Kościoły katolickie

Historyczne decyzje Kapituły Generalnej płockich mariawitów


Na hory­zon­cie poja­wi­ły się sygna­ły, że w Koście­le Sta­ro­ka­to­lic­kim Maria­wi­tów coś się odblo­ko­wa­ło, coś się ruszy­ło i być może nie da się już tego odwo­łać, unie­waż­nić lub pokro­pić, a raczej krop­nąć dobrze zna­ną for­mu­łą „nie ma takiej potrze­by”.


Oto Kapi­tu­ła Gene­ral­na Kościo­ła pod­ję­ła sze­reg decy­zji, któ­re – jeśli się speł­nią – przej­dą do histo­rii maria­wi­ty­zmu.

Zgod­nie z komu­ni­ka­tem z Kapi­tu­ły Gene­ral­nej, któ­ra odby­ła się 17 lute­go 2024 roku przy Świą­ty­ni Miło­sier­dzia i Miło­ści w Płoc­ku, zade­cy­do­wa­no, że 16 listo­pa­da 2024 roku odbę­dzie się Synod Kościo­ła Sta­ro­ka­to­lic­kie­go Maria­wi­tów.

To decy­zja histo­rycz­na, gdyż ostat­ni Synod tego Kościo­ła odbył się nie­speł­na 90 lat temu w zupeł­nie innym świe­cie, innej rze­czy­wi­sto­ści histo­rycz­nej, teo­lo­gicz­nej i eku­me­nicz­nej.

Inny był też maria­wi­tyzm, zasad­ni­czo w kry­zy­so­wym momen­cie podzia­łu, któ­ry trwa do dziś.

Nie odma­wia­jąc niko­mu pra­wa do rado­ści czy nawet eufo­rii, zacho­wu­jąc też Toma­szo­wą ostroż­ność (“nie uwie­rzę, póki nie ujrzę”), któ­ra z pew­no­ścią zna­czy mniej niż Jezu­so­we “bło­go­sła­wie­ni, któ­rzy nie widzie­li, a uwie­rzy­li”, nale­ży pod­kre­ślić i doce­nić tem­po podej­mo­wa­nych decy­zji.

Dla­cze­go? To, cze­go nie uda­ło się zro­bić przez ostat­nich 90 czy 13 lat, kie­dy to ostat­ni raz zapo­wie­dzia­no przy­go­to­wa­nia do Syno­du Kościo­ła (2011), uda­ło się ter­mi­no­wo ści­snąć w klam­rze nie­speł­na 10 mie­się­cy. Oczy­wi­ście, decy­zje Kapi­tu­ły Gene­ral­nej poprze­dzi­ły wie­lo­let­nie pra­ce nad nowym pra­wem wewnętrz­nym, licz­ne spo­tka­nia kapła­nów, wie­le roz­mów i kry­zy­sów, któ­re zachwia­ły sta­bil­no­ścią Kościo­ła, a tak­że jego wia­ry­god­no­ścią i wysu­nę­ły słusz­ne pyta­nia o jego przy­szłość i celo­wość. Szcze­gól­nie w ostat­nich paru mie­sią­cach nastą­pi­ło wie­le zmian i to w roku jubi­le­uszo­wym 130-lecia maria­wi­ty­zmu.

Decy­zja Kapi­tu­ły Gene­ral­nej nie ozna­cza w żad­nym razie, że głę­bo­ki kry­zys w Koście­le, co jego pro­ble­my finan­so­we wyra­ża­ją, po pro­stu znik­ną. One pozo­sta­ną, ALE Kościół Sta­ro­ka­to­lic­ki Maria­wic­ki otrzy­ma, czy raczej reani­mu­je narzę­dzie syno­dal­no­ści, któ­re wpi­sa­ne jest w jego teo­lo­gicz­ne samo­zro­zu­mie­nie. Do tej pory było ono mar­twe i moż­na posta­wić tezę, że tak­że jego brak był jed­nym z powo­dów wie­lu kry­zy­sów, któ­re dało­by się unik­nąć.

Synod nie jest przy­jem­nym spa­cer­kiem przez łąki uma­jo­ne, ale kom­plek­so­wym, żmud­nym, a cza­sem i uciąż­li­wym pro­ce­sem wzra­sta­nia i dora­sta­nia, roz­kła­da­nia i skła­da­nia, ale też zro­zu­mie­nia – samych sie­bie i innych.

Maria­wi­tów nie trze­ba prze­ko­ny­wać i pouczać, jak wiel­ki skarb im powie­rzo­no. Dosko­na­le o tym wie­dzą, a kom­pa­sem tej wia­ry, któ­ra niko­go nie pozo­sta­wia w obo­jęt­no­ści, jest kon­cen­tra­cja na jed­no­cze­śnie Uta­jo­nym i Obja­wio­nym Panu w Prze­naj­święt­szym Sakra­men­cie Ołta­rza. Jak­kol­wiek brzmieć to może zbyt kazno­dziej­sko i mało publi­cy­stycz­nie to zapo­wie­dzia­ny i przy­go­to­wy­wa­ny Synod nie obej­dzie się bez jed­ne­go z klu­czo­wych ele­men­tów maria­wic­kiej i w ogó­le chrze­ści­jań­skiej ducho­wo­ści – modli­twy. A tej było w ostat­nich latach dużo, gdy maria­wit­ki i maria­wi­ci poru­sze­ni róż­ny­mi wyda­rze­nia­mi w Koście­le po pro­stu się modli­li – na comie­sięcz­nych ado­ra­cjach, ale też indy­wi­du­al­nie.

Powrót do począt­ków

Synod to nie jedy­ny kon­kret Kapi­tu­ły Gene­ral­nej. Dru­gim, bar­dzo istot­nym jest nie­co roz­cią­gnię­ta w cza­sie decy­zja o prze­ję­ciu do Kościoła Sta­ro­ka­to­lic­kie­go Mariawitów duchow­nych i wier­nych Kościoła Św. Maryi w Mont-Saint-Aignan, któ­ry będzie odtąd Die­ce­zją Nor­man­dii Pro­win­cji Fran­cu­skiej.

Ta decy­zja jest w jakimś sen­sie powro­tem do począt­ków maria­wic­kich dzie­jów, uka­zu­ją­cym poten­cjał maria­wic­kiej ducho­wo­ści, jej zdol­ność do teo­lo­gicz­nej inkul­tu­ra­cji, umie­jęt­ność inspi­ra­cji innych chrze­ści­jan spo­za pol­sko-naro­do­wo-mesjań­skie­go spek­trum. To kon­kret­na egzem­pli­fi­ka­cja tego, że maria­wi­tyzm nie jest – wbrew oce­nom tych, któ­rzy dyżur­nie wręcz dopa­tru­ją się w maria­wi­ty­zmie egzo­tycz­ne­go skan­se­nu – ska­za­ny na defe­tyzm i rezy­gna­cję, na fata­li­stycz­ne myśle­nie w ryt­mie samo­speł­nia­ją­ce­go się pro­roc­twa „ach-to-nie-ma-prze­cież-sen­su” albo „dość-już-tego-maria­wi­ty­zmu-za-żywo­ta-mego”. Zupeł­nie nie. Maria­wi­tyzm nie jest ska­za­ny na uwiąd czy bycie ofia­rą cało­pal­ną histo­rii wła­snych suk­ce­sów pierw­szych lat, nie musi być i nie jest szka­tuł­ką trzy­ma­ną pod klo­szem pod osło­ną palm.

Sym­bo­licz­nie te moż­li­wo­ści adap­ta­cyj­ne maria­wi­ty­zmu poka­zu­je moment, gdy czar­ne sutan­ny zastą­pi­ły sza­re habi­ty z wyha­fto­wa­ną mon­stran­cją (do obej­rze­nia na Face­bo­oku Kościo­ła). To napraw­dę głę­bo­ko sym­bo­licz­ny moment i to na wie­lu płasz­czy­znach, a nie jakiś tek­styl­ny switch.

Jeśli uznać, że jed­ny­mi z naj­waż­niej­szych słów wypo­wie­dzia­nych przez świę­tą Zało­ży­ciel­kę było Jezu­so­we wyzna­nie: „Kochaj­cie Prze­naj­święt­szy Sakra­ment” to moż­na i win­no się je odczy­tać w spo­sób dyna­micz­ny, jako apel do dzia­ła­nia, czyn­ną odpo­wiedź na to, co się otrzy­ma­ło. W swo­ich sło­wach – zapi­sy­wa­nych i prze­ka­zy­wa­nych póź­niej przez sio­stry, bra­ci, kapłan­ki i kapła­nów – Matecz­ka jasno wska­zy­wa­ła na to, co może i sta­nie się z Dzie­łem, któ­re Jej powie­rzo­no, widząc głę­bo­ki sens powo­ła­nia. Ona, któ­ra dziel­nie sta­wi­ła czo­ła potęż­nym ówcze­sne­go świa­ta, wiel­kim struk­tu­rom wła­dzy i auto­ry­te­tów, trud­no­ściom zewnętrz­nym i wewnętrz­nym, wie­dzia­ła, że powo­ła­nie i misja wyma­ga­ją siły. Wypa­da więc życzyć maria­wit­kom i maria­wi­tom, aby Ona – Duch Świę­ty – obda­ro­wa­ła odwa­gą wyzna­wa­nia i dzia­ła­nia.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.