- 19 lutego, 2024
- przeczytasz w 4 minuty
Na horyzoncie pojawiły się sygnały, że w Kościele Starokatolickim Mariawitów coś się odblokowało, coś się ruszyło i być może nie da się już tego odwołać, unieważnić lub pokropić, a raczej kropnąć dobrze znaną formułą „nie ma takiej potrzeby”.
Historyczne decyzje Kapituły Generalnej płockich mariawitów
Na horyzoncie pojawiły się sygnały, że w Kościele Starokatolickim Mariawitów coś się odblokowało, coś się ruszyło i być może nie da się już tego odwołać, unieważnić lub pokropić, a raczej kropnąć dobrze znaną formułą „nie ma takiej potrzeby”.
Oto Kapituła Generalna Kościoła podjęła szereg decyzji, które – jeśli się spełnią – przejdą do historii mariawityzmu.
Zgodnie z komunikatem z Kapituły Generalnej, która odbyła się 17 lutego 2024 roku przy Świątyni Miłosierdzia i Miłości w Płocku, zadecydowano, że 16 listopada 2024 roku odbędzie się Synod Kościoła Starokatolickiego Mariawitów.
To decyzja historyczna, gdyż ostatni Synod tego Kościoła odbył się niespełna 90 lat temu w zupełnie innym świecie, innej rzeczywistości historycznej, teologicznej i ekumenicznej.
Inny był też mariawityzm, zasadniczo w kryzysowym momencie podziału, który trwa do dziś.
Nie odmawiając nikomu prawa do radości czy nawet euforii, zachowując też Tomaszową ostrożność (“nie uwierzę, póki nie ujrzę”), która z pewnością znaczy mniej niż Jezusowe “błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”, należy podkreślić i docenić tempo podejmowanych decyzji.
Dlaczego? To, czego nie udało się zrobić przez ostatnich 90 czy 13 lat, kiedy to ostatni raz zapowiedziano przygotowania do Synodu Kościoła (2011), udało się terminowo ścisnąć w klamrze niespełna 10 miesięcy. Oczywiście, decyzje Kapituły Generalnej poprzedziły wieloletnie prace nad nowym prawem wewnętrznym, liczne spotkania kapłanów, wiele rozmów i kryzysów, które zachwiały stabilnością Kościoła, a także jego wiarygodnością i wysunęły słuszne pytania o jego przyszłość i celowość. Szczególnie w ostatnich paru miesiącach nastąpiło wiele zmian i to w roku jubileuszowym 130-lecia mariawityzmu.
Decyzja Kapituły Generalnej nie oznacza w żadnym razie, że głęboki kryzys w Kościele, co jego problemy finansowe wyrażają, po prostu znikną. One pozostaną, ALE Kościół Starokatolicki Mariawicki otrzyma, czy raczej reanimuje narzędzie synodalności, które wpisane jest w jego teologiczne samozrozumienie. Do tej pory było ono martwe i można postawić tezę, że także jego brak był jednym z powodów wielu kryzysów, które dałoby się uniknąć.
Synod nie jest przyjemnym spacerkiem przez łąki umajone, ale kompleksowym, żmudnym, a czasem i uciążliwym procesem wzrastania i dorastania, rozkładania i składania, ale też zrozumienia – samych siebie i innych.
Mariawitów nie trzeba przekonywać i pouczać, jak wielki skarb im powierzono. Doskonale o tym wiedzą, a kompasem tej wiary, która nikogo nie pozostawia w obojętności, jest koncentracja na jednocześnie Utajonym i Objawionym Panu w Przenajświętszym Sakramencie Ołtarza. Jakkolwiek brzmieć to może zbyt kaznodziejsko i mało publicystycznie to zapowiedziany i przygotowywany Synod nie obejdzie się bez jednego z kluczowych elementów mariawickiej i w ogóle chrześcijańskiej duchowości – modlitwy. A tej było w ostatnich latach dużo, gdy mariawitki i mariawici poruszeni różnymi wydarzeniami w Kościele po prostu się modlili – na comiesięcznych adoracjach, ale też indywidualnie.
Powrót do początków
Synod to nie jedyny konkret Kapituły Generalnej. Drugim, bardzo istotnym jest nieco rozciągnięta w czasie decyzja o przejęciu do Kościoła Starokatolickiego Mariawitów duchownych i wiernych Kościoła Św. Maryi w Mont-Saint-Aignan, który będzie odtąd Diecezją Normandii Prowincji Francuskiej.
Ta decyzja jest w jakimś sensie powrotem do początków mariawickich dziejów, ukazującym potencjał mariawickiej duchowości, jej zdolność do teologicznej inkulturacji, umiejętność inspiracji innych chrześcijan spoza polsko-narodowo-mesjańskiego spektrum. To konkretna egzemplifikacja tego, że mariawityzm nie jest – wbrew ocenom tych, którzy dyżurnie wręcz dopatrują się w mariawityzmie egzotycznego skansenu – skazany na defetyzm i rezygnację, na fatalistyczne myślenie w rytmie samospełniającego się proroctwa „ach-to-nie-ma-przecież-sensu” albo „dość-już-tego-mariawityzmu-za-żywota-mego”. Zupełnie nie. Mariawityzm nie jest skazany na uwiąd czy bycie ofiarą całopalną historii własnych sukcesów pierwszych lat, nie musi być i nie jest szkatułką trzymaną pod kloszem pod osłoną palm.
Symbolicznie te możliwości adaptacyjne mariawityzmu pokazuje moment, gdy czarne sutanny zastąpiły szare habity z wyhaftowaną monstrancją (do obejrzenia na Facebooku Kościoła). To naprawdę głęboko symboliczny moment i to na wielu płaszczyznach, a nie jakiś tekstylny switch.
Jeśli uznać, że jednymi z najważniejszych słów wypowiedzianych przez świętą Założycielkę było Jezusowe wyznanie: „Kochajcie Przenajświętszy Sakrament” to można i winno się je odczytać w sposób dynamiczny, jako apel do działania, czynną odpowiedź na to, co się otrzymało. W swoich słowach – zapisywanych i przekazywanych później przez siostry, braci, kapłanki i kapłanów – Mateczka jasno wskazywała na to, co może i stanie się z Dziełem, które Jej powierzono, widząc głęboki sens powołania. Ona, która dzielnie stawiła czoła potężnym ówczesnego świata, wielkim strukturom władzy i autorytetów, trudnościom zewnętrznym i wewnętrznym, wiedziała, że powołanie i misja wymagają siły. Wypada więc życzyć mariawitkom i mariawitom, aby Ona – Duch Święty – obdarowała odwagą wyznawania i działania.