Ekumenizm w Polsce i na świecie

Wątpliwości Wierzącego


Gdy po raz pierw­szy posta­wi­łem swo­ją nogę na chrze­ści­jań­skiej dro­dze, zauwa­ży­łem, że nie jest to jedy­na dro­ga, po któ­rej poru­sza­ją się ludzie wia­ry. Fakt ten jest jed­nym z wie­lu powo­dów, że ci, któ­rzy sto­ją po stro­nie scep­ty­cy­zmu posia­da­ją myl­ną kon­cep­cję na temat chrze­ści­jań­stwa, czę­sto, ta wie­lo­to­ro­wość inter­pre­ta­cji wia­ry, otwie­ra drzwi na róż­ne­go rodza­ju wąt­pli­wo­ści, albo wprost fał­szy­we ocze­ki­wa­nia przez opacz­nie rozu­mia­ny cha­rak­ter naszej nadziei, pokła­da­ny w oso­bie Jezu­sa Chry­stu­sa.


Gdy po raz pierw­szy posta­wi­łem swo­ją nogę na chrze­ści­jań­skiej dro­dze, zauwa­ży­łem, że nie jest to jedy­na dro­ga, po któ­rej poru­sza­ją się ludzie wia­ry. Fakt ten jest jed­nym z wie­lu powo­dów, że ci, któ­rzy sto­ją po stro­nie scep­ty­cy­zmu posia­da­ją myl­ną kon­cep­cję na temat chrze­ści­jań­stwa, czę­sto, ta wie­lo­to­ro­wość inter­pre­ta­cji wia­ry, otwie­ra drzwi na róż­ne­go rodza­ju wąt­pli­wo­ści, albo wprost fał­szy­we ocze­ki­wa­nia przez opacz­nie rozu­mia­ny cha­rak­ter naszej nadziei, pokła­da­ny w oso­bie Jezu­sa Chry­stu­sa. Przy tej oka­zji przy­po­mi­na mi się mój zna­jo­my, któ­ry przy­jął bez­kom­pro­mi­so­wą wia­rę, że każ­de­go pro­szą­ce­go o uzdro­wie­nie, Bóg “musi” uzdro­wić. Twier­dził, że jego wia­ra nie jest bez­pod­staw­na, ponie­waż Bóg przy­rzekł wszyst­kim w Nie­go wie­rzą­cym ludziom zdro­wie i powo­dze­nie mate­rial­ne. Pod warun­kiem, że wyka­żą się nie­za­chwia­ną żad­ny­mi wąt­pli­wo­ścia­mi wia­rą. Doszedł do prze­ko­na­nia, że kie­dy­kol­wiek zacho­ru­je albo zabrak­nie mu środ­ków do życia, to jako wie­rzą­cy ma się z wia­rą modlić, a Bóg z pew­no­ścią nie odmó­wi swe­mu dziec­ku, gdyż Bóg nigdy nie kła­mie. Zawsze i nie­zmien­nie przy koń­cu tej argu­men­ta­cji doda­wał: — Ponie­waż ludzie są nie­wie­rzą­cy, dla­te­go pro­szą i nie otrzymują.Podziwiałem jego wia­rę i szcze­rze wsty­dzi­łem się swo­jej, bo gdy do mego domu przy­cho­dzi­ła cho­ro­ba, to modli­li­śmy się, i z ufno­ścią odda­wa­li­śmy nasze pro­ble­my zdro­wot­ne w ręce leka­rza, gdy moje skrom­ne pastor­skie wyna­gro­dze­nie nie wystar­cza­ło, aby zaspo­ko­ić potrze­by rodzi­ny, szu­ka­łem doryw­czej pra­cy. Mój zna­jo­my ganił moją mało­wier­ność, i pra­gnąc wzbu­dzić we mnie więk­szą wia­rę, demon­stra­cyj­nie wkła­dał ręce na swo­ich domow­ni­ków modląc się o ich zdro­wie, po czym stwier­dzał: — Teraz nic im się stać nie może, żad­na cho­ro­ba, gdyż ota­cza ich pro­tek­cja Bożej obietnicy!Gdy potrze­bo­wał pie­nię­dzy modlił się, i z ufno­ścią dziec­ka szedł do swe­go zbo­ru oświad­cza­jąc wszyst­kim, że Pan pra­gnie użyć kogoś z nich by wypeł­nić swo­je obiet­ni­ce, zaopa­tru­jąc jego rodzi­nę w nie­zbęd­ne środ­ki materialne.W owym cza­sie auten­tycz­nie smu­ci­łem się ze swe­go nie­do­wiar­stwa i szcze­rze pro­si­łem Pana o taką samą moc wia­ry, jaką prze­ja­wiał mój zna­jo­my. Prze­mi­ja­ły lata, a moja wia­ra w tym miej­scu zawsze była dziw­nie racjonalna.Pewnego dnia zadzwo­ni­ła do mnie żona mego zna­jo­me­go, pro­sząc o modli­twę, gdyż mąż jest bar­dzo cho­ry. Tak cho­ry, że musie­li powró­cić z misji zagra­nicz­nej, a teraz ocze­ku­ją na ope­ra­cję. Posze­dłem odwie­dzić mego zna­jo­me­go i wspól­nie modlić się o jego uzdro­wie­nie. Zasta­łem go zała­ma­ne­go, a cała jego wia­ra zawa­li­ła się jak domek z kart. Przy­znał się szcze­rze, że nie rozu­mie, dla­cze­go Bóg go zawiódł? Dodał jesz­cze, że pro­sił Pana w poście i modli­twie, ale cudu nie ma, i z tego co widzi, musi zła­mać swo­je zasa­dy godząc się na operację.Gdy wró­ci­łem do domu dłu­go myśla­łem o tym całym zda­rze­niu, szu­ka­jąc pra­wi­dło­we­go spoj­rze­nia na tę całą spra­wę. Posta­no­wi­łem roz­po­cząć od wyczysz­cze­nia teo­lo­gicz­nej pod­szew­ki, poprzez zde­fi­nio­wa­nie tego, czym na pew­no wia­ra nie jest. Zada­łem sobie pyta­nie; jakie są ele­men­tar­ne błęd­ne poję­cia na temat wiary?Pierwszym z nich będzie to, że czę­sto mie­sza­my wia­rę z naszy­mi uczu­cia­mi; na przy­kład, nie­któ­rzy porów­nu­ją wia­rę z nie­usta­ją­cą reli­gij­ną egzal­ta­cją — byciem na tak zwa­nym reli­gij­nym haju. Kie­dy ten stan unie­sie­nia skoń­czy się — jak to zazwy­czaj bywa — zaczy­na­my się chwiać, popa­dać w wąt­pli­wo­ści i dopusz­czać do sie­bie myśl, czy w ogó­le mamy jesz­cze jakąś wiarę?W tym miej­scu pra­gnę zazna­czyć, niech nikt nie pomy­śli, że suge­ru­ję jako­by nie było żad­ne­go połą­cze­nia pomię­dzy wia­rą i uczu­cia­mi. Oczy­wi­ście, że uczu­cia w pew­nych momen­tach są połą­czo­ne z wia­rą, jed­nak wie­le z nich ma tyl­ko zwią­zek z naszym tem­pe­ra­men­tem. Wie­lu z nas nie posia­da takich moż­li­wo­ści, aby zbyt wie­le odczu­wać, pomi­mo tego, że mamy wiel­kie prze­ko­na­nie do zasad­no­ści takich uczuć.Osobiście nale­żę do osób, któ­rych emo­cje raz są w górze, raz w dole. Stra­wi­łem lata, aby dojść do pro­ste­go wnio­sku, że to nie jest moja waha­ją­ca się wia­ra, lecz mój tem­pe­ra­ment. Wła­śnie z tego powo­du mamy być ostroż­ni na temat tego, co czu­je­my, gdyż może to być bar­dzo zmien­ne. Wia­ra odno­śnie Boga i życia, nie zawsze ma przy­no­sić tyl­ko emo­cjo­nal­nie pozy­tyw­ne uczucia.Następną błęd­ną ideą jest przyj­mo­wa­nie, że wia­ra nie może mieć naj­mniej­szych wąt­pli­wo­ści. Jeden z tek­stów Pisma Świę­te­go poka­zu­je czło­wie­ka, któ­ry przy­cho­dzi do Jezu­sa ze swo­im opę­ta­nym przez demo­na synem. Pod­cho­dzi do Chry­stu­sa z nadzie­ją, że go uzdro­wi. Jezus mówi do nie­go, że wszyst­ko jest moż­li­we dla tego, co wie­rzy. Odpo­wiedź tego czło­wie­ka jest, co naj­mniej zaska­ku­ją­ca. Czło­wiek ten odpo­wia­da: - Panie ja wie­rzę, ale czy możesz dopo­móc memu nie­do­wiar­stwu?W tym miej­scu wie­lo­krot­nie czu­ję się z tym czło­wie­kiem dziw­nie złą­czo­ny, gdyż odkry­wam, że mogę mieć wąt­pli­wo­ści nawet wów­czas, kie­dy wie­rzę. Podob­nie było z Abra­ha­mem, wie­rzył Bogu, ale w tym samym cza­sie miał tak­że i wąt­pli­wo­ści. Oso­bi­ście myślę, że tam gdzie nie ma żad­nych wąt­pli­wo­ści, to naj­praw­do­po­dob­niej nie ma tak­że zdro­wej wia­ry, ponie­waż wąt­pli­wo­ści odgry­wa­ją w naszej wie­rze bar­dzo pozy­tyw­ną rolę.Zdaję sobie spra­wę, że teraz mul­tum rzu­ci się na mnie z kry­ty­ką. Przy­znam się jed­nak, że po wie­lu latach mego chrze­ści­jań­skie­go życia w wie­rze, gdy spo­ty­kam ludzi, któ­rzy repre­zen­tu­ją tak zwa­ną men­tal­ność; “praw­dzi­wych wie­rzą­cych” — gdy pod­cho­dzą do mnie ze swo­im sze­ro­kim uśmie­chem nie­biań­skie­go szczę­ścia i świe­cą­cy­mi roz­go­rącz­ko­wa­ny­mi ocza­mi, w któ­rych jak na “bil­bor­dach” wypi­sa­ne jest wiel­ki­mi lite­ra­mi: “Nie posia­dam żad­nych wąt­pli­wo­ści! Wszyst­ko jest cudow­ne i wspa­nia­łe! Alle­lu­ja!!” Nogi się pode mną ugi­na­ją i wte­dy ogar­nia­ją mnie wąt­pli­wo­ści — czy ja i oni żyje­my na tej samej pla­ne­cie? Prze­ra­ża mnie myśl; co się z nimi sta­nie, kie­dy im coś złe­go się przy­da­rzy. Wów­czas przy­po­mi­na mi się ten mój zna­jo­my, z nie­za­chwia­ną wia­rą, jak cięż­ko prze­ży­wał to, że musi iść do szpi­ta­la i pod­dać się ope­ra­cji. Cały czas w kół­ko powta­rzał: — Zostaw­cie mnie w spo­ko­ju! Modli­łem się i na pew­no Bóg mnie uzdro­wi! Nie potrze­bu­ję ani leka­rza, ani ope­ra­cji­Lu­dzie w koście­le na zmia­nę modli­li się o jego uzdro­wie­nie, a tu nic się nie dzia­ło. On jed­nak powta­rzał z upo­rem mania­ka: — Zosta­nę uzdro­wio­ny, dla­te­go bo wszy­scy się o to z wia­rą modlą.Gdy jed­nak ocze­ki­wa­ne uzdro­wie­nie nie nastą­pi­ło i lekarz musiał prze­jąć spra­wę w swo­je ręce, ludzie ci, czu­li się zde­wa­sto­wa­ni. Ich cała teo­lo­gia była nie­for­tun­na i bez­za­sad­na, gdyż nigdy nie była zakwe­stio­no­wa­na przez wąt­pli­wo­ści, albo bar­dziej wni­kli­we pyta­nia. Wąt­pli­wo­ści z całą pew­no­ścią pozwo­li­ły­by im roz­wi­nąć bar­dziej odpo­wie­dzial­ną i wywa­żo­ną wia­rę, tak by mogli wie­rzyć Bogu nawet w obli­czu koniecz­nej ope­ra­cji, a nie tyl­ko w obli­czu uzdrowienia.Utrzymuję, że wia­ra, któ­ra jest inspi­ro­wa­na przez prze­ciw­no­ści losu, mądre pyta­nia, albo kon­tem­pla­cję, czę­ściej jest moc­niej­sza w chwi­li, gdy znaj­dzie­my się w tara­pa­tach lub docho­dzi­my do koń­ca naszej ziem­skiej dro­gi. Dla­te­go uwa­żam, że cza­sem wąt­pli­wo­ści odgry­wa­ją pozy­tyw­ną rolę. Zda­rza się, i to bar­dzo czę­sto, że mamy pro­blem z inte­lek­tu­al­nym przy­ję­ciem nie­któ­rych prawd wia­ry, wów­czas nasze wąt­pli­wo­ści powin­ni­śmy wyja­śnić inny­mi dostęp­ny­mi nam spo­so­ba­mi, niż przyj­mo­wać je ze śle­pą wiarą.Gdy byłem ate­istą mia­łem pew­ne­go dnia cie­ka­wą roz­mo­wę z wie­rzą­cym czło­wie­kiem. Zapy­ta­łem go z aro­gan­cją: — Czy ty napraw­dę wie­rzysz, że tam gdzieś jest Bóg, któ­ry zna mnie i dba o moje życie? — Odpo­wie­dział z nie­za­chwia­ną pew­no­ścią sie­bie:- Tak! To jest wła­śnie tak jak ja wie­rzę.- Ty napraw­dę wie­rzysz w to, że Biblia jest sło­wem Boga? Że Jezus uro­dził się z dz
iewi­cy, a wszy­scy umar­li wyj­dą z gro­bów? Ty nauczy­ciel uni­wer­sy­tec­ki wie­rzysz w te baj­ki?- Odparł z lek­kim uśmie­chem pobłaż­li­wo­ści, ale nadal z nie­za­chwia­ną wia­rą.- Tak jest! Wła­śnie tak wierzę.Patrzyłem na nie­go z nie­do­wie­rza­niem, wie­dzia­łem, że jest mło­dym nie­zmier­nie inte­li­gent­nym polo­ni­stą i poetą, dla któ­re­go mia­łem wprost bał­wo­chwal­czy podziw. Teraz jed­nak wybu­chłem ze zło­ścią:- W takim razie powiedz mi, dla­cze­go jest na tym świe­cie tylu bied­nych i nie­szczę­śli­wych ludzi? Gdzie jest ten Bóg, w któ­re­go oni śle­po wierzą?Patrzył na mnie spo­koj­nym wzro­kiem i ze szcze­ro­ścią małe­go dziec­ka odparł:- Napraw­dę nie wiem, jak mam ci na te pyta­nia odpo­wie­dzieć, ale wie­rzę, że jesteś myślą­cym czło­wie­kiem i sam poszu­kasz na nie odpo­wie­dzi, a gdy je znaj­dziesz, to z pew­no­ścią podzie­lisz się tym z inny­mi. Ja nie potra­fię odpo­wie­dzieć na te pyta­nie, gdyż sam szu­kam wie­lu odpo­wie­dzi. Po za tym, myślę, że to nie jest twój praw­dzi­wy pro­blem. Pozwól, że zadam ci pyta­nie — Co stra­cisz jeśli pój­dziesz za Jezu­sem? Zasta­nów się nad tym?Rozmowa się skoń­czy­ła, tak jak się zaczę­ła. Za kil­ka dni przy­niósł mi tomik poezji Leśmia­na, o któ­rym od dłuż­sze­go cza­su marzy­łem. Wrę­cza­jąc mi go do ręki powie­dział:- Wie­dzia­łem jak bar­dzo pra­gniesz tych poezji, mia­łem dwa takie same tomi­ki, więc pomy­śla­łem, że spra­wię ci przy­jem­ność. Wpi­sa­łem tak­że skrom­ną dedy­ka­cję. — Otwo­rzy­łem nie­cier­pli­wie i prze­czy­ta­łem: “Tyl­ko kochać, by poznać co boskie w czło­wie­ku” “życząc ci pozna­nia Praw­dy. J.S.”.Ten czło­wiek, jest dziś zna­nym księ­dzem, poetą i pro­fe­so­rem, ale w moich wspo­mnie­niach pozo­stał tym, któ­ry zadał mi pyta­nie, na któ­re sam musia­łem zna­leźć odpo­wiedź. Myślę, że nie zapo­mniał o mnie w swo­ich modli­twach, gdyż po kil­ku latach w splo­tach dziw­nych oko­licz­no­ści Bóg w oso­bie Jezu­sa Chry­stu­sa zna­lazł miej­sce w moim ser­cu i życiu.Jakby echo tam­tej dys­ku­sji pro­wa­dzo­nej przed laty przy­po­mi­na mi się roz­mo­wa z pew­nym czło­wie­kiem, któ­ry twier­dził, że pomi­mo wszel­kich wysił­ków nie jest w sta­nie uwie­rzyć. Stwier­dził roz­draż­nio­ny:- Być może panu jest łatwiej, w koń­cu jest pan pasto­rem. Mnie jed­nak te wszyst­kie dogma­ty kościel­ne są nie do strawienia!Zadałem mu zatem pyta­nie:- Czy wie­rzysz, że Jezus jest praw­dzi­wą posta­cią histo­rycz­ną? — Popa­trzył na mnie tro­chę roz­ba­wio­ny. — Ależ oczy­wi­ście!- Czy jesteś w sta­nie udo­wod­nić, że Jezus kła­mał? — Zauwa­ży­łem, że jest zakło­po­ta­ny, zamy­ślił się na moment poczym sta­now­czo odparł:- Nie, z tego, co do tej pory wiem nie umiał­bym wyka­zać, że Jezus kła­mał. — A czy znasz jakie­goś czło­wie­ka, o któ­rym mógł­byś powie­dzieć, że nigdy nie skła­mał. — Uśmiech­nął się pod wąsem i odparł:- Nie, nie znam niko­go takie­go. — Schwy­ci­łem jego dłoń i potrzą­sa­jąc ją, rado­śnie wykrzyk­ną­łem:- Moje gra­tu­la­cje! Ty wie­rzysz w Jezu­sa! Teraz weź ten “Nowy Testa­ment” i czy­taj go, ucząc się z nie­go jak nale­ży wie­rzyć Jezu­so­wi, bo z całą pew­no­ścią jed­no muszę stwier­dzić, że w Jezu­sa to ty już wie­rzysz! Wie­rzyć to nie zna­czy tra­wić dogma­ty. Wie­rzyć to zna­czy ufać Chrystusowi.Jezus nie przy­szedł na świat, aby skom­pli­ko­wać nasze życie dogma­ta­mi reli­gij­ny­mi. Dla­te­go wia­ra chrze­ści­jań­ska nie jest wyni­kiem reli­gij­no­ści czy reli­gij­nych pre­dys­po­zy­cji. Jezus Chry­stus nie nauczał reli­gij­nych ludzi, aby sta­li się jesz­cze bar­dziej reli­gij­ny­mi. Przy­szedł, aby zna­leźć i zba­wić grzesz­ni­ków. Jeże­li więc ktoś twier­dzi, że nie nale­ży do ludzi reli­gij­nych to ma wszel­kie szan­se, aby stać się czło­wie­kiem wierzącym.Jednak ota­cza­ją nas pew­ni ludzie, któ­rzy mówią, że nie mogą wie­rzyć. W tym miej­scu muszę stwier­dzić, że powin­ni raczej powie­dzieć:- Ja nie chcę wierzyć.Ponieważ nie chcą zapła­cić ceny zerwa­nia z grze­chem. Nie mają naj­mniej­sze­go zamia­ru pod­da­nia się Chry­stu­so­wi. Zda­ją sobie spra­wę, że w ich życiu jest wie­le bała­ga­nu, ale oni nie pra­gną jego sprząt­nię­cia. Wia­ra chrze­ści­jań­ska jest wyni­kiem świa­do­me­go wybo­ru i musi ona przy­nieść efekt na nasze życie. A wie­lu tego nie chce.Pamiętam pew­ne­go czło­wie­ka, któ­ry po wie­lu godzi­nach wspól­ne­go stu­dio­wa­nia Ewan­ge­lii, stwier­dził: — Nie mogę tego przy­jąć. — Patrzy­łem na nie­go z nie­do­wie­rza­niem. — Dla­cze­go? — Zapy­ta­łem. — Zawa­hał się przez moment i moc­no poczer­wie­niał na twa­rzy. Zacie­ka­wio­ny naci­ska­łem, aby powie­dział mi gdzie tkwi jego pro­blem. W koń­cu pośpiesz­nie odparł:- Widzisz, ja mam biz­nes i gdy­bym przy­jął Chry­stu­sa, tak na serio, to musiał­bym zamknąć mój biz­nes. A ja nie mogę tego zro­bić, bo mam rodzi­nę i muszę to wszyst­ko utrzy­mać.- Czy możesz mi powie­dzieć cóż to za biz­nes? — Ocią­gał się przez chwi­lę, aż w koń­cu wydu­kał. — Han­dlu­ję kra­dzio­nym towa­rem, i gdy­bym przy­jął Chry­stu­sa to musiał­bym z tym skończyć.Są trzy rodza­je scep­ty­ków. Tacy, któ­rzy cha­otycz­nie poły­ka­jąc wie­dzę utra­ci­li wia­rę w Boga. Dru­dzy to są ci, któ­rzy nie mają wła­sne­go zda­nia i powta­rza­ją to, co usły­szą w tele­wi­zji lub prze­czy­ta­ją w gaze­cie. I trze­ci rodzaj to ci, któ­rzy mają obcią­żo­ne sumie­nie i bała­gan w swo­im życiu i wolą, aby Boga nie było, gdyż wów­czas musie­li­by z tego wszyst­kie­go, co czy­nią zdać przed Nim spra­wę. Dobrze, jeśli wąt­pli­wo­ści nie są zasło­ną dym­ną, za któ­rą pra­gnie­my się skryć przed Bogiem ze swo­imi grzechami.Jednak może­my spo­tkać chrze­ści­jan, któ­rzy pra­gnąc unik­nąć wąt­pli­wo­ści, chwy­ta­ją się dogma­tów, rezy­gnu­jąc z wszel­kich wła­snych pytań i docie­kań. Ci ludzie nigdy nie wąt­pią, ponie­waż nie myślą i nie zasta­na­wia­ją się nad swo­ją wia­rą, przyj­mu­ją bez­kry­tycz­nie cudze roz­wią­za­nia i odpo­wie­dzi. Wie­lu z nich, nie­za­leż­nie od przy­na­leż­no­ści wyzna­nio­wej, nigdy nie wzię­ło Pisma Świę­te­go do ręki. Całą swo­ją wia­rę opar­li na ust­nym prze­ka­zie lub wyuczo­nych w dzie­ciń­stwie for­muł­kach wia­ry. Gdy zetkną się z opi­nia­mi sprzecz­ny­mi od tych tra­dy­cyj­nie przez sie­bie przy­ję­tych, zała­mu­ją się albo nie umie­jąc się obro­nić, a uwa­ża­jąc się za szcze­rych wie­rzą­cych chrze­ści­jan, fana­tycz­nie wymie­rza­ją cio­sy wokół sie­bie nie licząc się z rze­czy­wi­sto­ścią, sta­jąc się wów­czas ciem­ny­mi dewo­ta­mi. To nie są ludzie wie­rzą­cy, nazwał­bym ich repre­zen­tan­ta­mi ofi­cjal­nej reli­gii. Oni nie wąt­pią, ponie­waż nie zda­ją sobie spra­wy z fak­tu, że uzna­wa­nie prawd ofi­cjal­nych reli­gii leży na innej płasz­czyź­nie niż żywa świa­do­mie wybra­na wia­ra. Wła­śnie z tego powo­du nie moż­na posta­wić zna­ku rów­no­ści pomię­dzy ofi­cjal­ną reli­gią a świa­do­mą wia­rą. Jeśli pozo­sta­nie­my w takim sta­nie to z pew­no­ścią gro­zi nam, że nadal będzie­my nosi­li imię “Chrze­ści­ja­nin”, co zna­czy, że: “mamy imię, że żyje­my, ale jeste­śmy mar­twi” (Obj. 3:1)Nie znam takie­go chrze­ści­ja­ni­na, któ­ry nie prze­cho­dził­by po przez gąszcz wąt­pli­wo­ści. Jed­nak każ­dy musi samo­dziel­nie zade­cy­do­wać czy pra­gnie wydo­stać się z tych chasz­czy, czy też uwi­kła­ny w nich tak pozo­sta­nie. Do Boga moż­na przyjść w sta­nie zwąt­pie­nia pro­sząc:- Panie pomóż nie­do­wiar­stwu memu!Chry­stus nie ocze­ku­je na zdro­wych, ale na cho­rych, któ­rzy szu­ka­ją Go jako leka­rza ich duszy, dla­te­go musi­my przyjść do Nie­go w takim sta­nie, w jakim jeste­śmy — wąt­pią­cy, a nawet zupeł­nie nie­wie­rzą­cy. Ja przy­sze­dłem przed Jego obli­cze jako ate­ista, dziś jestem Jego słu­gą. Dla­te­go jeśli masz wąt­pli­wo­ści to wiedz, że jest to prze­jaw docie­kli­wo­ści twe­go umy­słu, natu­ral­ne­go roz­wo­ju inte­lek­tu­al­ne­go, a nie grze­chu. Jed­nak, aby zerwać z wąt­pli­wo­ścia­mi i powró­cić do pew­no­ści wia­ry musi­my zapła­cić swo­istą cenę. Powin­ni­śmy zmie­nić nasze życie. A tego wie­lu nie chce. Zda­je­my sobie spra­wę z tego, że coś w naszym życiu nie jest w porząd­ku i wów­czas nasu­wa­ją się zastrze­że­nia pod adre­sem Boga i wia­ry w Niego.Ktoś, kto mówi:- Nie mogę uwie­rzyć! To wszyst­ko nie jest na moją gło­wę! Musi sobie uczci­wie zadać pyt
anie:- Co w moim życiu jest nie w porządku?Tylko ten może dojść do pew­no­ści swo­jej wia­ry, kto grzech nazwie grze­chem, a nie, wro­dzo­ną sła­bo­ścią. Kto kłam­stwo nie nazwie wygod­ną umie­jęt­no­ścią, albo nie­win­nym żar­tem. Gdy zde­cy­do­wa­nie zerwie­my z grze­chem, prze­ko­na­my się, że wszyst­kie wąt­pli­wo­ści roz­wie­ją się jak mgła. Chrze­ści­ja­nin ma pra­wo do posia­da­nia wąt­pli­wo­ści, ale nie mogą one trwać w nie­skoń­czo­ność, muszą być sta­nem przej­ścio­wym, z któ­re­go pra­gnie się uwol­nić. Jeśli ktoś nie ma siły, aby wydo­stać się z para­li­żu­ją­ce­go go scep­ty­cy­zmu, powi­nien z całą despe­ra­cją pchnąć drzwi modli­twy, nie uspra­wie­dli­wia­jąc się bra­kiem wia­ry. Moja rada jest tyl­ko jed­na:- Dopó­ki nie zaczniesz modlić się, nie będziesz w sta­nie prze­zwy­cię­żyć swo­ich wąt­pli­wo­ści i uwierzyć.Prorok Iza­jasz mówi:- Szu­kaj­cie Pana, dopó­ki moż­na Go zna­leźć, wzy­waj­cie Go, dopó­ki jest bli­sko (55:6).Natomiast Bóg zwra­ca­jąc się do pro­ro­ka Jere­mia­sza, zapew­nia:- Gdy będzie­cie Mnie wzy­wać i przyj­dzie­cie, aby zano­sić do Mnie modły, wysłu­cham was. (29:12)Dlatego zachę­cam każ­de­go wąt­pią­ce­go, aby sko­rzy­stał z tej Bożej ofer­ty i bez żena­dy przy­jął fakt, że wąt­pli­wo­ści tak­że towa­rzy­szą w życiu czło­wie­ka wie­rzą­ce­go, i mogą wystę­po­wać jako stan przej­ścio­wy, ale gdy zamie­nią się w trwa­łe zwąt­pie­nie, wów­czas musi­my potrak­to­wać to jako cho­ro­bę, któ­ra może zakoń­czyć się nawet ducho­wą śmier­cią.Rev. Lech Forem­ski

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.