Opinie

Baptyści uczyli mnie ekumenii


Wia­do­mość opu­bli­ko­wa­na w ekumenizm.pl o zamia­rze wyj­ścia war­szaw­skie­go zbo­ru bap­ty­stów z eku­me­nii bar­dzo mnie poru­szy­ła i zasko­czy­ła, zwłasz­cza, że widzia­łem jak nie­któ­rzy bap­ty­ści z bra­tem Kost­kiem Wia­zow­skim pięk­nie anga­żu­ją się w pra­ce Eku­me­nicz­ne­go Uni­wer­sy­te­tu Trze­cie­go Wie­ku. Wpraw­dzie pre­zbi­ter Marek Budziń­ski w prze­lot­nej roz­mo­wie sygna­li­zo­wał mi pro­blem, jed­nak nie bra­łem jego obaw na serio.    


Sza­nu­ję tę decy­zję, abso­lut­nie nie zamie­rzam jej kry­ty­ko­wać wyty­ka­jąc bra­ciom bap­ty­stom anty­eku­me­nicz­ną posta­wę, bo to mój macie­rzy­sty Kościół powi­nien bić się w pier­si z powo­du grze­chu zanie­cha­nia.

Kole­ga Dariusz Bruncz w komen­ta­rzu do tek­stu „War­szaw­scy bap­ty­ści wycho­dzą z eku­me­nii” łaska­wie pomi­nął Kościół rzym­sko­ka­to­lic­ki, bo pisał o Kościo­łach PRE i wytknął bier­ność eku­me­nicz­ną Pol­skie­mu Auto­ke­fa­licz­ne­mu Kościo­ło­wi Pra­wo­sław­ne­mu, któ­re­go eku­me­nicz­ne obli­cze posia­da jed­ną, może dwie twa­rze. A ile twa­rzy eku­me­nicz­nych ma w sto­li­cy Kościół rzym­sko­ka­to­lic­ki?

Wystar­czy­ło, że jeden wspa­nia­ły eku­me­ni­sta zgi­nął w kata­stro­fie smo­leń­skiej, dru­gi odszedł z War­sza­wy w nie­sła­wie po ujaw­nie­niu jego hanieb­nej współ­pra­cy z SB, prze­ciw­ko trze­cie­mu toczy się kościel­ne postę­po­wa­nie dys­cy­pi­nar­ne i trud­no dopraw­dy wypa­trzyć rzym­sko­ka­to­lic­ką sutan­nę wśród duchow­nych wypeł­nia­ją­cych pre­zbi­te­ria pod­czas nabo­żeństw eku­me­nicz­nych. Zapraw­dę nikt nie jest bez eku­me­nicz­nej winy.

Piszę ten tekst po to, żeby dać świa­dec­two tego, jak ludzie z Kościo­ła bap­ty­stów pomo­gli mi wejść na dro­gę eku­me­nicz­ną i jak wie­le tej Wspól­no­cie zawdzię­czam. Dzię­ki bap­ty­stom eku­me­nizm stał się tre­ścią i naj­więk­szą przy­go­dą moje­go życia.

W poło­wie lat 70-tych ubie­głe­go wie­ku dora­bia­łem w stu­denc­kiej spół­dziel­ni „Pla­stuś”. W tym cza­sie byłem abso­lut­nie prze­ko­na­ny o jedy­no­zbaw­czo­ści moje­go Kościo­ła, innych chrze­ści­jan trak­to­wa­łem z wyż­szo­ścią, choć nie nazy­wa­łem sek­cia­rza­mi.

Traf chciał, że któ­re­goś dnia przy­szło mi pra­co­wać z kole­ga­mi, któ­rzy zacho­wy­wa­li się ina­czej niż inni stu­den­ci, co mnie bar­dzo zain­try­go­wa­ło. Oka­za­ło się, że stu­diu­ją w Chrze­ści­jań­skiej Aka­de­mii Teo­lo­gicz­nej i że są bap­ty­sta­mi. Pamię­tam jak dziś. Byli to przy­szli pre­zbi­te­rzy: Wło­dek Bar­na, Boguś Rud­nic­ki, Janek Pio­trow­ski i Adaś Otrem­ba. Wspa­nia­li chrze­ści­ja­nie.

Stu­dio­wa­li­śmy na chrze­ści­jań­skich uczel­niach, więc szyb­ko zna­leź­li­śmy wspól­ny język. Nie gada­li­śmy, jak inni stu­den­ci, o wyczy­nach łóż­ko­wych i alko­ho­lo­wych, ale dys­ku­to­wa­li­smy o Biblii, o wie­rze, o chrze­ści­jań­stwie. Wów­czas po raz pierw­szy uświa­do­mi­łem sobie dra­mat podzia­łu, choć z dru­giej stro­ny odczu­łem, że, dzię­ki takim ludziom jak pozna­ni kole­dzy, moż­li­we jest budo­wa­nie poczu­cia bra­ter­stwa.

Pyta­łem ich o bap­tyzm, któ­ry wydał mi się bar­dzo atrak­cyj­ny i głę­bo­ko zako­rze­nio­ny w Biblii. Któ­re­goś dnia, chy­ba Wło­dek Bar­na, zagad­nął: „Przyjdź do nas, będzie nabo­żeń­stwo eku­me­nicz­ne”. Przy­sze­dłem i „zosta­łem”. W kapli­cy przy ul. Wali­ców 25 doko­na­ło się moje eku­me­nicz­ne nawró­ce­nie. Od tam­te­go cza­su czę­sto pod­kre­ślam jak kapi­tal­ne zna­cze­nie dla zmia­ny myśle­nia i nasta­wie­nia mają oso­bi­ste spo­tka­nia, roz­mo­wa z dru­gim czlo­wie­kiem, w któ­rym moż­na roz­po­znać bra­ta. Sylo­gizm jest pro­sty: sko­ro ten czło­wiek jest wspa­nia­łym chrze­ści­ja­ni­nem, sko­ro Jezu­sa uwa­ża, tak jak ja, za Mistrza, to jego Kościół zasłu­gu­je na sza­cu­nek.

Po stu­diach roz­po­czą­łem pra­cę jako dzien­ni­karz w śp. „Sło­wie Powszech­nym” i nawią­za­łem kon­takt z wła­dza­mi Pol­skie­go Kościo­ła Chrze­ści­jan Bap­ty­stów, zwłasz­cza z pre­zbi­te­rem naczel­nym Micha­łem Stan­kie­wi­czem i pre­zbi­te­rem Ada­mem Pia­sec­kim. Ci zacni ludzie, cudow­ni chrze­ści­ja­nie, już daw­no nie żyją. Tak się skła­da, że w tym roku minę­ło 30 lat od śmier­ci ks. Stan­kie­wi­cza i 25 lat od śmier­ci ks. Pia­sec­kie­go. Bar­dzo dobrze ich wspo­mi­nam, uczest­ni­czy­łem w poże­gna­niu obu duchow­nych. Ks. Michał, powścią­gli­wy w oka­zy­wa­niu uczuć, miał dobro w oczach. Ks. Adam – ser­ce na dło­ni, wylew­ny, zawsze moc­no i ser­decz­nie ści­skał pra­wi­cę na powi­ta­nie. Był zna­ko­mi­tym kazno­dzie­ją, zwia­sto­wał z entu­zja­zmem. Nie miał w sobie nic z fun­da­men­ta­li­sty i przyj­mo­wał z sza­cun­kiem argu­men­ty prze­ma­wia­ją­ce za chrztem dzie­ci. Obu bar­dzo lubi­łem i sza­no­wa­łem, z ks. Ada­mem pozwa­la­li­śmy nawet sobie na uszczy­pli­wo­ści pod adre­sem wła­dzy komu­ni­stycz­nej, choć on – w prze­ci­wień­stwie do mnie — nie miał w sobie wobec nich żad­nej zło­ści.

Sta­łem się dość czę­stym gościem w kapli­cy i w biu­rze przy ul. Wali­ców. W „Sło­wie Powszech­nym” publi­ko­wa­łem wia­do­mo­ści z życia PKChB, a tak­że ze świa­to­we­go bap­ty­zmu, udo­stęp­nia­ne mi przez ks. Stan­kie­wi­cza. Kie­dyś zro­bi­łem rela­cję z chrztu bap­ty­stycz­ne­go, któ­rą ks. Adam skom­ple­men­to­wał sło­wa­mi: „Napi­sał Pan tak, jak­by był Pan bap­ty­stą”.

Chęt­nie zaan­ga­żo­wa­łem się w obsłu­gę pra­so­wą pierw­szej wizy­ty Bil­ly Gra­ha­ma w Pol­sce w paź­dzier­ni­ku 1978 r., mając oka­zję po raz pierw­szy zetknąć się z ewan­ge­li­za­cją w ame­ry­kań­skim sty­lu, o szo­ku­ją­cym dla mnie cha­rak­te­rze wiel­kie­go show.

Nie mogłem jeź­dzić po Pol­sce za kazno­dzie­ją, ale od cze­go usłuż­ny ks. Stan­kie­wicz. Nie było wów­czas komó­rek i inter­ne­tu, więc uma­wia­li­śmy się z Ks. Pre­ze­sem, że będę dzwo­nił na tele­fon sta­cjo­nar­ny o umó­wio­nej godzi­nie w danym dniu. Sys­tem dzia­łał dobrze, a czy­tel­ni­cy „Sło­wa” byli dość dokład­nie infor­mo­wa­ni o prze­bie­gu histo­rycz­nej wizy­ty jed­ne­go z naj­po­pu­lar­niej­szych wów­czas ludzi w USA. Dzię­ki pomo­cy ks. Stan­kie­wi­cza i ks. Zdzi­sła­wa Paw­li­ka uda­ło mi się uzy­skać wywiad od Billy‘ego Gra­ha­ma.

Była jesz­cze jed­na pięk­na postać z kre­gu bap­ty­stycz­ne­go, któ­ra wry­ła mi się w pamięć. To ks. Alek­san­der Kir­cun-senior. Sła­bo go zna­łem, lecz kil­ka razy sły­sza­łem prze­ma­wia­ja­ce­go. Nawet jak mówił poza mura­mi kościo­ła, to zwia­sto­wał Sło­wo Boże. Ks. Kir­cun zmarł w dro­dze na nabo­żeń­stwo eku­me­nicz­ne w rzym­sko­ka­to­lic­kim koście­le św. Mar­ci­na. Gdy nie­raz ocią­gam się z poj­ściem na jakąś eku­me­nicz­ną impre­zę, sta­je mi przed oczy­ma postać ks. Kir­cu­na.

Dzię­ki bap­ty­stom prze­ży­łem pięk­ny czas odkry­wa­nia bra­ter­stwa. I to trwa do dziś.

»> Ekumenizm.pl: War­szaw­scy bap­ty­ści wycho­dzą z eku­me­nii

Grze­gorz Polak jest rzym­sko­ka­to­lic­kim publi­cy­stą i eku­me­ni­stą, dzien­ni­ka­rzem, auto­rem ksią­żek o tema­ty­ce reli­gij­nej

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.