Ekumenizm w Polsce

E‑kuku-menizm


Sta­wiam tezę, że pol­ski ruch eku­me­nicz­ny nie jest pogrą­żo­ny w żad­nym kry­zy­sie. Ma się dobrze, wygod­nie, jest dopa­so­wa­ny do ocze­ki­wań wie­lu niczym trum­na do wyko­pa­ne­go gro­bu. Nie jest zbyt inten­syw­ny, mało kogo draż­ni, a jeśli już to co naj­wy­żej raz w roku. Nie przy­po­mi­na też spa­sio­ne­go kota (coś o tym wiem), bo te cza­sa­mi lubią pro­wo­ko­wać i nie zapo­mi­na­ją o czyn­no­ściach wykra­cza­ją­cych poza ruty­nę. 


Tego­rocz­ny Tydzień Modli­twy będzie zasad­ni­czo taki sam jak poprzed­ni, szyb­ko zosta­nie „odpra­wio­ny” i minie. Nie­mniej odby­wa się on w nie­co innych uwa­run­ko­wa­niach niż poprzed­nie – nie tyl­ko ze wzglę­du na dużą pola­ry­za­cję nastro­jów spo­łecz­nych zwią­za­nych ze zmia­ną war­ty na szczy­tach wła­dzy, ale z powo­du ogól­no­eu­ro­pej­skie­go kry­zy­su uchodź­cze­go, któ­ry posta­wił bez­po­śred­nie wyzwa­nie wia­ry­god­no­ści kościel­nym insty­tu­cjom. Do tego docho­dzą inne oko­licz­no­ści, nie­zwy­kle istot­ne, choć mogą się wyda­wać jedy­nie prze­bły­ska­mi „poli­ty­ki sym­bo­licz­nej”.

Wie­my jed­nak, że siłą eku­me­ni­zmu – szcze­gól­nie cele­bro­wa­ne­go, tego pol­skie­go – są wła­śnie sym­bo­le i gesty, cza­sa­mi tyl­ko one, a te nie napa­wa­ją opty­mi­zmem, a raczej (post)ekumenicznym otrzeź­wie­niem. Uświa­da­mia­ją bowiem, że eku­me­nizm w Pol­sce – mimo szla­chet­nych tra­dy­cji – jest wciąż kło­po­tli­wą nad­bu­do­wą z fun­da­men­ta­mi podziu­ra­wio­ny­mi jak gra­ni­ce stre­fy Schen­gen.

W tym roku odbę­dą się wiel­kie cele­bry z akcen­ta­mi eku­me­nicz­ny­mi. Pomi­ja­jąc Zjazd Gnieź­nień­ski, cały kraj, cały naród – chcąc, nie chcąc – będzie świę­to­wać 1050-lecie chrztu Pol­ski. Rzą­do­wo-kościel­ne obcho­dy cał­ko­wi­cie zdo­mi­no­wa­ne przez jed­no śro­do­wi­sko wyzna­nio­we przy udzia­le „inno­wier­ców” w roli uprzej­mych sta­ty­stów zapo­wia­da­ją się na festi­wal eku­me­nicz­nej kapi­tu­la­cji, będą jak­by dopeł­nie­niem kle­ry­kal­ne­go kwę­ko­le­nia z eku­me­nicz­nych nabo­żeństw, postyl­lo­wych skło­no-zwi­sów, ćwi­czo­nych wokół tych samych fraz „Jaki to skan­dal, że jeste­śmy podzie­le­ni, módl­my się o jed­ność”.

Nie miej­sce i czas, aby znów odda­wać się obszer­niej­szym roz­wa­ża­niom na temat jed­no­ści i czym ona wła­ści­wie dla każ­de­go z Kościo­łów jest, bo chy­ba każ­dy wie, że o jed­no­ści może­my mówić – póki co – tyl­ko w licz­bie mno­giej. Oksy­mo­ron? Może, ale w zale­wie banal­nie reto­rycz­nych pytań, bar­dziej dez­orien­tu­ją­cych niż inspi­ru­ją­cych, war­to choć na chwi­lę uwol­nić się – skąd­inąd sym­pa­tycz­ne­go dla nie­któ­rych kadzi­dla­ne­go dymu – w obło­kach któ­re­go kazno­dzie­je wsze­la­cy pró­bu­ją się wznieść na ducho­we wyży­ny.

Mądre gło­wy w piu­skach, z pek­to­ra­ła­mi, tudzież inny­mi akce­so­ria­mi męskiej wła­dzy w Kościo­łach, będą pochy­lać się nad pro­ble­mem mistycz­nej geo­gra­fii – czy jeste­śmy bli­żej, czy dalej? Jest cie­plej czy zim­niej? Myślę, że jest po pro­stu nijak, a pyta­nia o eku­me­nicz­ną tem­pe­ra­tu­rę tra­cą na zna­cze­niu.

Wra­ca­jąc do sym­bo­li. W tym roku pol­skie die­ce­zje rzym­sko­ka­to­lic­kie dosta­ły pri­kaz, aby zgod­nie z obo­wią­zu­ją­cym w Koście­le rzym­sko­ka­to­lic­kim pra­wem, nie dopusz­czać duchow­nych innych wyznań do gło­sze­nia kazań pod­czas mszy. Jeśli już to po albo pod­czas nabo­żeń­stwa Sło­wa. Świę­te pra­wo Kościo­ła rzym­skie­go! Gdzie­nie­gdzie nakaz ten jest igno­ro­wa­ny. Część duchow­nych nie­rzym­sko­ka­to­lic­kich przy­ję­ła to ze zdu­mie­niem, część się ura­do­wa­ła, bo – wia­do­mo – nie każ­de­mu pod gust pod­cho­dzi mszal­na cele­bra. Jakie­kol­wiek kto ma zda­nie na temat wie­lo­krot­nie poru­sza­ne­go na ekumenizm.pl tema­tu, czy nabo­żeń­stwa eku­me­nicz­ne powin­ny być z Komu­nią czy bez, każ­da decy­zja będą­ca kro­kiem wstecz (bo chy­ba nie do przo­du), będą­ca wyni­kiem jury­dy­zmu uza­sad­nia pyta­nie o dusz­pa­ster­skie uza­sad­nie­nie takich dzia­łań. Być może takie uza­sad­nie­nie jest, ale go nie znam. Nie odby­ła się żad­na deba­ta. Pol­ska Rada Eku­me­nicz­na, a w zasa­dzie jej przed­sta­wi­cie­le, zosta­li powia­do­mie­ni i przy­ję­li fakt do wia­do­mo­ści. W koń­cu nie war­to zakłó­cać eku­me­nicz­ne­go kar­na­wa­łu jaki­miś tam dys­ku­sja­mi, pyta­nia­mi, a co gor­sze, mącić atmos­fe­ry pro­ce­sji i aga­py.

Mój scep­ty­cyzm wobec eku­me­nicz­nej biu­ro­kra­cji rośnie w mia­rę umac­nia­nia się eku­me­nicz­ne­go entu­zja­zmu spły­wa­ją­ce­go z ust eku­me­nicz­nie pobu­dzo­nych kazno­dzie­jów. Czy mają zamilk­nąć? Bynaj­mniej! Niech mówią, moc­no, wyraź­nie, dosad­nie i soczy­ście, ale nie tra­wia­ście, niech­że wresz­cie pro­wo­ku­ją (do myśle­nia!), ale niech nie będą świę­to­bli­wie nud­niej­si od wspo­mi­na­nych kocu­rów. Niech sobie nawet zawo­dzą i pie­lę­gnu­ją wła­ści­we swo­im tra­dy­cjom homi­le­tycz­ne emfa­zy w tonie arcy­sen­ty­men­tal­no-napo­mi­na­ją­cym, ale niech zaczną wresz­cie inspi­ro­wać i to poza stycz­nio­wą okta­wę. Czy w kon­tek­ście powszech­nych świe­ci­de­łek pro­du­ko­wa­nych na potrze­bę eku­me­nicz­nej chwi­li jest jakaś szan­sa na coś wię­cej?

Zasta­na­wiam się cza­sem, czy publi­ko­wa­ne tu i ówdzie na tra­dy­cjo­na­li­stycz­no-inte­gry­stycz­nych por­ta­lach ape­le o modli­twy za here­ty­ków i anty­eku­me­nicz­ne tyra­dy, nie są inte­lek­tu­al­nie i ducho­wo bar­dziej płod­ne niż eku­me­nicz­ne ecie-pecie okra­szo­ne podzię­ko­wa­nia­mi wypo­wia­da­ny­mi przez jed­nych duchow­nych pod adre­sem innych duchow­nych. Być może jestem nie­spra­wie­dli­wy i nie jed­nej oso­bie w takich momen­tach oczy toną we łzach wzru­sze­nia, a kor­dial­ny uśmiech roz­sa­dza obli­cze, nie­mniej wyda­je mi się, że moż­na też ina­czej, może lepiej.

Eku­me­nicz­nych prze­żyć, wszyst­kim bez wyjąt­ku! Praw­dzi­wych!

» Ekumenizm.pl: Nie­po­wszech­ny Tydzień Modli­twy


Tek­sty do tego­rocz­ne­go Tygo­dnia Modlitw o Jed­ność Chrze­ści­jan przy­go­to­wa­ły Kościo­ły z Łotwy

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.