- 26 sierpnia, 2022
- przeczytasz w 6 minut
Strach przed protestantyzacją, lęk przed rozmyciem tożsamości katolickiej oraz obojętność wobec ekumenizmu jako takiego – takie wnioski nasuwają się z lektury diecezjalnych syntez procesu synodalnego z polskich diecezji rzymskokatolickich, a także z opublikowa...
Roztrzaskany polski ekumenizm
Strach przed protestantyzacją, lęk przed rozmyciem tożsamości katolickiej oraz obojętność wobec ekumenizmu jako takiego – takie wnioski nasuwają się z lektury diecezjalnych syntez procesu synodalnego z polskich diecezji rzymskokatolickich, a także z opublikowanej właśnie syntezy krajowej. Charakterystyczny jest nużący, kurialny język, a wnioskowe zlewki porażają banałem. Wychodzi na to, że ekumenizm w Polsce podtrzymywany jest przy życiu obawami. Istotnym sterydem jest napływ Ukraińców.
Właściwie w opublikowanych syntezach wiele negatywnych zaskoczeń, a pozytywnych na próżno szukać. Ogólnopolskie podsumowanie zaczyna się od cytatu z diecezji drohiczyńskiej:
Wychodząc z założenia, że jeśli ktoś nie jest przeciwko nam, ten jest z nami – należy szukać tego, co nas łączy a nie dzieli i brać od innych to, co jest dobre, uczyć się, a także dawać dobre świadectwo swoim zachowaniem. Nie można jednak zapomnieć, że „pełnia zbawienia jest w Kościele Katolickim”. W praktyce to wszystko wygląda bardzo różnie, bo co do teorii to raczej wszyscy jesteśmy jednomyślni.
Po tym cytacie pada otrzeźwiające stwierdzenie:
W naszym doświadczeniu Kościoła ekumenizm zasadniczo nie istnieje.
W sumie można byłoby na tym zakończyć, ale jest wiele innych aspektów obecnych i przede wszystkim tych nieobecnych w udostępnionych syntezach.
Najciemniej pod latarnią
Wielkim zaskoczeniem jest fakt, że w diecezjach ze znaczącym odsetkiem Kościołów nierzymskokatolickich albo dość istotnym potencjałem ekumenicznym, temat ekumenizmu w ogóle się nie pojawia! Przykładem jest diecezja bielsko-żywiecka ze stosunkowo dużym odsetkiem członków Kościoła ewangelicko-augsburskiego i innych Kościołów protestanckich. W bielsko-żywieckiej syntezie refleksji ekumenicznej właściwie nie ma. Laboratorium ekumeniczne jakby nie istniało.
Z kolei w archidiecezji gnieźnieńskiej, gdzie reanimowano zjazdy gnieźnieńskie i na terenie której są pojedyncze parafie Kościołów nierzymskokatolickich, refleksji ekumenicznej brak! W archidiecezji lubelskiej, gdzie znajduje się Instytut Ekumeniczny KUL i – przyznać trzeba – rozliczne inicjatywy ekumeniczne – też cisza. Niestety, nie inaczej jest w diecezji opolskiej, również kojarzonej z ekumeniczną aktywnością.
Archidiecezja białostocka, na terenie której znajduje się liczna społeczność prawosławna, w ogóle nie udostępniła syntezy.
Są jednak również inne, negatywne zaskoczenia.
A myśmy myśleli…
I tak synteza z Archidiecezji Łódzkiej, która jest jedną z niewielu diecezji rzymskokatolickich w Polsce, w których o ekumenizmie mówi się poza styczniowym karnawałem ekumenicznym, stwierdza wprost:
Mimo wielu wydarzeń ekumenicznych w AŁ – cyklicznych: np. rozbudowany do 14 dni tydzień modlitw o jedność chrześcijan, Ekumeniczna Droga Światła, Ekumeniczna Droga Krzyżowa, edycje Ekumenicznej Szkoły Biblijnej, czy podyktowanych potrzebą chwili: modlitwa o pokój w Ukrainie, ekumeniczna pielgrzymka do Ziemi Świętej – ekumenizm zasadniczo nie istnieje w doświadczeniu wiernych. Uczestnicy spotkań synodalnych mieli najmniej do powiedzenia w tej sprawie, często wręcz pomijano ten temat. Pojawiały się obawy, czy działania ekumeniczne nie doprowadzą do rozmycia katolicyzmu.
Natomiast w diecezji płockiej, na terenie której znajduje się centrum duchowe mariawitów o mariawitach ani słowa tak jakby ich tam w ogóle nie było – pojawia się za to refleksja o zagrożeniu pentekostalizacją Kościoła.
Zaskakujące – albo i może nie – jest stwierdzenie z diecezji warszawsko-praskiej, która o wiele bardziej niż archidiecezja warszawska angażuje się w inicjatywy ekumeniczne. A jednak czytamy tam:
Z ankiet wynika, iż w naszej diecezji zjawisko ekumenizmu praktycznie nie występuje. Jeśli są kontakty parafian z innymi wyznaniami to są raczej techniczne, bądź zupełnie się nie udają. Wiele osób nie wie na czym polega ekumenizm, są raczej przekonani, że wyznawców innych religii trzeba nawracać, a gdy się to nie udaje, czują porażkę, która sprawia, że zamykają się w sobie i nie chcą więcej konfrontacji swojej wiary.
Właściwie taka deklaracja to spory kubeł zimnej wody dla działającej na terenie diecezji i z jej błogosławieństwem wspólnoty Chemin Neuf i odbywających się z wielką pompą co roku w katedrze św. Floriana mszy lub nieszporów ekumenicznych.
Z kolei w archidiecezji warszawskiej również zauważa się, że:
„w dyskusji synodalnej problem ekumenizmu był do tej pory niezbyt często podejmowany, ale od czasu wojny w Ukrainie stał się bardzo ważny, ponieważ na terenie Archidiecezji przebywają uchodźcy wyznania prawosławnego, obrządku greckokatolickiego i łacińskiego. Potrzeba więc otwartości, życzliwości i zrozumienia.”
Nawet tam, gdzie pojawiają się stosunkowo ciepłe sformułowania o ekumenizmie (np. archidiecezja wrocławska) towarzyszy im też dopowiedzenie, że wierni boją się utraty tożsamości. Oczywiście, nasuwa się pytanie, czy rzeczywiście jest to obawa wiernych czy osób odpowiedzialnych za redagowanie tekstów, niemniej z informacji, jakie udało mi się zdobyć, w wielu diecezjach o ekumenizmie w ogóle nie dyskutowano albo stwierdzano wręcz, że nie ma z kim rozmawiać.
Z lektury tekstów jasno wynika, że ekumenizm – mimo wspólnych dokumentów, uroczystych i coraz słabiej odwiedzanych nabożeństw – jest właściwie domeną wąskiego (i chyba coraz węższego) grona teologów (głównie księży) i gruntuje się na dobrych relacjach towarzyskich między duchownymi. Ekumenizm jest do bólu sklerykalizowany i elitarny, bynajmniej nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Sytuacje, w których ekumenizm nie ma klerykalnej otuliny, a jest inicjatywą oddolną, są zdecydowanym wyjątkiem potwierdzającym regułę, że ekumenizm mało kogo obchodzi.
W wielu syntezach wspominane są małżeństwa o różnej przynależności wyznaniowej, ale i tak najistotniejszym momentem ekumenicznym jest kwestia napływu uchodźców z Ukrainy, poprzez których wielu ludzi po raz pierwszy zetknęło się bezpośrednio z duchowością wschodniego chrześcijaństwa.
Reasumując: lektura syntez jest deprymująca, pokazuje, że właściwie trudno mówić jest o polskim ekumenizmie jako o spójnym fenomenie, a mówimy przecież o dominującej wspólnocie wyznaniowej, bez której trudno sobie wyobrazić funkcjonowanie ekumenizmu. Obraz, jaki się wyłania to fotografia zobojętnienia i roztrzaskanej idei ekumenicznej, która w czasach ucisku i niedostatku była w jakiś sposób interesująca, a dziś wywołuje bardziej lęk czy nawet przerażenie (straszenie protestantyzmem) i odrzucenie albo zwykłą obojętność.
Jest jeszcze inna płaszczyzna tych syntez. Przy wszystkich uwagach metodologicznych i zawiłościach ich powstawania, stylu (fragmenty umieszczane metodą kopiuj-wklej z nadesłanych ankiet), o czym inni w innych miejscach niebawem napiszą, syntezy są brutalnym obrazem rzeczywistości, za którą odpowiada nie tylko Kościół większościowy. Może to jest jakiś plus, że niektóre słowa po prostu opublikowano bez upiększeń.
Nawet jeśli uznać, że członkowie Kościołów mniejszościowych „skazani są na ekumenizm”, a więc też przymus posiadania nieco większej wiedzy o sobie i innych, co również w ostatnich latach dramatycznie słabnie, to jednak są w jakiejś mierze współodpowiedzialni za takie, a nie inne oblicze ekumenizmu.
Myślę, że w niektórych Kościołach mniejszościowych obraz ekumenizmu byłby całkiem podobny do wyżej opisanego – począwszy od zauważalnie dominującego odrzucenia ekumenizmu w niektórych Kościołach protestanckich (głównie ewangelikalnych) czy w Polskim Autokefalicznym Kościele Prawosławnym (gdzie jest to nawet przejawem ortodoksji o wysokim stężeniu), a skończywszy na mniej lub bardziej zintensyfikowanej obojętności po stronie innych Kościołów, w tym także luteran czy mariawitów. Wcale nie lepiej jest wśród jeszcze mniejszych Kościołów zajętych głównie samym sobą i wewnętrznymi konfliktami (reformowani, polskokatolicy czy metodyści).
We wszystkich przypadkach należy się liczyć z wyjątkami, niemniej nie zmienia to ogólnego obrazu, że – jak to mówi lub mówiła ongiś młodzież (wersja ocenzurowana) na ekumenizm większość ma wywalone.
Pytanie co dalej? Czy te wyniki zostaną zauważone, skomentowane, przepracowane przez komitet centralny Polskiej Rady Ekumenicznej tudzież poszczególne Kościoły?
Czy w ogóle kogokolwiek będzie to obchodzić?
» Ekumenizm w tematach synodalnych
» Komentarz redaktora naczelnego ws. syntez dla Wirtualnej Polski