. I tu spra­wa tro­chę się kom­pli­ku­je… Nagle docho­dzi­my do wnio­sku, że każ­dy z nas może mieć taką małą, oso­bi­stą i nie­wy­po­wie­dzia­ną hala­chę w swo­jej gło­wie. Być może z jej obec­no­ści nawet nie zda­je­my sobie spra­wy. Może nam się wyda­wać, że czy­ta­my Biblię taką jaką jest a w rze­czy­wi­sto­ści czy­ta­my ją taką, jaką nam się ona wyda­je. I kto tu kim w koń­cu krę­ci? Zaczy­na się robić pesy­mi­stycz­nie, bo nagle zda­je­my sobie spra­wę, jak bar­dzo wszyst­ko sta­je się względ­ne. I teo­lo­gia, i Biblia, i moja hala­cha… Czy jest z tego wyj­ście? Jakieś roz­wią­za­nie? Czy mogę uwol­nić się z moich ogra­ni­czeń, któ­rych mogę nie być nawet świa­do­my? Wyda­je się, że jest pewien kie­ru­nek. Ale z góry uprze­dzam, że wyma­ga wysił­ku. Jeśli więc nie jesteś goto­wy do pod­ję­cia tru­du, to raczej daj sobie spo­kój z dal­szym czy­ta­niem tego tek­stu, wróć do swo­ich ulu­bio­nych zajęć i jak naj­szyb­ciej zapo­mnij o wszyst­kich pyta­niach, któ­re tu posta­wi­łem. W prze­ciw­nym razie gro­zi ci inte­lek­tu­al­na schi­zo­fre­nia.

Z dru­giej stro­ny dla wie­lu ten pro­blem w ogó­le nie ist­nie­je. Jeden stwier­dzi, że ma Urząd Nauczy­ciel­ski Kościo­ła, któ­ry inter­pre­tu­je Biblię, więc nie ma tu miej­sca na jakiś błąd. Inny stwier­dzi, że Księ­gi Sym­bo­licz­ne wystar­cza­ją­co dobrze tłu­ma­czą naucza­nie Biblii. Inny powie, że ufa auto­ry­te­tom powo­ła­nym do służ­by pasto­ra, nauczy­cie­la, czy star­sze­go zbo­ru, któ­re to auto­ry­te­ty są odpo­wie­dzial­ne za wła­ści­we wykła­da­nie Sło­wa Boże­go. Jestem w sta­nie zro­zu­mieć takie podej­ście i nie dzi­wię się, że dla wie­lu osób jest wystar­cza­ją­ce. Jed­nak nie dla wszyst­kich. W każ­dej wspól­no­cie chrze­ści­jań­skiej są ludzie, któ­rzy chcą cze­goś wię­cej, szu­ka­ją i nie zado­wa­la­ją się łatwy­mi odpo­wie­dzia­mi. Bez wzglę­du na to czy jesteś kato­li­kiem, ewan­ge­li­kiem, zie­lo­no­świąt­kow­cem, bap­ty­stą, czy innej maści chrze­ści­ja­ni­nem, masz pra­wo do wła­snych poszu­ki­wań. Zresz­tą jest to chy­ba oczy­wi­ste i banal­ne stwier­dze­nie…

Myślę, że w koń­cu war­to było­by odpo­wie­dzieć na pyta­nie tytu­ło­we, bo pies czu­je się zakło­po­ta­ny i nie wie czy może krę­cić swo­im ogo­nem, czy też przez ten­że ogon powi­nien być krę­co­ny. A zatem oczy­wi­ście psem jest Biblia i to ona powin­na krę­cić teo­lo­gią, czy­li ogo­nem. Jed­nak powyż­sze mniej, lub bar­dziej zawi­łe roz­wa­ża­nia uświa­do­mi­ły nam, że pomię­dzy Biblią a teo­lo­gią jest czło­wiek, któ­ry cza­sem (a może nawet dość czę­sto) prze­szka­dza Biblii krę­cić ogo­nem, to zna­czy teo­lo­gią. Dla­cze­go tak się dzie­je? Ano dla­te­go, że współ­cze­sny czło­wiek, zwłasz­cza jeśli myśli na spo­sób zachod­ni, widzi tekst ale nie widzi Biblii. Powiesz: O co ci zno­wu cho­dzi? Jak moż­na widzieć tekst i nie widzieć Biblii? Odpo­wiem: Nie­ste­ty moż­na. Pozwól, że posłu­żę się nie­zbyt grzecz­nym przy­kła­dem: To tak jak z anal­fa­be­tą — widzi lite­ry ale nie zna ich zna­cze­nia. Nawet może je prze­pi­sać… Bar­dziej kul­tu­ral­nym przy­kła­dem była­by oso­ba uczą­ca się języ­ka obce­go. Kie­dy sły­szy po raz pierw­szy jakiś idiom w tym języ­ku, może go zro­zu­mieć zupeł­nie ina­czej. Wyobraź­my sobie co myśli obco­kra­jo­wiec, któ­ry uczy się języ­ka pol­skie­go, kie­dy sły­szy, że ktoś ma węża w kie­sze­ni. Przez myśl mu nie przej­dzie, że wypo­wia­dasz się o jego skąp­stwie. Być może będzie uni­kał tej oso­by jak ognia. Podob­nie z Biblią. Moż­na czy­tać sło­wa, rozu­mieć co zna­czą, rozu­mieć całe zda­nia i nie widzieć tre­ści, któ­ra się za nimi kry­je. Tak, to dobre okre­śle­nie: Treść, któ­ra się kry­je… Tu przy­cho­dzą mi na myśl sło­wa inne­go rabi­na: Szu­kaj­cie a znaj­dzie­cie. Oczy­wi­ście był on kimś wię­cej niż tyl­ko rabi­nem. Ten rabin — Jezus Chry­stus — wzy­wa nas, aby­śmy przy­ję­li posta­wę poszu­ki­wa­cza. A posta­wa poszu­ki­wa­cza zawie­ra w sobie pew­ne waż­ne cechy: cier­pli­wość, poko­ra, rze­tel­ność i na pew­no wie­le innych. Bez tego nigdy nie będzie­my praw­dzi­wy­mi poszu­ki­wa­cza­mi a jedy­nie anal­fa­be­ta­mi patrzą­cy­mi ale nie widzą­cy­mi, słu­cha­ją­cy­mi ale nie rozu­mie­ją­cy­mi. Ale to tyl­ko począ­tek…

Nie wystar­czy tyl­ko nastro­ić instru­ment — trze­ba zacząć na nim grać. Na począt­ku nie­zbyt ład­nie, wręcz może fatal­nie. Ale innej dro­gi nie ma. Póź­niej grasz coraz lepiej, aż w koń­cu zaczy­na to brzmieć cał­kiem dobrze. Zaczy­nasz widzieć, że za sło­wa­mi Paw­ła stoi coś więk­sze­go niż tyl­ko zna­cze­nie któ­re widzisz, czy­ta­jąc lite­ry. Zaczy­nasz widzieć, że Jezus nie myślał w naszym zachod­nim sty­lu i zupeł­nie ina­czej kon­stru­ował myśli. Zaczy­nasz widzieć swo­ją hala­chę, któ­rą two­rzy­łeś na pod­sta­wie słów ale nie na pod­sta­wie tre­ści. Biblia zaczy­na poka­zy­wać ci Boga, jego cha­rak­ter, jego zamia­ry. Zaczy­na prze­mie­niać twój spo­sób myśle­nia, posze­rzać tw
oje hory­zon­ty, otwie­rać na ludzi. Prze­sta­jesz szu­flad­ko­wać. Prze­sta­jesz bić ludzi Biblią po gło­wie. Łapiesz wła­ści­wy kie­ru­nek… Zaczy­nasz doce­niać bada­nia nauko­we, któ­re poma­ga­ją ci pró­bo­wać myśleć tak jak ci, któ­rzy pisa­li sło­wa tek­stów biblij­nych, jak ci, któ­rzy je pierw­szy raz sły­sze­li i czy­ta­li. Zaczy­nasz widzieć Paw­ła już nie jak teo­lo­ga w naszym rozu­mie­niu, ale w rozu­mie­niu cza­sów, w któ­rych żył. Zaczy­nasz doce­niać inną lite­ra­tu­rę, któ­ra rzu­ca świa­tło na spo­sób myśle­nia, for­mu­ło­wa­nia myśli, dowo­dze­nia, modli­twy… To tyl­ko począ­tek, ale zapew­niam cię, że war­to. Nie będzie łatwo, ale satys­fak­cja gwa­ran­to­wa­na. Może nie odkry­jesz nicze­go nowe­go, a wszyst­ko do cze­go doj­dziesz będzie tym, co już kie­dyś, gdzieś sły­sza­łeś lub czy­ta­łeś. Ale to będzie two­je oso­bi­ste odkry­cie. Będziesz pew­ny skąd się bie­rze. Jaka jest two­ja decy­zja?

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.