Pytanie o Boga i walka o człowieka w świetle filozofii Martina Heideggera i teologii ewangelickiej
- 13 grudnia, 2002
- przeczytasz w 22 minut
Pytanie o człowieka, sens i cel jego istnienia przynależy do fundamentalnych zagadnień nauk humanistycznych. Szczególne miejsce zajmują tutaj dwie dziedziny: nauki filozoficzne i teologia, które, choć z różnych perspektyw i z innymi roszczeniami, wykazują nieustanną troskę i zainteresowanie przygodnościami ludzkiej egzystencji. Rezultatem tej troski są pytania, przed którymi uciec się nie da i na które nie zawsze można znaleźć jednoznaczne odpowiedzi. Szczególna rola przypada tutaj chrześcijaństwu, przeżywającemu poważny kryzys w obliczu postępującej sekularyzacji i globalizacji.
Czy wiara chrześcijańska znajduje się w przededniu upadku w bezmiar zapomnienia czy może jej przeznaczeniem jest spektakularne odrodzenie, mimo trudności i wyzwań, jakie stawia przed nią zmieniający się świat? Owo pytanie odnosi się bezpośrednio przede wszystkim do człowieka, jego duchowej kondycji, bowiem wiara i to, co religijne należą do najbardziej intymnych sfer egzystencji. W tym wymiarze ludzkiej świadomości stawiane jest pytanie o tajemnicze Dokąd. To nieustanne napięcie ducha i zlęknione przerażenie przed ewentualną pustką, totalnym zanikiem sensu życia jako takiego.
Tradycyjne kościoły chrześcijańskie starają się uzyskać jak najlepszy efekt misyjny, przy czym są tego świadome, że współczesna religijność przenikniona jest ponadkonfesyjnym czy nawet ponadreligijnym synkretyzmem. O tym mówi też teoria sekularyzacji. Zradykalizowane i oderwane od utartych wyobrażeń o Bogu poszukiwanie tego, co boskie zdaje się determinować duchowość współczesnego człowieka.
Używana przy tym symbolika przyjmuje coraz bardziej pseudoreligijną retorykę, za którą kryją się prawdziwe intencje lub paraliżująca bezradność. Dotyczy to zarówno szeroko rozumianej ezoteryki, filozofii różnej proweniencji, lecz także podwórkowej teologii, która kieruje myśli w stronę sensacji, zręcznej gry na ludzkich emocjach, a nie do pogłębionej refleksji nad wiarą.
Oczywisty jest zatem fakt, iż mamy do czynienia z walką o człowieka, czy mówiąc nieco patetycznie, z walką o jego duszę. Ciekawym zjawiskiem jest wzajemne przenikanie się elementów filozoficznych i teologicznych. Punkty styczne, które prowadzą do zdumiewającego mutualizmu, nakładania się idei filozoficznych i teologii, przewijają się nieustannie przez wszystkie debaty o miejsce człowieka we współczesnym świecie.
Owe zaskakująco zbieżne intencje i wizje walki o człowieka odnaleźć można w ewangelickiej soteriologii oraz filozofii Martina Heideggera. Kiedy czyta się dzieła Heideggera i uwzględnia się przy tym burzliwy i kontrowersyjny życiorys filozofa, nie można pozwolić sobie na chłodną obojętność wobec jego osoby. Taka postawa sugerowałaby głębokie niezrozumienie zamierzeń Heideggera. W swojej twórczości był on filozofem z namiętności, był kapłanem bez swojego kościoła, który swój wieczny spoczynek znalazł na rzymskokatolickim cmentarzu w rodzinnym Meßkirch.[1]
Do dziś kwestia jego wiary nie została wyjaśniona i najprawdopodobniej nigdy nie dowiemy się, czy Martin Heidegger na łożu śmierci pogodził się ze swoim Kościołem, któremu tak wiele zawdzięczał, i Bogiem, którego tak długo pomijał milczeniem. Dylemat taki miał Bernhard Welte, znany filozof i duchowny rzymskokatolicki, który zgodnie z życzeniem zmarłego przemawiał nad trumną Martina Heideggera. W poniższej pracy podjęta zostanie próba przedstawienia kilku podobieństw i różnic między filozofią Heideggera a teologią ewangelicką.
U korzeni bytu i przezwyciężenie nie-swoistości
“Nic nie jest, jako się nam jawi; wszystko sprawia tylko wrażenie prawdziwości”, powiada pierwsze przykazanie fenomenologii żydowskiego filozofa Edmunda Husserla. W oparciu o jego myśl tworzył także narodowy socjalista Martin Heidegger.
Fenomenologiczna rewolucja umożliwiła całkiem nowe podejście do pytania o byt, więcej, była ona absolutnym warunkiem dla pogłębionej refleksji nad istotą bytu, wyrazem egzystencjalnej troski o prawdę. Husserl i zapoczątkowany przez niego prąd filozoficzny interesował się przede wszystkim tym, co pierwotne (ursprünglich) we wszelkich możliwych aspektach ludzkiego działania i myślenia.
Aby osiągnąć ten pierwotny stan rzeczy (Ursprünglichkeit) Husserl posłużył się tzw. metodą redukcji fenomenologicznej, która koncentrowała się nie na przedmiocie zainteresowania (fenomen), lecz na procesie przyswajania zjawiska, fenomenu. Rozgraniczenie intencji i świadomości miało pomóc w odkryciu niezafałszowanego obrazu fenomenu w procesie adaptacji (Aneignungsprozeß).
Poprzez tę metodę rozum ludzki poddany jest krytyce, ponieważ rzeczywistość doświadcza on według tradycyjnego, konfliktowego podziału na to, co obiektywne i subiektywne. Takie postrzeganie uniemożliwia właściwe zgłębienie fenomenu, zaciemnia pytanie o jego właściwą istotę, a kieruje w stronę coraz to nowych, zastępczych rozwiązań. Chodzi zatem o to, by jak powiada Husserl w swoich Kartezjańskich Medytacjach, “stracić wszystko, cały świat, po to, by odzyskać go w uniwersalnej autorefleksji”[3], tj. w postaci oczyszczonej, właściwej.
Tę myśl przejmuje Heidegger, a za nim liberalna teologia protestancka, w szczególności zaś marburski teolog, Rudolf Bultmann. W swoim postulacie demitologizacji języka religii Bultmann dążył do puryfikacji zmitologizowanej formy chrześcijańskiego świadectwa o Bogu, tak by dojść do korzeni właściwego przesłania Jezusa z Nazaretu. Zastosowanie demitologizacji, czyli pochodnej wersji metody redukcji fenomenologicznej, nie jest próbą usunięcia mitu jako takiego, czy relatywizacji centralnego przesłania (Ewangelii), lecz dramatycznym wysiłkiem skierowania uwagi człowieka na nieuchwytność treści religijnych oraz na potrzebę uświadomienia sobie, że człowiek nieustannie posługuje się symbolem mitu, a więc niedoskonałą ilustracją niedostępnej rzeczywistości.
Fenomenologia wskazuje na potrzebę nieustannego dążenia do właściwego zrozumienia zjawisk, tzn. myśli, czynności, a w konsekwencji samego człowieka. Istnieje bliskie pokrewieństwo między fenomenologią a hermeneutyką, która jest nie tylko nauką zajmującą się właściwą interpretacją słowa pisanego (tekstu), lecz także rozumnego obchodzenia się z rzeczywistością, ze światem oraz z tym, co do niego należy (Um-Welt).
Martin Heidegger znajduje w fenomenologii pomoc dla własnej myśli filozoficznej. Jest to nieodzowna baza wszelkich dociekań Heideggera, nawet wtedy, gdy uczeń będzie krytykować swojego nauczyciela. Swój program filozoficzny Heidegger zawiera w swoim najważniejszym dziele Sein und Zeit (Bycie i czas) z 1927 roku.
Książka została napisana w prywatnej chatce w Todtnauberg, którą filozof traktował jak sanktuarium, miejsce filozoficznego pochwycenia. Sein und Zeit było dla Heideggera kompendium prawdziwej filozofii, ale zarazem zadaniem na przyszłość, na całe życie. Planowana była kontynuacja pracy, do czego niestety nie doszło. Po zerwaniu stosunków z Kościołem Rzymskokatolickim, odwrócenia się od swojej poprzedniej oazy bezpieczeństwa ideowego, Heidegger odnajduje w pytaniu o byt cel misji swojego życia. Przejął się tym tak bardzo, że podręczny egzemplarz swego dzieła, zadedykowanego Husserlowi, położył umierającej matce na łożu śmierci.
We wstępie do Sein und Zeit Heidegger opisuje konieczność ponownego postawienia pytania o “bycie” (Sein), uskarżając się przy tym na wszechobecny, wręcz chroniczny brak potrzeby pytania o byt, i na przeciętność życia. Według Heideggera pozorna nowoczesność, która zdaje się odkrywać na nowo wartość metafizyki jest powierzchowna i sankcjonuje wulgarne rozumienie bytu, jako pustego pojęcia, sztucznej konstrukcji retorycznej.[4]
Heidegger krytykuje duchowość na niby i pragnie zwrócić uwagę na życie odnajdujące się w swoistości (eigentliches Leben), maksymalnej możliwości bytu.
W § 4 Sein und Zeit jego autor wyjaśnia swoje rozumienie jestestwa (Dasein): “Jestestwo jest będącym, które nie występuje pośród innego bytu. Odróżnia się ono ontycznie nade wszystko od pozostałych bytów przez to, że w swoim byciu chodzi mu właśnie o swój własny byt.”[5]
Byt właściwy albo bycie-tu-oto (Da-sein) jest taką formą bytu, która nie ogranicza się tylko do konstatacji własnego istnienia, lecz posiada zdolność pytania o właściwą głębie własnego bycia. Pojęcia właściwy lub swoisty wyrażają określoną dynamikę istnienia, charakteryzującego się wysokim stopniem samoświadomości. Są one nie tylko przypadłościami, atrybutami, czy też manifestacjami bytu skonkretyzowanego (jestestwa), lecz przynależą jednocześnie do jego wewnętrznej struktury.
Pojawiające się u Martina Heideggera rozróżnienie między tym co ontyczne i ontologiczne odnosi się odpowiednio do swoistości (Eigentlichkeit) i do abstrakcyjnego, wulgarnego ujęcia egzystencji, czyli pasywnego bycia, a niezdynamizowanego bytowania (Sein). Jestestwo posiada egzystencjalny charakter i jest najwyższą, ontologiczną troską człowieka, bowiem decyduje o jakości jego egzystencji, zdecydowaniu do bycia (Seinsentschlossenheit).
Według Heideggera swoistość bytu polega na właściwej percepcji charakteru bytowania, które prowadzi do wielkiego finału, jakim jest oświecenie światłem prawdy (Lichtung der Wahrheit). Człowiek pochwycony przez jestestwo bytu zdaje sobie sprawę z fundamentalnej prawdy, a mianowicie, że jest wpleciony w losy i przygodności innych bytów, i że swoje egzystencjalne uwarunkowanie odczytać może tylko i wyłącznie w odniesieniu do innych jestestw w warunkach istniejącej rzeczywistości.
Również Bultmannowi nie jest obca to przekonanie, które zastosowuje w swoich systematycznych rozważaniach nad teologią, a w szczególności w odniesieniu do protestanckiej zasady sola scriptura. Bultmann zgodnie z intencjami ks. dra Marcina Lutra podkreśla, że sola scriptura daleka jest od fundamentalistycznego przywiązania do litery słowa pisanego.
W konfrontacji z tekstem biblijnym człowiek zaczyna rozumieć innych, ale także swoją własną sytuację. Zamknięta Biblia nic nam nie mówi dopiero umiejscowiona w zgiełku życiowego doświadczenia staje się ilustracją dramatu ludzkiej egzystencji.
Jasność Pisma (claritas scripturae) nie zawiera się zatem w gramatycznym sensie słów, jak je bezpośrednio doświadczamy, ale w odniesieniu do zbawienia grzesznego człowieka Słowo ‘dzieje się, jest miejscem spotkania człowieka z suwerennym Bogiem, który objawia się w Słowie i poprzez Słowo.
Zdemaskowanie Się
Okres wzmożonej pracy filozoficznej Heideggera przypada na czasy Republiki Weimarskiej. Wszechobecny defetyzm po przegranej wojnie, kryzys gospodarczy spotęgowany reparacjami na rzecz państw zwycięskich odbijają się na duchowej kondycji społeczeństwa niemieckiego.
Heidegger jako filozof nie może pozostać obojętny. Jest już bardzo znaną postacią, a swoją rolę postrzega jako misję wybawienia swego narodu od beznadziei pustki, a nade wszystko od zastępczych rozważań filozoficznych. Opisując rzeczywistość mówi o rozdrobnieniu ducha, o kolektywnej ciemności, w której tkwi wspólnota narodu.
Miażdżącej krytyce poddana jest nie tylko postępująca urbanizacja, nerwowe życie w centrach wielkich miast i felietonistyczna dowolność liberalnej prasy, ale także zerwanie więzi z naturą. To, co panuje, to Nic, które jednocześnie może być bezkształtnym Wszystkim. To poczucie zawieszenia w próżni, monotonnej nocy, po której następuje kolejna w tym samym rytmie bezkresnej nudy. W późniejszym czasie stan ten Heidegger będzie opisywać przy pomocy podobieństwa jaskini Platona ze swoich wykładów o Platonie z semestru zimowego 1931/1932.
Najprzedniejszym zamiarem Heideggera jest odnalezienie bytu właściwego. Namiętnością filozofa są jednak pytania, a nie odpowiedzi. W swojej analizie rzeczywistości Heidegger dąży jednak do możliwie systematycznego przedstawienia duchowego kryzysu. Przede wszystkim w swojej krytyce modernizmu zwraca się przeciwko filozofom, którzy ze swych katedr, na wzór fałszywych proroków, oferują marzycielskie recepty na wyjście z marazmu (Kathederpropheten).
Tym samym Heidegger wpisuje się w ostry ton wielu katolickich ruchów antymodernistycznych. Do jednego z nich sam w czasach studenckich należał (Gralbund).[6]
W § 27 Sein und Zeit Heidegger wskazuje winowajcę zaistniałej sytuacji. Jest nim Się (das Man). W stosunkach międzyludzkich, w permanentnym niepokoju o swoistość egzystencji człowiek ulega procesowi wyobcowania, izolacji od pytania o byt właściwy (Dasein). Na owo Dasein oddziaływają tzw. Inni (die Anderen), nieokreślona masa, którą doświadcza się w rezygnacji pytania o sedno rzeczy (zjawisk).
Inni nie są indywiduami, a pojęcie Kto (das Wer) oznacza nie tyle osobę, co gramatyczną część pojęcia Innych, jest synonimem pustki, przejawiającej się w Nieokreśloności: “>Inni<, których się zwie tak dlatego, aby ukryć własną istotową przynależność do nich, są tymi, którzy w codziennym współistnieniu zrazu i zwykle (zunächst und zumeist) >tu-oto-są<. Kto nie jest ani tym ani tamtym, nie jest się nim samemu, nie są nim niektórzy, ani też suma wszystkich. Owo >Kto< jest bezosobowe, to Się.”[7]
Się, o którym jest mowa, nie posiada żadnej konkretnej formy. Jego istotą i przeznaczeniem jest właśnie bycie niekonkretnym, rozmytym i niewyrazistym. Ta istota określa także funkcję Się, które nieustannie próbuje zadowolić człowieka szkodliwym minimalizmem i banalną prostotą, nakłaniając go do omijania tego, co jest ostateczną koniecznością.
Pochwycenie przez Się jest niewolą człowieka, niszczy możliwość całkowitego istnienia (das Ganzseinkönnen).[8] Się jest nie-bytem.
Odwaga jestestwa — nadzieja i lęk
W wykładzie pt.Podstawowe pojęcia metafizyki Heidegger opisuje rolę filozofa i filozofii. Odwołuje się przy tym do wypowiedzi Novalisa, który nazywał filozofię tęsknotą do stron rodzinnych (Heimweh). Filozofia jest zatem permanentną pielgrzymką ku celowi poznania, wiecznym osamotnieniem filozofa, jest wszystkim innym niż spokojem i oazą stateczności; znajduje się cały czas w ruchu, jest tęsknotą, która nigdy się nie spełni.
Niepokój jest świętym niepokojem, ale także świadomością możliwości nie-istnienia., zdumieniem, że przecież jest coś aniżeli nic. Dla Heideggera filozofia jest odwagą i męstwem kroczenia w stronę światła jestestwa, jest ona bezpośrednio związaną z człowiekiem i jego losem, zdarzeniem(Geschick).
To ryzyko, rzucenie się w przepaść własnego bytu bez jakiejkolwiek gwarancji, że na dole jest jakieś dno. W tej podróży ku wielkiej niewiadomej człowiek doświadcza lęku bycia. W języku niemieckim słowo Angst etymologicznie spokrewnione jest ze słowem eng (wąski).
Lęk jest uczuciem utraty pola manewru, doświadczeniem wąskości, niemożliwością poruszania się. W lęku objawia się ostateczna troska i fenomen nicości oraz działającego unicestwienia (das Nichts und die Nichtigkeit): „Lęk przed… jest zawsze lękiem o … ale nie o to czy o tamto. Nieokreśloność tego, przed czym lub o co się boimy, nie jest jakimś brakiem określoności, lecz istotną niemożliwością jakiejkolwiek określoności (…) Unosimy się w lęku, więcej: lęk unosi nas, ponieważ sprawia, że nasz byt ulega wypadnięciu (Entgleiten).”[9]
Kategoria lęku jest stopniowym tonięciem w bezmiarze pustki nicości i jest udziałem każdego zatroskanego człowieka, przynależy do jego egzystencji i jest dla niej niezbędna. Nicość przeżywamy najpełniej w śmierci lub w lęku przed nią, bowiem śmierć jest nieodwołalną granicą bytu, bytu ku śmierci (Das Sein zum Tode).
Lęk objawia się także w bezwzględności czasu, który odlicza nam kres wszystkiego. W czasie odbywa się przejście od życia do śmierci, bowiem czas stanowi zewnętrzne granice bytu.
Przedstawione powyżej słowa Heideggera o filozofii i odosobnieniu filozofa można również odnieść do teologa i teologii, która nie jest nauką, a refleksją nad Bożym Objawieniem, modlitwą, nieustanną liturgią. Myśl ta jest szczególnie rozpowszechniona w tradycji prawosławnej.
Także chrześcijanin znajduje się w nieustannym lęku. Ta świadomość przejawia się w dramatycznym pytaniu ks. dra Marcina Lutra: ‘Jak mogę spotkać łaskawego Boga?’.
Według Lutra zatroskany chrześcijanin żyje w błogosławionym lęku o swoje zbawienie. Śmierć Jezusa na krzyżu daje każdemu wierzącemu pewność łaski zbawienia, tego, że Bóg nie przez wzgląd na nasze zasługi, ale dzięki śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa czyni człowieka sprawiedliwym. Chrześcijanin zobowiązany jest jednak do pokory czy nawet przyjęcia przegranej w doczesności.
Ta porażka wiąże się jednak z nadzieją paschalną, że Bóg u finału historii pogodzi wszystko ze wszystkimi. Już w samej kenozie inkarnacji Bożego Logosa widać radosną zapowiedź poranka wielkanocnego, który burzy wszelki lęk: “Jezus żyje! Z Nim i ja! Śmierci, gdzież twej grozy cienie?”[10]
Porażka ma zatem przejściowy charakter i ukazuje apofatyczną głębię tajemnicy ludzkiego zbawienia. Powyższe stwierdzenie można ująć w formie następującego paradoksu: przegrana wraz z Bogiem jest błogosławieństwem, w przeciwieństwie do triumfalnej wygranej ze światem.
Dosadnie ujął to Wittenberski Reformator w swoim duszpasterskim traktacie z roku 1530 pt.: Kilka pocieszających napomnień, dotyczących Słowa Bożego: “Jeśli mamy zginąć, to także Chrystus, wszechmocny król świata, będzie sam z nami cierpieć. I jeśli nawet wszystko miałoby zginąć to powinniśmy o wiele bardziej zginąć z Chrystusem, aniżeli ostać się z władzą tego świata.”[11]
W świetle przedstawionego zarysu można zauważyć pewną wspólnotę lęku, jaka przeplata się w myśli Heideggera i teologii reformacyjnej. Jednakże nie można pominąć milczeniem zasadniczej różnicy, mianowicie braku pojęcia nadziei i wręcz programowego pesymizmu u Heideggera, dla którego zatracenie bez nadziei staje się celem samym w sobie, a w najlepszym wypadku niezauważonym przez nikogo męczeństwem, bo przecież Bóg umarł; także dla Heideggera, który przejął slogan Friedricha Nietzschego i częściowo jego antropologię.
Nad-Człowiek Heideggera powinien kroczyć ku światłości prawdy (Lichtung der Wahrheit) bez względu na skutki, bez oglądania się na opinie większości (odrzucenie ustroju demokratycznego), bez kurczowego trzymania się religijnych zakazów (odrzucenie religii słabych), które zatrącają człowieka w Się. Nie chodzi już tylko o to, by żyć życiem w pełni przepychu, całkiem przewartościowanym (F. Nietzsche), ukierunkowanym na spłycony hedonizm, ale o czyn zdecydowania, buntu wobec dyktatury Się.
W rzeczywistości politycznej Heidegger widział ratunek przed panowaniem Się w narodowym socjalizmie i osobie Führera. W późniejszym okresie, po ustąpieniu ze stanowiska rektora Uniwersytetu Freiburskiego, rozczarowany Heidegger dystansuje się od swego krótkiego mariażu z ideologią narodowego socjalizmu. Odtąd Heidegger poddany zostaje obserwacji przez służby bezpieczeństwa. Na wykładach siedzą szpiedzy, notujący nieprzychylne reżimowi uwagi filozofa, których nie brakowało. Z NSDAP Heidegger jednak nigdy nie wystąpił, a składki płacił regularnie.[12]
Nastanie III Rzeszy było dla niego na samym początku wielką nadzieją urzeczywistnienia głównych tez swojej filozofii, możliwością zaprojektowania nowej wizji człowieka zdecydowanego do wielkich czynów i pytania o swoistość bytu, tzn. rezygnacji z powierzchownego Się.
Słaby Bóg na krzyżu
Podobnie jak Nietzsche Heidegger marzy o Nowym Nad-Człowieku. Plan ten zakłada eliminację tego wszystkiego, co powstrzymuje człowieka od jestestwa. Chodzi nie tylko o Się, lecz również o wyzwolenie spod jarzma martwego Boga na krzyżu.
Postawa Heideggera i chrześcijańskie rozumienie krzyża są więc przeciwstawnymi wizjami Boga, ale także człowieka. Już w samym wydarzeniu inkarnacji jesteśmy świadkami czegoś niezwykłego. Wymowa wcielenia Syna Bożego przerasta ludzkie rozumienie i wszystko, o czym mówimy pozostaje niewyraźnym odbiciem Prawdy, która wprawia człowieka w ogromne zdumienie i zawstydzenie. Bóg rezygnuje ze swojej czci, przyjmując postać człowieka, w sposób jak najbardziej realny.
W perspektywie Bożego planu zbawienia (ordo salutis) żłóbek betlejemski jest zwiastunem Golgoty: od wyobcowania i ogołocenia do całkowitego, haniebnego poniżenia na drzewie krzyża. Jest to życie ku rzeczywistości śmierci, do której jednak nie należy ostatnie słowo.
Jezus z Nazaretu umierający w Wielki Piątek jest zaprzeczeniem wszelkich snów o potędze, jest Tym, od którego odwraca się twarz (Iz 53,3), jest odrzuconym przez lud Mesjaszem, który ukazuje się nie w majestacie chwały, lecz w odarciu, niepozornym i wzgardzonym obliczu. Ecce homo!
Lęk opuszczenia, dramatyczne zawołanie z krzyża: “Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił” (Ps. 22,2a; Mt 27,46) jest najbardziej tragicznym wydarzeniem historii świata. Stworzenie zabija Tego, przez którego zostało powołane do życia.
W ciszy i milczeniu Jezusa przebija się jednak promyk nadziei, to donośne i jednoznaczne Tak dla człowieka. Owe wypowiedziane jest w słabości, w warunkach skrajnego wyobcowania i nieograniczonego cierpienia.
Golgota jest doskonałą manifestacją innego przewartościowania, w którym rozum i spekulacja ustępują słabości, zgorszeniu, jakie wywołuje krzyż: “Czyż Bóg nie obrócił w głupstwo mądrości świata? (…) Bo głupstwo Boże jest mędrsze niż ludzie, a słabość Boża mocniejsza niż ludzie.” (1. Kor. 1,20.25).
Śmierć Jezusa jest nie tylko zapowiedzią wielkiej radości poranka wielkanocnego, lecz także zwróceniem uwagi na to, co słabe i niepozorne, to podkreślenie wagi współczucia (współcierpienia), wyrozumiałości i zaufania. Wszystko to sprowadza się do rzeczywistości niepojętej miłości, której źródłem jest Trójjedyny Bóg.
Pogląd ten jest charakterystyczną cechą teologii ewangelickiej, którą określa się mianem teologii krzyża. Nie można jednak teologii krzyża ograniczyć do wydarzenia śmierci. W przeciwnym razie zatraca się jej sens i jej zasadnicza odmienność od filozofii klęski Heideggera. Chrystus na krzyżu to jednocześnie Chrystus nadziei, który zstępuje do piekieł i niszczy śmierć.
Teologia krzyża to nic innego jak zapowiedź zwycięstwa Boga nad historią. Teologia krzyża to wreszcie wymiar działania Ducha Św., który wzbudza w wątpiącym człowieku wiarę w Osobę Chrystusa.
Zaniedbanie pneumatologicznego, a w konsekwencji tego trynitarnego wymiaru teologii krzyża grozi urzeczowieniem zbawienia. Brak Ducha równoznaczny jest z niemożliwością bycia wciągniętym w rzeczywistość triudum paschalnego. Podsumowując można stwierdzić, iż chrześcijańska wizja Boga umierającego na Golgocie jest negacją zewnętrznego, spektakularnego sukcesu.
Wydarzenie zbawienia w interpretacji teologii chrześcijańskiej, a w szczególności ewangelickiej, jest spoglądaniem ponad to, co uwarunkowane naszym racjonalizmem, to otwarcie się na łaskę spoza nas (extra nos).
Z punktu widzenia filozofii Nietzschego, ale także Heideggera, krzyż to kompletny niewypał, regres i obezwładnienie witalnych sił człowieka. Nie jest zatem możliwa synteza między tymi dwoma wyobrażeniami Boga i odkupienia człowieka, lecz tylko wieczna antyteza, ukazująca z całą mocą nieustanną epiklezę Ducha Św. Nie jest to więc tylko kwestia innego paradygmatu, posługiwania się innym symbolem, lecz przede wszystkim problem doświadczenia, które wymyka się jakiejkolwiek spekulacji ludzkiego umysłu.
Nowy byt w Chrystusie Krzyż jako symbol zwycięstwa nad śmiercią, jako znak pozornej przegranej, jest uchwyceniem Osoby Jezusa z Nazaretu i sensu Jego misji. Filozofia w swoim poszukiwaniu prawdy nie może uwolnić się od wpływów chrześcijańskiej nadziei. Jest to truizm, z którego wynika jednak odwrotna prawidłowość.
Także teologia, chcąc być żywą teologią, a nie marzycielskim wolnomyślicielstwem, musi poszukiwać innych sposobów wyjaśnienia tego, co wydarzyło się na Golgocie. Zasygnalizowane już przenikanie się idei filozoficznych i treści teologicznych wydaje się być przy tym nieuniknione. W swojej analizie jestestwa, Heidegger otworzył drogę do pogłębionej analizy egzystencjalnego ujęcia teologii. Wywarł on wpływ na licznych teologów z różnych denominacji, którzy w fenomenologii egzystencjalnej, zapoczątkowanej przez Husserla odnaleźli nie wyjaśnione dotąd problemy, które w zadziwiający sposób pomagają wyjaśnić ogromny potencjał duchowy, jaki tkwi w Ewangelii.
Jednym z nich był niemiecki teolog luterański, rówieśnik Heideggera, Paul Tillich (1886–1965), który po objęciu władzy przez Hitlera wyemigrował do USA. W swoim dziele Teologia Systematyczna Tillich odnosi się bezpośrednio do tradycji fenomenologicznej, powołując się na Husserla: “Celem tak zwanej metody fenomenologicznej jest opisywanie rozumowych form, wykluczając jednocześnie pytanie o rzeczywistość, do której się odnosi.”[13]
Chodzi zatem o omówioną powyżej redukcję fenomenologiczną, którą Tillich wykorzystuje w swojej metodzie korelacji: “Metoda korelacji wyjaśnia treści wiary chrześcijańskiej poprzez egzystencjalne pytanie i teologiczną odpowiedź, które istnieją we wzajemnej zależności.”[14].
Pytanie i odpowiedź są na siebie zdane, nalezą do siebie i są wyrazem nieustającej dynamiki chrześcijańskiej wiary, która żyje w ukryciu przed rozumem świata, a w obliczu niczym nieuwarunkowanego Boga (coram deo).
Przy pytaniu o byt Tillich, w odróżnieniu od Heideggera, obiera drogę wiary: “Podstawowym pytaniem teologicznym jest pytanie o Boga. Bóg jest odpowiedzią na pytanie, które zawiera w sobie byt.”[15] Wszelki wysiłek stawiania pytania i każda odpowiedź, prowadzą człowieka do źródła bytu, którym jest Bóg.
Podobnie jak Heidegger Tillich mówi o szczególnej roli ludzkiego bytu, który odróżnia się od innych bytów poprzez możliwość trwania w jestestwie uświadomionym, wyrażającym się w wolności i losie (Schicksal): “Wolność nie jest wolnością funkcji (np. woli), ale człowieka, tzn. takiego bytu, który nie jest rzeczą, ale całkowitym Sam i racjonalną osobą (…) Tylko ten, kto posiada wolności, posiada los. Rzeczy nie mają losu, ponieważ nie mają wolności. Bóg nie ma losu, ponieważ sam jest wolnością. Słowo los wskazuje na coś, co się komuś dzieje, posiada eschatologiczne zabarwienie.”[16]
W swojej interpretacji bytu i jego sensu w odniesieniu do pytania o Boga, Tillich nie porusza się po terenie niezidentyfikowanej abstrakcji: Heidegger mówi w Sein und Zeit[17], iż jestestwo wybiera sobie swoich bohaterów, a Tillich czuje się związany wiarą, która determinuje myślenie teologa.
Nawet jeśli Heidegger stara się w mniej lub bardziej świadomy sposób o częściową sakralizację swojej filozofii, pozostaje on w obrębie dociekań o byt jako taki (Das Sein an sich). Teolog natomiast, jak podkreśla Tillich, pyta o byt dla nas, o Boga, który jest dla nas (Deus pro nobis). Głębia bytu leży zatem w rzeczywistości istnienia Boga dla nas, w serdecznej świadomości tego, co nas bezwarunkowo dotyczy (was uns unbedingt angeht), a nie w tworzeniu nowej terminologii, która dąży do zaciemnienia istoty wszelkiego bytu.
Nowy Byt jest dla Tillicha związany z osobą Chrystusa, który sprawia, że odkupienie dzieje się pośród nas i dla nas: “Chrystus nie jest wyizolowanym wydarzeniem w sensie ´był sobie raz´, lecz jest On siłą Nowego Bytu, który w całej minionej historii przygotował swoją ostateczną manifestację w Jezusie jako Chrystusie, a w historii, która ma nastąpić zostanie uznany i urzeczywistniony.”[18]
Odkupienie przez Nowy Byt rozpatruje Tillich w trzech etapach jako: nowonarodzenie (udział w Nowym Bycie), usprawiedliwienie (zaakceptowanie Nowego Bytu) i uświęcenie (przemiana przez Nowy Byt).
O ile nowonarodzenie i usprawiedliwienie stanowią jednię, w której dokonuje się poznanie grzechu i wyznanie winy, o tyle uświęcenie posiada bardziej wyrazistą dynamikę: “Uświęcenie jest procesem, w którym moc Nowego Bytu przemienia jednostki i wspólnotę wewnątrz i poza Kościołem. Zarówno pojedynczy chrześcijanin, jak i Kościół, zarówno życie religijne, jak i profaniczne są przedmiotami uświęcającej funkcji Ducha Bożego, który urzeczywistnia Nowy Byt w historii.”[19]
Czy istnieje bliskie podobieństwo między Nowym Bytem Tillicha a Heideggerowskim jestestwem? Czy tym, co różni dwóch myślicieli jest problem epifanii w Jezusie Chrystusie?
Tylko Bóg może nas uratować…
W roku 1966 Martin Heidegger udziela wywiadu tygodnikowi Der Spiegel. Warunkiem spotkania z dziennikarzami było zastrzeżenie Heideggera, że publikacja nastąpi dopiero po jego śmierci. Wywiad opublikowano dopiero 31. maja 1976 roku. Heidegger zastanawia się w nim nad rolą filozofii, przeprowadzając tym samym bilans swojego życia: “Filozofia nie będzie mogła spowodować żadnych bezpośrednich zmian w obecnej kondycji świata. Dotyczy to nie tylko filozofii, lecz także każdych ludzkich dociekań i domniemań. Tylko Bóg może nas uratować. Jedyną możliwość ratunku widzę w tym, ażeby w myśleniu i twórczości pisarskiej stworzyć warunki na objawienie Boga lub też na jego nieobecność w upadku, a wszystko po to, abyśmy, mówiąc wulgarnie, nie zdechli, lecz zginęli w obliczu nieobecnego Boga.”[20]
Czy jest to wyznanie wiary niespełnionego konwertyty, który czeka na swoją małą apokalipsę, metafizyczne odwrócenie dziejów? Czy jest to przyznanie się do słabego Boga, który umierał na krzyżu? Być może.
Jeśli odpowiedź miałaby być twierdząca, to należałoby zaliczyć Heideggera w poczet teologów, którzy przeżyli swoje nawrócenie w niewidzialny dla świata sposób. Heidegger w końcowej fazie swojego życia mówił o zbliżaniu (Näherung) i ucieczce (Entzug) bogów, rozumiejąc przez to dialektyczne istnienie jestestwa w świecie.
Owo jestestwo, które Heidegger z wrodzoną sobie manierą zaczyna później pisać przez “Y”(Seyn), podlega nieustannemu ruchowi, jest ono uchwytne w momencie pochwycenia, ale doświadczane także w momencie egzystencjalnego oddalenia, kiedy Się rozszerza swoją dyktaturę.
Egzystencjalny dysonans między ucieczka i zbliżeniem bogów są symbolami świętego niepokoju, sakralnej przestrzeni, w której panuje atmosfera namiętnego otwarcia (Gestimmtheit) na wydarzenie bytu. W tym sanktuarium modlitwę zastępuje nieustanne pytanie o byt. Ów dualizm między zbliżeniem i ucieczką porównać można do luterańskiego rozumienia Boga ukrytego (absconditus) i objawionego (revelatus).
Bóg ukryty to nie tylko Pan wszechświata, którego ludzki rozum pojąc nie może, ale Bóg ukryty to przede wszystkim Bóg zakonu, Sędzia, niewidzialny Pantokrator. Bóg objawiony to sam Chrystus, Bóg Ewangelii, który bez zasługi człowieka czyni go sprawiedliwym ze względu na Jedynego Sprawiedliwego. Bóg objawiony to Bóg pochylający się nieustannie nad człowiekiem, to Bóg, który poprzez ożywiające działanie Ducha Św. sprawia, że zbawienie dzieje się tu i teraz.
Wg ks. dr. Marcina Lutra człowiek doświadcza Boga w dualistyczny sposób, jednak tylko Bóg Objawiony w Jezusie Chrystusie jest Tym, który grzesznego człowieka czyni jednocześnie sprawiedliwym. Czy Heidegger uwzględniał w swoim poglądzie o ucieczce i zbliżaniu się bóstwa przedstawioną powyżej refleksję Lutra nt. Bożego objawienia?
Tego nie wiemy, ale nie ulega wątpliwości, iż Heidegger zaznaczył swoimi słowami w wywiadzie dla Der Spiegel pewien przełom w dotychczasowym myśleniu o filozofii i Bogu. W późniejszym okresie życia filozof zdystansował się do własnego dorobku. Jeśli swoją filozofię rozumiał jako metafizykę, poszukiwanie utraconego jestestwa, to jednocześnie sam określił granice metafizyki, substytutu teologii, której służył na początku swojej kariery.[21]
Przypisy:
[1] Już w dzieciństwie Martin Heidegger przeznaczony został do służby dla Kościoła, przeżywającego kryzys po Vaticanum I i wyodrębnienia się tradycji starokatolickiej. Przez pewien czas przebywał w jezuickim seminarium, lecz został z niego zwolniony ze względów zdrowotnych. W późniejszym okresie otrzymał stypendium od kościelnych organizacji konserwatywnych na prowadzenie badań nad teologią scholastyczną. Liczne stypendia miały na celu utworzenia jak najbardziej wykwalifikowanej kadry akademickiej wiernej nauce Kościoła i rzymskiemu papieżowi.
[2] Safranski, Rüdiger: Ein Meister aus Deutschland – Heidegger und seine Zeit, Frankfurt am Main 2001, S. 92.
[3] Tamże, S. 94.
[4] Por. Heidegger, Martin: Sein und Zeit, 18. Auflage, Tübingen 2001, s. 2.
[5]Tamże, S. 12. Podobną translację odnajdujemy w polskim tłumaczeniu Sein und Zeit dokonanej przez Bogdana Barana – zob. Heidegger Martin: Bycie i czas, Warszawa 1994.
[6] Mimo, iż już przed napisaniem Sein und Zeit zerwał, jak to sam ujął, z „systemem katolicyzmu”, to jednak podobieństwa między agresywna krytyką Heideggera a oficjalnym nauczaniem Kościoła Rzymskiego jest nie do przeoczenia. W roku 1907 papież Pius X. ogłasza swoja słynną encyklikę antymodernistyczną Pascendi dominici gregis, a w 1910 następną, Sacrorum antistitum, w której postawiony zostaje wymóg przysięgi antymodernistycznej dla wszystkich duchownych rzymskokatolickich, zajmujących się duszpasterstwem i działalnością akademicką. Zostaje ona odwołana dopiero przez Vaticanum II.
[7] Zob. przypis 3, s. 126.
[8] W kontekście Heideggerowskiej krytyki kultury Się jest synonimem opinii publicznej (Öffentlichkeit), która dla Heideggera jest czarną dziurą, wymówką, na którą każdy może zrzucić swoją winę, pozbawiając się tym samym drogocennej odpowiedzialności według zasady „Każdy jest tym innym i nikt nie jest sobą” (127).
[9] Heidegger, Martin: Was ist Metaphysik?, 14. Auflage, Frankfurt am Main 1992, s. 34 n.
[10] Pieśń 157,1 z Kancjonału Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego (2. wydanie).
[11] Aland, Kurt (Hg.): Luther Deutsch – Die Werke Luthers in Auswahl, Band 5: Kirche und Gemeinde, 3. Auflage, Göttingen 1991, S. 224,6. Luter mógł mieć tutaj na myśl scholastyczną formułę mistyczną resignatio ad infernum, która mówi o gotowości chrześcijanina pójścia na wieczne potępienie, jeśli taka jest wola samego Boga. Współczesna teologia nadziei podkresla też istotny element z II. Artykułu Wiary o zstąpieniu Chrystusa do piekieł, który jako Zwycięzca nad śmiercią ofiarowuje wszystkim potępionym, a nawet demonom paschalna nadzieję odkupienia. Por. Hryniewicz, Wacław OMI: Chrześcijaństwo nadziei, Kraków 2002, s. 341–383.
[12] W j. polskim ukazała się przed kilkoma laty znakomita biografia autorstwa Hugo Ott, omawiająca w sposób szczegółowy uwikłanie Heideggera w narodowy socjalizm. Zob.: Ott, Hugo: Martin Heidegger – w drodze ku biografii, Warszawa 1997.
[13] Tillich, Paul: Systematische Theologie, Band 1, 2. Auflage, Stuttgart 1956, s. 129. Tillich powołuje się na dzieło Husserla z 1913 roku pt.: „Ideen zu einer reinen Phänomenologie und phänomenologischen Philosophie.”
[14] Tamże, s. 74.
[15] Tamże, s. 193.
[16] Tamże, s. 216 n.
[17] Sein und Zeit, § 74.
[18]Tillich, Paul: Systematische Theologie, Band 2, 2. Auflage, Stuttgart 1956, s. 193.
[19] Tamże.
[20] Heidegger, Martin: „Spiegel“ — Gespräch vom 23. September 1966, Der Spiegel, 30. Jahrgang, Nr. 23, 31. Mai 1976. W: Neske, Günther, Kettering, Emil (Hg): Martin Heidegger im Gespräch, Tübingen 1988, s. 99 n.
[21] Por.: „Metafizyka jest odsunięta poprzez swoją własną istotę od doświadczenia bytu.” W: Heidegger, M.: Die Grundbegriffe der Metaphysik, Gesamtausgabe, Band 29/30, 2. Auflage, Frankfurt am Main 1992, s. 20.