- 7 czerwca, 2024
- przeczytasz w 3 minuty
Gdy umierają wielcy teolodzy mówi się, że odchodzą architekci bądź giganci ruchu ekumenicznego. Rzadziej mówi się o odchodzących świadkach, a takim był pan Wiesław Klinbajl – nie był teologiem, ale w pełnym tego słowa znaczenia Świadkiem i współkreatorem polsk...
Odszedł Świadek polskiej ekumenii — Wiesław Klinbajl
Gdy umierają wielcy teolodzy mówi się, że odchodzą architekci bądź giganci ruchu ekumenicznego. Rzadziej mówi się o odchodzących świadkach, a takim był pan Wiesław Klinbajl – nie był teologiem, ale w pełnym tego słowa znaczenia Świadkiem i współkreatorem polskiego ekumenizmu, takiego bez pompy, zwyczajnego, świeckiego.
6 czerwca 2024 roku w kościele ewangelicko-augsburskim Świętej Trójcy odbyło się nabożeństwo żałobne, podczas którego pożegnaliśmy śp. Wiesława Klinbajla. Ochrzczony w przedwojennym kościele Świętej Trójcy związany był nie tylko z Warszawą, ale i Łodzią.
Gdy odbudowywany był warszawski kościół po zniszczeniach II wojny światowej, pan Wiesław pomagał. Gdy komuniści zabierali parafii kościół w latach 50., a później oddawali po śmierci Stalina, pan Wiesław trzymał światełko robotnikom zakładającym na kopule krzyż. To pan Wiesław – lub jak wszyscy do niego mówili „pan Wiesio”, kładł elektrykę w odbudowywanym kościele, znał każdy zakamarek kościoła i spędzał w nim dużo czasu, będąc jednocześnie w gotowości, ale jakby i dyskretnie przyczajony, nie zwracający na siebie uwagi.
Jego małżonka – pani Emilia, która przed nim, a później wraz z nim pełniła funkcję zakrystianki – żartowała sobie nie raz, że w ich małżeństwie była jeszcze ona – „Święta Trójca”. Kochali się mocno, spacerowali trzymając się za ręce lub siedząc na ławce na pobliskim Placu Dąbrowskiego.
Jednak oprócz tych sentymentalno-parafialnych okoliczności, niezliczonych rozmów przesiąkniętych wyostrzonym i błyskotliwym poczuciem humoru, było coś więcej.
Pan Wiesław był świadkiem rodzącej się polskiej ekumenii i to dosłownie. Był bodajże jedynym dotychczas żyjącym świadkiem pierwszych powojennych spotkań ekumenicznych. Pierwsze odbywały się jeszcze podczas okupacji w ocalałej kamienicy przy ulicy Kredytowej (dawniej Erewańskiej).
Pan Wiesław uczestniczył w wydarzeniach ekumenicznych, które na tamte czasy, ale także i dzisiaj, byłyby czymś sensacyjnym – był świadkiem ekumenicznych liturgii eucharystycznych odprawianych wspólnie przez duchownych luterańskich i biskupów mariawickich, ale także ekumenicznej mszy w języku esperanto celebrowanej w kościele luterańskim przez bp. Jana M. Michała Sitka. Był świadkiem wielu innych kluczowych i pomniejszych wydarzeń z życia Kościoła i polskiej ekumeny.
Pan Wiesław znał, ale i wielokrotnie rozmawiał z legendami ekumenicznej historii Polski i z chęcią się tą wiedzą dzielił, nie szczędząc anegdot. W jego opowieściach czuć było unikalne połączenie zaangażowania z jednej strony i historycznego dystansu z drugiej. Nie oczerniał, a obserwował, nie wartościował, a szanował. Ekumenizm nie był dla niego teorią, a po prostu egzystencjalnym doświadczeniem i to codziennym spotkaniem z innymi człowiekiem. Każdego traktował z takim samym szacunkiem – czy był to utytułowany profesor teologii, czy metropolita, kardynał, czy po prostu przypadkowy turysta, który zaszedł z ciekawości do kościoła w sercu Warszawy.
Ekumenia straciła Świadka, których i tak już jest niewielu.
A teraz, można mieć nadzieję, że Pan Wiesio nadal jest Świadkiem, tylko już nie zza filarów Świętej Trójcy, a u Świętej Trójcy, że wciąż obserwuje, ale z innej perspektywy.
Do zobaczenia!