Magazyn

Sola Scriptura w dialogu ekumenicznym


Magazyn EkumenizmWspół­cze­sny świat dąży do cał­ko­wi­tej kon­te­sta­cji tra­dy­cyj­nej reli­gij­no­ści bądź do jej rady­kal­nej pry­wa­ty­za­cji — podob­ne tezy, o cha­rak­te­rze dra­ma­tycz­nej dia­gno­zy, wygła­sza­ne są nie tyl­ko przez uczo­nych z róż­nych dzie­dzin, ale tak­że, w for­mie znacz­nie prost­szej, przez tzw. sza­re­go czło­wie­ka.



Świad­czy o tym wszech­obec­ny kry­zys reli­gij­no­ści jak i dostrze­gal­na zmia­na w mode­lo­wym postrze­ga­niu reli­gii. Wyda­je się jed­nak, iż pesy­mi­stycz­ne pro­gno­zy, mówią­ce o nad­cho­dzą­cej erze po Bogu są prze­sa­dzo­ne, bowiem warun­ki glo­ba­li­za­cji para­dok­sal­nie sprzy­ja­ją powszech­ne­mu zain­te­re­so­wa­niu reli­gią. Oczy­wi­ste jest, że wspo­mnia­ne zain­te­re­so­wa­nie może przy­bie­rać postać bez­na­mięt­ne­go bun­tu, bez­kształt­nej trze­ciej dro­gi, pro­wa­dzą­cej do eklek­tycz­ne­go sys­te­mu wie­rzeń. W tym kon­tek­ście cho­dzi zatem o zapeł­nie­nie pust­ki, jaka powsta­ła w wyni­ku roz­my­cia się dotych­cza­so­wych wyobra­żeń o Bogu. Zwo­len­ni­cy zacho­wa­nia tra­dy­cyj­nej reli­gij­no­ści oraz ci, któ­rzy postu­lu­ją demi­to­lo­gi­za­cję języ­ka reli­gii spie­ra­ją się o jedy­nie słusz­ną wizję post­mo­der­ni­stycz­ne­go chrze­ści­jań­stwa. Powyż­sze sądy mogą pro­wa­dzić jed­nak do kon­tro­wer­syj­nej kon­klu­zji, że oto dość powszech­na nega­cja reli­gii, czy też mówiąc łagod­niej, seku­la­ry­za­cja, może przy­słu­żyć się chrze­ści­jań­stwu, a w szcze­gól­no­ści Kościo­łom repre­zen­tu­ją­cym tra­dy­cyj­ne nur­ty teo­lo­gicz­ne: rzym­ski kato­li­cyzm, pra­wo­sła­wie i wresz­cie naj­bar­dziej plu­ra­li­stycz­ny z nich wszyst­kich pro­te­stan­tyzm.


Seku­la­ry­za­cja może speł­nić zatem istot­ną funk­cję apo­lo­ge­tycz­ną wobec świa­ta, prze­gląd wła­snych sze­re­gów, reduk­cji for­mal­ne­go chrze­ści­jań­stwa do mini­mum. Jest to z pew­no­ścią bole­sny, ale koniecz­ny zabieg. Wspo­mnia­na już glo­ba­li­za­cja wywo­łu­je w zagu­bio­nym czło­wie­ku nie­po­kój. Buj­nie roz­wi­ja­ją­ce się tech­ni­ki komu­ni­ka­cyj­ne spra­wia­ją, że prze­pływ infor­ma­cji, selek­cja prawd zmie­nia nasze postrze­ga­nie świa­ta, a co za tym idzie, nas samych.


Eks­pan­sja ‘kul­tu­ry infor­ma­tycz­nej’ powo­du­je nie tyl­ko dez­orien­ta­cje u osób nie nadą­ża­ją­cych za postę­pem cywi­li­za­cyj­nym, ale też stop­nio­wy zanik poczu­cia rze­czy­wi­sto­ści, ero­zję wię­zi z natu­rą. Z kolei sztucz­ne dzie­le­nie rze­czy­wi­sto­ści na sacrum i pro­fa­num powo­do­wać może lęk przed nazbyt moc­ną mito­lo­gi­za­cją życia, któ­re coraz czę­ściej prze­ży­wa­my jako ludzie osa­mot­nie­ni czy wręcz wyob­co­wa­ni. Deno­mi­na­cje i reli­gie o zabar­wie­niu mistycz­nym jak pra­wo­sła­wie ze swo­im nie­usta­ją­cym dra­ma­tem litur­gii, pięk­ny­mi śpie­wa­mi i tajem­ni­czy­mi iko­na­mi, sze­ro­ko poję­ty kato­li­cyzm epi­sko­pal­ny czy wresz­cie, odno­szą­cy na Zacho­dzie suk­ce­sy bud­dyzm i inne reli­gie wscho­du zapew­nia­ją swo­im wyznaw­com ‘uciecz­kę’ od spro­fa­ni­zo­wa­nej codzien­no­ści. Ofer­ta ‘medial­na’ pro­te­stan­ty­zmu, a mówiąc kon­kret­niej, histo­rycz­nych Kościo­łów Refor­ma­cji, ewan­ge­lic­ko-augs­bur­skie­go (lute­rań­skie­go) i ewan­ge­lic­ko-refor­mo­wa­ne­go wyda­je się nie­zwy­kle skrom­na. Pro­ble­mu nie uła­twia­ją eku­me­nicz­ne spo­ry, któ­re pomi­mo rado­sne­go opty­mi­zmu wie­lu doku­men­tów eku­me­nicz­nych, weso­łej twór­czo­ści ogła­sza­nych dekla­ra­cji i ency­klik pozo­sta­ją nie­roz­wią­za­ne. Bole­sny i zara­zem gor­szą­cy przy­kład: brak wspól­no­ty eucha­ry­stycz­nej mię­dzy Kościo­ła­mi Refor­ma­cji a wspól­no­tą rzym­sko­ka­to­lic­ką, mimo toczą­ce­go się od dzie­się­cio­le­ci inten­syw­ne­go dia­lo­gu teo­lo­gicz­ne­go.


Brak poro­zu­mie­nia jest mało czy­tel­nym zna­kiem dla współ­cze­sno­ści i potrze­ba widzial­nych rezul­ta­tów eucha­ry­stycz­ne­go dia­lo­gu sta­je się jesz­cze bar­dziej pożą­da­na. Realizm naka­zu­je jed­nak patrzeć z pesy­mi­zmem w przy­szłość. Lute­ra­nizm, ale tak­że kal­wi­nizm, kon­cen­tru­jąc się na nie­wi­dzial­nym Sło­wie, Ewan­ge­lii o krzy­żu Gol­go­ty i Zmar­twych­wsta­niu wyzbył się wie­lu ele­men­tów sym­bo­licz­nych, utrud­nia­jąc tym samym efek­tyw­ny dia­log ze współ­cze­snym czło­wie­kiem, któ­ry zda­je się potrze­bo­wać coraz wię­cej świę­to­ści. Podob­nie jak chrze­ści­jań­stwo pierw­szych wie­ków było dla pogań­skich Rzy­mian ide­olo­gią ate­istycz­ną, bowiem zno­si­ło dotych­cza­so­we, mitycz­ne wyobra­że­nia o świe­cie i bogach, tak i ewan­ge­li­cyzm z jed­ną ze swo­ich sztan­da­ro­wych zasad Sola Scrip­tu­ra ma kło­po­ty z dotar­ciem do zin­for­ma­ty­zo­wa­ne­go spo­łe­czeń­stwa.


Nie­wi­dzial­ne Sło­wo zda­je się nie paso­wać do mar­ke­tin­go­wych wymo­gów reli­gij­ne­go tar­gu roz­ma­ito­ści. Czy jest to pro­blem opa­ko­wa­nia czy bra­ku popy­tu na ‘towar’? Czy cudow­ną recep­tą jest dosto­so­wa­nie za wszel­ką cenę, pój­ście z duchem cza­su, prze­war­to­ścio­wa­nie wszyst­kie­go dla osią­gnię­cia celu? Coraz czę­ściej wąt­pi się w pod­sta­wo­we prze­sła­nia Refor­ma­cji. Naj­więk­sze kon­tro­wer­sje wzbu­dza nadal nad­mie­nio­na już sola scrip­tu­ra (tyl­ko Pismo). Wyja­śnie­nie tej kwe­stii słu­ży okre­śle­niu posta­wy Kościo­ła Ewan­ge­lic­kie­go wobec opi­sa­nych skró­to­wo prze­mian, zacho­dzą­cych we współ­cze­snym świe­cie. Wzmoc­nie­nie auten­tycz­no­ści dia­lo­gu teo­lo­gicz­ne­go poprzez ponow­ne odczy­ta­nie wła­snej nauki jest tak­że czyn­ni­kiem zachę­ca­ją­cym do reflek­sji nad wła­sną toż­sa­mo­ścią. Bez tego dia­log eku­me­nicz­ny, będą­cy nie­od­łącz­nym ele­men­tem pro­ce­sów glo­ba­li­za­cyj­nych, tra­ci na wia­ry­god­no­ści, sta­je się po pro­stu teatrem wznio­słych uprzej­mo­ści nie­licz­nych dostoj­ni­ków kościel­nych, chwy­ta­ją­cych za ser­ce pięk­nych i szla­chet­nych gestów, ale tyl­ko tym. Brak nie­usta­ją­cej reflek­sji nad sen­sem wia­ry, a więc reflek­sji dogma­tycz­nej, powo­du­je sta­gna­cję ducho­wą teo­lo­gii, a co za tym idzie całe­go Kościo­ła. Czy taki Kościół może być jesz­cze wia­ry­god­ny?


W eku­me­nicz­nych roz­mo­wach jed­nym z naj­po­waż­niej­szych pro­ble­mów jest kwe­stia auto­ry­te­tu, któ­ra stwa­rza trud­no­ści w wie­lu aspek­tach życia kościel­ne­go. Wspo­mnia­ny brak wspól­no­ty, a nawet gościn­no­ści eucha­ry­stycz­nej, kwe­stia mał­żeństw mie­sza­nych, czy wresz­cie nie­uzna­wa­nie przez Kościół Rzym­sko­ka­to­lic­ki waż­no­ści urzę­du duchow­ne­go (zarów­no kobiet jak i męż­czyzn) w Kościo­łach Refor­ma­cji są sztan­da­ro­wy­mi przy­kła­da­mi bra­ku jed­no­ści, rze­czy­wi­ste­go pojed­na­nia. W pyta­niu o auto­ry­tet jeste­śmy kon­fron­to­wa­ni z dwie­ma, prze­ciw­staw­ny­mi wizja­mi. Z jed­nej bowiem stro­ny mamy zasa­dę gło­szo­ną przez Kościo­ły ewan­ge­lic­kie, że jedy­nie Pismo Św. jest źró­dłem obja­wie­nia, a z dru­giej stro­ny napo­ty­ka­my na sil­ne argu­men­ty stro­ny rzym­sko­ka­to­lic­kiej, iż Pismo i Tra­dy­cja nale­żą do sie­bie i sta­no­wią obok urzę­du nauczy­ciel­skie­go Kościo­ła (Magi­ste­rium Ecc­le­siae) fila­ry rzym­sko­ka­to­lic­kiej nauki o źró­dłach obja­wie­nia .


Innym aspek­tem rozu­mie­nia auto­ry­te­tu jest urząd papie­ski — sam Jan Paweł II zapra­sza wciąż wspól­no­tę eku­me­nicz­ną na całym świe­cie do dys­ku­sji nad swo­im pry­ma­tem. Zdro­wy roz­są­dek i histo­rycz­na prze­ni­kli­wość pod­po­wia­da­ją jed­nak, że nie nale­ży ocze­ki­wać ani wyma­gać od Kościo­ła Rzym­sko­ka­to­lic­kie­go goto­wo­ści do rezy­gna­cji z fun­da­men­tal­nych ele­men­tów jego ekle­zjo­lo­gicz­nej toż­sa­mo­ści — np. dogma­tu o nie­omyl­no­ści bisku­pa Rzy­mu. Mate­rial­nym dowo­dem na to jest choć­by kon­tro­wer­syj­ny doku­ment Domi­nus Iesus waty­kań­skiej Kon­gre­ga­cji Wia­ry.


Teo­lo­gia rzym­sko­ka­to­lic­ka, podob­nie zresz­tą jak pra­wo­sław­na nie­ja­ko ex natu­ra zako­rze­nio­na jest w sil­nej reflek­sji ekle­zjo­lo­gicz­nej, któ­rej nie­jed­no­krot­nie brak współ­cze­snej teo­lo­gii ewan­ge­lic­kiej, nad czym nale­ży ubo­le­wać. Nie zmie­nia to jed­nak pod­sta­wo­wej trud­no­ści w pyta­niu o Kościół, któ­ra wyni­ka z roz­ło­że­nia akcen­tów w teo­lo­gii rzym­sko­ka­to­lic­kiej i ewan­ge­lic­kiej. O ile w teo­lo­gii rzym­sko­ka­to­lic­kiej ekle­zjo­lo­gia sta­no­wi samo­dziel­ną dys­cy­pli­nę teo­lo­gicz­ną, to w ewan­ge­lic­kiej teo­lo­gii pod­po­rząd­ko­wa­na jest ona nauce o uspra­wie­dli­wie­niu. Pyta­nie o auto­ry­tet pro­wa­dzi nas zatem do pod­sta­wo­wych haseł Refor­ma­cji, pośród któ­rych sola scrip­tu­ra jest przed­mio­tem naj­bar­dziej kon­tro­wer­syj­nych dys­ku­sji. Rów­nież spo­ry wewnątrz pro­te­stan­ty­zmu, toczą­ce się, mówiąc sym­bo­licz­nie, mię­dzy libe­ra­ła­mi a fun­da­men­ta­li­sta­mi są zachę­tą do tego, by prze­ana­li­zo­wać mecha­nizm ewan­ge­lic­kie­go rozu­mie­nia wyłącz­no­ści Pisma Św. w spra­wach wia­ry. Praw­da refor­ma­cyj­nej Sola Scrip­tu­ra Jed­nym z argu­men­tów stro­ny rzym­sko­ka­to­lic­kiej prze­ciw­ko sola scrip­tu­ra jest stwier­dze­nie, iż stoi ona w oczy­wi­stej sprzecz­no­ści do histo­rii two­rze­nia kano­nu Nowe­go Testa­men­tu (NT) oraz, że nigdzie w Biblii nie ma swe­go uza­sad­nie­nia.


We wstę­pie do trze­cie­go roz­dzia­łu Bre­via­rium Fidei, zaty­tu­ło­wa­ne­go ‘Św. i Tra­dy­cja’ auto­rzy stwier­dza­ją: ‘Jezus Chry­stus pozo­sta­wił ludz­ko­ści nie pisma, lecz chry­stia­nizm. Apo­sto­ło­wie na pole­ce­nie Chry­stu­sa prze­ka­zu­ją rze­czy­wi­stość zba­wie­nia, a pismem posłu­gu­ją się tyl­ko wte­dy, gdy odle­głość unie­moż­li­wia im prze­ma­wia­nie do słu­cha­czy żywym sło­wem. Apo­stol­skie sło­wo pisa­ne peł­ni jedy­nie funk­cje zastęp­czą w sto­sun­ku do sło­wa mówio­ne­go (…) Pisma cie­szą­ce się auto­ry­te­tem apo­stol­skim zosta­ły zebra­ne w jed­ną całość jako kanon ksiąg Nowe­go Testa­men­tu. Nie moż­na w peł­ni wyja­śnić powsta­nia tego kano­nu bez przy­ję­cia nor­ma­tyw­ne­go zna­cze­nia sta­le trwa­ją­cej w Koście­le Tra­dy­cji dok­try­nal­nej, tj. prze­ka­zy­wa­nia przez wia­rę i naucza­nie Kościo­ła prawd obja­wio­nych, któ­ra umoż­li­wi­ła jego uło­że­nie’. Kry­ty­ka rzym­sko­ka­to­lic­ka pod­kre­śla zatem, że sprzecz­ność refor­ma­cyj­nej sola scrip­tu­ra mia­ła­by pole­gać mię­dzy inny­mi na tym, iż zakła­da ona rzym­sko­ka­to­lic­kie rozu­mie­nie Tra­dy­cji jako czyn­ni­ka two­rzą­ce­go kanon NT. Na popar­cie tej tezy wysu­wa się argu­ment, iż wspo­mnia­ny kanon NT jest dzie­łem poapo­stol­skie­go Kościo­ła i chro­no­lo­gicz­nie ustę­pu­je ust­nej Tra­dy­cji. Nie moż­na jed­nak nie zauwa­żyć, że ist­nie­nie spi­sa­nej Tra­dy­cji umoż­li­wia jakie­kol­wiek powo­ły­wa­nie się na Tra­dy­cję . Jed­no­stron­ne pod­kre­śla­nie aktu prze­ka­zy­wa­nia Tra­dy­cji, ozna­cza­ło­by nie tyl­ko reduk­cję tre­ści Ewan­ge­lii do poję­cia Tra­dy­cji, lecz tak­że skie­ro­wa­nie uwa­gi nie na prze­sła­nie prze­ka­zu (Sło­wo Boże), lecz na sam akt, w któ­rym jedy­ną instan­cją odwo­ław­czą jest Kościół.


Taka sytu­acja stwa­rza nie­bez­pie­czeń­stwo instru­men­ta­li­za­cji Pisma, tzn. pod­po­rząd­ko­wa­nia go akto­wi prze­ka­zu wyko­ny­wa­ne­mu przez Kościół. Tra­dy­cja w rozu­mie­niu ewan­ge­lic­kim musi być świa­do­ma tego, że jest nośni­kiem, gli­nia­nym naczy­niem, w któ­rym żywe Sło­wo Ewan­ge­lii (viva vox evan­ge­lii) zawar­te w Piśmie Św. jest prze­ka­zy­wa­ne. Pro­ble­mem pro­te­stan­ty­zmu od począt­ku było to, iż nazbyt wraż­li­wie reago­wał na Tra­dy­cję koja­rząc ją z ludz­ki­mi popraw­ka­mi (tra­di­tio­nes hum­ma­nes), któ­re mia­ły­by zasła­niać świa­tło Ewan­ge­lii. Posta­wa ta dopro­wa­dza­ła nie­kie­dy do wręcz pato­lo­gicz­nej wro­go­ści wobec Tra­dy­cji, histo­rii i odda­la­nia się w stro­nę lite­ral­nej, a więc fun­da­men­ta­li­stycz­nej, ode­rwa­nej od rze­czy­wi­ste­go kon­tek­stu dzie­jo­we­go, inter­pre­ta­cji tek­stów biblij­nych. Pew­ne­go wspar­cia dostar­cza­ły odpo­wied­nio inter­pre­to­wa­ne cyta­ty z NT: ‘Bacz­cie, aby was kto nie spro­wa­dził na manow­ce filo­zo­fią i czczym uro­je­niem, opar­tym na poda­niach ludz­kich i na żywio­łach świa­ta, a nie na Chry­stu­sie’. (Kol. 2,8).


Nazbyt czę­sto uwa­ża­no, iż praw­dzi­we chrze­ści­jań­stwo zaczę­ło się dopie­ro w XVI wie­ku i z lek­ko­myśl­no­ścią rezy­gno­wa­no z refor­ma­cyj­nie rozu­mia­nej tra­dy­cji, czy­niąc z kato­lic­ko­ści w jej pier­wot­nym zna­cze­niu dome­nę Kościo­ła Rzym­sko­ka­to­lic­kie­go. Poważ­nym grze­chem zanie­dba­nia i teo­lo­gicz­ną aro­gan­cją było nie­mal auto­ma­tycz­ne odrzu­ce­nie przez nie­któ­re nur­ty i posta­cie Refor­ma­cji śre­dnio­wiecz­ne­go dorob­ku inte­lek­tu­al­ne­go na zasa­dzie My-wie­my-lepiej. Brak poko­ry wobec histo­rii prę­dzej czy póź­niej daje zawsze znać o sobie. Odczu­wa­ją to nie­któ­re Kościo­ły pro­te­stanc­kie na zacho­dzie, szcze­gól­nie zaś w USA i Wiel­kiej Bry­ta­nii, gdzie licz­ba kon­wer­sji dyplo­mo­wa­nych teo­lo­gów pro­te­stanc­kich (tak­że lute­ran i refor­mo­wa­nych) i angli­kań­skich na rzym­ski kato­li­cyzm bądź pra­wo­sła­wie jest dość zna­czą­ca. Skła­da się na to wie­le czyn­ni­ków, lecz poczu­cie świa­do­me­go zako­twi­cze­nia Kościo­ła nie tyl­ko w teraź­niej­szo­ści, ale tak­że prze­szło­ści wyda­je się być fun­da­men­tal­ne. Zbyt łatwo prze­kre­śla­no prze­szłość i abso­lu­ty­zo­wa­no teraź­niej­szość, nie zauwa­ża­jąc, iż pew­ne ele­men­ty życia reli­gij­ne­go, jak­kol­wiek adia­fo­rycz­ne wobec Ewan­ge­lii, powo­du­ją ducho­we spu­sto­sze­nie. Sto­su­nek ks. dra Mar­ci­na Lutra, a tak­że Fili­pa Melanch­to­na do Tra­dy­cji znacz­nie odbie­ga od rady­kal­ne­go sta­no­wi­ska pre­zen­to­wa­ne­go przez pro­te­stanc­kich teo­lo­gów, szcze­gól­nie w okre­sie tzw. orto­dok­sji lute­rań­skiej.


Zasad­ni­czą kwe­stią sto­sun­ku refor­ma­to­rów do pro­ble­mu Tra­dy­cji nie jest for­mal­ny bibli­cyzm, śle­pe przy­wią­za­nie do lite­ry, ale pod­sta­wo­wa zasa­da, któ­ra jest nauka o uspra­wie­dli­wie­niu. W odnie­sie­niu do pro­ble­mu Pismo-Tra­dy­cja auto­ry­tet Pisma nie jest auto­ry­te­tem for­mal­nym, zawie­ra­ją­cym się w inspi­ra­cji, lecz posia­da swo­ją moc poprzez to, że świad­czy o Chry­stu­sie. Zgod­nie z egzy­sten­cjal­ną her­me­neu­ty­ką pro­te­stan­ty­zmu zarów­no Zakon, pro­ro­cy i apo­sto­ło­wie wska­zu­ją na Chry­stu­sa jako źró­dło zba­wie­nia. Jasność Pisma (cla­ri­tas scrip­tu­rae) pole­ga wła­śnie na tym, że w nim znaj­du­je­my pew­ność (cer­ti­tu­do) wia­ry i nauki (asser­tio). Z takie­go rozu­mie­nia Pisma wyni­ka sto­su­nek Lutra do Tra­dy­cji, dla któ­re­go nie może być ona samo­dziel­nym źró­dłem obja­wie­nia, pozna­nia praw­dy ani też nie może posia­dać takie­go auto­ry­te­tu jak Pismo. Inny­mi sło­wy dogma­ty są nie dla­te­go waż­ne, że zosta­ły uchwa­lo­ne przez sobór, ale że w swo­im cen­tral­nym prze­sła­niu zwia­stu­ją praw­dę Ewan­ge­lii.


Tra­dy­cja posia­da dla Lutra kon­kre­ty­zu­ją­cą i obja­śnia­ją­cą funk­cję wobec Pisma, ale nigdy uzu­peł­nia­ją­cą. W prze­ciw­nym razie Tra­dy­cja sta­je się ludz­kim dodat­kiem (tra­di­tio huma­na), zasła­nia­ją­cym świa­tło łaski, pły­ną­cej z Gol­go­ty. Wra­ca­jąc jed­nak do posta­wio­ne­go pyta­nia o kanon i auto­ry­tet Pisma było­by nie­wy­ba­czal­nym błę­dem uwa­żać, iż refor­ma­cyj­na sola scrip­tu­ra jest śle­pym przy­wią­za­niem do lite­ry. Nie­miec­ki teo­log ewan­ge­lic­ki Ger­hard Ebe­ling zauwa­ża, że wła­śnie sola scrip­tu­ra jest gwa­ran­tem auten­tycz­no­ści ewan­ge­licz­ne­go prze­ka­zu, któ­re teo­lo­gia rzym­sko­ka­to­lic­ka iden­ty­fi­ku­je z ust­nie prze­ka­zy­wa­ną tra­dy­cją apo­stol­ską: ‘Praw­dzi­wy sens refor­ma­cyj­nej zasa­dy sola scrip­tu­ra daje się odczy­tać tyl­ko ze związ­ku mię­dzy cha­rak­te­ry­stycz­nym dla Refor­ma­cji rozu­mie­niem przed­mio­tu chrze­ści­jań­skiej wia­ry i odpo­wied­nie­go poj­mo­wa­nia Pisma, skon­cen­tro­wa­ne­go na ust­nym wymia­rze sło­wa. Wyłącz­ność Pisma Świę­te­go według refor­ma­cyj­ne­go rozu­mie­nia pole­ga para­dok­sal­nie na Ewan­ge­lii, któ­ra z natu­ry nie jest pismem, a ust­nie prze­ka­zy­wa­nym sło­wem’. Inny­mi sło­wy: inten­cja sola scrip­tu­ra jest dopie­ro wte­dy pra­wi­dło­wo odczy­ta­na, jeśli nie jest odizo­lo­wa­na od cen­trum ewan­ge­lic­kie­go naucza­nia, któ­rym jest Ewan­ge­lia, jako Dobra Nowi­na o krzy­żu i zmar­twych­wsta­niu Jezu­sa Chry­stu­sa i to w uję­ciu uspra­wie­dli­wie­nia z łaski przez wia­rę. Refor­ma­cyj­ne rozu­mie­nie Pisma, o któ­rym wspo­mi­na Ebe­ling, zwią­za­ne jest ze szcze­gól­ną rela­cją mię­dzy sola scrip­tu­ra a solo ver­bo (jedy­nie Sło­wo).


Pismo Świę­te jest Sło­wem Bożym, ale Sło­wo Boże, jako meta-rze­czy­wi­stość, wiel­kość nad­rzęd­na, nie zawsze jest Pismem Świę­tym. Ozna­cza to, iż solo ver­bo jest ele­men­tem, któ­re wska­zu­je na Ewan­ge­lię o uspra­wie­dli­wie­niu czło­wie­ka z łaski przez wia­rę w Ukrzy­żo­wa­ne­go (sola gra­tia, sola fide). Wię­cej, tym Sło­wem (Logos), Ewan­ge­lią jest też sam Chry­stus (Solus Chri­stus), począ­tek i koniec wszel­kiej reflek­sji teo­lo­gicz­nej. Dla­te­go pod­sta­wą regu­ły sola scrip­tu­ra musi być zawsze zawo­ła­nie Solus Chri­stus.


Pismo jest świa­dec­twem wia­ry, a zada­niem Kościo­ła jest czu­wa­nie nad czy­sto­ścią zwia­sto­wa­nia tego Sło­wa, w któ­rym zawar­ta jest tajem­ni­ca Ewan­ge­lii. Kościół nie jest zatem rząd­cą ani twór­cą Ewan­ge­lii tyl­ko jej słu­żeb­ni­cą. To nie Kościół two­rzy wyzna­nie wia­ry, ale to wyzna­nie wia­ry, że Jezus jest Panem jest kamie­niem węgiel­nym, ska­łą (Kefa­sem!), na któ­rym stoi Kościół. Bez Ewan­ge­lii zawar­tej w Piśmie Kościół nie miał­by więc racji bytu, a Pismo było­by tyl­ko mar­twą lite­rą. Pod­su­mo­wu­jąc moż­na zatem stwier­dzić, iż Kościół nigdy nie stoi poza ani nad Sło­wem, nie jest feno­me­nem wyalie­no­wa­nym i auto­no­micz­nym wobec Sło­wa, lecz będąc mu pod­da­ne gło­si je, odnaj­du­jąc w Piśmie Św., ponad któ­re posta­wić się nie może, treść swo­jej misji. Mimo iż to uchwa­łą sobo­rów usta­na­wia­no kanon Pisma, to jed­nak ze wzglę­du na żywe i pier­wot­ne świa­dec­two Ewan­ge­lii, któ­re w Piśmie jest zawar­te, Kościół musi się w jego głos wsłu­chi­wać, a nie na odwrót. W odnie­sie­niu do zasa­dy Pisma Św. teo­lo­gia lute­rań­ska roz­róż­nia mię­dzy słu­żeb­ną funk­cją Kościo­ła (testi­mo­nium mini­ste­ria­le) oraz wła­ści­wym świa­dec­twem Pisma (testi­mo­nium prin­ci­pa­le), wska­zu­ją­cym na Chry­stu­sa. Ger­hard Ebe­ling wska­zu­je na co naj­mniej dwie istot­ne funk­cje sola scrip­tu­ra, któ­re świad­czą o jej zasad­no­ści, tak­że we współ­cze­snym świe­cie. Po pierw­sze zasa­da ta gwa­ran­tu­je roz­róż­nie­nie mię­dzy tek­stem a jego wykład­nią, pod­czas gdy rzym­sko­ka­to­lic­ka zasa­da Pisma i Tra­dy­cji stwa­rza zagro­że­nie, iż kościel­na inter­pre­ta­cja stać się może sub­sty­tu­tem bądź utoż­sa­mie­niem praw­dzi­we­go tek­stu. Po dru­gie sola scrip­tu­ra słu­ży temu, że Sło­wo pozo­sta­nie ele­men­tem decy­du­ją­cym o Koście­le, któ­ry nie jest źró­dłem Sło­wa Boże­go, lecz z nie­go czer­pie swo­ją moc. Istot­ne jest zatem to, iż Tra­dy­cja rozu­mia­na jako naucza­nie sobo­rów, papie­ży nie może peł­nić funk­cji uzu­peł­nia­ją­cej wobec Sło­wa Boże­go.


Tra­dy­cja jest tyl­ko wte­dy praw­dzi­wa, kie­dy jest zgod­na z Ewan­ge­lią, jej słu­ży i ją potwier­dza. Stąd nie­czy­tel­ne jest dla Kościo­ła Ewan­ge­lic­kie­go argu­men­to­wa­nie dogma­tów maryj­nych Tra­dy­cją, nie popar­tą Pismem Św. W tym wypad­ku Tra­dy­cja może ozna­czać wszyst­ko i nic, może być odzwier­cie­dle­niem poszu­ki­wań, ale nie­ko­niecz­nie nośni­kiem Ewan­ge­lii. Tra­dy­cja zgod­na z Pismem jest jak naj­bar­dziej pozy­tyw­nym ele­men­tem życia Kościo­ła. W dia­lo­gu teo­lo­gicz­nym z Kościo­łem Rzym­sko­ka­to­lic­kim powsta­je tutaj pod­sta­wo­wa trud­ność, bowiem zgod­nie z ofi­cjal­nym naucza­niem Kościo­ła Rzym­skie­go nie ist­nie­je i ist­nieć nie może żad­na sprzecz­ność mię­dzy Tra­dy­cją a Pismem. Tym samym pod­kre­śla­na jest zasad­ni­cza har­mo­nia dwóch źró­deł obja­wie­nia oraz prze­ko­na­nie, że Tra­dy­cja, a w kon­se­kwen­cji tego naucza­nie Kościo­ła są we wszyst­kim zgod­ne (in omni­bus cor­con­dant). Z poglą­dem tym nie może zgo­dzić się jed­nak teo­lo­gia ewan­ge­lic­ka. Sło­wo Boże wyja­śnia się samo w obli­czu dra­ma­tu Gol­go­ty i rado­ści poran­ka wiel­ka­noc­ne­go, jest nie­ustan­nym zwia­sto­wa­niem dzie­ła odku­pie­nia. W egzy­sten­cjal­nym uję­ciu Sło­wo to otwie­ra się przed czło­wie­kiem w jego kon­kret­nej rze­czy­wi­sto­ści w posta­ci Pisma Św., któ­re bez dzia­ła­nie Ducha Św. pozo­sta­je dla czło­wie­ka nie zro­zu­mia­łe w swym zasad­ni­czym prze­sła­niu o Jezu­sie Chry­stu­sie. Nauka o bez­po­śred­niej inspi­ra­cji Pisma nie może być zatem rozu­mia­na w posta­ci for­ma­li­stycz­ne­go podej­ścia do Pisma, ale tyl­ko w odnie­sie­niu do Jezu­sa Chry­stu­sa. Sło­wo Boże dziś Nie jest tajem­ni­cą, że pro­te­stan­tyzm jest z natu­ry plu­ra­li­stycz­nym ruchem reli­gij­no-spo­łecz­nym. Licz­ba wyznań, okre­śla­ją­cych się jako pro­te­stanc­kie lub neo­pro­te­stanc­kie jest bar­dzo wyso­ka, a USA są przy­kła­dem skan­se­nu róż­nych deno­mi­na­cji. Czy to źle? Odpo­wiedź nie może być jed­no­znacz­na i nie pomo­że w tym idyl­licz­ne odwo­ły­wa­nie się do pierw­szych chrze­ści­jan. Chrze­ści­jań­stwo nigdy tak napraw­dę nie sta­no­wi­ło mono­li­tu.


Już spór Paw­ła z Pio­trem o waż­ność Zako­nu poka­zał, iż wyznaw­cy jed­ne­go Chry­stu­sa mają róż­ne wyobra­że­nia orto­dok­sji. Kon­tro­wer­sje teo­lo­gicz­ne, któ­re prze­ta­cza­ły się kolej­no przez wszyst­kie epo­ki histo­rii Kościo­ła nie usta­ły i ist­nie­ją do dziś w mniej lub bar­dziej zmie­nio­nej posta­ci. Czym innym jest nauka Świad­ków Jeho­wy jak nie zmo­dy­fi­ko­wa­ną wer­sją aria­ni­zmu? Gdzie nale­ży doszu­ki­wać się korze­ni spo­ru o real­ną obec­ność Chry­stu­sa w Wie­cze­rzy Pań­skiej? Na pew­no nie w kon­flik­cie mię­dzy ks. dr. Mar­ci­nem Lutrem a Ulri­chem Zwin­glim. Ist­nie­ją zatem róż­ne wizje chrze­ści­jań­stwa, mimo iż wszy­scy powo­łu­je­my się na tę samą histo­rię zba­wie­nia. Zasad­ni­cze róż­ni­ce ist­nie­ją tak­że w podej­ściu do Pisma Św. Nie tyl­ko przed­sta­wio­ny skró­to­wo pro­blem Pisma i Tra­dy­cji, ale tak­że wyni­ka­ją­ca z nie­go trud­ność, jak mamy dzi­siaj odczy­ty­wać Pismo. Sta­wia­ni jeste­śmy bowiem przed nowy­mi wyzwa­nia­mi i jako Kościół Ewan­ge­lic­ki mamy obo­wią­zek odwo­ły­wać się do Ewan­ge­lii. Nie cho­dzi bynaj­mniej o prze­no­sze­nie żyw­cem na nasz dzi­siej­szy grunt uwa­run­ko­wa­nych kul­tu­ro­wo wzor­ców biblij­nych, odno­szą­cych się do kwe­stii ogól­no­spo­łecz­nych, ale o wsłu­chi­wa­nie się w głos Ewan­ge­lii, cen­trum naucza­nia biblij­ne­go.


Nie jest sztu­ką doko­ny­wać lite­ral­nej inter­pre­ta­cji tek­stu biblij­ne­go i trak­to­wać księ­gę Obja­wie­nia św. Jana jak przy­po­wie­ści Nostra­da­mu­sa, a ina­czej myślą­cych jako nowy Babi­lon. Sola scrip­tu­ra, o któ­rej mówi­li­śmy, nie pole­ga na bier­nym odtwa­rza­niu tek­stu oraz ser­wo­wa­niu dyżur­nych cyta­tów prze­ciw­ko tzw. libe­ral­nym ten­den­cjom, lecz na żywym podej­ściu do obja­wio­ne­go w Piśmie Sło­wa. W tym Sło­wie odnaj­du­je­my bowiem praw­dę o nas samych, a przede wszyst­kim spo­ty­ka­my same­go Boga. Nie cho­dzi o rela­ty­wi­za­cję bądź też par­ty­ku­lar­ną instru­men­ta­li­za­cję Pisma, lecz o odpo­wie­dzial­ne kształ­to­wa­nie wize­run­ku Kościo­ła tu i teraz. Mówiąc o nie­omyl­no­ści Pisma Św. nie cho­dzi o filo­lo­gicz­ną ani histo­rycz­ną ści­słość tek­stu biblij­ne­go, ale o wsłu­chi­wa­nie się w głos Chry­stu­sa, któ­ry, jak powie­dział ks. dr Mar­cin Luter, jest „punk­tem mate­ma­tycz­nym Pisma”. W Piśmie zawar­ta jest nie tyl­ko Ewan­ge­lia, ale tak­że oso­bi­ste, histo­rycz­nie i spo­łecz­nie uwa­run­ko­wa­ne postrze­ga­nie świa­ta, dla­te­go tak bar­dzo potrzeb­na jest kry­tycz­na egze­ge­za biblij­na, by móc odróż­nić kwe­stię naj­wyż­szej wagi od drob­ne­go niu­an­su, mogą­ce­go wzbu­dzać nie­zdro­we sen­sa­cje. Na ryn­ku wydaw­ni­czym odnaj­du­je­my obec­nie wie­le pozy­cji książ­ko­wych, któ­re z wiel­kim namasz­cze­niem odkry­wa­ją coraz to nowe i jedy­nie praw­dzi­we obli­cze Jezu­sa z Naza­re­tu, myląc praw­dzi­wą reflek­sję teo­lo­gicz­ną (chry­sto­lo­gia) z pusto­sło­wiem komer­cyj­nych teo­rii o bied­nym cie­śli z Naza­re­tu (jezu­so­lo­gia).


Modli­twa do Ducha Św. o praw­dzi­we zro­zu­mie­nie Sło­wa, o dar łaski auten­tycz­ne­go pozna­nia Boże­go dzia­ła­nia są warun­kiem pozna­nia Pisma. Bez epi­kle­zy, przy­wo­ły­wa­nia Ducha Św., proś­by o Jego bło­go­sła­wień­stwo Biblia pozo­sta­nie tyl­ko skar­bem lite­ra­tu­ry świa­to­wej. Pro­te­stan­tyzm ma zapro­gra­mo­wa­ną nie­uf­ność wobec jakich­kol­wiek form insty­tu­cjo­na­li­zo­wa­nia wia­ry. Już w samych zało­że­niach ekle­zjo­lo­gii lute­rań­skiej Kościół rozu­mia­ny jest jako spo­łecz­ność celu (Zweck­ge­me­in­schaft), któ­ra zbie­ra się po to, by słu­chać Sło­wa Boże­go i przyj­mo­wać Sakra­men­ty zgod­nie z usta­no­wie­niem Chry­stu­sa. Nie­uf­ność ta ma swo­je dobre i złe stro­ny, podob­nie zresz­tą jak każ­da odmia­na wol­no­ści. Ta wol­ność od insty­tu­cjo­nal­nych auto­ry­te­tów pozwa­la na dyna­micz­ne podej­ście do wia­ry, wyma­ga­ją­cej odpo­wie­dzial­no­ści. Nie ma więc mowy o ukry­wa­niu się za wia­rą i poboż­no­ścią całe­go Kościo­ła — każ­dy bez wyjąt­ku sam jest odpo­wie­dzial­ny przed Bogiem za swo­je zba­wie­nie, a tro­ska o Kościół jest natu­ral­ną kon­se­kwen­cją powyż­sze­go rozu­mo­wa­nia. Jed­nak­że przez wie­le grup wol­ność ta postrze­ga­na jest jako ego­istycz­na samo­wol­ka bez gra­nic, bez osta­tecz­nej instan­cji odwo­ław­czej, mówią­cej o tym, co jest praw­dą, a co nią nie jest. Roz­róż­nie­nie to znaj­du­je swo­je potwier­dze­nie tak­że w rze­czy­wi­sto­ści: łatwiej bowiem ewan­ge­li­ko­wi opu­ścić swój Kościół niż rzym­skie­mu kato­li­ko­wi, gdyż ten ostat­ni sil­niej czu­je się zwią­za­ny z boga­tą Tra­dy­cją swo­jej wspól­no­ty. Dowo­dem na to są licz­by wystą­pień z kościo­łów ewan­ge­lic­kich w Niem­czech.


Tłu­ma­cze­nie spad­ku człon­ków EKD kwe­stia­mi podat­ko­wy­mi i destruk­cyj­ną siłą teo­lo­gii libe­ral­nej jest tyl­ko wierz­choł­kiem góry lodo­wej. Wyda­je się jed­nak, że we współ­cze­snym poszu­ki­wa­niu auto­ry­te­tów pro­te­stanc­ka zasa­da sola scrip­tu­ra może być alter­na­ty­wą do jury­dycz­no-insty­tu­cjo­nal­nych auto­ry­te­tów, bowiem zakła­da ona peł­ną wol­ność, stwa­rza swo­bo­dę myśle­nia i decy­zji, odno­sząc się w spo­sób kry­tycz­ny do wszel­kich prawd poda­nych do wie­rze­nia. Nie­wąt­pli­wie jest to sła­bość, ale i zna­czą­cy atut pro­te­stan­ty­zmu odar­te­go z mistycz­nej aury boga­tej litur­gii i prze­py­chu baro­ko­wych świą­tyń. Pro­te­stan­tyzm jest wyzna­niem dia­spo­ry z mały­mi wyjąt­ka­mi (Skan­dy­na­wia), małych wspól­not zgro­ma­dzo­nych wokół Sło­wa Boże­go, poprzez któ­re dzia­ła Duch Św., a wia­ra sta­je się żywa, nawet jeśli zewnętrz­ne oko­licz­no­ści (fre­kwen­cja na nabo­żeń­stwach) zda­ją się temu prze­czyć. Sło­wo zawar­te w Piśmie Św. wzy­wa do otwar­cia się na inność i do pro­wa­dze­nia dia­lo­gu. Ponow­ne odczy­ta­nie sola scrip­tu­ra w duchu ewan­ge­lic­kiej wol­no­ści będzie nie tyl­ko powro­tem do źró­deł (ad fon­tes), lecz tak­że pró­bą zna­le­zie­nia się w skom­pli­ko­wa­nej ide­owo rze­czy­wi­sto­ści.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.