Psalm 13 — Ufna modlitwa
- 6 listopada, 2006
- przeczytasz w 2 minuty
Pewien mędrzec rzekł niegdyś, że religią jest to, co robimy w samotności. Nie wiemy, kim był psalmista, jakie były okoliczności jego cierpienia i depresji. Ale w swojej samotności woła do swojego Boga. Cóż w tym dziwnego?
Ów Izraelita wzywa Boga swojego narodu na pomoc. Wzywa on Boga-Stworzyciela nieba i ziemi, gwiazd i słońca; Boga-Obrońcę Izraela, który wyprowadził tysiące jego rodaków z Egiptu, a potem ich nakarmił; Boga zajętego dziejami świata. Ów anonimowy psalmista ośmiela się, jako drobina świata i pył, pukać do drzwi Króla z prośba, z błaganiem, z nadzieją, że zostanie wysłuchany. Jakaż odwaga tegoż człowieka! Kim jest on i jego trwoga, że dręczy nią Pana Świata? Na pewno w porównaniu z całym stworzeniem, jest on ziarnkiem piasku na plaży, w porównaniu z liczba próśb zanoszonych do Boga – jego wołanie jest niczym kropla w oceanie. A jednak z ufnością woła do Pana o pomoc.
Ostatnie słowa zostały zapisane w czasie przyszłym, jakby ów człowiek wiedział, że Pan go wysłucha, że odpowie na jego błaganie. Jakaż godna podziwu pewność, że litość i łaska Boga dostrzegą właśnie jego wołanie i przyjdą mu z pomocą. Gramatyka tej części modlitwy ujawnia żywą teologię, odsłania głębię ludzkiej wiary i ufności, dziecięcego zawierzenia i spontanicznej radości. Tak, wielki Bóg-Stwórca wysłuchuje modlitw maluczkich. Tak, Pan Wszechświata ma czas na spotkanie z owym biedakiem, żyjącym gdzieś w zakamarku świata. Tak, Jahwe pochyla się ku swojemu dziecku.
Izraelita wypełnił swoja samotność, swoje życie, swoja teraźniejszość i przyszłość Bogiem. Został wysłuchany.