
- 24 stycznia, 2025
- przeczytasz w 6 minut
23 stycznia 2025 r. w kościele ewangelicko-augsburskim Świętej Trójcy w Warszawie odbyło się Centralne Nabożeństwo Ekumeniczne, które odprawiono w 25. rocznicę podpisania Deklaracji Chrzcielnej między Kościołem rzymskokatolickim a większością Kościołów PRE.
Nie ma ognia. Ekumenicznego.
23 stycznia 2025 r. w kościele ewangelicko-augsburskim Świętej Trójcy w Warszawie odbyło się Centralne Nabożeństwo Ekumeniczne, które odprawiono w 25. rocznicę podpisania Deklaracji Chrzcielnej między Kościołem rzymskokatolickim a większością Kościołów PRE.
Deklaracja, którą Kościoły Polskiej Rady Ekumenicznej (z wyjątkiem Kościoła Chrześcijan Baptystów) przyjęły z lokalnym Kościołem rzymskokatolickim reprezentowanym przez ówczesnego prymasa Polski kard. Józefa Glempa, została podpisana właśnie w kościele Świętej Trójcy. Podczas nabożeństwa obecny był jeden z ówczesnych sygnatariuszy ks. dr Edward Puślecki, który 25 lat temu podpisywał dokument w imieniu metodystów.
Przed ołtarzem ustawiono stolik, na którym znajdował się oryginał deklaracji, natomiast na ołtarzu ustawiono kielich komunijny, który symbolizował z jednej strony brak wspólnoty eucharystycznej między Kościołami chrześcijańskimi i deklarowaną przez nie tęsknotę nawiązania pełnej jedności w Eucharystii.
Liturgię Słowa Bożego rozpoczął ks. superintendent naczelny Andrzej Malicki, zwierzchnik Kościoła metodystycznego w Polsce i jednocześnie prezes Polskiej Rady Ekumenicznej, a wstępne pozdrowienie wypowiedział bp Jerzy Samiec, Biskup Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, przypominając o przypadającej w tym roku 1700. Soboru Nicejskiego (325) i przyjętego przez ojców soborowych Wyznania Wiary do dziś wypowiadanego w wielu Kościołach chrześcijańskich, choć nie zawsze w tej samej wersji.
W ekumeniczną liturgię nabożeństwa zaangażowani byli świeccy i duchowni różnych wyznań, a kazanie wygłosił nowy metropolita warszawski Kościoła rzymskokatolickiego abp Adrian Galbas SAC. Hierarcha odnosząc się do czytań biblijnych, w tym szczególnie do Ewangelii o Łazarzu zadał pytanie, w jaki sposób osoba i sytuacja ewangelicznej postaci odnosi się do dzisiejszych chrześcijan i kondycji Kościołów – Kim jest Łazarz, który już umarł? Czym są sprawy, które uważam już za pogrzebane, w stanie rozkładu? Być może tym, co cuchnie jest moja w spólnota, w której nie czuję już wonności Chrystusa – mówił abp Galbas. Metropolita wielokrotnie nawiązywał również do Deklaracji o Chrzcie oraz kościoła Świętej Trójcy, jego szczególnej lokalizacji i duchowej symboliki wnętrza.
Dla upamiętnienia 25. rocznicy podpisania chrzcielnego dokumenty obecni w kościele biskupi (bp Andrzej Gontarek z Kościoła Polskokatolickiego, bp M. Jan Opala z Kościoła Starokatolickiego Mariawitów, bp Romuald Kamiński z diecezji warszawsko-praskiej Kościoła rzymskokatolickiego oraz wymienieni już bp Andrzej Malicki, bp Jerzy Samiec, abp Adrian Galbas oraz bp Edward Puślecki) zebrali się wokół chrzcielnicy, na której stała tląca się świeca i od niej kolejno zapalali świece, symbolizujące światło Chrystusa. Duchowni dzielili się światłem z ekumenicznym zborem zebranym w świątyni.
Ks. Piotr Gaś, proboszcz Parafii Świętej Trójcy i jednocześnie przewodniczący Warszawskiego Oddziału PRE, ogłosił, że organizowane od 25 lat przez Stowarzyszenie Effatha nabożeństwa ekumeniczne, upamiętniające deklarację chrzcielną, będą odprawiane od następnego miesiąca w luterańskim kościele Świętej Trójcy. Dotychczas odbywały się one w każdy 23. dzień miesiąca w rzymskokatolickim kościele św. Alojzego Orione przy ul. W. Lindley’a.
Tegoroczny Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan przebiega pod hasłem „Czy wierzysz w to?” (J 11,26). Materiały do ekumenicznych modlitw przygotowała wspólnota monastyczna Bose w północnych Włoszech. Ofiary zbierane podczas nabożeństw Tygodnia Ekumenicznego będą przekazane na pomoc osobom, które ucierpiały na Dolnym Śląsku wskutek powodzi.
Komentarz
Centralne Nabożeństwo Ekumeniczne rozpoczęło się z poślizgiem wywołanym przypadkowym uruchomieniem alarmu przeciwpożarowego, którego nie udało się odwołać. W związku z tym na miejsce przyjechał oddział Państwowej Straży Pożarnej, który przed rozpoczęciem liturgii musiał dokonać niezbędnego przeglądu. Procesja utknęła w zakrystii i czekała na sygnał świeckich służb, aby można było rozpocząć Bożą służbę. W tym incydencie można dopatrzeć się pewnej symboliki, która choć nienachalna, wyraża w pewien sposób trudności ruchu ekumenicznego w Polsce.
Można byłoby pokusić się o podobieństwo, że oto strażacy przyszli gasić ekumeniczny pożar, wywołany gorącymi dyskusjami albo nawet konfliktami. Nic z tego! Uśmiechnięci panowie spokojnie przyszli i wyszli bocznym wejściem, a rytm ekumenicznego mógł biec dalej, odzwierciedlając dobrze znane koleiny ekumenicznych celebracji skoncentrowanych na cementowaniu harmonii. Zasadniczo stan polskiej ekumenii lepiej symbolizowałaby piana gaśnicza czy gaśnica niż ogień, płomień czy nawet żar.
Ktoś mógłby zapytać: a co jest złego w harmonii i dobrej atmosferze? Właściwie nic, tyle tylko, że właśnie w tym tkwi problem polskiego ekumenizmu, który jakby ugrzązł w towarzysko-politycznych układach. I znów: nie ma nic złego w towarzyskim ekumenizmie i smacznych dodatkach na agapach (w tym roku hitem były dla mnie ‘mariawickie buraczki’), nie ma nic złego w miłych i niezobowiązujących rozmowach – one też dodają kolorytu ekumenicznemu poczuciu jakiejś formy wspólnoty, nawet jeśli dla jednych będzie ona jałowo-fasadowa, a dla innych dowodem na to, że jest dobrze i może być już tylko lepiej.
Odnoszę po raz kolejny wrażenie, że z ekumenią, ekumenizmem, dialogiem ekumenicznym wszyscy obchodzą się jak ze smoczym jajkiem, bojąc się, co może z niego wyniknąć zarówno dla poszczególnych Kościołów, jak i dla relacji między nimi. A te są właściwie naznaczone mniej lub bardziej skrywanymi konfliktami, pretensjami i tak … nieufnością oraz ignorancją, a czasami wręcz wrogością.
Jak w tym kontekście odczytać celebrowaną Deklarację o Uznaniu Chrztu? Jakie ma ona znaczenie? Obawiam się, że niewielkie. Jeśli spojrzymy realnie jest to niezobowiązujący dokument o charakterze lokalnym, który dla żadnego z Kościołów-sygnatariuszy NIE MA wiążącej mocy prawnej tudzież kanonicznej. Jego praktyczne zastosowanie objawia się przede wszystkim w tym, że jeśli ktoś zdecyduje się na konwersję (zmianę wyznania) w obrębie poszczególnych Kościołów zasadniczo nie będzie wymagana rebaptyzacja (ponowny chrzest), choć i tak być nie musi. A wiadomo, że ruch między wyznaniami to trudny temat dla wszystkich aktorów w ekumenicznym teatrze.
Ostatnie zdanie Deklaracji stanowi: „Chrzest w Chrystusie jest wezwaniem dla Kościołów, aby przezwyciężyły swoje podziały i w widzialny sposób zamanifestowały swoją wspólnotę.” Niestety, te działania na płaszczyźnie teologicznej nie są w Polsce podejmowane lub są pozorowane, ba, nawet Kościoły tworzące PRE nie prowadzą ze sobą dialogu teologicznego, a wręcz go nie chcą lub nie widzą potrzeby jego urzeczywistnienia.
W wymiarze teologicznym Deklaracja Chrzcielna ma znaczenie o tyle, że prowadzić mogłaby do duchowej refleksji, iż mimo różnic, nieprzystawalności teologicznych światów, wręcz imposybilizmu ich przełamania istnieje jakaś wątła nić relacji czy może nawet wspólnoty, która pozwala się wspólnie modlić, bo w końcu Chrystus nie może dzielić, a jedynie dogmaty. Jednakowoż nawet modlitwa jest problemem i wyzwaniem.
Po 25 latach od podpisania Deklaracji Chrzcielnej, a więc ćwierćwieczu, można pokusić się o postawienie pytań:
Czy od tego czasu Kościoły zbliżyły się do siebie?
Czy wyjaśniły i rozwiązały istniejące między nimi konflikty?
Czy nastąpił jakikolwiek postęp we wzajemnych relacjach, który przekładałby się na zauważalną poprawę relacji?
Czy Kościoły są w stanie zamanifestować swoją wspólnotę lub czy wydarzyło się cokolwiek, co zbliżałoby Kościoły do widzialnej wspólnoty wokół Eucharystii?
Obawiam się, że na wszystkie te pytanie należałoby odpowiedzieć negatywnie, choć chętnie bym posłuchał odmiennych diagnoz.
Deklaracja Chrzcielna zasadniczo nie zmieniła nic, podobnie jak w kwestii małżeństw wyznaniowo mieszanych nie zmieni nic deklaracja, która od lat tkwi w watykańskich biurkach i właściwie całe szczęście, bo pojawiłby się kolejny problem, równie uciążliwy jak fałszywy alarm przeciwpożarowy.
Dariusz Bruncz