Społeczeństwo kobiety w kościele

Ordynacja kobiet u luteranów — jest, ale jakby nie było


Zasad­ni­czo Kościół Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­ski w Pol­sce ordy­nu­je kobie­ty do urzę­du duchow­ne­go od kil­ku­dzie­się­ciu lat. Nie są one wpraw­dzie pro­bosz­cza­mi czy bisku­pa­mi, a peł­nią służ­bę dia­ko­na. 1 kwiet­nia br. roz­pocz­nie się w War­sza­wie Synod Kościo­ła , któ­ry ma gło­so­wać nad wnio­skiem Bisku­pa Kościo­ła o dopusz­cze­niu kobiet do posłu­gi pre­zbi­te­ra (księ­dza).


Tak, kobie­ty peł­nią urząd duchow­ne­go w Koście­le lute­rań­skim od kil­ku­dzie­się­ciu lat! Gło­szą Sło­wo Boże i spra­wu­ją sakra­men­ty obok i wspól­nie ze swo­imi kole­ga­mi w urzę­dzie. Robią zatem to, co sta­no­wi sens urzę­du duchow­ne­go i powo­ła­nia Kościo­ła. Skąd zatem emo­cje towa­rzy­szą­ce dys­ku­sjom i zbli­ża­ją­cej się sesji syno­du? Po co dys­ku­to­wać nad ordy­na­cją kobiet, sko­ro de fac­to ordy­na­cja kobiet JUŻ JEST?

Wyja­śnie­nie tema­tu ordy­na­cji kobiet w Koście­le Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­skim w Pol­sce nie jest łatwe z kil­ku powo­dów.

Po pierw­sze: bra­ku­je upo­rząd­ko­wa­nej nauki o urzę­dzie, któ­ra jest obec­nie zlep­kiem róż­nych idei teo­lo­gicz­nych repre­zen­to­wa­nych w świa­to­wym lute­ra­ni­zmie. W pol­skim Koście­le lute­rań­skim akcen­ty poroz­kła­da­ne są w róż­nych miej­scach, a nomen­kla­tu­ra kościel­na nie współ­gra z teo­lo­gią i prak­ty­ką. I tak teo­re­tycz­nie ist­nie­je jeden urząd duchow­ne­go, mani­fe­stu­ją­cy się w posłu­dze dia­ko­na, pre­zbi­te­ra i bisku­pa. Nie moż­na go jed­nak mylić z trój­stop­nio­wym rozu­mie­niem urzę­du obec­nym cho­ciaż­by w tra­dy­cji rzym­sko­ka­to­lic­kiej, pra­wo­sław­nej, angli­kań­skiej czy sta­ro­ka­to­lic­kiej. W teo­lo­gii lute­rań­skiej ist­nie­je zasad­ni­czo jeden urząd i jed­na ordy­na­cja. A jed­nak w przy­pad­kach, jakie zna cał­kiem nie­daw­na histo­ria, docho­dzi­ło do „ponow­nej ordy­na­cji” dia­ko­nów (męż­czyzn) na pre­zbi­te­ra, a w odnie­sie­niu do bisku­pów od kil­ku lat mówi się o tzw. kon­se­kra­cji i intro­duk­cji (wpro­wa­dze­niu w urząd), zamiast jedy­nie o wpro­wa­dze­niu w urząd bisku­pa.

Zasad­ni­czo dia­kon w Koście­le Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­skim w Pol­sce posia­da to samo wykształ­ce­nie teo­lo­gicz­ne, co księ­ża (pre­zbi­te­rzy). Dia­ko­ni (kil­ka­na­ście kobiet i jeden męż­czy­zna) zda­ją te same egza­mi­ny kościel­ne i nie­jed­no­krot­nie peł­nią tę samą służ­bę. „Karie­ra zawo­do­wa” dia­ko­na jest jed­nak ogra­ni­czo­na – nigdy nie zosta­nie pro­bosz­czem, choć fak­tycz­nie takie obo­wiąz­ki może spra­wo­wać i spra­wu­je – i nigdy nie zosta­nie bisku­pem. Dia­kon może chrzcić, gło­sić kaza­nia, pro­wa­dzić pogrze­by, a po uzy­ska­niu spe­cjal­ne­go zezwo­le­nia pro­wa­dzić nabo­żeń­stwa z sakra­men­tem Wie­cze­rzy Pań­skiej. Wyni­ka to z tego, że urząd w teo­lo­gii lute­rań­skiej nie jest sakra­men­tem, stop­niem wta­jem­ni­cze­nia, a powo­ła­niem, któ­re Kościół roz­po­zna­je i potwier­dza apo­stol­skim zwy­cza­jem modli­twy i nało­że­nia rąk. Zasad­ni­czo chrzest daje w rozu­mie­niu lute­rań­skim wszyst­ko to, co koniecz­ne jest do spra­wo­wa­nia urzę­du duchow­ne­go. Ordy­na­cja jest publicz­nym upra­wo­moc­nie­niem do powo­ła­nia otrzy­ma­ne­go bez zasłu­gi w Sakra­men­cie Chrztu Świę­te­go (zasa­da powszech­ne­go kapłań­stwa ochrzczo­nych). Co cie­ka­we, za pozo­sta­wie­niem kobiet-dia­ko­nów opo­wia­da­ją się rów­nież prze­ciw­ni­cy ordy­na­cji kobiet, nie widząc w tym sprzecz­no­ści. Przy­wo­ły­wa­ne wer­se­ty biblij­ne nie uwzględ­nia­ją fak­tu, że już w samym lute­ra­ni­zmie ist­nie­ją róż­ne rozu­mie­nia posłu­gi dia­ko­na, któ­re w żad­nym nie są odwzo­ro­wa­niem nowo­te­sta­men­to­we­go mode­lu w ska­li 1:1.

Dru­gim powo­dem są nie­ła­twe oko­licz­no­ści o cha­rak­te­rze tzw. spo­łecz­nym. W pol­skim Koście­le lute­rań­skim dro­ga kobiet do publicz­nej służ­by była dłu­ga i wybo­ista. Stop­nio­wo poja­wia­ły się absol­went­ki teo­lo­gii ewan­ge­lic­kiej wpro­wa­dza­ne nie bez opo­ru dopie­ro w latach 60. w urząd naucza­nia kościel­ne­go (kate­chet­ki). Póź­niej ich służ­bę zrów­na­no z posłu­gą dia­ko­na. Wcze­śniej jesz­cze kobie­ty prze­bi­ja­ły się przez gąszcz tra­dy­cji – począw­szy od obej­mo­wa­nia sta­no­wisk w radach para­fial­nych i przej­mo­wa­nia odpo­wie­dzial­no­ści za kate­chi­za­cję dzie­ci. Dziś kwe­stie te są oczy­wi­ste tak­że dla prze­ciw­ni­ków ordy­na­cji kobiet – w cza­sach, gdy o nich decy­do­wa­no, wzbu­dza­ły ogrom­ne emo­cje i – podob­nie jak dzi­siaj – oba­wy o upa­dek Kościo­ła. W tym wszyst­kim nie sły­chać było ani skarg, ani pre­ten­sji, ani ambi­cji kobiet. Tym bar­dziej nie było i w sumie nie ma femi­ni­stycz­nych haseł – kobie­ty po pro­stu słu­ży­ły, a wier­ni ich pra­ce doce­nia­li. O roli kobiet, o tym, jakie jest ich miej­sce w Koście­le, dys­ku­to­wa­li na prze­strze­ni wie­ków głów­nie męż­czyź­ni – tak­że w Pol­sce. Zmia­na w spo­so­bie dys­ku­sji i uwa­gi co do jej tre­ści postrze­ga­ne są gdzie­nie­gdzie jako zamach na „biblij­ne war­to­ści” czy nawet samo Pismo – w tym kon­tek­ście sta­ro­żyt­ne mode­le współ­ży­cia spo­łecz­ne­go, w tym przede wszyst­kim patriar­cha­lizm – ura­sta­ją do ran­gi praw­dy obja­wio­nej spra­so­wa­nej do for­ma­tu „kobie­ta ma mil­czeć w zgro­ma­dze­niu męskim”. Wszel­ka inkul­tu­ra­cja zosta­je odrzu­co­na, ale tyl­ko w tych spra­wach, któ­re pasu­ją do okre­ślo­ne­go wize­run­ku świa­ta – w innych tema­tach, gdzie dotych­cza­so­we struk­tu­ry nie są zagro­żo­ne, nawet i zło­wiesz­czy Rudolf Bult­mann może oka­zać się nie­bez­piecz­nym trad­sem, mimo że czę­ściej zna­ny jest z roli dyżur­ne­go reak­cjo­ni­sty.

Zasad­ni­czo punk­ty 1 i 2 prze­ni­ka­ją się, ale nie w upo­rząd­ko­wa­ny spo­sób. W fer­wo­rze dys­ku­sji i apo­lo­ge­tycz­nych odezw o obro­nę toż­sa­mo­ści, a nawet samej praw­dy biblij­nej, docho­dzi do nie­kon­tro­lo­wa­ne­go wymie­sza­nia róż­nych aspek­tów jed­nej spra­wy – kwe­stie zasad­ni­cze ustę­pu­ją miej­sca lękom i oba­wom, a mało istot­ne prze­po­czwa­rza­ją się w kościel­ne upio­ry i sta­ją się co naj­mniej przy­czyn­kiem do powta­rza­nia man­try o „nie­po­trzeb­nym pośpie­chu”. Za wcze­śnie, zbyt kon­tro­wer­syj­ne, ba, zbyt dro­gie i trud­ne do prze­wi­dze­nia to spra­wy, bo jak wia­do­mo kobie­ta-ksiądz (wbrew doświad­cze­niom rodzi­mym i zagra­nicz­nym) znaj­du­ją­ca się w sta­nie bło­go­sła­wio­nym bło­go­sła­wień­stwem dla Kościo­ła nie jest, a raczej pro­ble­mem socjal­no-byto­wym.

W kon­tek­ście roz­mów o ordy­na­cji kobiet poja­wia­ją się też inne argu­men­ty – począw­szy od eku­me­nicz­nych (co powie­dzą inni – przy czym owi „inni” to aku­rat Kościo­ły, któ­re kobiet nie ordy­nu­ją i dla któ­rych ordy­na­cja w Koście­le lute­rań­skim jest co naj­wy­żej udu­cho­wio­nym maso­wa­niem gło­wy lub cere­mo­nial­nym bło­go­sła­wień­stwem do cze­goś tam), a skoń­czyw­szy na roz­bra­ja­ją­co lito­ści­wym współ­czu­ciu wobec bied­nych, zagu­bio­nych nie­wiast, o któ­rych nie wia­do­mo czy sobie pora­dzą (to, czy face­ci sobie pora­dzi­li przez dwa­dzie­ścia wie­ków nie jest istot­ne). Inte­re­su­ją­ce jest to, że te bied­ne, bez­bron­ne kobit­ki (w nie­któ­rych krę­gach sto­so­wa­na jest inna nomen­kla­tu­ra – „te baby”) sta­ją się w innym miej­scu (wia­do­mo, Sitz im Leben) zwia­stu­na­mi upad­ku Kościo­ła. Ich ordy­na­cja spro­wa­dzi egip­skie nie­szczę­ścia na Kościół, a tęczo­we fla­gi pokry­ją Śląsk Cie­szyń­ski i oko­li­ce. Wia­do­mo, gdzie dia­beł nie może tam babę pośle. Samo zło! Knaj­pia­na argu­men­ta­cja, spro­wa­dza­ją­ca rolę kobiet w Koście­le albo do funk­cji akcep­to­wal­nych akce­so­riów i wspo­ma­ga­czek lub też apo­ka­lip­tycz­nych szkod­ni­ków, rysu­je jed­na­ko­woż pro­blem, któ­ry może nie jest isto­to­wo teo­lo­gicz­ny, ale też nie jest jed­no­znacz­nie spo­łecz­ny. Nie­ste­ty tak­że w Koście­le lute­rań­skim dys­ku­sja o roli kobiet w Koście­le zbyt czę­sto przy­po­mi­na atmos­fe­rę “pochy­la­nia się nad spra­wą” na tra­dy­cjo­na­li­stycz­nych por­ta­lach rzym­sko­ka­to­lic­kich w kon­tek­ście kon­tro­wer­sji, czy papież popeł­nił zbrod­nię, drob­ne faux pas, czy może skan­dal, umy­wa­jąc nogi kobie­tom w Wiel­ki Czwar­tek. To, co moż­li­we, a nawet natu­ral­ne jest we wspól­no­cie rzym­sko­ka­to­lic­kiej nie musi być takie w Koście­le ewan­ge­lic­kim i na odwrót. Całe szczę­ście!

Decy­zja Syno­du Kościo­ła Ewan­ge­lic­ko-Lute­rań­skie­go w Pol­sce będzie mia­ła dale­ko­sięż­ne kon­se­kwen­cje i to bez wzglę­du na to, jaka będzie. Jeśli będzie na „tak” (koniecz­ne są 2/3 gło­sów), Kościół Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­ski w Pol­sce wyka­że się teo­lo­gicz­ną kon­se­kwen­cją i wyko­na duży krok w kie­run­ku upo­rząd­ko­wa­nia spraw zwią­za­nych z urzę­dem duchow­ne­go oraz posłu­gą kobiet. Co wię­cej, pozy­tyw­na decy­zja wymu­si wręcz dal­sze dys­ku­sje nad misją Kościo­ła, wycho­dzą­ce poza hory­zont zaj­mo­wa­nia się samym sobą. Decy­zja nega­tyw­na nie będzie ani orto­dok­syj­nym zry­wem, ani tym bar­dziej świa­dec­twem wier­no­ści wobec cze­go­kol­wiek lub kogo­kol­wiek. Nie zdo­bę­dzie też rze­czy­wi­ste­go sza­cun­ku i uzna­nia eku­me­nicz­nych part­ne­rów, będzie za to usank­cjo­no­wa­niem pro­wi­zor­ki, sta­tus quo i kolej­nym zarze­wiem teo­lo­gicz­nej drę­two­ty, a nawet rezy­gna­cją z jakiej­kol­wiek teo­lo­gii w nadziei, że powta­rza­nie XIX-wiecz­nych sola i przy­wo­ły­wa­nie boha­te­rów dni minio­nych cokol­wiek utwier­dzi i zmie­ni.

Gło­sy nt. ordy­na­cji kobiet w Koście­le Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­skim oraz mate­ria­ły dys­ku­syj­ne

> Eku­me­nicz­ne aspek­ty ordy­na­cji kobiet


Gale­ria
Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.