Benedykt XVI nie żyje – żył Bogu na chwałę

0

Wielki intelektualista, niekwestionowany gigant teologii, ostatni taki papież – te superlatywy pojawiające się w związku ze śmiercią Benedykta XVI nie są niczym nowym. Wyraźnie wybrzmiewały jeszcze za życia papieża-seniora, ostatnio tak znacząco w 2013 roku, gdy po abdykacji Benedykta świat zalały analizy i podsumowania pontyfikatu. Z perspektywy ekumenicznej należy podkreślić, że to dzięki Benedyktowi możemy mówić o tożsamościowej ekumenii i dzięki niemu teologia rzymskokatolicka XX wieku otrzymała drugi oddech – również dlatego, że Ratzinger nie bał się dać głębokiego nurka w ocean teologii sąsiednich – ewangelickiej czy prawosławnej.


Pontyfikat Benedykta XVI już dawno się zakończył, niebawem minęłoby 10 lat od historycznego wydarzenia. W komentarzu dla Wirtualnej Polski napisałem coś, co chcę powtórzyć i tutaj: żadne inne wydarzenie nie odcisnęło się na rozumieniu papiestwa we współczesnym katolicyzmie od 1870 roku, czyli ogłoszenia dogmatu o nieomylności i prymacie jurysdykcyjnym papieża rzymskiego, jak właśnie historyczna decyzja z 2013 roku. Ani Sobór Watykański II, który właściwie papiestwem się nie zajmował, ani encyklika ekumeniczna Jana Pawła II Ut unum sint, ani też żadne inne wydarzenie jak właśnie to, które po ogłoszeniu w języku łacińskim zmieniło trajektorię papiestwa, która zmieniała się właściwie jedynie kilkakrotnie.

Benedykt XVI dokonał nie tylko demitologizacji, ale i znacznego przyczynku do takiego modelu papiestwa, który byłby bardziej służebny, mniej monarchiczny i w jakiejś mierze współczesny, bardziej ludzki. Ta decyzja nie pozostała obojętna na różne przestrzenie w łonie wspólnoty rzymskokatolickiej i zdecydowanie wpłynęła na to, jak ludzie postrzegają obecny pontyfikat Franciszka.

Jednak nie tylko to jest wiekopomne. Pisanie o głębi teologicznej Ratzingera i później Benedykta, wydającego encykliki i książki w pewnym momencie ociera się o banał, gdyż trudno w paru zdaniach zawrzeć to, co właściwie w każdym osobnym tekście stanowi autonomiczną wielkość, płaszczyznę różnych duchowych projekcji, ludzkich projekcji nad Objawieniem Boga w Chrystusie.

Ratzinger był, a poprzez swoje dzieła wciąż jest, teologiem tożsamościowo odważnym. Nie postawił wokół teologii rzymskokatolickiej szczelnej linii demarkacyjnej tak jakby chcieli to widzieć niektórzy jego adoratorzy spod znaku beznadziejnie reanimowanej i tęsknie wypatrywanej christianitas. Nie zdradzając samego siebie, tego, kim wiernie był, całym sobą wchodził, rozglądał się, degustował i dzielił się doznaniami z intelektualnego bankietu w innych salach teologicznych.

Jeszcze jako stosunkowo młody teolog, bacznie i z podejrzliwością obserwowany przez Święte Oficjum (przemianowane później na Kongregację Nauki Wiary, którą Ratzinger kierował w latach 1981-2005) czytał innych i myślał z innymi zza ekumenicznego muru. Jako profesor teologii i prefekt Kongregacji Nauki Wiary nie unikał sporów, szczególnie z szeroko rozumianą teologią ewangelicką, jasno punktując fundamentalne punkty niezgody, ale działo to się zawsze z respektem przed Innością, niedopowiedzeniem, jakby uchyloną furtką i chrześcijańską otwartością. Żaden rzymski hierarcha nie uchylił tak mocno drzwi katolickiej teologii dla inspiracji płynących z teologii reformacyjnej czy wschodniej jak właśnie Benedykt XVI, co absolutnie nie podważa jego tradycjonalizmu, lecz go w dynamiczny sposób egzemplifikuje.

Bez przesady można stwierdzić, że Ratzinger był również jednym z najwybitniejszych, jeśli nie najlepszym katolickim znawcą teologii ks. dr. Marcina Lutra, wobec którego potrafił przyjąć również niepolemiczne stanowisko. Jako papież głosił kazania w kościołach luterańskich, a przed wyborem pielęgnować wiele przyjaźni z siostrami i braćmi z Kościołów ewangelickich.

Ratzinger nie był i właściwie nie chciał sam być kościelnym mocarzem. Zdawał sobie sprawę ze swoich ograniczeń już w dniu swojej elekcji. Poznanie i zrozumienie, że system papiestwa okazuje się silniejszy od samego papieża był – prawdopodobnie – jedną z przyczyn, z powodu których jeszcze wyraźniej rozpoznał swoją słabość.

O tej słabości nie bał się mówić i pisać. Swoją siłę widział w Jezusie Chrystusie, któremu wiernym pozostał do ostatnich chwil.

Żył tylko Bogu na chwałę. Do zobaczenia +


>> Wirtualna Polska: Benedykt XVI – papież wielkich symboli (31.12.2022)


>> Magazyn SR: Joseph Ratzinger / Benedykt XVI – rzymskokatolicki ekumenista z przekonania

>> Ekumenizm.pl: Sługa dobry i wierny – koniec pontyfikatu Benedykta XVI (2013)

>> Wirtualna Polska: Hejt na Benedykta – powolne odchodzenie papieża emeryta (2017)