
- 3 czerwca, 2015
- przeczytasz w 5 minut
Wiadomość opublikowana w ekumenizm.pl o zamiarze wyjścia warszawskiego zboru baptystów z ekumenii bardzo mnie poruszyła i zaskoczyła, zwłaszcza, że widziałem jak niektórzy baptyści z bratem Kostkiem Wiazowskim pięknie angażują się w prace Ekumenicznego Uniwers...
Baptyści uczyli mnie ekumenii
Wiadomość opublikowana w ekumenizm.pl o zamiarze wyjścia warszawskiego zboru baptystów z ekumenii bardzo mnie poruszyła i zaskoczyła, zwłaszcza, że widziałem jak niektórzy baptyści z bratem Kostkiem Wiazowskim pięknie angażują się w prace Ekumenicznego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Wprawdzie prezbiter Marek Budziński w przelotnej rozmowie sygnalizował mi problem, jednak nie brałem jego obaw na serio.
Szanuję tę decyzję, absolutnie nie zamierzam jej krytykować wytykając braciom baptystom antyekumeniczną postawę, bo to mój macierzysty Kościół powinien bić się w piersi z powodu grzechu zaniechania.
Kolega Dariusz Bruncz w komentarzu do tekstu „Warszawscy baptyści wychodzą z ekumenii” łaskawie pominął Kościół rzymskokatolicki, bo pisał o Kościołach PRE i wytknął bierność ekumeniczną Polskiemu Autokefalicznemu Kościołowi Prawosławnemu, którego ekumeniczne oblicze posiada jedną, może dwie twarze. A ile twarzy ekumenicznych ma w stolicy Kościół rzymskokatolicki?
Wystarczyło, że jeden wspaniały ekumenista zginął w katastrofie smoleńskiej, drugi odszedł z Warszawy w niesławie po ujawnieniu jego haniebnej współpracy z SB, przeciwko trzeciemu toczy się kościelne postępowanie dyscypinarne i trudno doprawdy wypatrzyć rzymskokatolicką sutannę wśród duchownych wypełniających prezbiteria podczas nabożeństw ekumenicznych. Zaprawdę nikt nie jest bez ekumenicznej winy.
Piszę ten tekst po to, żeby dać świadectwo tego, jak ludzie z Kościoła baptystów pomogli mi wejść na drogę ekumeniczną i jak wiele tej Wspólnocie zawdzięczam. Dzięki baptystom ekumenizm stał się treścią i największą przygodą mojego życia.
W połowie lat 70-tych ubiegłego wieku dorabiałem w studenckiej spółdzielni „Plastuś”. W tym czasie byłem absolutnie przekonany o jedynozbawczości mojego Kościoła, innych chrześcijan traktowałem z wyższością, choć nie nazywałem sekciarzami.
Traf chciał, że któregoś dnia przyszło mi pracować z kolegami, którzy zachowywali się inaczej niż inni studenci, co mnie bardzo zaintrygowało. Okazało się, że studiują w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej i że są baptystami. Pamiętam jak dziś. Byli to przyszli prezbiterzy: Włodek Barna, Boguś Rudnicki, Janek Piotrowski i Adaś Otremba. Wspaniali chrześcijanie.
Studiowaliśmy na chrześcijańskich uczelniach, więc szybko znaleźliśmy wspólny język. Nie gadaliśmy, jak inni studenci, o wyczynach łóżkowych i alkoholowych, ale dyskutowalismy o Biblii, o wierze, o chrześcijaństwie. Wówczas po raz pierwszy uświadomiłem sobie dramat podziału, choć z drugiej strony odczułem, że, dzięki takim ludziom jak poznani koledzy, możliwe jest budowanie poczucia braterstwa.
Pytałem ich o baptyzm, który wydał mi się bardzo atrakcyjny i głęboko zakorzeniony w Biblii. Któregoś dnia, chyba Włodek Barna, zagadnął: „Przyjdź do nas, będzie nabożeństwo ekumeniczne”. Przyszedłem i „zostałem”. W kaplicy przy ul. Waliców 25 dokonało się moje ekumeniczne nawrócenie. Od tamtego czasu często podkreślam jak kapitalne znaczenie dla zmiany myślenia i nastawienia mają osobiste spotkania, rozmowa z drugim czlowiekiem, w którym można rozpoznać brata. Sylogizm jest prosty: skoro ten człowiek jest wspaniałym chrześcijaninem, skoro Jezusa uważa, tak jak ja, za Mistrza, to jego Kościół zasługuje na szacunek.
Po studiach rozpocząłem pracę jako dziennikarz w śp. „Słowie Powszechnym” i nawiązałem kontakt z władzami Polskiego Kościoła Chrześcijan Baptystów, zwłaszcza z prezbiterem naczelnym Michałem Stankiewiczem i prezbiterem Adamem Piaseckim. Ci zacni ludzie, cudowni chrześcijanie, już dawno nie żyją. Tak się składa, że w tym roku minęło 30 lat od śmierci ks. Stankiewicza i 25 lat od śmierci ks. Piaseckiego. Bardzo dobrze ich wspominam, uczestniczyłem w pożegnaniu obu duchownych. Ks. Michał, powściągliwy w okazywaniu uczuć, miał dobro w oczach. Ks. Adam – serce na dłoni, wylewny, zawsze mocno i serdecznie ściskał prawicę na powitanie. Był znakomitym kaznodzieją, zwiastował z entuzjazmem. Nie miał w sobie nic z fundamentalisty i przyjmował z szacunkiem argumenty przemawiające za chrztem dzieci. Obu bardzo lubiłem i szanowałem, z ks. Adamem pozwalaliśmy nawet sobie na uszczypliwości pod adresem władzy komunistycznej, choć on – w przeciwieństwie do mnie — nie miał w sobie wobec nich żadnej złości.
Stałem się dość częstym gościem w kaplicy i w biurze przy ul. Waliców. W „Słowie Powszechnym” publikowałem wiadomości z życia PKChB, a także ze światowego baptyzmu, udostępniane mi przez ks. Stankiewicza. Kiedyś zrobiłem relację z chrztu baptystycznego, którą ks. Adam skomplementował słowami: „Napisał Pan tak, jakby był Pan baptystą”.
Chętnie zaangażowałem się w obsługę prasową pierwszej wizyty Billy Grahama w Polsce w październiku 1978 r., mając okazję po raz pierwszy zetknąć się z ewangelizacją w amerykańskim stylu, o szokującym dla mnie charakterze wielkiego show.
Nie mogłem jeździć po Polsce za kaznodzieją, ale od czego usłużny ks. Stankiewicz. Nie było wówczas komórek i internetu, więc umawialiśmy się z Ks. Prezesem, że będę dzwonił na telefon stacjonarny o umówionej godzinie w danym dniu. System działał dobrze, a czytelnicy „Słowa” byli dość dokładnie informowani o przebiegu historycznej wizyty jednego z najpopularniejszych wówczas ludzi w USA. Dzięki pomocy ks. Stankiewicza i ks. Zdzisława Pawlika udało mi się uzyskać wywiad od Billy‘ego Grahama.
Była jeszcze jedna piękna postać z kregu baptystycznego, która wryła mi się w pamięć. To ks. Aleksander Kircun-senior. Słabo go znałem, lecz kilka razy słyszałem przemawiajacego. Nawet jak mówił poza murami kościoła, to zwiastował Słowo Boże. Ks. Kircun zmarł w drodze na nabożeństwo ekumeniczne w rzymskokatolickim kościele św. Marcina. Gdy nieraz ociągam się z pojściem na jakąś ekumeniczną imprezę, staje mi przed oczyma postać ks. Kircuna.
Dzięki baptystom przeżyłem piękny czas odkrywania braterstwa. I to trwa do dziś.
»> Ekumenizm.pl: Warszawscy baptyści wychodzą z ekumenii
Grzegorz Polak jest rzymskokatolickim publicystą i ekumenistą, dziennikarzem, autorem książek o tematyce religijnej