Chrześcijan Bliskiego Wschodu trudne trwanie
- 27 sierpnia, 2004
- przeczytasz w 10 minut
Losy chrześcijan Bliskiego Wschodu można by porównać do losów Inków i Azteków. Od czasu inwazji muzułmańskiej w połowie VII wieku żyją w kleszczach bezwzględnej hegemonii ideologicznej. Nałożony na nich system opodatkowania był egzekwowany pod rygorem przejścia na islam. Jednak przyjmowanie islamu przez duże grupy chrześcijan nie zawsze było na rękę kalifom – uszczuplało ilość złota, jaka wpływała do skarbca i nie dawało gwarancji, że muzułmanin będzie mógł dalej żyć kosztem niemuzułmanina. Co prawda Koran określił chrześcijan i żydów jako ludzi mających księgi, którym należy się szacunek i ochrona, jednak pod warunkiem, że okażą jak najdalej idącą lojalność, zaakceptują prawo muzułmańskie, zgodzą się ze statusem obywateli niższej kategorii i nie odmówią żadnej posługi na rzecz rządzących. – “Zwalczajcie tych, którzy nie zakazują tego, co zakazał Bóg i Jego Posłaniec, i nie poddają się religii prawdy – spośród tych, którym została dana Księga – dopóki oni nie zapłacą daniny własną ręką i nie zostaną upokorzeni” – (Koran IX, 29).
Zdarzały się okresy, że chrześcijanom nie było wolno jeździć konno, mieć dom wyższy od domu muzułmanina, ubierać się tak samo jak muzułmanie. Do dzisiaj prawo zabrania chrześcijaninowi poślubić muzułmankę, chyba, że najpierw przejdzie on na islam. Muzułmanin zaś może poślubić chrześcijankę, gdyż zakłada się, że przez sam ten fakt „wybranka” wyraża zgodę na bycie muzułmanką i wyłącznie w duchu muzułmańskim będzie wychowywane ich potomstwo.
Przyjmując islam dość szybko można ulec wynarodowieniu, gdyż ta religia w zasadzie nie uznaje narodowości. Ona ją zastępuje. Liczba chrześcijan Bliskiego Wschodu kurczy się z roku na rok. Jeszcze sto lat temu stanowili prawie połowę ludności regionu. Obecnie jest ich około 5%. Na początku XX wieku liczyli w Turcji 32%, teraz 0,6%. W roku 1975 było ich w Egipcie 25%, obecnie 10–15%. Od lat 50. XX wieku ich stosunek do ogólnej liczby mieszkańców spadł w Syrii z 40% do 8%, w Iranie z 15% do 0,5%, w Iraku z 35% do 5%. Zdominowane dzisiaj przez ludność muzułmańską Nazaret i Betlejem w początkach XX wieku były zamieszkiwane w większości przez chrześcijan. Prawo religijne i panujący system edukacji kreują przekonanie, że istnienie innej kultury to symptom słabości, oznaka porażki ideologicznej, obraza Najwyższego.
Współwyznawca żyjący na drugim krańcu świata jest dla niejednego muzułmanina niekiedy bliższy od chrześcijańskiego współobywatela i sąsiada. – “O wy, którzy wierzycie! Nie bierzcie sobie za przyjaciół żydów i chrześcijan” – (Koran V, 51). To nie przypadek, że pogróżki, które ówczesny przywódca czeczeński Dżohar Dudajew kierował pod adresem Moskwy: „Nie spoczniemy dopóki zielony sztandar Proroka nie zawiśnie nad Kremlem” zyskiwały aplauz wcale niemałej części muzułmańskich mas i mobilizowały tysięcy ochotników do przyłączenia się do mudżahidinów w górach Kaukazu. Podobnie było w Bośni i Hercegowinie oraz w Kosowie, gdzie część wojowników z różnych krajów islamskich osiedliła się na stałe, a część przerzuciła się do Afganistanu, utrwalając w ten sposób termin „Arabowie afgańscy”. Prawdopodobnie wszędzie jeden z pierwszych artykułów konstytucji w krajach muzułmańskich brzmi mniej więcej: „Religią państwa i głównym źródłem prawa jest islam”. „Wychowanie muzułmańskie” jest, jeśli nie najważniejszym, to jednym z najważniejszych przedmiotów nauczania w szkołach. Duża ilość tekstów w elementarzach do nauki języka arabskiego ma charakter polityczny, ideologiczny, propagandowy i konfrontacyjny. U uczniów nie wyrabia się odruchu tolerancji, lecz przeciwnie – zachęca się do dystansowania się od wyznawców innych religii. Sam fakt, że islam jest religią oficjalną w krajach Bliskiego Wschodu (wyjąwszy Liban) ogranicza awans społeczny i polityczny niemuzułmanów i z góry wiadomo, że prawo nie jest równe dla wszystkich obywateli.
Piastowanie przez chrześcijan wysokich i strategicznych urzędów w państwie jest wykluczone. Może się zdarzyć jednak, że dla poprawienia swojego wizerunku w świecie lub osiągnięcia doraźnych celów taktycznych, tekę ważnego resortu powierza się chrześcijaninowi. Przy mianowaniu kandydata musi być pewność, że jest on gotów podejmować działania niekiedy godzące w interes swojej grupy i przymykać oko na przejawy jej dyskryminowania. Najlepszym przykładem był Tarik Aziz w ekipie Saddama Huseina. Nie tylko nie przyznawał się do asyryjskości, lecz twierdził nawet, że Asyryjczyków w Iraku nie ma. Chrześcijanie Bliskiego Wschodu są marginalizowani, izolowani, osaczeni, zagubieni, sparaliżowani, upokorzeni, rugowani, wystraszeni, przygnębieni. Jest to wszakże nie tyle ich problem, ile, a może przede wszystkim, problem społeczeństwa, w którym przyszło im żyć i którego system religijny doprowadził ich do takiego stanu beznadziei. Ich przetrwanie do naszych czasów graniczy wprost z cudem. Prawdopodobnie nigdzie na świecie nie przelano tyle niewinnej krwi za przynależność do chrześcijaństwa, ile na Bliskim Wschodzie.
Dzieje kalifatów i emiratów arabskich oraz sułtanatów tatarskich i tureckich, to m.in. historia pogromów chrześcijan, zarówno z punktu widzenia sprawcy, jak i ofiary. Jako źródło do poznania dominującego sposobu myślenia świata muzułmańskiego i skali wpływu edukacji religijnej mogą służyć przeprowadzone przez stację telewizyjną al-Dżazira sondaże opinii publicznej, drukowane na jej stronach internetowych. Dla ludzi nieobeznanych z realiami świata islamu wyniki tych sondaży mogą być szokujące, podobnie jak szokująca może być informacja, że aby móc budować kościół w „demokratycznym” Egipcie, kraju 120 tysięcy meczetów, potrzebna jest zgoda 13 urzędów, a na koniec podpis samego prezydenta. Choć „al-Dżazira” jest raczej głosem radykałów islamskich, nic nie można zarzucić rzetelności wyników sondaży, poza tym, że odzwierciedlają opinie tych, którzy mają dostęp do internetu. Zapewne spora część głosujących stanowią imigranci w krajach zachodnich. Trzeba pamiętać też, że prawie 49% mieszkańców świata arabskiego powyżej 15 roku życia stanowią analfabeci. Ten fakt w oczywisty sposób eliminuje z udziału w sondażach poważną część obywateli.
Wybrane tematy sondaży i ich wyniki:
1. Czy po wysadzeniu pomników Buddy przez talibów, popierasz zniszczenie historycznych pomników, które są sprzeczne z islamem?*
Tak: 69,9%. Data: 09–12.03.2001 Liczba głosujących: 29.524
2. Czy istnieje konflikt między islamem a Zachodem? Tak: 85,9% Data: 07–12.02.2004 Liczba głosujących:
4.293 3. Czy przeniesienie działalności al-Qaidy z Afganistanu do Iraku służy sprawie irackiej?** Tak: 66,3% Data: 08–11.12.2003 Liczba głosuacych: 42.534 4.
Czy francuski zakaz noszenia zasłon przez muzułmanki ma na celu:*** 1- integrację muzułmanów w społeczeństwie? Na tak głosowało 13,8% 2- ograniczenie wolności muzułmanów? Na tak głosowało 86,2% Data: 29.11–2.12.2003 Liczba głosujących: 58.940
5. Czy popierasz ataki na przedstawicielstwa Izraela poza terytorium okupowanej Palestyny? Tak: 87,6% Data: 29.11–02.12.2002 Liczba głosujących: 43.061
6. Czy uważasz Ben Ladena za: 1- terrorystę? Na tak głosowało 8,6% 2- bojownika za wiarę (mudżahid)? Na tak głosowało 83,4% Data: 08–11.07.2001 Liczba głosujących: 4.598
* Dwa największe pomniki Buddy w Afganistanie (wysokość: 53 i 38 m) wykuto w skali na długo przed pojawieniem się islamu. W nakręconym przez al-Dżazirę filmie utrwalającym moment wysadzenia (09.03.2001) słychać muzułmański okrzyk mobilizacji i triumfu: „Allah akbar”. Po tym akcie talibowie zarżnęli 100 krów w intencji odkupienia grzechów odwlekania decyzji o wysadzeniu aż o pięć lat.
** O krwawe zamachy (02.03.2004) w Karbala (zginęło ponad 180 pątników) Amerykanie oskarżyli al-Qaidę. Z sondażu przeprowadzonego przez al-Dżazirę (04–07.03.2004) wynika, że 80,2% (z ogólnej liczby 62.202 głosujących) uważa te oskarżenia za bezpodstawne.
*** Francuska ustawa dotyczy zakazu wszystkich symboli religijnych w państwowych szkołach podstawowych i średnich. Przez cały czas trwania procedury uchwalenia prezydenckiego projektu (XII 2003-III 2004) w świecie islamskim wręcz wrzało.
Mało dociera do nas informacji o szykanach, częstych zabójstwach, wymyślnych metodach ograniczających swobodę chrześcijan na Bliskim Wschodzie, przy czym skala tego zjawiska jest różna w zależności od kraju. W Egipcie dość powszechną praktyką stały się porwania chrześcijanek, nawet niepełnoletnich, przez fanatyków muzułmańskich i nic nie dające rozpaczliwe prośby, błagania i intencyjne posty krewnych w celu zaoszczędzenia porwanej fizycznych i psychicznych cierpień. W tym kraju chrześcijanin nie może być rektorem uczelni wyższej, dziekanem wydziału, nauczycielem języka arabskiego, lekarzem ginekologiem, prezesem sądu jakiejkolwiek instancji, banku, poważnej firmy lub instytucji państwowej. Nie może być wojewodą, prezydentem miasta, wyższej rangi oficerem w policji czy w wojsku. Chrześcijańska młodzież jest dyskryminowana w szkołach i na uniwersytetach, w których prawie całą kadrę nauczycielską tworzą muzułmanie. Na dwa tysiące nauczycieli akademickich zatrudnionych w Uniwersytecie Asjut jest tylko sześciu chrześcijan. We wszystkich szkołach państwowych przemilczana jest całkowicie historia miejscowego chrześcijaństwa, religii, która panowała na tej ziemi kilka wieków, zanim pojawił się islam, podczas gdy relacje o marszu muzułmańskich hord i upokarzających warunkach kapitulacji podbitych narodów wypełniają całe tomy i są obowiązkowe w programie nauczania. Na żadnym uniwersytecie nie działa najskromniejsza nawet placówka poświęcona historii, tradycji czy filologii koptyjskiej, grupy liczącej od 6 do 10 milionów obywateli. Ktoś obliczył, że w państwowych rozgłośniach radiowych i stacjach telewizyjnych sprawy koptyjskie nie zajmują więcej niż 0,2% programów.
Do prymitywnej agitacji i nietolerancji zachęca się nie tylko w niektórych meczetach (takie przesłanie mają niekiedy piątkowe kazania), lecz nawet w supermarketach. Okazuje się, że niektóre znane supermarkety w Kairze i Aleksandrii działają na rzecz organizacji ekstremistów islamskich. Młoda chrześcijanka, zachęcona do wzięcia udziału w losowaniu „cennych nagród”, podaje swoje dane i podpisuje kupon. Następnie nagle dowiaduje się, że z własnej nieprzymuszonej woli została muzułmanką. Prawdopodobnie, za nawet w taki sposób pozyskanie nowego członka, właściciele owych sklepów lub ich mocodawcy otrzymują wysoką nagrodę z przeznaczonego na takie cele funduszu założonego przez bliżej nieznane instytucje „charytatywne”. Wiele takich instytucji działa aktywnie i legalnie nie tylko w świecie muzułmańskim.
Bardzo wymowny jest pomysł, na który w ramach naśladownictwa wpadli ostatnio niektórzy islamiści w Egipcie: używanie jako symbolu religijnego groźnego rekina z napisem «Nie ma Boga prócz Allaha». Ma to przeciwstawić od dwóch tysięcy lat używanemu przez chrześcijan symbolowi małej rybki z napisem Jezus. Inspiracją do takich działań jest utrwalony i pielęgnowany fanatyzm, który wręcz zabrania ułożenia normalnych stosunków z „niewiernymi”. Ciągłe apele koptyjskich intelektualistów do opinii światowej i do samego prezydenta Egiptu o wstrzymanie fali terroru i przemocy przeciwko chrześcijanom pozostają bez echa. Co roku dziesiątki porwanych Koptyjek przechodzi na islam pod groźbą utraty życia. 17. czerwca 1981 w kairskiej dzielnicy Zawia al-Hamra z rąk ekstremistów muzułmańskich poniosły śmierć dziesiątki ludzi: „Dzieci wyrzucano z okien na oczach przerażonych rodziców, podpalano kościoły, rabowano sklepy i mieszkania”. W styczniu 2000 przy bierności obecnej na miejscu policji pozbawiono życia 25 mieszkańców chrześcijańskiej wioski Al-Kosze. Kiedy sąd najwyższy Egiptu uniewinnił sprawców także i tej masakry, patriarcha koptyjski oświadczył: „tym razem apelacje złożymy do Boga”.
6. marca 2004 w miasteczku Salamon w prowincji Suhadź pewien fanatyk zabił siekierą dwóch chrześcijan za to, że jego osioł ugrzązł w pobliżu ich domu. O skali dramatu ludności koptyjskiej w Egipcie dobitnie świadczy poniższa treść niedzielnego kazania (21.03.2004) patriarchy koptyjskiego: “Otrzymałem skargi od rodziców, których córki szły po zakupy do supermarketów. Podczas obejrzenia towaru przychodzą do nich wilki w ludzkiej skórze, oznajmiając, że wygrały cenne nagrody, które trzeba odebrać w biurze na piętrze. Większość znika stamtąd i nie wraca do domu. Dokąd je zabierają? Nie wiemy. Najbardziej smutne jest to, że rodzice wysyłają kopie tych skarg także do policji. Ale jeszcze nie wszczęto żadnego dochodzenia. Czy nie dosyć nam przykrości i łez? Jak długo sama nasza obecność będzie prowokować do rozprawiania się z owcami”?
We wszystkich okresach funkcjonowania świata arabskiego chrześcijanie odznaczali się aktywnym zaangażowaniem społecznym i naukowym oraz patriotyzmem. Jako najbardziej wykształcona część społeczeństwa założyli pierwsze organizacje i partie polityczne. Dużo im zawdzięcza arabski ruch narodowy. Panarabizm miał stanowić przeciwwagę dla islamistów, a stał się dla nich pożywką. Okazuje się jednak, że taka postawa niczego nie zmienia. Od wojen krzyżowych jakakolwiek interwencja Zachodu w świecie islamu, bez względu na przyczyny i cele, stwarza niezręczną dla chrześcijan sytuację, pogarsza ich położenie, nieraz nawet pociąga za sobą niewinne ofiary. Patrzy się na nich jako na wspólników wroga. Zachód, choć laicki, nadal jest uważany za kontynent chrześcijański. – “I niech wiedzą ci, którzy sprzeczają się o Nasze znaki, że nie ma dla nich schronienia” – (Koran XLII, 35), – “Nie słabnijcie więc i wzywajcie do pokoju, kiedy jesteście górą. Bóg jest z wami” – (Koran XLVII, 35).
Wraz z kurczeniem się liczebności chrześcijan w krajach arabskich, kurczy się także ich udział w życiu politycznym. Jest to na pewno strata, ale nie tylko dla nich. Wiele stronnictw o arabskiej dotąd proweniencji stopniowo przekształca się w partie islamskie. W nowych strukturach byli założyciele i działacze chrześcijańscy czują się obco. O syryjskim chrześcijaninie, Micheal Aflaq, założycielu Socjalistycznej Partii Odrodzenia Arabskiego (Baas), iracka prasa napisała, że na łożu śmierci nawrócił się na islam i przyjął imię Ahmad. Czy dopiero wtedy chrześcijanie Bliskiego Wschodu będą mogli oddychać pełnią piersią, kiedy tamte społeczeństwa ogarnie wstrząs podobny do Rewolucji Francuskiej i pojawią się utalentowani reformatorzy?
Chrześcijanie Bliskiego Wschodu. Podział etniczny i konfesyjny
III Sobór Powszechny (Efez, 431 r.)
P r z e c i w n i c y — Asyryjczycy, 0,6 mln, od 1933 patriarcha na wygnaniu w USA.
IV Sobór Powszechny (Chalcedon, 451 r.)
I- Z w o l e n n i c y (melchici = grekoprawosławni): — Patriarchat Konstantynopola, Istambuł, 3,5 mln — Patriarchat Jerozolimy, Jerozolima, 0,3 mln — Patriarchat Antiochii, Damaszek, 1,2 mln — Patriarchat Aleksandrii, Aleksandria, 0,3 mln
II- P r z e c i w n i c y (Starożytne, Orientalne, Kościoły Ortodoksyjne): — Koptowie, 8 mln, patriarcha w Kairze — Asyryjczycy (Syriaci), 0,5 mln, patriarcha w Damaszku — Ormianie, 6 mln, patriarcha w Eczmiadzynie, Armenia
U N I C I — Chaldejczycy, XVI w., 0,8 mln, patriarcha w Bagdadzie — Maronici, XIII w., 3,5 mln, patriarcha w Bejrucie — Grekokatolicy, XVIII w., 0,7 mln, patriarcha w Damaszku — Koptowie, XIX w., 0,2 mln, patriarcha w Kairze — Asyryjczycy (Syriaci), XVII w., 0,2 mln, patriarcha w Bejrucie — Ormianie, XVIII w., 0,3 mln, patriarcha w Bejrucie