Ekumenizm w Polsce

Roztrzaskany polski ekumenizm


Strach przed pro­te­stan­ty­za­cją, lęk przed roz­my­ciem toż­sa­mo­ści kato­lic­kiej oraz obo­jęt­ność wobec eku­me­ni­zmu jako takie­go – takie wnio­ski nasu­wa­ją się z lek­tu­ry die­ce­zjal­nych syn­tez pro­ce­su syno­dal­ne­go z pol­skich die­ce­zji rzym­sko­ka­to­lic­kich, a tak­że z opu­bli­ko­wa­nej wła­śnie syn­te­zy kra­jo­wej. Cha­rak­te­ry­stycz­ny jest nużą­cy, kurial­ny język, a wnio­sko­we zlew­ki pora­ża­ją bana­łem. Wycho­dzi na to, że eku­me­nizm w Pol­sce pod­trzy­my­wa­ny jest przy życiu oba­wa­mi. Istot­nym ste­ry­dem jest napływ Ukra­iń­ców.



Wła­ści­wie w opu­bli­ko­wa­nych syn­te­zach wie­le nega­tyw­nych zasko­czeń, a pozy­tyw­nych na próż­no szu­kać. Ogól­no­pol­skie pod­su­mo­wa­nie zaczy­na się od cyta­tu z die­ce­zji dro­hi­czyń­skiej:

Wycho­dząc z zało­że­nia, że jeśli ktoś nie jest prze­ciw­ko nam, ten jest z nami – nale­ży szu­kać tego, co nas łączy a nie dzie­li i brać od innych to, co jest dobre, uczyć się, a tak­że dawać dobre świa­dec­two swo­im zacho­wa­niem. Nie moż­na jed­nak zapo­mnieć, że „peł­nia zba­wie­nia jest w Koście­le Kato­lic­kim”. W prak­ty­ce to wszyst­ko wyglą­da bar­dzo róż­nie, bo co do teo­rii to raczej wszy­scy jeste­śmy jed­no­myśl­ni.

Po tym cyta­cie pada otrzeź­wia­ją­ce stwier­dze­nie:

W naszym doświad­cze­niu Kościo­ła eku­me­nizm zasad­ni­czo nie ist­nie­je.

W sumie moż­na było­by na tym zakoń­czyć, ale jest wie­le innych aspek­tów obec­nych i przede wszyst­kim tych nie­obec­nych w udo­stęp­nio­nych syn­te­zach.


Naj­ciem­niej pod latar­nią

Wiel­kim zasko­cze­niem jest fakt, że w die­ce­zjach ze zna­czą­cym odset­kiem Kościo­łów nie­rzym­sko­ka­to­lic­kich albo dość istot­nym poten­cja­łem eku­me­nicz­nym, temat eku­me­ni­zmu w ogó­le się nie poja­wia! Przy­kła­dem jest die­ce­zja biel­sko-żywiec­ka ze sto­sun­ko­wo dużym odset­kiem człon­ków Kościo­ła ewan­ge­lic­ko-augs­bur­skie­go i innych Kościo­łów pro­te­stanc­kich. W biel­sko-żywiec­kiej syn­te­zie reflek­sji eku­me­nicz­nej wła­ści­wie nie ma. Labo­ra­to­rium eku­me­nicz­ne jak­by nie ist­nia­ło.

Z kolei w archi­die­ce­zji gnieź­nień­skiej, gdzie reani­mo­wa­no zjaz­dy gnieź­nień­skie i na tere­nie któ­rej są poje­dyn­cze para­fie Kościo­łów nie­rzym­sko­ka­to­lic­kich, reflek­sji eku­me­nicz­nej brak! W archi­die­ce­zji lubel­skiej, gdzie znaj­du­je się Insty­tut Eku­me­nicz­ny KUL i – przy­znać trze­ba – roz­licz­ne ini­cja­ty­wy eku­me­nicz­ne – też cisza. Nie­ste­ty, nie ina­czej jest w die­ce­zji opol­skiej, rów­nież koja­rzo­nej z eku­me­nicz­ną aktyw­no­ścią.

Archi­die­ce­zja bia­ło­stoc­ka, na tere­nie któ­rej znaj­du­je się licz­na spo­łecz­ność pra­wo­sław­na, w ogó­le nie udo­stęp­ni­ła syn­te­zy.

Są jed­nak rów­nież inne, nega­tyw­ne zasko­cze­nia.


A myśmy myśle­li…

I tak syn­te­za z Archi­die­ce­zji Łódz­kiej, któ­ra jest jed­ną z nie­wie­lu die­ce­zji rzym­sko­ka­to­lic­kich w Pol­sce, w któ­rych o eku­me­ni­zmie mówi się poza stycz­nio­wym kar­na­wa­łem eku­me­nicz­nym, stwier­dza wprost:

Mimo wie­lu wyda­rzeń eku­me­nicz­nych w AŁ – cyklicz­nych: np. roz­bu­do­wa­ny do 14 dni tydzień modlitw o jed­ność chrze­ści­jan, Eku­me­nicz­na Dro­ga Świa­tła, Eku­me­nicz­na Dro­ga Krzy­żo­wa, edy­cje Eku­me­nicz­nej Szko­ły Biblij­nej, czy podyk­to­wa­nych potrze­bą chwi­li: modli­twa o pokój w Ukra­inie, eku­me­nicz­na piel­grzym­ka do Zie­mi Świę­tej – eku­me­nizm zasad­ni­czo nie ist­nie­je w doświad­cze­niu wier­nych. Uczest­ni­cy spo­tkań syno­dal­nych mie­li naj­mniej do powie­dze­nia w tej spra­wie, czę­sto wręcz pomi­ja­no ten temat. Poja­wia­ły się oba­wy, czy dzia­ła­nia eku­me­nicz­ne nie dopro­wa­dzą do roz­my­cia kato­li­cy­zmu.

Nato­miast w die­ce­zji płoc­kiej, na tere­nie któ­rej znaj­du­je się cen­trum ducho­we maria­wi­tów o maria­wi­tach ani sło­wa tak jak­by ich tam w ogó­le nie było – poja­wia się za to reflek­sja o zagro­że­niu pen­te­ko­sta­li­za­cją Kościo­ła.

Zaska­ku­ją­ce – albo i może nie – jest stwier­dze­nie z die­ce­zji war­szaw­sko-pra­skiej, któ­ra o wie­le bar­dziej niż archi­die­ce­zja war­szaw­ska anga­żu­je się w ini­cja­ty­wy eku­me­nicz­ne. A jed­nak czy­ta­my tam:

Z ankiet wyni­ka, iż w naszej die­ce­zji zja­wi­sko eku­me­ni­zmu prak­tycz­nie nie wystę­pu­je. Jeśli są kon­tak­ty para­fian z inny­mi wyzna­nia­mi to są raczej tech­nicz­ne, bądź zupeł­nie się nie uda­ją. Wie­le osób nie wie na czym pole­ga eku­me­nizm, są raczej prze­ko­na­ni, że wyznaw­ców innych reli­gii trze­ba nawra­cać, a gdy się to nie uda­je, czu­ją poraż­kę, któ­ra spra­wia, że zamy­ka­ją się w sobie i nie chcą wię­cej kon­fron­ta­cji swo­jej wia­ry.

Wła­ści­wie taka dekla­ra­cja to spo­ry kubeł zim­nej wody dla dzia­ła­ją­cej na tere­nie die­ce­zji i z jej bło­go­sła­wień­stwem wspól­no­ty Che­min Neuf i odby­wa­ją­cych się z wiel­ką pom­pą co roku w kate­drze św. Flo­ria­na mszy lub nie­szpo­rów eku­me­nicz­nych.

Z kolei w archi­die­ce­zji war­szaw­skiej rów­nież zauwa­ża się, że:

„w dys­ku­sji syno­dal­nej pro­blem eku­me­ni­zmu był do tej pory nie­zbyt czę­sto podej­mo­wa­ny, ale od cza­su woj­ny w Ukra­inie stał się bar­dzo waż­ny, ponie­waż na tere­nie Archi­die­ce­zji prze­by­wa­ją uchodź­cy wyzna­nia pra­wo­sław­ne­go, obrząd­ku grec­ko­ka­to­lic­kie­go i łaciń­skie­go. Potrze­ba więc otwar­to­ści, życz­li­wo­ści i zro­zu­mie­nia.”

Nawet tam, gdzie poja­wia­ją się sto­sun­ko­wo cie­płe sfor­mu­ło­wa­nia o eku­me­ni­zmie (np. archi­die­ce­zja wro­cław­ska) towa­rzy­szy im też dopo­wie­dze­nie, że wier­ni boją się utra­ty toż­sa­mo­ści. Oczy­wi­ście, nasu­wa się pyta­nie, czy rze­czy­wi­ście jest to oba­wa wier­nych czy osób odpo­wie­dzial­nych za reda­go­wa­nie tek­stów, nie­mniej z infor­ma­cji, jakie uda­ło mi się zdo­być, w wie­lu die­ce­zjach o eku­me­ni­zmie w ogó­le nie dys­ku­to­wa­no albo stwier­dza­no wręcz, że nie ma z kim roz­ma­wiać.

Z lek­tu­ry tek­stów jasno wyni­ka, że eku­me­nizm – mimo wspól­nych doku­men­tów, uro­czy­stych i coraz sła­biej odwie­dza­nych nabo­żeństw – jest wła­ści­wie dome­ną wąskie­go (i chy­ba coraz węż­sze­go) gro­na teo­lo­gów (głów­nie księ­ży) i grun­tu­je się na dobrych rela­cjach towa­rzy­skich mię­dzy duchow­ny­mi. Eku­me­nizm jest do bólu skle­ry­ka­li­zo­wa­ny i eli­tar­ny, bynaj­mniej nie w pozy­tyw­nym tego sło­wa zna­cze­niu.

Sytu­acje, w któ­rych eku­me­nizm nie ma kle­ry­kal­nej otu­li­ny, a jest ini­cja­ty­wą oddol­ną, są zde­cy­do­wa­nym wyjąt­kiem potwier­dza­ją­cym regu­łę, że eku­me­nizm mało kogo obcho­dzi.

W wie­lu syn­te­zach wspo­mi­na­ne są mał­żeń­stwa o róż­nej przy­na­leż­no­ści wyzna­nio­wej, ale i tak naj­istot­niej­szym momen­tem eku­me­nicz­nym jest kwe­stia napły­wu uchodź­ców z Ukra­iny, poprzez któ­rych wie­lu ludzi po raz pierw­szy zetknę­ło się bez­po­śred­nio z ducho­wo­ścią wschod­nie­go chrze­ści­jań­stwa.


Reasu­mu­jąc: lek­tu­ra syn­tez jest depry­mu­ją­ca, poka­zu­je, że wła­ści­wie trud­no mówić jest o pol­skim eku­me­ni­zmie jako o spój­nym feno­me­nie, a mówi­my prze­cież o domi­nu­ją­cej wspól­no­cie wyzna­nio­wej, bez któ­rej trud­no sobie wyobra­zić funk­cjo­no­wa­nie eku­me­ni­zmu. Obraz, jaki się wyła­nia to foto­gra­fia zobo­jęt­nie­nia i roz­trza­ska­nej idei eku­me­nicz­nej, któ­ra w cza­sach uci­sku i nie­do­stat­ku była w jakiś spo­sób inte­re­su­ją­ca, a dziś wywo­łu­je bar­dziej lęk czy nawet prze­ra­że­nie (stra­sze­nie pro­te­stan­ty­zmem) i odrzu­ce­nie albo zwy­kłą obo­jęt­ność.

Jest jesz­cze inna płasz­czy­zna tych syn­tez. Przy wszyst­kich uwa­gach meto­do­lo­gicz­nych i zawi­ło­ściach ich powsta­wa­nia, sty­lu (frag­men­ty umiesz­cza­ne meto­dą kopiuj-wklej z nade­sła­nych ankiet), o czym inni w innych miej­scach nie­ba­wem napi­szą, syn­te­zy są bru­tal­nym obra­zem rze­czy­wi­sto­ści, za któ­rą odpo­wia­da nie tyl­ko Kościół więk­szo­ścio­wy. Może to jest jakiś plus, że nie­któ­re sło­wa po pro­stu opu­bli­ko­wa­no bez upięk­szeń.

Nawet jeśli uznać, że człon­ko­wie Kościo­łów mniej­szo­ścio­wych „ska­za­ni są na eku­me­nizm”, a więc też przy­mus posia­da­nia nie­co więk­szej wie­dzy o sobie i innych, co rów­nież w ostat­nich latach dra­ma­tycz­nie słab­nie, to jed­nak są w jakiejś mie­rze współodpo­wie­dzial­ni za takie, a nie inne obli­cze eku­me­ni­zmu.

Myślę, że w nie­któ­rych Kościo­łach mniej­szo­ścio­wych obraz eku­me­ni­zmu był­by cał­kiem podob­ny do wyżej opi­sa­ne­go – począw­szy od zauwa­żal­nie domi­nu­ją­ce­go odrzu­ce­nia eku­me­ni­zmu w nie­któ­rych Kościo­łach pro­te­stanc­kich (głów­nie ewan­ge­li­kal­nych) czy w Pol­skim Auto­ke­fa­licz­nym Koście­le Pra­wo­sław­nym (gdzie jest to nawet prze­ja­wem orto­dok­sji o wyso­kim stę­że­niu), a skoń­czyw­szy na mniej lub bar­dziej zin­ten­sy­fi­ko­wa­nej obo­jęt­no­ści po stro­nie innych Kościo­łów, w tym tak­że lute­ran czy maria­wi­tów. Wca­le nie lepiej jest wśród jesz­cze mniej­szych Kościo­łów zaję­tych głów­nie samym sobą i wewnętrz­ny­mi kon­flik­ta­mi (refor­mo­wa­ni, pol­sko­ka­to­li­cy czy meto­dy­ści).

We wszyst­kich przy­pad­kach nale­ży się liczyć z wyjąt­ka­mi, nie­mniej nie zmie­nia to ogól­ne­go obra­zu, że – jak to mówi lub mówi­ła ongiś mło­dzież (wer­sja ocen­zu­ro­wa­na) na eku­me­nizm więk­szość ma wywa­lo­ne.

Pyta­nie co dalej? Czy te wyni­ki zosta­ną zauwa­żo­ne, sko­men­to­wa­ne, prze­pra­co­wa­ne przez komi­tet cen­tral­ny Pol­skiej Rady Eku­me­nicz­nej tudzież poszcze­gól­ne Kościo­ły?

Czy w ogó­le kogo­kol­wiek będzie to obcho­dzić?


» Eku­me­nizm w tema­tach syno­dal­nych

» Komen­tarz redak­to­ra naczel­ne­go ws. syn­tez dla Wir­tu­al­nej Pol­ski

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.