Magazyn

Pobożność ludowa, jako determinant konsolidacji tożsamości wyznaniowej


Gdy­by zapy­tać przy­pad­ko­wo napo­tka­ne­go ewan­ge­li­ka, z czym koja­rzy mu się typo­wo pol­ski kato­li­cyzm, ist­nie­je duże praw­do­po­do­bień­stwo, iż usły­szy­my, że ze szcze­gól­nym rodza­jem poboż­no­ści maryj­nej. Sko­ja­rze­niom tym sprzy­ja maj – okres poświę­co­ny Mat­ce Bożej — mie­siąc nabo­żeństw odpra­wia­nych w kościo­łach, czy przy przy­droż­nych kaplicz­kach. Nabo­żeń­stwa te są wyra­zem poboż­no­ści ludo­wej, któ­re chciał­bym uczy­nić przed­mio­tem reflek­sji niniej­sze­go tek­stu.


Poboż­ność ludo­wa może być defi­nio­wa­na na wie­le spo­so­bów, jed­nak naj­bar­dziej inte­re­su­ją­cy wyda­je się ten, któ­ry łączy w sobie ele­men­ty pro­we­nien­cji antro­po­lo­gicz­nej i ekle­zjo­lo­gicz­nej. Tyl­ko taka eklek­tycz­na budo­wa defi­ni­cji umoż­li­wia spoj­rze­nie na pro­blem poboż­no­ści ludo­wej w kon­tek­ście kon­fe­sjo­na­li­zmu, czy­li zło­żo­ne­go pro­ce­su budo­wy i kon­so­li­da­cji toż­sa­mo­ści wyzna­nio­wej, pole­ga­ją­cej na uwy­dat­nia­niu i roz­wi­ja­niu cha­rak­te­ry­stycz­nych wyznacz­ni­ków danej deno­mi­na­cji – to w tej prze­strze­ni umiej­sca­wia się apo­lo­gia wia­ry, czy wła­śnie poboż­ność ludo­wa, któ­ra nie tyl­ko nada­je emo­cjo­nal­ny, łatwiej przy­swa­jal­ny kształt praw­dom wia­ry poprzez roz­bu­do­wa­ny i nasy­co­ny zdu­mie­wa­ją­cą sym­bo­li­ką rytu­alizm, ale nie­jed­no­krot­nie wykra­cza poza nie, balan­su­jąc na gra­ni­cy mię­dzy orto­dok­sją a hete­ro­dok­sją.


Naj­kró­cej moż­na rzec, że poboż­ność ludo­wa jest sze­ro­ko roz­po­wszech­nio­ną, acz­kol­wiek nie­skom­pli­ko­wa­ną poboż­no­ścią tzw. pro­ste­go ludu, czę­sto łączo­ną z magią, zabo­bo­na­mi i cza­ra­mi. „Poboż­ność taka, nie we wszyst­kim zgod­na z ofi­cjal­nym kul­tem i dok­try­ną, obec­na w każ­dej wiel­kiej reli­gii, sta­no­wi feno­men samo­ist­ny. […] Reli­gij­ność ludo­wa nie sta­no­wi ani pro­ste­go odbi­cia wia­ry Kościo­ła, ani nie jest iden­tycz­na z prze­są­dem. Pod­da­je się, ale i opie­ra korek­tom, wedle wła­snych praw rozwoju”[1] . Łatwiej czło­wie­ko­wi było przy­swo­ić sobie pro­pa­go­wa­ne for­my, niż zawar­te w nich tre­ści. W takiej for­mie poboż­no­ści jest bar­dzo mało miej­sca na ducho­we życie czło­wie­ka. Dale­ce nie­spra­wie­dli­wa była­by jed­nak nega­tyw­na i jed­no­stron­na oce­na poboż­no­ści ludo­wej. Nale­ży pod­kre­ślić fakt, że kul­tu­ra reli­gij­na ludu, obrzę­do­wość, zwy­cza­je i wszyst­ko inne, co się z tym wią­że, zosta­ły nało­żo­ne na ist­nie­ją­ce tra­dy­cje pogań­skie. Chrze­ści­jań­stwo prze­trans­po­no­wa­ło wie­le dat, jak na przy­kład okre­sy prze­si­le­nia, czy inne świę­ta pogań­skie w wyda­rze­nia zwią­za­ne z fun­da­men­tal­ny­mi momen­ta­mi histo­rii zba­wie­nia. Wciąż obcho­dzi się świę­to kupa­ły, wciąż świę­ci się jaj­ka, wozi kogu­ta – typo­we sym­bo­le płod­no­ści.


Poboż­ność ludo­wa, uży­wa­jąc codzien­ne­go, kolo­kwial­ne­go języ­ka, to pro­sta poboż­ność ludu pozba­wio­na edu­ka­cji teo­lo­gicz­nej czy litur­gicz­nej ponad szkol­ną kate­che­zę, nie wni­ka­ją­ca w prze­pi­sy, ale kon­ty­nu­ują­ca gor­li­wie wia­rę i oby­cza­je ojców. To ludzie, któ­rzy nie stu­diu­ją tre­ści ani ency­klik, ani Pisma Świę­te­go, ani św. Toma­sza z Akwi­nu. Wie­rzą z całe­go ser­ca w Pana Boga, bo wie­rzył pra­dziad, dziad, ojciec i wszy­scy nor­mal­ni ludzie z sąsiedz­twa, bo wia­rę wyssa­li z mle­kiem mat­ki i nie zaprą się jej nigdy, tak jak się nie zaprą mat­ki, któ­ra tę wia­rę im dała. To ludzie, któ­rzy być może nie umie­li­by wymie­nić dogma­tów wia­ry, ale wie­dzie­li o Wnie­bo­wzię­ciu i Kró­lo­wej Nie­ba i Zie­mi na dłu­go zanim papież potwier­dził to w spo­sób nie­omyl­ny.


Reli­gij­ność ludo­wa bez wąt­pie­nia wywie­ra­ła ogrom­ny wpływ na pol­ską kul­tu­rę tra­dy­cyj­ną. Jej oddzia­ły­wa­nie zwią­za­ne było ze wszyst­ki­mi prze­ja­wa­mi życia wsi. Tym typem reli­gij­no­ści w prze­szło­ści zaj­mo­wa­ło się wie­lu bada­czy z róż­nych dzie­dzin. Szcze­gól­ną tro­ską ota­cza reli­gij­ność ludo­wą Kościół rzym­sko­ka­to­lic­ki. Była ona przed­mio­tem prac Kon­gre­ga­cji Kul­tu Boże­go i Dys­cy­pli­ny Sakra­men­tów . Pod­kre­śli­ła ona, iż poboż­ność ta sta­no­wi istot­ny fakt dla życia wspól­no­ty Ludu Boże­go, ponie­waż wypły­wa z jego wia­ry i miło­ści ku Chry­stu­so­wi. Jest tak­że wyra­zem poj­mo­wa­nia zbaw­czej misji, jaką Bóg powie­rzył Maryi – Mat­ce nie tyl­ko nasze­go Pana i Zba­wi­cie­la (poboż­ność maryj­na), lecz tak­że wszyst­kich ludzi. Poboż­ność ta sku­pia w sobie i uze­wnętrz­nia ele­men­ty kul­tu­ry okre­ślo­ne­go śro­do­wi­ska oraz sku­tecz­nie pobu­dza wraż­li­wość modlą­cych się. Dla­te­go doku­men­ty Kościo­ła zale­ca­ją, by ludo­wa poboż­ność była nale­ży­cie cenio­na i roz­wi­ja­na. Kościół ana­li­zu­jąc ten typ poboż­no­ści pod­kre­śla jed­nak z cała sta­now­czo­ścią posta­no­wie­nia i dyrek­ty­wy Sobo­ru Waty­kań­skie­go II , któ­ry w Kon­sty­tu­cji o litur­gii świę­tej, Sacro­sanc­tum Concilium[2] , zazna­cza, iż ducho­we życie chrze­ści­jan nie może ogra­ni­czać się tyl­ko do udzia­łu w samej litur­gii i „pla­stycz­nej opra­wie” wia­ry Ojców. W związ­ku z tym istot­ne jest zwró­ce­nie uwa­gi na to, że w ludo­wych for­mach poboż­no­ści nie moż­na zapo­mi­nać o oso­bie Zba­wi­cie­la i Jego dzie­le: „Akcent poło­żo­ny wyłącz­nie na poboż­ność ludo­wą może wspo­ma­gać pro­ces odda­le­nia się wier­nych od obja­wie­nia chrze­ści­jań­skie­go, może spra­wić, że funk­cja pośred­ni­ków dru­go­rzęd­nych, jak na przy­kład Maryi, anio­łów czy świę­tych prze­ro­śnie w świa­do­mo­ści wier­nych rolę jedy­ne­go Pośred­ni­ka, Pana Jezu­sa Chry­stu­sa” [3].


Poboż­ność ludo­wa pozo­sta­wa­ła w cen­trum zain­te­re­so­wa­nia papie­ża Jana Paw­ła II. W adhor­ta­cji apo­stol­skiej Cate­che­si tra­den­dae z 1978 r. pisał o włą­cze­niu ludo­wych form poboż­no­ści w kate­che­zę [4].  Zda­niem papie­ża, nie moż­na jej lek­ce­wa­żyć ani trak­to­wać jej z obo­jęt­no­ścią czy pogar­dą, jest ona bowiem boga­ta w róż­no­ra­kie war­to­ści i już sama w sobie wyra­ża reli­gij­ne nasta­wie­nie wobec Boga.


War­to pod­kre­ślić, że ten typ poboż­no­ści ma szcze­gól­ne zna­cze­nie w cza­sach zbli­żo­nych do współ­cze­snych, że nie prze­mi­nął wraz ze wsią pańsz­czyź­nia­ną. Wie­dział o tym Pry­mas Wyszyń­ski, wzmac­nia­jąc reli­gij­ność ludo­wą. Oka­za­ło się, że wte­dy był to bar­dzo sil­ny argu­ment prze­ciw­ko komu­ni­zmo­wi. Siła tej poboż­no­ści odróż­nia­ła nas od innych kra­jów pod­le­głych domi­na­cji rosyj­skiej.


Pry­mas Ste­fan Wyszyń­ski pro­mo­wał w swo­ich dzia­ła­niach dusz­pa­ster­skich poboż­ność maryj­ną o cha­rak­te­rze ludo­wym. Za jego posłu­gi  odby­wa­ły się pere­gry­na­cje świę­tych maryj­nych obra­zów po pol­skich wsiach. Uro­czy­ste, kolo­ro­we, peł­ne zaan­ga­żo­wa­nia ludu wiej­skie­go. Nie było w tym dużo naucza­nia dogma­ty­ki i kate­chi­za­cji. Liczy­ła się bli­skość Kościo­ła i ludu. Ta for­ma maryj­nej poboż­no­ści mia­ła być szcze­gól­nym środ­kiem w wal­ce z mate­ria­li­stycz­nym ate­izmem i cemen­to­wa­niu jed­no­ści Kościo­ła. Kar­dy­nał Wyszyń­ski zda­wał się rozu­mieć, że w prze­ży­ciu reli­gij­nym bar­dzo waż­ne są prze­ży­cia zewnętrz­ne. Z tego wła­śnie powo­du gorą­co popie­rał (i sam zaini­cjo­wał) pro­gram ogól­no­pol­skiej pere­gry­na­cji obra­zu Mat­ki Bożej Jasno­gór­skiej. Pry­mas Wyszyń­ski czuł, iż w okre­sie reżi­mu komu­ni­stycz­ne­go nie­wie­le osią­gnie się tra­dy­cyj­ną kate­chi­za­cją. Nie w tym upa­try­wał dro­gi w wal­ce ze zeświec­cze­niem naro­du. Dosko­na­le wie­dział, że ludzi jed­no­czy wspól­ny misty­cyzm prze­ży­wa­nia pew­nych zda­rzeń. Z tego powo­du zawró­cił piel­grzy­mu­ją­cy Kościół na dro­gę ludo­wej poboż­no­ści. Sku­pił go wokół pro­stych form, któ­re sta­wia­ły na wspól­no­tę i poczu­cie iden­ty­fi­ka­cji z naro­dem.


Reli­gij­ność ludo­wa i przy­wią­za­nie do jej tra­dy­cyj­nych form nie są oczy­wi­ście dome­ną jedy­nie Kościo­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go. Rów­nież Kościo­ły mniej­szo­ścio­we w Pol­sce w szcze­gól­ny spo­sób pie­lę­gnu­ją ten rodzaj poboż­no­ści. Wier­ni Kościo­ła Sta­ro­ka­to­lic­kie­go Maria­wi­tów pozo­sta­ją w szcze­gól­nej bli­sko­ści z for­ma­mi reli­gij­no­ści ludo­wej. Sil­nie roz­wi­nię­ty kult Mat­ki Bożej Nie­usta­ją­cej Pomo­cy i szcze­gól­ny sto­su­nek do ado­ra­cji Prze­naj­święt­sze­go Sakra­men­tu sta­ją się ogni­wa­mi spa­ja­ją­cy­mi Kościół. Para­fie maria­wic­kie w wyjąt­ko­wo uro­czy­sty i pod­nio­sły spo­sób cele­bru­ją Boże Cia­ło. Odby­wa­ją się wów­czas pro­ce­sje i nabo­żeń­stwa pod­czas, któ­rych wspól­no­ta wyznaw­ców i para­fian zawią­zu­je się wyjąt­ko­wo moc­no. Prak­ty­ka Ado­ra­cji Prze­naj­święt­sze­go Sakra­men­tu sta­ła się wyróż­ni­kiem para­fii maria­wic­kich tak samo, jak szcze­gól­na cześć odda­wa­na Mat­ce Bożej. Nie jest ona bowiem zamknię­ta w murach kościel­nych, ale ema­nu­je na wszyst­kich wier­nych a przez to sta­je się wyra­zem ich jed­no­ści i wspól­no­ty. Biskup Die­ce­zji Ślą­sko-Łódz­kiej Kościo­ła Sta­ro­ka­to­lic­kie­go Maria­wi­tów pod­kre­śla w wywia­dzie opu­bli­ko­wa­nym na łamach Eku­me­nicz­nej Agen­cji Infor­ma­cyj­nej, że jego Kościół nie oba­wia się prze­mie­nie­nia w enkla­wę odgro­dzo­ną od zla­icy­zo­wa­ne­go świa­ta. Ksiądz biskup zazna­cza: „Żaden Kościół się nie zamy­ka. Jest zawsze depo­zy­ta­riu­szem słów Chry­stu­sa. Nie robi­my zatem kro­ku do tyłu.[…]Zadaniem Kościo­ła Sta­ro­ka­to­lic­kie­go Maria­wi­tów jest, aby cześć dla Chry­stu­sa obec­ne­go w Eucha­ry­stii roz­sze­rzy­ła się na cały świat i o to cią­gle się modli­my pro­sząc Boga o wytrwa­łość i bło­go­sła­wień­stwo pod­czas każ­dej Mszy św. i Ado­ra­cji Prze­naj­święt­sze­go Sakra­men­tu. W tro­sce o przy­szłość maria­wi­ty­zmu Kościół daje moż­li­wość inte­gra­cji i pogłę­bia­nia toż­sa­mo­ści wyzna­nio­wej przez kate­che­zę, obo­zy i spo­tka­nia mło­dzie­żo­we oraz piel­grzym­ki do Świą­ty­ni Miło­sier­dzia i Miło­ści w Płocku.”[5]


Poboż­ność o cha­rak­te­rze ludo­wym jest tak­że, w przy­pad­ku Kościo­łów mniej­szo­ścio­wych, nośni­kiem toż­sa­mo­ści wyzna­nio­wej. Dzię­ki niej pod­trzy­my­wa­na jest tra­dy­cja i prze­ka­zy­wa­ne są pod­sta­wo­we for­my wia­ry. Szcze­gól­ne zna­cze­nie ma to w przy­pad­ku Kościo­łów, któ­re mają nie­wie­lu wier­nych, któ­rzy dodat­ko­wo roz­pro­sze­ni są po całej Pol­sce. Nie ma wte­dy moż­li­wo­ści czę­ste­go kon­tak­tu z kościo­łem,  nie ma moż­li­wo­ści regu­lar­ne­go uczęsz­cza­nia na nabo­żeń­stwa. Prze­trwa­nie odręb­ne­go nur­tu reli­gij­ne­go zawdzię­cza­ne jest wte­dy wycho­wa­niu w rodzi­nie, w któ­rej pod­trzy­mu­je się tra­dy­cje i prze­strze­ga form poboż­no­ści we wła­sny, ludo­wy spo­sób. „Będąc dziec­kiem nie cho­dzi­łam ani do kościo­ła ani na lek­cje reli­gii ponie­waż nie było takich moż­li­wo­ści. O moim poczu­ciu przy­na­leż­no­ści do tej gru­py ludzi zade­cy­do­wa­ła bab­cia ze stro­ny mamy, z któ­rą spę­dza­łam dużo cza­su w dzie­ciń­stwie” – mówi w roz­mo­wie z redak­cją maria­wic­kie­go pisma „Pra­ca nad sobą” Kata­rzy­na Kęp­ska ze Sta­ro­pra­wo­sław­nej Cer­kwi Pomor­skiej. [6] W wywia­dzie pod­kre­śla tak­że ogrom­ne zna­cze­nie ludo­we­go śpie­wu sakral­ne­go, któ­ry kształ­to­wał poczu­cie przy­na­leż­no­ści kon­fe­syj­nej w jej rodzi­nie. War­to w tym miej­scu pod­kre­ślić, iż pie­śni ludo­we i „naj­wcze­śniej­sze ze śpie­wów nie wni­ka­ły w mate­rię czy struk­tu­rę zda­rzeń ewan­ge­licz­nych ani w ich sen­sy dogma­tycz­no-inte­lek­tu­al­ne. Kon­cen­tro­wa­ły się nato­miast na sfe­rze emo­cjo­nal­nej. Mia­ły bowiem za zada­nie wyra­ża­nie rado­ści i pod­nio­słych uczuć wier­nych z powo­du Zmar­twych­wsta­nia lub Narodzin.”[7]


Poboż­ność ludo­wa ma zatem nie tyl­ko wymiar teo­lo­gicz­ny lecz przede wszyst­kim spo­łecz­ny. W bar­dzo sil­ny spo­sób akcen­tu­je ona odręb­ność wyzna­nio­wą lokal­nych spo­łecz­no­ści i przez to kry­sta­li­zu­je iden­ty­fi­ka­cję deno­mi­na­cyj­ną. Ludo­we prak­ty­ki reli­gij­ne akcen­tu­ją odręb­ność wyzna­nio­wą i w sil­ny spo­sób zazna­cza­ją opo­zy­cję „swój” – „obcy” . Reli­gij­ność ludo­wa wzmac­nia­na jest przez mate­rial­ne ele­men­ty iden­ty­fi­ka­cji wyzna­nio­wej. „Bre­wia­rze i różań­ce dla kato­li­ków, postyl­le domo­we, kan­cjo­na­ły i Biblie w naro­do­wych języ­kach dla pro­te­stan­tów, były mate­rial­ną ilu­stra­cją kon­fe­sjo­na­li­zmu.” [8]


Poboż­ność ludo­wa i jej pie­lę­gno­wa­nie ma słu­żyć jak naj­sil­niej­szej kry­sta­li­za­cji wyzna­nio­wej toż­sa­mo­ści. Przy takich pobud­kach zda­je się nie prze­szka­dzać brak orto­dok­sji w tym typie prak­ty­ko­wa­nia wia­ry. Reli­gij­ność ludo­wa ma słu­żyć zacho­wa­niu wła­snej toż­sa­mo­ści, a przez to wzbo­ga­cać wła­sną ducho­wość. Z tego powo­du zosta­ła ocho­czo wyko­rzy­sta­na przez pry­ma­sa Ste­fa­na Wyszyń­skie­go w wal­ce z postę­pu­ją­cą laicy­za­cją w obli­czu reżi­mu komu­ni­stycz­ne­go.


Reli­gij­ność ludo­wa wyzu­ta z orto­dok­sji i dok­try­ny wia­ry sta­no­wi jed­nak spo­re zagro­że­nie dla piel­grzy­mu­ją­ce­go Kościo­ła. Może pro­wa­dzić do bana­li­za­cji wia­ry i two­rze­nia nowych, zaścian­ko­wych form poboż­no­ści. Zagro­że­nie sta­je się mniej­sze, gdy jej styl, język, pro­sto­ta i bez­po­śred­niość zewnętrz­ne­go wyra­zu sku­pia się na praw­dzi­wej głę­bi chrze­ści­jań­skich miste­riów.


Biblio­gra­fia:


[1] J. Kra­cik, Świę­te obra­zy wśród grzesz­nych Sar­ma­tów. Ze stu­diów nad recep­tą kul­to­we­go dzie­dzic­twa, “Nasza Prze­szłość” R. 76:1991, s. 142.[2] Kon­sty­tu­cja Litur­gii Świę­tej Sacro­sanc­tum Con­ci­lium [w:] Sobór Waty­kań­ski II. Kon­sty­tu­cje, dekre­ty, dekla­ra­cje. Tekst pol­ski., Pal­lot­ti­num, Poznań 2002, s. 48–78.[3] Kon­gre­ga­cja ds. Kul­tu Boże­go i Dys­cy­pli­ny Sakra­men­tów. Dyrek­to­rium o poboż­no­ści ludo­wej i litur­gii (Zasa­dy i wska­za­nia). Poznań 2003 nr 9.[4] Jan Paweł II, Adhor­ta­cja Apo­stol­ska o kate­chi­za­cji w naszych cza­sach (Cate­che­si Tra­den­dae), por. n. 54. Tekst dostęp­ny: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/adhortacje/catechesi.html[5]A. Klim­czak, Aby cześć dla Chry­stu­sa roz­sze­rzy­ła się na cały świat — wywiad z bp. Ludwi­kiem M. Jabłoń­skim, Eku­me­nicz­na Agen­cja Infor­ma­cyj­na, 27 maja 2004, tekst dostęp­ny: http://www.ekumenizm.pl/article.php?story=20040524085035103 .[6]Zachowanie toż­sa­mo­ści wyzna­nio­wej. Roz­mo­wa z panią Kata­rzy­ną Kęp­ską ze Sta­ro­pra­wo­sław­nej Cer­kwi Pomor­skiej, Pra­ca nad sobą. Ape­rio­dyk maria­wic­ki, z. 44 (2007), s. 10–12. [7]A. Klim­czak, O dro­dze pie­śni kościel­nej ku języ­ko­wi ojczy­ste­mu. Tekst dostęp­ny: http://www.magazyn.ekumenizm.pl/content/article/20040906223446733.htm .[8]D. Bruncz, Obli­cza kon­fe­sjo­na­li­zmu. Tekst dostęp­ny: http://www.magazyn.ekumenizm.pl/article.php?story=20021213230931388

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.