Magazyn

Św. Elżbieta (Węgierska) z Turyngii: Z królewny służka nędzarzy


Nie­miec­kie Kościo­ły, rzym­sko­ka­to­lic­ki i ewan­ge­lic­ki, wspo­mi­na­ją od 17 listo­pa­da przez cały rok świę­tą Elż­bie­tę. Obcho­dy zakoń­czą się w listo­pa­dzie 2007 roku – w 800-set­ną rocz­ni­cę uro­dzin tej nie­zwy­kłej kobie­ty. Elż­bie­ta zmar­ła w wie­ku 24 lat jed­nak w tym krót­kim cza­sie zdą­ży­ła być węgier­ską kró­lew­ną, żoną, mat­ką, księż­ną Turyn­gii, nie­wy­god­ną krew­ną, a wresz­cie sio­strą miło­sier­dzia dla nędza­rzy swo­je­go lan­du.


Naśla­dow­czy­ni św. Fran­cisz­ka z Asy­żu, któ­rą krew­ni i moż­ni tego świa­ta doce­ni­li – i usi­ło­wa­li wyko­rzy­stać jej świę­tość – już po śmier­ci. Będąc cór­ką kró­la węgier­skie­go Andrze­ja II zosta­ła zarę­czo­na, a następ­nie poślu­bio­na land­gra­fo­wi Turyn­gii Ludwi­ko­wi IV.


Kie­dy Ludwik prze­by­wał w obo­zie krzy­żow­ców cesa­rza Fry­de­ry­ka II Hohen­stau­fa w połu­dnio­wych Wło­szech – pozy­ska­ny zresz­tą do tej misji przez Her­ma­na von Sal­za, wiel­kie­go mistrza krzy­ża­ków, obiet­ni­cą pokaź­nej sumy pie­nię­dzy i dzie­dzicz­ne­go pra­wa do zie­mi miśnień­skiej – padł ofia­rą zara­zy. Elż­bie­ta pró­bo­wa­ła na mia­rę swo­ich sił wspie­rać kru­cja­tę. Jesz­cze będąc mężat­ką mia­ła ślu­bo­wać, że w razie owdo­wie­nia nigdy wię­cej nie wyj­dzie za mąż i będzie prze­strze­ga­ła postu. Po śmier­ci męża posta­no­wi­ła nie tyl­ko dotrzy­mać ślu­bu, ale i zerwać z prze­py­chem ary­sto­kra­tycz­ne­go dwo­ru poprzez pomoc bied­nym i umar­twie­nia.


Jej ducho­wym prze­wod­ni­kiem został cha­ry­zma­tycz­ny asce­ta i póź­niej­szy osła­wio­ny inkwi­zy­tor – Kon­rad z Mar­bur­ga. Mimo, że Kon­rad prze­szedł do histo­rii jako nad­uży­wa­ją­cy wła­dzy inkwi­zy­tor, któ­ry oskar­żał o here­zję kie­ru­jąc się swo­imi fan­ta­sma­go­ria­mi prze­ja­wiał też inne obli­cze – czło­wie­ka, któ­ry naka­zy Ewan­ge­lii chciał wcie­lać w życie bez żad­ne­go pobła­ża­nia. I tak zaka­zał on Elż­bie­cie korzy­sta­nia z docho­dów pobie­ra­nych z nie­spra­wie­dli­wych danin. Reli­gij­na posta­wa Elż­bie­ty nie zro­bi­ła wra­że­nia na jej ary­sto­kra­tycz­nej rodzi­nie, któ­ra wstrzy­ma­ła przy­szłej świę­tej nawet wypła­tę należ­no­ści po zmar­łym mężu. Z per­spek­ty­wy ary­sto­kra­tycz­ne­go rodu land­gra­fi­ni osza­la­ła pró­bu­jąc roz­trwo­nić mają­tek, czy­li prze­ka­zać go bied­nym.


Wobec wro­giej posta­wy rodzi­ny Elż­bie­ta ucie­kła z Wart­bur­ga do bli­sko poło­żo­ne­go Eise­nach poszu­ku­jąc miej­sca, gdzie by mogła reali­zo­wać swo­je powo­ła­nie. Zanim to jed­nak nastą­pi­ło przy­szła kolej­na pró­ba w posta­ci uwię­zie­nia przez wuja – bisku­pa Bam­ber­gu, któ­ry chciał ją wydać ponow­nie za mąż – i kolej­na uciecz­ka, do któ­rej oka­zją była uro­czy­stość pogrze­bu męża w gro­bie rodzin­nym. W koń­cu Elż­bie­ta dopię­ła swe­go. Krew­ni odda­li jej część mająt­ku po zmar­łym mężu: pie­nią­dze i posia­dłość ziem­ską poło­żo­ną na pół­noc od Mar­bur­ga. Tam więc mogła zało­żyć szpi­tal i w towa­rzy­stwie dwóch dam dwo­ru zosta­ła sio­strą miło­sier­dzia. Szpi­tal mar­bur­ski został poświę­co­ny nie­daw­no (w 1228 roku) kano­ni­zo­wa­ne­mu Fran­cisz­ko­wi z Asy­żu, co jasno wska­zu­je, jaki ide­ał przy­świe­cał kró­lew­skiej cór­ce.


Zwierzch­ni­kiem szpi­ta­la został Kon­rad z Mar­bur­ga. Budo­wa szpi­ta­la pochło­nę­ła więk­szość pie­nię­dzy Elż­bie­ty – część już wcze­śniej roz­da­ła ubo­gim. Wier­ne dotych­czas towa­rzysz­ki zaczę­ły się mar­twić o przy­szłość przed­się­wzię­cia. Na utrzy­ma­nie szpi­ta­la potrze­ba było pie­nię­dzy, a w razie śmier­ci fun­da­tor­ki ist­nia­ła groź­ba, że rodzi­na zli­kwi­du­je to dzie­ło. Elż­bie­ta pró­bo­wa­ła więc zabez­pie­czyć przy­szłość szpi­ta­la poprzez prze­ka­za­nie kon­ty­nu­acji roz­po­czę­te­go zada­nia joan­ni­tom. Zmar­ła jed­nak trzy lata po tym, jak osia­dła w Mar­bur­gu. Prze­ka­za­nie szpi­ta­la joan­ni­tom nie wcho­dzi­ło w grę z punk­tu widze­nia inte­re­sów land­gra­fów turyn­gij­skich. Ponie­waż jed­nak zaraz po śmier­ci Elż­bie­ty do jej gro­bu zaczę­ły cią­gnąć rze­sze cho­rych i nędza­rzy powszech­nie uzna­ją­cych swo­ją opie­kun­kę za świę­tą szpi­ta­la nie moż­na już było zli­kwi­do­wać. 


Szwa­gier Elż­bie­ty – land­graf Kon­rad – nie­ca­łe trzy lata po śmier­ci bra­to­wej udał się do Rzy­mu, by prze­pro­wa­dzić per­trak­ta­cje z papie­żem Grze­go­rzem IX, cesa­rzem Fry­de­ry­kiem II i wiel­kim mistrzem zako­nu Krzy­ża­ków Her­ma­nem von Sal­za. W rezul­ta­cie dzie­ło Elż­bie­ty prze­szło na wła­sność zako­nu Krzy­żac­kie­go, któ­re­go sze­re­gi zasi­lił też jej szwa­gier wraz z gru­pą turyn­gij­skich ary­sto­kra­tów. Nale­ży wąt­pić czy Elż­bie­ta była­by zado­wo­lo­na z tego roz­wią­za­nia. Jej ojciec miał z Krzy­ża­ka­mi złe doświad­cze­nia.  Poda­ro­wał im zie­mię Bor­sa w Sied­mio­gro­dzie na gra­ni­cy węgier­skiej, by strze­gli Węgier przed pogań­ski­mi Połow­ca­mi. Kie­dy jed­nak zakon – swo­im zwy­cza­jem – pró­bo­wał prze­jąć teren król Andrzej w 1225 roku przy prze­pę­dził ich z Sied­mio­gro­du.


Wresz­cie też w nie­dzie­lę Zie­lo­nych Świąt AD 1235 sama Elż­bie­ta zosta­ła wynie­sio­na na ołta­rze. O kano­ni­za­cję – bez­sku­tecz­nie – już wcze­śniej zabie­gał prze­wod­nik ducho­wy Elż­bie­ty, Kon­rad z Mar­bur­ga. Zanim jed­nak docze­kał kano­ni­za­cji pod­opiecz­nej mia­no­wa­ny inkwi­zy­to­rem zgi­nął w 1233 roku zabi­ty przez ary­sto­kra­tów nie­miec­kich, gdy wśród niej zaczął tro­pić here­ty­ków.


Kano­ni­za­cji sprze­ci­wiał się też biskup Mogun­cji – poli­tycz­ny prze­ciw­nik panów turyn­gij­skich. Dopie­ro popar­cie papie­ża, cesa­rza i Her­ma­na von Sal­zy umoż­li­wi­ło wynie­sie­nie na ołta­rze. Kosz­ty uro­czy­sto­ści kano­ni­za­cyj­nej (nie­ma­łe) pokrył w cało­ści Zakon Krzy­żac­ki. Krew­ni Elż­bie­ty posta­no­wi­li nie tyl­ko oca­lić i roz­bu­do­wać jej dzie­ło.


Elż­bie­ta – opie­kun­ka ubo­gich – po śmier­ci wyko­rzy­sty­wa­na do jak naj­bar­dziej ziem­skich celów m.in. przez cesa­rza Fry­de­ry­ka II – wład­cę, na któ­rym nie raz cią­ży­ła kara eks­ko­mu­ni­ki i któ­ry z prze­ko­na­nia był ate­istą. 1 maja 1236 w Mar­bur­gu odby­ła się uro­czy­stość kon­se­kro­wa­nia nowej świę­tej, w tym zło­że­nia reli­kwi na ołta­rzu kościo­ła w Mar­bur­gu. Cesarz z egzo­tycz­nym, wschod­nim orsza­kiem – już po roz­pra­wie ze zbun­to­wa­nym synem Hen­ry­kiem – poda­ro­wał świę­tej, czy­li zło­żył do skarb­ca kościo­ła, swo­ją koro­nę i zło­ty puchar. Mar­burg miał stać się cen­trum zako­nu krzy­żac­kie­go. Licz­ni piel­grzy­mi, oko­licz­na szlach­ta i land­gra­fo­wie turyn­gij­scy przy­czy­ni­li się do szyb­kie­go wzbo­ga­ce­nia skrom­ne­go dzie­ła. Impo­nu­ją­co szyb­ko powstał w Mar­bur­gu kościół pod wezwa­niem nowej świę­tej – jeden z naj­wcze­śniej­szych w Niem­czech kościo­łów gotyc­kich.


Po śmier­ci wiel­kie­go mistrza Kon­ra­da z Turyn­gii, szwa­gra Elż­bie­ty i wresz­cie śmier­ci same­go cesa­rza Mar­burg stra­cił dla Krzy­ża­ków na zna­cze­niu. A i sama Elż­bie­ta – do któ­rej kano­ni­za­cji zakon wal­nie się przy­czy­nił – nie sta­ła się czo­ło­wą świę­tą Zako­nu. Prze­grał też swo­ją par­tię cesarz Fry­de­ryk II, a ród Hohen­stau­fe­nów wymarł. Ileś wie­ków póź­niej i zakon Krzy­żac­ki odszedł w nie­sła­wie. Praw­dzi­wa świę­tość – naby­ta poprzez wier­ność Ewan­ge­lii – prze­ma­wia do nas mimo upły­wu wie­ków.


Doro­ta Walen­cik

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.