Kościoły katolickie

Zawsze z błędami — czyli publikacja lefebrystów o mariawitach i nie tylko


W waka­cyj­nym nume­rze Zawsze Wier­ni (ZW) wyda­wa­ne­go przez Brac­two Kapłań­skie św. Piu­sa X uka­zał się arty­kuł o maria­wi­ty­zmie. Perio­dyk lefe­bry­stów nie zawiódł, bo nie od dziś wia­do­mo, że jeśli ZW piszą o innych wyzna­niach to z pew­no­ścią będzie zawsze z błę­da­mi.



Auto­rem arty­ku­łu (ZW 4/2024; 233, str. 87–124) jest Sła­wo­mir Weł­niń­ski, któ­re­go publi­ka­cje moż­na odna­leźć na por­ta­lach o tema­ty­ce naro­do­wo-kato­lic­kiej, ale rów­nież w mediach pol­skiej gałę­zi lefe­bry­stów.

Tytu­łem wstę­pu

Wyda­je się, że pisa­nie na ekumenizm.pl o tym, co publi­ku­je organ sto­wa­rzy­sze­nia, któ­re z zasa­dy utoż­sa­mia ruch eku­me­nicz­ny i wszel­ką inność reli­gij­ną z odstęp­stwem od tej ‘Jedy­nej-Praw­dzi­wej’, nie­ko­niecz­nie jest sen­sow­ne. Jed­na­ko­woż z powo­du fak­tu, że arty­kuł w ZW odwo­łu­je się do tema­ty­ki mię­dzy­wy­zna­nio­wej, a dodat­ko­wo autor przy­ta­cza tek­sty opu­bli­ko­wa­ne na ekumenizm.pl, war­to wska­zać na nie­któ­re oso­bli­wo­ści.

Moż­na wyra­zić jedy­nie żal, że nawet jeśli ZW ma peł­ne pra­wo do pie­lę­gno­wa­nia wła­sne­go bio­to­pu reli­gij­ne­go i cele­bro­wa­nia wła­ści­wej dla swo­je­go gatun­ku nar­ra­cji wobec innych chrze­ści­jan (np. „sek­ta”) to jed­nak roz­cza­ro­wu­ją­cy jest fakt, że w piśmie i śro­do­wi­sku koja­rzo­nym (nie­gdyś?) z iry­tu­ją­cą wręcz dba­ło­ścią o deta­le, roz­po­wszech­nia się tekst nie tyl­ko nie­do­pra­co­wa­ny, ale i pełen błę­dów oraz nie­praw­dy.

Wia­do­mo, o czym będzie

Jesz­cze tytu­łem wstę­pu uwa­ga ogól­na. Tekst Sła­wo­mi­ra Weł­niń­skie­go nie jest pod żad­nym wzglę­dem zaska­ku­ją­cy, może poza momen­ta­mi zaska­ku­ją­ce­go bra­ku ogól­nej orien­ta­cji w tema­cie. Arty­kuł ide­al­nie wpi­su­je się w nie­koń­czą­cą się opo­wieść śro­do­wisk tra­dy­cjo­na­li­stycz­nych o mar­ty­ro­lo­gii ‘Jedy­nej-Praw­dzi­wej’ od cza­sów Sobo­ru Waty­kań­skie­go II aż do dziś. Rado­sna żon­gler­ka ter­mi­na­mi „sek­ta” lub wsta­wia­nia w cudzy­sło­wie sło­wa „biskup” w odnie­sie­niu do duchow­nych innych wyznań, może już tyl­ko bawić i nawet poja­wia się smu­tek zmie­sza­ny z roz­cza­ro­wa­niem, gdy redak­to­rzy lub auto­rzy zapo­mną w takim czy innym miej­scu otu­lić inno­wier­cze­go bisku­pa cudzy­sło­wem.

Arty­kuł uka­zu­je maria­wi­tyzm jako anty­cy­pa­cję i pogłę­bie­nie „błę­dów moder­ni­zmu”. Co za zasko­cze­nie! Wyda­je się jed­nak, że maria­wi­tyzm posłu­żył jedy­nie za egzo­tycz­ny przy­kład do bicia stąd też wyznaw­cy maria­wi­ty­zmu nie powin­ni czuć się w jaki­kol­wiek spo­sób wyróż­nie­ni, bowiem zasto­so­wa­na ter­mi­no­lo­gia i wysnu­te „wnio­ski” moż­na by meto­dą kopiuj-wklej odnieść do każ­de­go inne­go wyzna­nia, któ­re wysta­je spo­za gor­set zawsze-wier­ne­go mikro­ko­smo­su.

Rów­nie „uni­wer­sal­ne” jest zakoń­cze­nie tek­stu: „Los tej i wie­lu innych wspól­not jest cha­rak­te­ry­stycz­ny dla grup dysy­denc­kich, któ­re odrzu­ci­ły Nauczy­ciel­ski Urząd Kościo­ła, auto­ry­tet i posłu­szeń­stwo.”

Na iro­nię zakra­wa fakt, że brak posłu­szeń­stwa wobec Urzę­du Nauczy­ciel­skie­go opła­ku­je aku­rat organ lefe­bry­stów.

Ad rem

Jak już zazna­czy­łem, poniż­szy tekst nie jest pole­mi­ką, bo trud­no pole­mi­zo­wać z kimś lub czymś, kto po pierw­sze takiej pole­mi­ki nie ocze­ku­je albo/i wyka­zu­je wręcz fun­da­men­tal­ne zacie­trze­wie­nie ide­olo­gicz­ne w tema­cie tudzież odsła­nia głę­bo­kie nie­zro­zu­mie­nie zagad­nie­nia.

To, co się rzu­ca w oczy to dość dowol­ne prze­cho­dze­nie auto­ra mię­dzy feli­cja­now­skim a płoc­kim warian­tem maria­wi­ty­zmu, co potę­gu­je wra­że­nie cha­osu. Co wię­cej, zawie­ra­ne są tre­ści mało pre­cy­zyj­ne lub wręcz mylą­ce.

Przy­kład: z jed­nej stro­ny autor pisze w licz­bie poje­dyn­czej, że „ducho­wym fila­rem i źró­dłem maria­wi­ty­zmu są wspo­mnia­ne rze­ko­me obja­wie­nia otrzy­ma­ne przez s. Marię Fran­cisz­kę Kozłow­ską, któ­re dla wyznaw­ców tej sek­ty mają ran­gę naj­bar­dziej uro­czy­ste­go magi­ste­rium” (89), a z dru­giej w przy­pi­sie do tego same­go frag­men­tu autor słusz­nie przy­ta­cza, że maria­wi­tyzm opie­ra się „na księ­gach Pisma Świę­te­go Sta­re­go i Nowe­go Testa­men­tu oraz na dogma­tach pierw­szych sied­miu sobo­rów powszech­nych” by za chwi­lę wspo­mnieć, że dodat­ko­wym źró­dłem wia­ry jest rów­nież „Obja­wie­nie o Bożym Miło­sier­dziu”. Więc jak z tymi ducho­wy­mi fila­ra­mi i źró­dła­mi?

War­to pod­kre­ślić, że autor popeł­nia zasad­ni­czy błąd doszu­ku­jąc się w maria­wi­ty­zmie tzw. „uro­czy­ste­go magi­ste­rium”. Tako­we­go po pro­stu nie ma. Obja­wie­nia Dzie­ła Wiel­kie­go Miło­sier­dzia, a więc tek­sty będą­ce świa­dec­twem Obja­wień otrzy­ma­nych przez św. M. Fran­cisz­kę, peł­nią funk­cję księ­gi wyzna­nio­wej w maria­wi­ty­zmie, a dodat­ko­wo w nur­cie feli­cja­now­skim funk­cjo­nu­ją tak­że w prze­strze­ni litur­gicz­nej jako natchnio­ny tekst.

Ina­czej jak to jest w przy­pad­ku ksiąg wyzna­nio­wych w Kościo­łach (po)reformacyjnych, Dzie­ło nie jest księ­gą ‘dogma­to­twór­czą’.

Ponad­to, autor czę­sto posłu­gu­je się poję­ciem pseu­do­mi­sty­cy­zmu, nie wyja­śnia­jąc, co ma wła­ści­wie na myśli.

Z kolei enun­cja­cje na temat poję­cia „Matecz­ki” bez roz­gra­ni­cze­nia na teo­lo­gię płoc­ką i feli­cja­now­ską (szcze­gól­nie w aspek­cie roz­wi­nię­tej nauki o boskim posłan­nic­twie Matecz­ki) oraz nie­uwzględ­nie­nia fak­tu, że poję­cie to funk­cjo­nu­je tak­że w rzym­sko­ka­to­lic­kiej, a nawet lute­rań­skiej prak­ty­ce zakon­nej, zaska­ku­ją swo­ją powierz­chow­no­ścią. Owo dowol­ne mie­sza­nie maria­wic­kich tra­dy­cji to meto­da, któ­rej celem jest spro­wa­dze­nie maria­wi­ty­zmu ad absur­dum, a zatem nie cho­dzi o wyja­śnie­nie, przy­bli­że­nie, a o roz­śmie­sze­nie, zbu­do­wa­nie jakie­goś cyr­ku, któ­ry moż­na obśmiać, aby utwier­dzić się w prze­ko­na­niu o wła­snej „Jedy­no-Praw­dzi­wo­ści”.

Błęd­nie stwier­dza autor, że kapła­ni ludo­wi nazy­wa­ni są lide­ra­mi wspól­no­ty. Prze­pra­szam za tau­to­lo­gię, ale kapłań­stwo ludo­we to po pro­stu… kapłań­stwo ludo­we. Krop­ka. W uję­ciu maria­wic­kim (ale nie tyl­ko) kapłań­stwo ludo­we nie jest wyrzek­nię­ciem się kapłań­stwa, a jego uzu­peł­nie­niem i pogłę­bie­niem, ale – oczy­wi­ście – autor ZW ma pra­wo do wła­snej per­spek­ty­wy ide­olo­gicz­nej. Nie­mniej war­to było­by przy­to­czyć, jak rozu­mie­ją to sami maria­wi­ci.

Błęd­nie stwier­dza autor, że w Koście­le Kato­lic­kim Maria­wi­tów czczo­ny jest obraz z Ofia­rą Matecz­ki (zdję­cie wyko­na­ne Zało­ży­ciel­ce bez­po­śred­nio po Jej śmier­ci). Otóż, umiesz­cza­na pod tro­nem mon­stran­cji foto­gra­fia z Ofia­rą Matecz­ki nie jest przed­mio­tem kul­tu w żad­nym z Kościo­łów maria­wic­kich. Zdję­cie posia­da funk­cję anam­ne­tycz­ną, wska­zu­ją­cą na zna­cze­nie Ofia­ry Marii Fran­cisz­ki, tak­że dla służ­by kapłań­skiej. Zdję­cie umiesz­cza­ne jest we wszyst­kich miej­scach kul­tu Kościo­ła Kato­lic­kie­go Maria­wi­tów i tak­że w wie­lu budyn­kach sakral­nych Kościo­ła Sta­ro­ka­to­lic­kie­go Maria­wi­tów.

Jed­nak im dalej w las, tym wię­cej wnio­sków o moder­ni­stycz­nej for­pocz­cie maria­wi­ty­zmu. Chcąc uka­zać maria­wi­tów, a kon­kret­nie refor­my (tu oczy­wi­ście ZW sto­su­je cudzy­słów) Bra­ta Arcy­bi­sku­pa Micha­ła, autor kon­sta­tu­je, że przez nie maria­wi­ci byli izo­lo­wa­ni przez inne gru­py wyzna­nio­we, a wpro­wa­dzo­ne „zmia­ny przez ks. Kowal­skie­go nawet dla pro­te­stan­tów sku­pio­nych w Unii Utrechc­kiej były zbyt gwał­tow­ne i rewo­lu­cyj­ne.” (109)

Otóż, autor w innym miej­scu powo­łu­je się na Wiki­pe­dię jako jed­no ze źró­deł swo­je­go tek­stu i gdy­by zna­lazł chwi­lę cza­su i spraw­dził w tej­że Wiki­pe­dii to nie­uchron­nie dowie­dział­by się, że Unia Utrechc­ka z pro­te­stan­ty­zmem ma tyle wspól­ne­go, co pies z psem mor­skim, a świ­nia ze świn­ką mor­ską. Zasad­ni­czo, wpy­cha­nie pro­te­stan­tów do Unii Utrechc­kiej jest nie­po­ro­zu­mie­niem kom­pro­mi­tu­ją­cym auto­ra i nie zmie­nia tego nawet fakt, że dziś Bisku­pi i Biskup­ka Unii Utrechc­kiej znaj­du­ją się w peł­nej wspól­no­cie eucha­ry­stycz­nej z Kościo­ła­mi angli­kań­ski­mi i nie­któ­ry­mi Kościo­ła­mi ewan­ge­lic­ko-lute­rań­ski­mi.

Autor, cytu­jąc mate­ria­ły z źró­deł kon­fe­sjo­znaw­czych, nie zba­dał rze­tel­nie, na czym pole­gał fakt udzie­la­nia świę­ceń kapłań­skich i bisku­pich przez bisku­pów maria­wic­kich przed­sta­wi­cie­lom innych wyznań niż maria­wic­kie. Może wyni­ka to z nie­zro­zu­mie­nia przy­ta­cza­nych tek­stów, a może bra­ku orien­ta­cji w kwe­stiach zwią­za­nych z zagad­nie­niem gościn­no­ści eucha­ry­stycz­nej i inter­ko­mu­nii w sze­ro­kiej rodzi­nie Kościo­łów sta­ro­ka­to­lic­kich i nie tyl­ko.

Skąd w tek­ście lute­ra­nie?

A pro­pos lute­ran, bo to temat dla piszą­ce­go te sło­wa szcze­gól­nie bli­ski. Mój wzrok przy­cią­gnę­ła Róża Lutra uka­za­na na mar­gi­ne­sie tek­stu o maria­wi­ty­zmie. A jesz­cze bar­dziej pod­pis pod nią: „Emble­mat Kościo­łów ewan­ge­lic­kich obrząd­ku augs­bur­skie­go”.  Spe­cja­li­stom od litur­gii w śro­do­wi­sku ZW uprzej­mie wyja­śniam: nie ma cze­goś takie­go jak obrzą­dek augs­bur­ski. Podob­nie wadli­we jest sto­so­wa­nie przez auto­ra tek­stu ZW ter­mi­nu zbór, odno­sząc go do budyn­ku, a nie wspól­no­ty.

Ale powyż­sze to nic w porów­na­niu z innym stwier­dze­niem zawar­tym w arty­ku­le. W koń­cu czy­tel­nik może się zdzi­wić, skąd poja­wi­li się nagle lute­ra­nie w tek­ście o maria­wi­ty­zmie?

Otóż autor oso­bom nie­za­zna­jo­mio­nym z tema­tem wyja­śnia w przy­pi­sie (74), że: „moż­na zauwa­żyć ten­den­cję zbli­ża­nia się maria­wi­tów do ‘pol­skich’ lute­ran. Oprócz kil­ku zacho­wa­nych ele­men­tów jak litur­gia i ado­ra­cja Prze­naj­święt­sze­go Sakra­men­tu nie­wie­le już róż­ni tę gru­pę od pro­te­stan­tów.”

Przy­znam, że nie rozu­miem, dla­cze­go przy­miot­nik pol­skich wzię­ty jest w cudzy­słów, ale nie o to cho­dzi.

Dez­in­for­mo­wa­ne Czy­tel­nicz­ki i dez­in­for­mo­wa­nych Czy­tel­ni­ków ZW war­to poin­for­mo­wać, że trud­no zaob­ser­wo­wać jakie­kol­wiek zbli­że­nie maria­wi­tów pol­skich do lute­ran i na odwrót.

Fakt udo­stęp­nia­nia kościo­łów lute­rań­skich maria­wi­tom (w prze­szło­ści z wza­jem­no­ścią) wyni­ka z chrze­ści­jań­skiej soli­dar­no­ści, a nie zbli­że­nia teo­lo­gicz­ne­go. Podob­nie i prak­ty­ko­wa­na ze wza­jem­no­ścią gościn­ność eucha­ry­stycz­na nie wyni­ka z ire­ni­zmu, czy ze zbli­że­nia teo­lo­gicz­ne­go, a z toż­sa­mo­ści teo­lo­gicz­nej każ­de­go z tych Kościo­łów i to bez potrze­by pod­pi­sy­wa­nia jakie­go­kol­wiek poro­zu­mie­nia o tej­że gościn­no­ści. Idąc tym tokiem rozu­mo­wa­nia nale­ża­ło­by uznać zbli­że­nie lefe­bry­stów do… lute­ran, bio­rąc pod uwa­gę nie tyl­ko fakt zacho­wa­nia nie­któ­rych zwy­cza­jów litur­gicz­nych, ale i z fak­tu chwi­lo­we­go (w 2022 roku) korzy­sta­nia przez lefe­bry­stów z kościo­ła lute­rań­skie­go na Ślą­sku i to pod pele­ry­ną nie­wid­ką, pod­czas gdy maria­wi­ci nie wsty­dzą się kim są, a kapłan habi­tu nie skry­wa.

Jest zupeł­nie odwrot­nie niż pisze autor – nie było (być może będzie) żad­ne­go zbli­że­nia teo­lo­gicz­ne­go mię­dzy oby­dwo­ma tra­dy­cja­mi, gdyż taki dia­log się nie toczy.

Mimo podob­ne­go podej­ścia do wie­lu kwe­stii zwią­za­nych z ekle­zjo­lo­gią tra­dy­cję lute­rań­ską i maria­wic­ką wciąż spo­ro wie­le zagad­nień zwią­za­nych róż­ni — nie tyl­ko w rozu­mie­niu urzę­du duchow­ne­go (głów­nie z Płoc­kiem), sakra­men­tów, nauki o uspra­wie­dli­wie­niu, Mszy i wie­lu innych tema­tów. Gdy­by bila­te­ral­ny dia­log ist­niał (a nie ist­nie­je, bo naj­wy­raź­niej nie ma takiej potrze­by) to być może do jakie­goś zbli­że­nia by doszło. Ani Kościół lute­rań­ski, ani Kościół maria­wic­ki nie sto­ją jed­nak na prze­szko­dzie do głęb­sze­go, wza­jem­ne­go zro­zu­mie­nia oby­dwu tra­dy­cji na płasz­czyź­nie indy­wi­du­al­nej.

Ponad­to autor domnie­ma­ne zbli­że­nie wywo­dzi cho­ciaż­by z fak­tu, że Biskup Kościo­ła ks. Jerzy Samiec brał udział w obcho­dach 150. rocz­ni­cy uro­dzin św. M. Fran­cisz­ki. Pew­nie, że brał, bo wyni­ka­ło to nie tyl­ko ze wspo­mnia­nej wyżej eku­me­nicz­nej soli­dar­no­ści, ale też z fak­tu, że bp Samiec był wów­czas wice­pre­ze­sem Pol­skiej Rady Eku­me­nicz­nej, a Kościół Sta­ro­ka­to­lic­ki Maria­wi­tów jest człon­kiem zało­ży­cie­lem tej­że.

Bała­gan z cyta­ta­mi

W tek­ście Sła­wo­mi­ra Weł­niń­skie­go poja­wia­ją się tak­że inne błę­dy.

Pisząc o dia­lo­gu rzym­sko­ka­to­lic­ko-maria­wic­kim Weł­niń­ski przy­wo­łu­je postać śp. kapła­na Kon­ra­da M. Paw­ła Rud­nic­kie­go, któ­re­go ogło­sił „głów­nym teo­lo­giem maria­wic­kim odła­mu płoc­kie­go”. Nie dość, że w wypo­wie­dzi kapł. M. Paw­ła Rud­nic­kie­go kore­spon­du­ją­cej z obec­ną w reflek­sji rzym­sko­ka­to­lic­kiej nar­ra­cją o ducho­wej wymia­nie darów doszu­ku­je się echa gno­sty­cy­zmu to jesz­cze myli fak­ty i oso­by przy cyto­wa­niu.

Otóż odno­sząc się do nie­ist­nie­ją­ce­go już eku­me­nicz­ne­go Zgro­ma­dze­nia Maria­wi­tów Weł­niń­ski stwier­dza, że nale­żą do nie­go oprócz maria­wi­tów, tak­że pra­wo­sław­ni, kato­li­cy i jeden angli­ka­nin. Autor powo­łu­je się przy tym do źle zalin­ko­wa­ne­go tek­stu, przy­pi­su­jąc wypo­wiedź kapła­no­wi M. Danie­lo­wi Mame­so­wi, pod­czas, gdy odno­si się ona do kapł. M. Paw­ła Rud­nic­kie­go. Ten z kolei nie powie­dział, że angli­ka­nin nale­ży do Zgro­ma­dze­nia, a że po pro­stu przy­jął maria­wi­tyzm, a więc kon­wer­to­wał na maria­wi­tyzm.

Ponad­to, mówiąc o napię­ciach mię­dzy Unią Utrechc­ką (tą samą, w któ­rej widział pro­te­stan­tów en bloc) a Kościo­łem Sta­ro­ka­to­lic­kim Maria­wi­tów, Weł­niń­ski błęd­nie stwier­dza, że maria­wi­ci został z niej usu­nię­ci (100 lat temu zosta­li zawie­sze­ni w pra­wach człon­ka, a nie usu­nię­ci) oraz utrzy­mu­je, że (uwa­ga!) „bisku­pi maria­wic­cy bez wie­dzy i zgo­dy Kapi­tu­ły Gene­ral­nej pod­pi­sa­li 1 kwiet­nia 2024 r. w Szwaj­ca­rii dekla­ra­cję i oświad­cze­nie, w któ­rych wyra­zi­li pra­gnie­nie powro­tu do Unii Utrechc­kiej (…).

Autor powo­łu­je się przy tym na arty­kuł opu­bli­ko­wa­ny na ekumenizm.pl przed… 10 laty. Oczy­wi­ście, moż­na oka­zać pobłaż­li­wość ducha, któ­rej wobec innych wło­da­rze ZW nigdy nie oka­zu­ją, i stwier­dzić, że doszło do nie­win­nej omył­ki, lite­rów­ki nie­chyb­nie. Nie­mniej, jeśli w porząd­ku chro­no­lo­gicz­nym wyda­rzeń dosta­wia się „infor­ma­cję” o czymś, co odby­ło się 10 lat temu, a nie przed paro­ma mie­sią­ca­mi, uza­sad­nio­ne jest podej­rze­nie o celo­we dzia­ła­nia dez­in­for­ma­cyj­ne albo co naj­mniej nie­kom­pe­ten­cje lub nie­fra­so­bli­wość przy two­rze­niu „Tema­tu Nume­ru” za pomo­cą Wiki­pe­dii, gaze­to­wych skraw­ków z pra­sy naro­do­wej mię­dzy­woj­nia, kil­ku publi­ka­cji odczy­ta­nych na wspak i być może AI.

Zasad­ni­czo tekst o maria­wi­ty­zmie w ZW pole­ca się jako przy­kład sła­be­go warsz­ta­tu mery­to­rycz­ne­go pod­szy­te­go ide­olo­gicz­nym uprze­dze­nia­mi. I odwrot­nie: tek­stu o maria­wi­ty­zmie w ZW nie pole­ca się, jeśli ktoś chce spoj­rzeć na maria­wi­tyzm bez ide­olo­gicz­nej nad/ lub pod­bu­do­wy.


Od redak­cji: poja­wie­nie się tek­stu w ZW nie­co odsu­nę­ło w cza­sie omó­wie­nie pierw­sze­go, pol­sko­ję­zycz­ne­go wyda­nia Trze­cie­go Ada­ma autor­stwa Jerze­go Peter­kie­wi­cza, ale już nie­ba­wem na stro­nach ekumenizm.pl uka­że się omó­wie­nie tej jak­że inte­re­su­ją­cej publi­ka­cji. Dzię­ki uprzej­mo­ści Wydaw­nic­twa Iskry redak­cja ekumenizm.pl mogła wcze­śniej zapo­znać się z publi­ka­cją i przy­go­to­wać tekst recen­zji. Dzię­ku­je­my!


Na zdję­ciu pies mor­ski i pies (źró­dło: jomonster.org)

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.