Kościoły wschodnie

Cerkiew na rozdrożach pandemii


O tym, jak teo­lo­gia pra­wo­sław­na pod­cho­dzi do zagad­nie­nia udzie­la­nia Eucha­ry­stii w warun­kach zagro­że­nie epi­de­micz­ne­go, jak wyglą­da utrzy­my­wa­nie zasad bez­pie­czeń­stwa w świą­ty­niach i jakie nastro­je panu­ją wśród wier­nych i hie­rar­chów Cer­kwi w związ­ku z koro­na­wi­ru­sem — roz­ma­wia­my z Łuka­szem Kobesz­ko, pra­wo­sław­nym filo­zo­fem i publi­cy­stą.



Ekumenizm.pl: Kościo­ły na całym świe­cie od ponad pół roku zma­ga­ją się
z bez­pre­ce­den­so­wym doświad­cze­niem pan­de­mii. Wyda­je się, że w Cer­kwi pra­wo­sław­nej jest to szcze­gól­nie nośne zagad­nie­nie z powo­du spe­cy­fi­ki jej obrzę­do­wo­ści litur­gicz­nej…

Pra­wo­sław­ni nie róż­nią się w żad­nym stop­niu od pozo­sta­łych chrze­ści­jan, ludzi wyzna­ją­cych inne reli­gie lub nie­wie­rzą­cych. Glo­bal­ny pro­blem pan­de­mii i jego skut­ki w posta­ci lockdown‘u i róż­nych ogra­ni­czeń dotknął nas tak, jak wszyst­kich wokół. Widzi­my dużą licz­bę zaka­żeń (ponad 1,4 mln) w naj­więk­szym kra­ju pra­wo­sław­nym — Rosji. Ponad 90 tys. przy­pad­ków poda­ją ofi­cjal­ne dane na Bia­ło­ru­si, ponad 300 tys. — na Ukra­inie. Nie moż­na zapo­mi­nać o Bał­ka­nach, któ­re już od waka­cji zma­ga­ją się z powra­ca­ją­cy­mi fala­mi epi­de­mii. Bez wąt­pie­nia, dla pra­wo­sła­wia pro­blem pan­de­mii ma szcze­gól­ną spe­cy­fi­kę. Powie­dział­bym wręcz, że w Cer­kwi dużo bar­dziej niż w innych Kościo­łach chrze­ści­jań­skich obec­ny jest ele­ment, któ­ry moż­na okre­ślić mia­nem cie­le­snej, fizycz­nej inte­rak­cji. To inna per­spek­ty­wa niż np. w Koście­le ewan­ge­lic­ko-augs­bur­skim lub rzym­sko­ka­to­lic­kim. I skła­nia lub przy­naj­mniej może skła­niać do poszu­ki­wa­nia pew­nych nie­ty­po­wych roz­wią­zań.

Cho­dzi o spo­sób udzie­la­nia Eucha­ry­stii za pomo­cą jed­nej łyż­ki litur­gicz­nej?

 Rze­czy­wi­ście, spo­sób dys­try­bu­cji Eucha­ry­stii w Cer­kwi jest tym, co naj­moc­niej może rzu­cać się w oczy. Ale to rów­nież wie­le innych pra­wo­sław­nych tra­dy­cji litur­gicz­nych i oko­ło-litur­gicz­nych. Zaczy­na­jąc na regu­lar­nym cało­wa­niu ikon, któ­re prak­ty­ko­wa­ne jest zazwy­czaj już przy wej­ściu do świą­ty­ni, poprzez cało­wa­nie krzy­ża kapła­na po zakoń­cze­niu Boskiej Litur­gii, nie­kie­dy pokło­nów z doty­ka­niem czo­łem zie­mi w okre­ślo­nych okre­sach litur­gicz­nych, zna­cze­nie za pomo­cą wspól­ne­go, jed­ne­go pędzel­ka czo­ła wier­nych pod­czas nabo­żeństw cało­noc­ne­go czu­wa­nia, aż po picie z tych samych naczyń wody z sokiem lub winem, któ­rą wier­ni spo­ży­wa­ją od razu po przy­ję­ciu Eucha­ry­stii

Ale litur­gia to nie tyl­ko iko­ny…

Powsta­je rów­nież zagad­nie­nie bli­skie­go kon­tak­tu z duchow­ny­mi, któ­ry czę­sto utrud­nia zacho­wa­nie zale­ca­ne­go dystan­su spo­łecz­ne­go. Na przy­kład pod­czas sakra­men­tu spo­wie­dzi. W więk­szo­ści tra­dy­cji pra­wo­sław­nych nie ma zna­nych z kościo­łów kato­lic­kich kon­fe­sjo­na­łów, gdzie duchow­ne­go i wier­ne­go oddzie­la krat­ka, cza­sem wzmoc­nio­na folio­wą lub pla­sti­ko­wą osło­ną. Spo­wiedź odby­wa się przy ana­ło­ju, spe­cjal­nym pul­pi­cie z iko­ną, Ewan­ge­lia­rzem i krzy­żem. Duchow­ny czę­sto nachy­la się ku pochy­lo­ne­mu nad ana­ło­jem peni­ten­to­wi na wyso­kość jego uszu oraz ust. Duchow­nych i bisku­pów cału­je się w rękę, przyj­mu­je od nich bło­go­sła­wień­stwo. Ale to jesz­cze nie wszyst­ko. Wier­ni kupu­ją w cer­kwi świecz­ki sprze­da­wa­ne na spe­cjal­nym sto­isku, poda­ją tam zapi­ski, czy­li kar­tecz­ki z imio­na­mi osób żyją­cych i zmar­łych, za któ­rych modli­my się pod­czas Litur­gii. Nie przy­ję­ły się jesz­cze w cer­kwiach ter­mi­na­le płat­ni­cze, więc ofia­ry, jak świecz­ki i kart­ki prze­ka­zy­wa­ne są z rąk do rąk, podob­nie jak w kasach skle­po­wych.

Dodat­ko­wo, same świą­ty­nie pra­wo­sław­nej są róż­nej wiel­ko­ści. Mamy zarów­no ogrom­ne powierzch­nie jak cho­ciaż­by cer­kiew św. Sawy w Bel­gra­dzie, cer­kiew św. Dymi­tra w Salo­ni­kach czy świą­ty­nie na Ukra­inie lub w Rosji.  W Pol­sce wie­le z nich ma sto­sun­ko­wo małą powierzch­nię, gdzie przy nawet nie­zbyt wiel­kiej licz­bie uczest­ni­ków widać zagęsz­cze­nie. Zwłasz­cza, iż przy­ję­ła się pew­na tra­dy­cja, że wier­ni gro­ma­dzą się raczej bli­żej drzwi wejściowych/ wyj­ścio­wych lub sto­iska ze świecz­ka­mi i zapi­ska­mi, niż bli­żej iko­no­sta­su i pre­zbi­te­rium.

Nie da się więc zaprze­czyć, że te wszyst­kie zwy­cza­je sta­no­wią spo­re wyzwa­nie dla każ­dej para­fii pod­czas pan­de­mii, gdyż mówiąc cał­kiem wprost — są czyn­no­ścia­mi i gesta­mi znaj­du­ją­cy­mi się gru­pie ryzy­ka trans­mi­sji koro­na­wi­ru­sa.

Zanim zapy­tam, jak pra­wo­sław­ni sta­ra­ją się to ryzy­ko się mini­ma­li­zo­wać, wróć­my jed­nak do Eucha­ry­stii. Jak wyglą­da sta­no­wi­sko Cer­kwi wzglę­dem moż­li­wo­ści zara­że­nia się przez ten, wyda­je się ryzy­kow­ny spo­sób dys­try­bu­cji Eucha­ry­stii? Na począt­ku pan­de­mii w pra­wo­sław­nych ser­wi­sach spo­łecz­no­ścio­wych widzia­łem gra­fi­kę z posta­cią Chry­stu­sa, któ­ry zama­szy­stym kop­nia­kiem wyga­nia wiru­sy z łyż­ki, na któ­rej znaj­du­ją się Dary Eucha­ry­stycz­ne…

Para­dok­sal­nie, te gra­fi­ki poka­zy­wa­ły, że zagro­że­nie obec­no­ścią wiru­sa i samą pan­de­mią nie było, przy­naj­mniej przez ich auto­rów, nego­wa­ne i kwe­stio­no­wa­ne. Prze­cho­dząc od razu do cen­tral­ne­go pyta­nia — wśród teo­lo­gów pra­wo­sław­nych ist­nie­ją kon­tro­wer­sje co pro­ble­mu obec­no­ści wiru­sów i drob­no­ustro­jów w Eucha­ry­stii. Z jed­nej stro­ny widzi­my, że cudow­na prze­mia­na Świę­tych Darów w Cia­ło i Krew Chry­stu­sa nie zmie­nia bio­lo­gicz­nej i fizycz­nej mate­rii chle­ba eucha­ry­stycz­ne­go i wina. Stąd np. już od cza­sów sta­ro­żyt­nych sto­su­je się pod­czas litur­gii cha­rak­te­ry­stycz­ny para­ment litur­gicz­ny nazy­wa­ny rypi­dio­nem. To spe­cjal­ny wachlarz osa­dzo­ny na dłu­gim drzew­cu, któ­ry kie­dyś słu­żył po pro­stu do tego, aby odga­niać od Świę­tych Darów owa­dy, pta­ki i zwie­rzę­ta, ale tak­że chro­nić je przed nega­tyw­ny­mi zja­wi­ska­mi atmos­fe­rycz­ny­mi. Z dru­giej stro­ny, wie­rzy­my, że po doko­nu­ją­cej się w cudow­ny i trud­ny do racjo­nal­ne­go wytłu­ma­cze­nia za pomo­cą nomen­kla­tu­ry filo­zo­ficz­nej i przy­rod­ni­czej prze­mia­nie Świę­tych Darów, ich mate­ria sta­je się rów­nież w jakiś spo­sób prze­mie­nio­na, prze­bó­stwio­na. Czy to jed­nak ozna­cza, że zni­ka­ją z niej drob­no­ustro­je i wiru­sy? Wie­lu teo­lo­gów wpro­wa­dza tu pew­ne­go rodza­ju roz­róż­nie­nie pomię­dzy samą Eucha­ry­stią i tech­nicz­nym spo­so­bem jej dys­try­bu­cji. I wska­zu­je się, że na prze­strze­ni dzie­jów Kościół pra­wo­sław­ny wpro­wa­dzał czę­ścio­we i przej­ścio­we zmia­ny w spo­so­bie dys­try­bu­cji Świę­tych Darów. Ozna­cza to, iż bra­no pod uwa­gę moż­li­wość zara­że­nia się tak­że przez okre­ślo­ny spo­sób udzie­la­nia Eucha­ry­stii i sta­ra­no się temu prze­ciw­dzia­łać.

Jeże­li dobrze rozu­miem, pro­wa­dzi to do wnio­sku, że moż­na zara­zić się cho­ciaż­by przez łyż­kę eucha­ry­stycz­ną lub kie­lich, na któ­rych mogą znaj­do­wać się wiru­sy, ale nie przez samą Eucha­ry­stię? Jakie są świa­dec­twa histo­rycz­ne tych zmian w udzie­la­niu Świę­tych Darów?

 Wyda­je się, że nie ist­niał nigdy pełen kon­sen­sus teo­lo­gów, duchow­nych i bisku­pów w spra­wie moż­li­wo­ści zara­że­nia się w ten spo­sób. Czę­sto­krot­nie wpro­wa­dza­nie takich wyjąt­ko­wych norm bez­pie­czeń­stwa spo­ty­ka­ło się z kry­ty­ką tych, któ­rzy sta­li na sta­no­wi­sku, iż Cia­ło i Krew Chry­stu­sa posia­da­ją wła­ści­wo­ści, któ­re w pew­nym sen­sie dezyn­fe­ku­ją łyż­kę, a reszt­ki Świę­tych Darów spo­ży­wa­ne przez kapła­nów pod koniec każ­dej Boskiej Litur­gii nie mogą wią­zać się z zagro­że­niem żad­ną cho­ro­bą. Przy­po­mniał o tym już na począt­ku pan­de­mii zna­ny fran­cu­ski teo­log i publi­cy­sta pra­wo­sław­ny Jean-Clau­de Lar­chet, w Pol­sce zna­ny m. in. jako autor książ­ki pt. „Tera­pia cho­rób ducho­wych“. Co do świa­dectw histo­rycz­nych, głów­nym jest dzie­ło zaty­tu­ło­wa­ne „Pida­lion“. Uka­za­ło się ono po grec­ku na począt­ku XIX wie­ku. W zawar­tym w nim komen­ta­rzu św. Niko­de­ma Hagio­ry­ty do Kano­nów Kościo­ła, w tym Kano­nu 28 Szó­ste­go Sobo­ru Powszech­ne­go in Trul­lo przy­zna­no, że duchow­ni doko­nu­ją pew­nych zmian (w udzie­la­niu Eucha­ry­stii – przyp.) w cza­sach zara­zy. Przy­po­mniał o tym zna­ny rosyj­ski hie­rar­cha, metro­po­li­ta Hila­rion (Alfie­jew), peł­nią­cy jed­no­cze­śnie funk­cję prze­wod­ni­czą­ce­go Wydzia­łu Sto­sun­ków Zewnętrz­nych Patriar­cha­tu Moskiew­skie­go. Wyja­śnił on na tej pod­sta­wie dość ści­słe nor­my bez­pie­czeń­stwa epi­de­micz­ne­go, któ­re Rosyj­ska Cer­kiew Pra­wo­sław­na wpro­wa­dzi­ła decy­zją Patriar­cha­tu jesz­cze w mar­cu tego roku. Nor­my te, to mię­dzy inny­mi dezyn­fe­ko­wa­nie łyż­ki spi­ry­tu­sem i gorą­cą wodą po każ­do­ra­zo­wym udzie­le­niu Eucha­ry­stii wier­ne­mu. Cer­kiew w Fin­lan­dii, znaj­du­ją­ca się w jurys­dyk­cji Patriar­cha­tu Eku­me­nicz­ne­go wpro­wa­dzi­ła z kolei, też na począt­ku pan­de­mii, indy­wi­du­al­ne, jed­no­ra­zo­we łyżecz­ki z celu­lo­zy dla każ­de­go wier­ne­go, któ­re po wyko­rzy­sta­niu nale­ży spa­lić.

Wra­ca­jąc jesz­cze do pyta­nia — wie­le auto­ke­fa­lii przy­po­mnia­ło w cza­sie pan­de­mii, iż Eucha­ry­stia sama w sobie jest źró­dłem życia wiecz­ne­go, a nie sie­dli­skiem cho­rób i trans­mi­sją zaraz­ków. Tego rodza­ju listy napi­sa­li m. in. Patriar­chat Eku­me­nicz­ny, Patriar­chat Rumu­nii, Ser­bii, powtó­rzył to rów­nież Pol­ski Auto­ke­fa­licz­ny Kościół Pra­wo­sław­ny. Wie­le auto­ke­fa­lii przy­po­mi­na, iż w obec­nej sytu­acji nie jest koniecz­ne cało­wa­nie ikon, krzy­ży i dło­ni kapła­nów lub bisku­pów.

 Jak wyglą­da recep­cja tych komu­ni­ka­tów lub listów bisku­pów wśród zwy­kłych wier­nych? Czy panu­je prze­ko­na­nie, że nie moż­na się zara­zić przez przyj­mo­wa­nie Komu­nii czy wręcz prze­ciw­nie, wier­ni prze­stra­szy­li się groź­by trans­mi­sji wiru­sa w ten wła­śnie spo­sób?

Moje reflek­sje nale­ży trak­to­wać jako oso­bi­sty głos zwy­czaj­ne­go wier­ne­go, a nie ofi­cjal­ny komu­ni­kat Kościo­ła. Z wła­snych obser­wa­cji mogę powie­dzieć, że wśród wier­nych mamy do czy­nie­nia z wachla­rzem róż­nych opi­nii. Cały ten pro­blem widział­bym na szer­szych, kil­ku płasz­czy­znach.

Po pierw­sze, pew­ne­go sta­nu świa­do­mo­ści ekle­zjal­nej i teo­lo­gicz­nej wier­nych, któ­ry jest oczy­wi­ście zróż­ni­co­wa­ny, nie tyl­ko w poszcze­gól­nych auto­ke­fa­liach, jurys­dyk­cjach lub die­ce­zjach, ale nawet wspól­no­tach para­fial­nych. Z tym sta­nem świa­do­mo­ści łączy się rów­nież pro­blem kate­che­zy wier­nych, w tym kate­che­zy doro­słych, względ­nie brak takiej kate­che­zy. W tym kon­kret­nym przy­pad­ku myślę, że komu­ni­ka­ty o Eucha­ry­stii powin­ny być dopre­cy­zo­wa­ne (o co swo­ją dro­gą nie jest czę­sto łatwo w tra­dy­cji wschod­niej, dale­kiej od ten­den­cji scho­la­stycz­nych) i for­mu­ło­wa­ne w taki spo­sób, aby nie budzi­ły dodat­ko­wych wąt­pli­wo­ści wśród odbior­ców. Bisku­pi serb­scy dopre­cy­zo­wa­li w swo­im komu­ni­ka­cie zwią­za­nym z pan­de­mią, iż Eucha­ry­stia nie może być trak­to­wa­na magicz­nie jako cudow­ny lek, któ­ry zastę­pu­je tera­pię medycz­ną lub jest for­mą szcze­pion­ki o dłu­giej gwa­ran­cji sku­tecz­ne­go dzia­ła­nia.

W naucza­niu, że Eucha­ry­stia jest źró­dłem życia i zdro­wia, a nie śmier­ci i cho­ro­by nale­ży pod­kre­ślić, iż cho­dzi przede wszyst­kim o życie wiecz­ne i życie w wymia­rze ducho­wym. Każ­de uzdro­wie­nie, któ­re może nastą­pić w życiu chrze­ści­ja­ni­na, było­by prze­cież nie­peł­ne bez ele­men­tu ducho­we­go. Eucha­ry­stia nas prze­bó­stwia, zmie­nia świat wokół nas, a nawet cały Kosmos, wpro­wa­dza do nie­go har­mo­nię i Bożą ener­gię „kine­tycz­ną“, któ­ra napę­dza i pod­trzy­mu­je świat w ist­nie­niu. Nie ozna­cza to jed­nak­że, że przy­stę­pu­jąc do Eucha­ry­stii nie będzie­my już tu na zie­mi nigdy cier­pieć, cho­ro­wać czy też umie­rać. To są uni­wer­sal­ne doświad­cze­nia ludz­kiej kon­dy­cji. War­to, aby było to rozu­mia­ne wła­śnie w ten spo­sób. Być może pan­de­mia będzie tutaj pew­nym kata­li­za­to­rem, aby pro­ble­mem od stro­ny teo­lo­gicz­nej zajął się kolej­ny Sobór powszech­ny?

Po dru­gie, cho­dzi też o bar­dziej powszech­ne zagad­nie­nie. Nie­kie­dy ma się wra­że­nie, iż wśród nie­któ­rych panu­je prze­ko­na­nie, że świą­ty­nia jest prze­strze­nią, w któ­rej „nie moż­na się zara­zić“. Zwró­cił na to, w spo­sób dość bez­po­śred­ni metro­po­li­ta Hiob (Gecza), sto­ją­cy na cze­le sta­łej dele­ga­cji Patriar­cha­tu Eku­me­nicz­ne­go przy Świa­to­wej Radzie Kościo­łów w arty­ku­le we wrze­śnio­wym nume­rze biu­le­ty­nu tej dele­ga­cji „Ecu­pa­tria“. Zawsze w tym miej­scu war­to poda­wać pro­sty przy­kład — świą­ty­nia jest oczy­wi­ście domem Bożym i fizycz­nie miej­scem, gdzie speł­nia­ją się naj­więk­sze tajem­ni­ce wia­ry. Nie­mniej, nie jest prze­strze­nią wyłą­czo­ną spod praw przy­ro­dy, fizy­ki i bio­lo­gii. Gdy wypu­ści­my z rąk świecz­kę, upad­nie ona na zie­mie, gdyż w cer­kwi dzia­ła pra­wo gra­wi­ta­cji. Gdy zawa­dzi­my o świecz­nik, może­my się popa­rzyć i ubru­dzić pod­ło­gę. W świą­ty­ni krą­żą drob­no­ustro­je i wiru­sy. Gdy jeste­śmy cho­rzy nawet na zwy­kłą infek­cję bądź kla­sycz­ną cho­ro­bę zakaź­ną, zosta­je­my w domu i nie idzie­my do świą­ty­ni, aby nie zara­zić innych.

Po trze­cie, w kwe­stii pyta­nia o lęk wier­nych przed zara­że­niem koro­na­wi­ru­sem — nie spro­wa­dzał­bym tego zagad­nie­nia tyl­ko do stra­chu przed tym, że zara­żę się ja lub kon­kret­ny wier­ny. Dba­nie o zdro­wie, o orga­nizm jest natu­ral­ną i co tu dużo mówić, tak­że par excel­len­ce chrze­ści­jań­ską posta­wą. Zacho­wy­wa­nie dystan­su, zakła­da­nie masecz­ki, dezyn­fek­cja rąk to tak­że wyraz miło­ści chrze­ści­jań­skiej i odpo­wie­dzial­no­ści. Ktoś miesz­ka ze star­szy­mi rodzi­ca­mi lub cho­ry­mi prze­wle­kle dziad­ka­mi i zacho­wu­je ostroż­ność, nawet zbyt dale­ko idą­cą z punk­tu widze­nia inne­go czło­wie­ka, mło­de­go, zdro­we­go i w peł­ni sił. To jest zacho­wa­nie mądre i chrze­ści­jań­skie, a nie wyraz lęku, bądź tym bar­dziej, sła­bej jako­ści wia­ry, jak nie­któ­rzy wyda­ją się suge­ro­wać mniej lub bar­dziej wprost. Trud­no jed­nak w tym kon­tek­ście się dzi­wić, że oso­ba star­sza i scho­ro­wa­na zosta­je w domu i nie idzie na Litur­gię, zwłasz­cza gdy widzi, iż część jej bra­ci i sióstr w para­fii lek­ce­wa­ży nor­my bez­pie­czeń­stwa, nie ma — cza­sem wręcz dla zasa­dy masecz­ki i nic nie robi sobie z obo­wią­zu­ją­cych dla dobra wspól­ne­go obostrzeń. Albo też, gdy o tych obostrze­niach w para­fii się nie przy­po­mi­na, uda­jąc, że temat pan­de­mii w ogó­le nie ist­nie­je, lub gło­si róż­ne­go rodza­ju oso­bli­we poglą­dy kwe­stio­nu­ją­ce ota­cza­ją­cą nas rze­czy­wi­stość.

W tej sytu­acji potrze­ba po pro­stu dużo odpo­wie­dzial­no­ści, tro­ski i zwy­kłej empa­tii o los naszych sióstr i bra­ci. Ale też spo­ro sub­tel­no­ści, zro­zu­mie­nia ludz­kich odczuć, obaw, zło­żo­nych sytu­acji spo­wo­do­wa­nych skut­ka­mi spo­łecz­ny­mi obec­nej sytu­acji. Z pew­no­ścią szko­dli­wa jest posta­wa  swo­iste­go styg­ma­ty­zo­wa­nia osób, zacho­wu­ją­cych nor­my bez­pie­czeń­stwa epi­de­micz­ne­go i doma­ga­ją­cych się od swo­ich para­fii lub Cer­kwi lokal­nych respek­to­wa­nia i sto­so­wa­nia takich środ­ków. Filo­zo­fia pt. „masecz­ka, dystans i płyn do dezyn­fek­cji rąk są dla ludzi sła­bej wia­ry i bojaź­li­wych“ do nicze­go dobre­go nas nie zapro­wa­dzi.

War­to zatrzy­mać się nad wspo­mnia­ną, nie­daw­ną wypo­wie­dzią bisku­pa Hio­ba z Patriar­cha­tu Eku­me­nicz­ne­go z związ­ku z sytu­acją pan­de­mii. Zna­la­zła się tak­że dość jed­no­znacz­na, nega­tyw­na oce­na poglą­dów gło­szo­nych przez śro­do­wi­ska denia­li­stycz­ne i „anty­co­vi­do­we“. Gru­py te powo­łu­ją się czę­sto na rze­ko­mo zagro­żo­ną wol­ność oby­wa­tel­ską i demo­kra­cję, ale rów­nież, czę­sto sto­su­ją fra­ze­olo­gię reli­gij­ną, ude­rza­ją w apo­ka­lip­tycz­ne tony, porów­nu­ją tego­rocz­ne obostrze­nia w dostę­pie do prak­tyk reli­gij­nych wpro­wa­dzo­ne w nie­któ­rych kra­jach do prze­śla­do­wań chrze­ści­jan przez sys­te­my tota­li­tar­ne… Czy w Cer­kwi duża jest popu­lar­ność tego rodza­ju ide­olo­gii?

Moja odpo­wiedź będzie dwu­stop­nio­wa. Naj­pierw, bez zbęd­nej dyplo­ma­cji, powiem, iż w Cer­kwiach róż­nych auto­ke­fa­lii i jurys­dyk­cji widać obec­ność tego rodza­ju postaw. Poczy­na­jąc od wier­nych, po duchow­nych i hie­rar­chów. Nie ma obiek­tyw­nych badań, któ­re poka­za­ła­by licz­by i pro­cen­ty, ale widać, cho­ciaż­by z setek dys­ku­sji na żywo i w inter­ne­cie, że takie posta­wy ist­nie­ją. Mani­fe­sto­wa­ne są w róż­ny spo­sób, od wpi­sów w sie­ci, po real­ne lek­ce­wa­że­nie norm bez­pie­czeń­stwa i ich nie­prze­strze­ga­nie w prze­strze­ni para­fii lub świą­tyń. Oczy­wi­ście, nie mówię tu o oso­bach z medycz­ny­mi prze­ciw­wska­za­nia­mi dla nosze­nia mase­czek. Dla rów­no­wa­gi, choć nie dla uspra­wie­dli­wie­nia takich postaw, mogę jed­nak odpo­wiedź uzu­peł­nić, że Cer­kiew chy­ba nie jest tu wyjąt­kiem w dzi­siej­szym świe­cie. Istot­nie, ide­olo­gia — choć nie jestem zwo­len­ni­kiem okre­śla­nia tym sło­wem nie­mal każ­de­go zja­wi­ska spo­łecz­ne­go — o cha­rak­te­rze denia­li­stycz­nym jest dzi­siaj obec­na w róż­nych Kościo­łach, reli­giach, tak­że wśród ludzi dale­kich od iden­ty­fi­ka­cji z jaką­kol­wiek ducho­wo­ścią. To pro­blem uni­wer­sal­ny i wyda­je mi się, że wyma­ga, tak­że na grun­cie życie kościel­ne­go, uni­wer­sal­nych roz­wią­zań, któ­re jed­nak będą uwzględ­niać spe­cy­fi­kę każ­de­go Kościo­ła.

Jakie to mogą być kon­kret­ne roz­wią­za­nia? I jak może wyglą­dać ich spe­cy­fi­ka w Koście­le pra­wo­sław­nym? 

Wspo­mnia­ny tu biskup Hiob sta­wia na edu­ka­cję i dia­log. Dzi­siaj wie­lu jest scep­tycz­nie nasta­wio­nych do oby­dwu recept. Dostęp do wie­dzy jest dzi­siaj powszech­ny jak nigdy przed­tem w histo­rii, tyl­ko że współ­cze­sna kon­struk­cja świa­ta i cywi­li­za­cja infor­ma­cyj­na zamy­ka ludzi w bań­kach wła­snych poglą­dów. Oświe­ce­nio­wy para­dyg­mat edu­ka­cji wyda­je się w odwro­cie, sko­ro nawet lider naj­więk­sze­go mocar­stwa na świe­cie może na swo­ich kana­łach infor­ma­cyj­nych powie­lać fake new­sy.  Nawet naj­bar­dziej nauko­we i racjo­nal­ne argu­men­ty nie­kie­dy nie tra­fia­ją do kogoś, do kogo docie­ra mem na Face­bo­oku z hasłem „Stop fał­szy­wej pan­de­mii!“ lub wyśmie­wa­ją­cy nosze­nie mase­czek. Z dia­lo­giem w naszych podzie­lo­nych spo­łe­czeń­stwach też róż­nie bywa, mówiąc deli­kat­nie.

Tu otwie­ra się ogrom­ne pole do dzia­ła­nia hie­rar­chów, duchow­nych, świec­kich kate­che­tów czy zwy­kłych wier­nych. Przy­jął się pewien ste­reo­typ — słusz­ny czy nie, to już temat na oddziel­ną dys­ku­sję, iż Cer­kiew jest nie­chęt­na bez­po­śred­niej reak­cji na róż­ne nawet waż­ne wyda­rze­nia spo­łecz­ne . Albo wręcz, że dystan­su­je się od roli komen­ta­to­ra bie­żą­cej rze­czy­wi­sto­ści spo­łecz­nej. W obec­nej sytu­acji ogrom­ne­go wzro­stu zaka­żeń i ich skut­ków, war­to chy­ba jed­nak zmie­nić tego rodza­ju nasta­wie­nie. To wią­że się z kolei ze spo­rą odpo­wie­dzial­no­ścią i tym, aby każ­dy wypo­wia­da­ją­cy się na ten temat, zwy­czaj­nie ważył sło­wa. Zarów­no te wypo­wia­da­ne w mediach spo­łecz­no­ścio­wych, jak też na kate­che­zie czy nawet w kaza­niach.

War­to wyjść na prze­ciw róż­nym ludz­kim lękom, któ­re dzi­siaj znaj­du­ją ujście w pro­stych wytłu­ma­cze­niach, teo­riach spi­sko­wych i szu­ka­niu kozłów ofiar­nych. Wzy­wać do umiar­ko­wa­nia, spo­ko­ju, pomo­cy, zachę­cać do zain­te­re­so­wa­nia się, dla­cze­go od kil­ku mie­się­cy nie ma kon­tak­tu z bra­tem lub sio­strą z naszej wspól­no­ty para­fial­nej. Uru­cho­mić, o czym Sobór PAKP wspo­mniał w posła­niu opu­bli­ko­wa­nym w poło­wie mar­ca tego roku, róż­ne dzia­ła­nia pomo­co­we i cha­ry­ta­tyw­ne w para­fii, wolon­ta­riat. Tutaj dobrym przy­kła­dem jest Nata­na­el (Syme­oni­des), metro­po­li­ta Chi­ca­go w Grec­kiej Cer­kwi Ame­ry­ki w jurys­dyk­cji Patriar­cha­tu Eku­me­nicz­ne­go, któ­ry już wio­sną stwo­rzył w swo­jej metro­po­lii spe­cjal­ny fun­dusz na rzecz ofiar COVID-19, wpro­wa­dził moni­to­ro­wa­nie przy­pad­ków zaka­żeń i zacho­ro­wań w każ­dej para­fii, a nawet — oso­bi­ście włą­czył się w roz­no­sze­nie paczek z pomo­cą żyw­no­ścio­wą, środ­ka­mi higie­ny oso­bi­stej i leka­mi wier­nym na tere­nie swo­jej die­ce­zji. W dzia­ła­nia cha­ry­ta­tyw­ne bar­dzo moc­no włą­czy­ła się Cer­kiew w Rumu­nii. Patriar­cha Daniel (Cio­bo­tea) prze­ka­zał dużą pomoc finan­so­wą szpi­ta­lom na zakup respi­ra­to­rów i kon­cen­tra­to­rów tle­nu, a mnisz­ki w wie­lu rumuń­skich mona­ste­rach maso­wo szy­ją masecz­ki.

A co z nie­cer­kiew­ny­mi zasa­da­mi?

Przede wszyst­kim nale­ży sto­so­wać się do obo­wią­zu­ją­cych norm bez­pie­czeń­stwa usta­la­nych przez wła­dze publicz­nie. Cer­kwie nie mogą spra­wiać wra­że­nia, że są ponad tymi zasa­da­mi. Muszą dawać przy­kład, dobry, a nie wąt­pli­wy lub budzą­cy nega­tyw­ne reak­cje spo­łecz­ne. Zamiesz­cza­ne publicz­nie zdję­cia lub rela­cje z róż­nych uro­czy­sto­ści reli­gij­nych lub spo­tkań, na któ­rych ewi­dent­nie widać brak prze­strze­ga­nia obo­wią­zu­ją­cych norm pod­czas sta­nu epi­de­mii, wysta­wia­ją nie­ste­ty nie­do­bre świa­dec­two. Bynaj­mniej nie jest to tyl­ko świa­dec­two sto­sun­ku wobec obo­wią­zu­ją­ce­go pra­wa, ale przede wszyst­kim, spra­wia przy­kre wra­że­nie obo­jęt­no­ści na los dru­gie­go czło­wie­ka i kwe­stio­no­wa­nia dru­gie­go naj­waż­niej­sze­go przy­ka­za­nia zna­ne­go z Ewan­ge­lii, mówią­ce­go
o miło­ści bliź­nie­go. Czy tego chce­my czy nie, cza­sy, w któ­rych Kościo­ły lub duchow­ni byli trak­to­wa­ni przez opi­nię publicz­ną ulgo­wo tyl­ko z racji swo­je­go sta­tu­su spo­łecz­ne­go i funk­cji auto­ry­te­tu, po pro­stu się skoń­czy­ły.  I wie­le wska­zu­je na to, że skoń­czy­ły się bez­pow­rot­nie.

Lekar­stwem z pew­no­ścią nie jest też prze­mil­cza­nie pro­ble­mu pan­de­mii, uda­wa­nie, że on nie ist­nie­je i jeste­śmy w takiej samej sytu­acji jak rok lub dwa lata temu. Dzi­siaj potrze­ba sta­łej komu­ni­ka­cji z wier­ny­mi i para­fia­na­mi, w szcze­gól­no­ści poprzez media spo­łecz­no­ścio­we i inter­net, przy­po­mi­na­nie im przez metro­po­lie, die­ce­zje i para­fie o koniecz­no­ści zasto­so­wa­nia się do powszech­nie obo­wią­zu­ją­cych zasad bez­pie­czeń­stwa na danym obsza­rze. W Pol­sce ma to szcze­gól­ne zna­cze­nie w para­fiach na obsza­rach dia­spo­ral­nych, gdzie spo­rą część nowych wier­nych sta­no­wią przy­by­sze zza wschod­niej gra­ni­cy, któ­rzy powin­ni być na bie­żą­co infor­mo­wa­ni o sytu­acji pan­de­micz­nej w miej­scu, w któ­rym aktu­al­nie prze­by­wa­ją.

To by była aku­rat pozy­tyw­na zmia­na. Przy oka­zji, jak wyglą­da sytu­acja z uczest­nic­twem w conie­dziel­nej Litur­gii w dobie pan­de­mii? W pra­wo­sła­wiu nie ma prze­cież rzym­sko­ka­to­lic­kiej tra­dy­cji dys­pen­sy od bisku­pa w związ­ku z sytu­acją zewnętrz­ną. Ale też nie ma chy­ba tra­dy­cji „ducho­we­go uczest­nic­twa“ w nabo­żeń­stwach poprzez trans­mi­sję w mediach. A co z popu­lar­ny­mi tak­że w tra­dy­cji pra­wo­sław­nej piel­grzym­ka­mi?

Istot­nie, nie ma tra­dy­cji dys­pen­sy, ani też — co war­to pod­kre­ślić — uczest­nic­two w Boskiej Litur­gii w nie­dzie­le lub świę­ta nie jest postrze­ga­ne poprzez pry­zmat jury­dycz­ne­go „speł­nie­nia obo­wiąz­ku nie­dziel­ne­go“, któ­re­go nie­wy­ko­na­nie „zacią­ga winę“. Tra­dy­cji wschod­niej bli­żej do zało­że­nia, że uczest­nic­two w Litur­gii nie może być wymu­szo­ne zewnętrz­ną sank­cją praw­ną, ale ma wyni­kać z auten­tycz­nej wol­no­ści, w któ­rej chce­my spo­tkać się z naszym Panem, przy­jąć Jego Cia­ło i Krew. W obec­nej, trud­nej sytu­acji każ­dy po pro­stu musi zade­cy­do­wać jak się zacho­wać, bio­rąc pod uwa­gę swo­je spe­cy­ficz­ne warun­ki, któ­re w każ­dym przy­pad­ku wyglą­da­ją ina­czej. War­to może wte­dy nie tyl­ko myśleć, że „muszę być w cer­kwi, bo sobie nie wyobra­żam, aby było ina­czej“, ale tak­że dostrzec potrze­by innych.

Żyje­my w świe­cie mediów i jak Cer­kiew odnaj­du­je się w tym nowym seg­men­cie komu­ni­ka­cji?

Tak, od wio­sny odby­wa­ją się regu­lar­ne, conie­dziel­ne trans­mi­sje Litur­gii w tele­wi­zji publicz­nej. W Inter­ne­cie i na pro­fi­lach spo­łecz­no­ścio­wych znaj­dzie­my trans­mi­sje ze świą­tyń z róż­nych stron świa­ta i róż­nych auto­ke­fa­lii, od Kon­stan­ty­no­po­la po USA. To nie zastą­pi fizycz­nej obec­no­ści w świą­ty­ni, ale może sta­no­wić ducho­we wspar­cie dla wszyst­kich cho­rych, sła­bych, nie­kie­dy samot­nych. War­to też, na co wska­zu­ją nie­któ­rzy dusz­pa­ste­rze, spoj­rzeć tro­chę głę­biej na naszą obec­ność na Litur­gii. Co jest jej głów­nym celem? Czy tyl­ko tra­dy­cja, zwy­czaj, któ­ry prze­ję­li­śmy od przod­ków, czy jed­nak cią­gła moż­li­wość eucha­ry­stycz­ne­go spo­tka­nia z Chry­stu­sem w Jego Świę­tych Darach cudow­nie prze­mie­nio­nych na ołta­rzu?

Wra­ca­jąc do piel­grzy­mek…

Co do piel­grzy­mek — ostat­nio mie­li­śmy do czy­nie­nia z zatar­giem Cer­kwi w Rumu­nii z wła­dza­mi pań­stwo­wy­mi z oka­zji świę­ta czczo­nej powszech­nie na Bał­ka­nach świę­tej Para­skie­wy. Rząd chciał w sytu­acji kolej­nej fali pan­de­mii (licz­ba wykry­tych przy­pad­ków w Rumu­nii zbli­ża się na chwi­lę obec­ną do 200 tys.) ogra­ni­czyć ruch piel­grzym­ko­wy. Cer­kiew uzna­ła ta za ogra­ni­cza­nie wol­no­ści reli­gij­nej. W Pol­sce, ruch piel­grzym­ko­wy na Gra­bar­kę przy­padł na ogól­ne roz­przę­że­nie norm bez­pie­czeń­stwa, z któ­ry­mi mie­li­śmy do czy­nie­nia w mie­sią­cach let­nich, choć poja­wi­ły się obser­wa­cje, że w tym roku było nie­co mniej piel­grzy­mów i piel­grzy­mek, podob­nie jak w Koście­le rzym­sko­ka­to­lic­kim. W Czar­no­gó­rze Serb­ska Cer­kiew Pra­wo­sław­na zre­zy­gno­wa­ła z pro­ce­sji, któ­re od począt­ku roku odby­wa­ły się w całym kra­ju w ramach pro­te­stu prze­ciw­ko uchwa­lo­nej przez rząd usta­wy o wła­sno­ści obiek­tów cer­kiew­nych, ale póź­niej zastą­pio­no je… pro­ce­sja­mi samo­cho­do­wy­mi. Obec­nie jed­nak, po nie­daw­nych wybo­rach par­la­men­tar­nych, do wła­dzy docho­dzi nowa więk­szość, z któ­rą Metro­po­lia Czar­no­gó­ry i Przy­mo­rza ma dobre rela­cje, więc powód pro­ce­sji się wyczer­pał.

Sama kwe­stia orga­ni­zo­wa­nia piel­grzy­mek w obec­nej sytu­acji pan­de­mii jest według mnie dys­ku­syj­na. Wie­lu dusz­pa­ste­rzy i teo­lo­gów pod­kre­śla, że od wie­ków w cza­sie wiel­kich epi­de­mii wier­ni maso­wo piel­grzy­mo­wa­li do miejsc świę­tych, sank­tu­ariów i mona­ste­rów. War­to jed­nak pamię­tać, że 200–300 lat temu piel­grzym­ki były jedy­ną szan­są dotar­cia do takich miejsc. Cza­sa­mi, szan­są jedy­ną w życiu. Dzi­siaj jed­nak wyglą­da to ina­czej. Jeże­li tyl­ko chce­my fizycz­nie odwie­dzić danej miej­sce, chy­ba nie sta­nie się tra­ge­dia, jeże­li odło­ży­my reali­za­cję tej chę­ci na lep­szy czas. Tym bar­dziej, jeże­li chce­my je tyl­ko zoba­czyć — dzi­siaj taką cie­ka­wość moż­na zaspo­ko­ić w tym­cza­so­wych warun­kach pan­de­mii poprzez środ­ki komu­ni­ka­cji elek­tro­nicz­nej. War­tość modli­twy w mona­ste­rze i sank­tu­arium nie jest w żaden spo­sób „sil­niej­sza“ i „moc­niej­sza“ niż w domu czy wła­snej para­fii.

Moż­na wska­zać na cie­ka­we ini­cja­ty­wy zapro­po­no­wa­ne przez poszcze­gól­ne pol­skie para­fie: wezwa­nie do codzien­nej modli­twy w domu „Aka­ty­stem w koro­na­wi­rus“ czy wpro­wa­dze­nie sys­te­mu e‑zapisek, pozwa­la­ją­ce­mu na zdal­ne zgła­sza­nie modlitw za żywych i zmar­łych pod­czas Boskiej Litur­gii.

Jak moż­na tłu­ma­czyć to, co dotknę­ło ludzi w 2020 roku? Czy teo­lo­gia pra­wo­sław­na przyj­mu­je hipo­te­zę kary Bożej czy też może dopu­stu Boże­go, dla wyja­śnie­nia glo­bal­ne­go doświad­cze­nia pan­de­mii?

Spo­tka­my z pew­no­ścią róż­ne inter­pre­ta­cje, tak­że takie, któ­re bio­rą na warsz­tat zawar­te w pyta­niu dwie róż­ne per­spek­ty­wy. Mnie oso­bi­ście bli­skie jed­nak tłu­ma­cze­nie, któ­re znaj­dzie­my w sło­wach Chry­stu­sa z 9 roz­dzia­łu Ewan­ge­lii św. Jana. Gdy zapy­ta­no Go, czy cho­ro­by są wyni­kiem kary za grze­chy danej oso­by lub jej przod­ków i oto­cze­nia, padła odpo­wiedź: “Ani on nie zgrze­szył, ani rodzi­ce jego, ale [sta­ło się tak], aby się na nim obja­wi­ły spra­wy Boże”.

Pro­blem cier­pie­nia i cho­rób zawsze moż­na tłu­ma­czyć w róż­ny spo­sób: pew­ne z nich są wyni­kiem róż­nych nega­tyw­nych czyn­ni­ków zewnętrz­nych i ludz­kich błę­dów, ale wie­le powsta­je z nie­zna­nych przy­czyn, doty­ka­jąc dzie­ci, mni­chów, duchow­nych i bisku­pów. W tym wszyst­kim, jedy­ne co może­my, to zdo­być się na zaufa­nie, któ­ry wyra­ża natchnio­ny autor w Psal­mie 23, któ­ry czy­ta­ny jest przez wier­nych na począt­ku modlitw przed przy­ję­ciem Eucha­ry­stii: „Cho­ciaż­bym cho­dził ciem­ną doli­ną, zła się nie ulęk­nę, bo Ty jesteś ze mną“. Nadzie­ja, cza­sem wbrew nadziei, połą­czo­na z poko­rą, któ­rą jest tak­że nie­wy­ty­ka­nie innym bra­ku wia­ry, jej rze­ko­mej sła­bej jako­ści, złej woli czy oskar­żeń o współ­udział w „wiel­kim spi­sku prze­ciw­ko Cer­kwi pod płasz­czy­kiem pan­de­mii“ — to chy­ba naj­lep­sze, co może­my teraz zro­bić.



Gale­ria
Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.