Społeczeństwo

Krokodyle łzy nad losem uchodźców


Nie­dzie­la 15 stycz­nia była obcho­dzo­na w Koście­le rzym­sko­ka­to­lic­kim po raz 103. jako Świa­to­wy Dzień Migran­ta i Uchodź­cy, o czym więk­szość wier­nych usły­sza­ła na począt­ku mszy. I tyle. Bo temat draż­li­wy, a w dodat­ku to, co Kościół usta­mi swych hie­rar­chów mówi ofi­cjal­nie, nie­ko­niecz­nie prze­ni­ka do sze­ro­kie­go gro­na wier­nych. 


Temat jest draż­li­wy, bo z badań opi­nii publicz­nej wyni­ka, że pra­wie 70% z nas jest prze­ciw­nych przyj­mo­wa­niu uchodź­ców z Bli­skie­go Wscho­du i Afry­ki.

W dodat­ku zwo­len­ni­cy przyj­mo­wa­nia znaj­du­ją się prze­waż­nie wśród osób o lewi­co­wych poglą­dach, co ozna­cza, że wśród wier­nych Kościo­ła prze­ciw­ni­ków przyj­mo­wa­nia uchodź­ców może być wię­cej niż 70%. Zgod­nie z tym samym bada­niem CBOS nie­chęć do przyj­mo­wa­nia bli­skow­schod­nich uchodź­ców wzro­sła o 18% w cią­gu ostat­nie­go roku.

A prze­cież w 2015 roku o uchodź­cach wypo­wia­da­li się pol­scy bisku­pi, któ­rzy — zdać by się mogło — wyraź­nie wska­zy­wa­li, że pomoc uchodź­com nale­ży do obo­wiąz­ków chrze­ści­ja­ni­na. I tak pry­mas Pol­ski, arcy­bi­skup Woj­ciech Polak pisał: „Jeste­śmy wezwa­ni, by roz­po­znać twarz Chry­stu­sa w uchodź­cach, bo byłem przy­by­szem, mówił, a przy­ję­li­ście mnie”. Rów­nież prze­wod­ni­czą­cy Epi­sko­pa­tu Pol­ski abp Sta­ni­sław Gądec­ki ape­lo­wał: „Trze­ba, żeby każ­da para­fia przy­go­to­wa­ła miej­sce dla tych ludzi, któ­rzy są prze­śla­do­wa­ni, któ­rzy przy­ja­dą tutaj, ocze­ku­jąc pomoc­nej ręki i tego bra­ter­stwa, któ­re­go gdzie indziej nie znaj­du­ją”. Rów­nież, zda­niem abp. Hen­ry­ka Hose­ra, Kościół powi­nien się włą­czyć w pro­ces przyj­mo­wa­nia uchodź­ców i zro­bi wszyst­ko, co w jego mocy, by takie­go wspar­cia udzie­lić. Był rów­nież apel eku­me­nicz­ny ws. uchodź­ców wysto­so­wa­ny wspól­nie przez Kon­fe­ren­cję Epi­sko­pa­tu Pol­ski i Pol­ską Radę Eku­me­nicz­ną.

Wyglą­da więc na to, że ofi­cjal­ne wypo­wie­dzi hie­rar­chów o uchodź­cach albo nie dotar­ły do wier­nych, bo nie zosta­ły sze­ro­ko roz­pro­pa­go­wa­ne, albo zosta­ły zlek­ce­wa­żo­ne. Pyta­nie, czy hie­rar­cho­wie się tym prze­ję­li i czy aby na pew­no chcą, by wier­ni wie­dzie­li, jakie jest ofi­cjal­ne sta­no­wi­sko Kościo­ła w tej kwe­stii. W ubie­głym roku epi­sko­pat wyra­ził popar­cie dla ini­cja­ty­wy Cari­tas doty­czą­ce­go tzw. kory­ta­rzy huma­ni­tar­nych. Tyl­ko, że ponie­waż nie da się tego — jak twier­dzą bisku­pi — zro­bić bez współ­dzia­ła­nia pol­skim rzą­dem pro­jekt jest nadal pięk­ną ini­cja­ty­wą na papie­rze. Oczy­wi­ście trud­no wyma­gać, by przy takim nasta­wie­niu opi­nii publicz­nej rząd się palił do reali­za­cji — nawet gdy­by był inne­go zda­nia niż opi­nia publicz­na i chciał to zre­ali­zo­wać. Jed­nak Kościół mógł­by sta­rać się coś z tą opi­nią zro­bić.

Mówiąc jed­nak szcze­rze, nie sądzę, żeby oso­ba regu­lar­nie uczęsz­cza­ją­ca do Kościo­ła mogła czę­sto — jeśli w ogó­le — usły­szeć, że pomoc oso­bom żyją­cym w warun­kach woj­ny lub poni­żej god­no­ści jest powin­no­ścią chrze­ści­jan. Zde­cy­do­wa­nie czę­ściej sły­chać, że nie moż­na poma­gać nara­ża­jąc się na ewen­tu­al­ne nie­bez­pie­czeń­stwa albo wręcz — jak to na przy­kład biskup płoc­ki Piotr Libe­ra wprost stwier­dził w ubie­głym roku — że sto­su­nek do uchodź­ców wyni­ka z nauki, “jaką zaczerp­nę­li­śmy z tam­tych zma­gań Pol­ski, Mazow­sza z Krzy­ża­ka­mi, pozo­sta­ła w nas na zawsze: jak raz wpu­ścisz do domu obce­go — wpu­ścisz do domu dopie­ro budo­wa­ne­go, do domu małe­go, domu sła­be­go, to możesz zgo­to­wać sobie wiel­ką bie­dę”. Biskup skry­ty­ko­wał też kra­je Euro­py Zachod­niej przyj­mu­ją­cej uchodź­ców za kie­ro­wa­nie się cho­rą ide­olo­gią plu­ra­li­zmu. W dodat­ku przy­kład dosyć kurio­zal­ny, bo wszak Krzy­ża­cy byli kato­lic­kim zako­nem, któ­ry poma­gał pol­skie­mu kato­lic­kie­mu księ­ciu bro­nić Mazow­sza przed poga­na­mi, a wcze­śniej wal­czył z muzuł­ma­na­mi w Zie­mi Świę­tej. Trud­no też ich nazwać uchodź­ca­mi, bo do Pol­ski nie przy­by­li bez­po­śred­nio z Pale­sty­ny, w któ­rej prze­gra­li woj­nę.

Pyta­nie więc brzmi czy praw­dzi­wa opi­nia więk­szo­ści hie­rar­chów pol­skie­go Kościo­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go na temat przyj­mo­wa­nia uchodź­ców nie jest taka jak opi­nii publicz­nej i bisku­pa Libe­ry. I nie­ste­ty, moż­na się oba­wiać, że odpo­wiedź brzmi — tak. Bo jakoś wło­ski epi­sko­pat mógł pora­dzić sobie z rzą­dem i przy jego pomo­cy zre­ali­zu­je pro­jekt kory­ta­rza huma­ni­tar­ne­go, dzię­ki cze­mu do Włoch przy­je­dzie 500 uchodź­ców, któ­rzy prze­by­wa­ją teraz w Etio­pii. A na Pół­wy­sep Ape­niń­ski corocz­nie przy­by­wa­ją ich set­ki tysię­cy. Ale jak to powie­dział sekre­tarz gene­ral­ny Wło­skiej Kon­fe­ren­cji Bisku­pów: “Zbyt czę­sto jedy­nie opła­ku­je­my migran­tów, któ­rzy tra­cą życie pod­czas prze­pra­wy przez morze, a sami nie mamy odwa­gi, by zmie­nić zaist­nia­łą sytu­ację”.

U nas jedy­ny zre­ali­zo­wa­ny pro­gram to Rodzi­na Rodzi­nie, czy­li pomoc Cari­tas dla rodzin prze­by­wa­ją­cych w Alep­po lub obo­zach dla uchodź­ców w Liba­nie. Do koń­ca zeszłe­go roku to wspar­cie otrzy­ma­ło 1,1 tysią­ca rodzin. Może­my syp­nąć gro­szem (chy­ba nie zanad­to) i wysłać jedze­nie, ale, Broń Boże, nie chce­my mieć osób zagro­żo­nych utra­tą życia u nas. Wytłu­ma­cze­niem tej posta­wy ma być oczy­wi­ście strach przed spro­wa­dze­niem ter­ro­ry­stów czy wręcz sze­rzej — obcych nam kul­tu­ro­wo ludzi. Tyl­ko czy ten strach nie jest też spe­cjal­nie pod­sy­ca­ny i naj­czę­ściej moż­na prze­czy­tać wyłącz­nie nega­tyw­ne infor­ma­cje zwią­za­ne z uchodź­ca­mi? Czy Kościół nie powi­nien sta­now­czo upo­mi­nać wier­nych przed nie­prze­ka­zy­wa­niem nie­spraw­dzo­nych infor­ma­cji zamiast dodat­ko­wo pod­sy­cać strach twier­dząc, że zachod­ni­mi kra­ja­mi rzą­dzą imi­gran­ci oraz poli­tycz­na popraw­ność a chrze­ści­ja­nie są oby­wa­te­la­mi dru­giej kate­go­rii? A z tego typu wypo­wie­dzi wier­ny zde­cy­do­wa­nie ma szan­sę spo­tkać się czę­ściej czy to ze stro­ny księ­ży czy bisku­pów niż z cyto­wa­ny­mi na począt­ku wypo­wie­dzia­mi kil­ku hie­rar­chów.

Do nie­spraw­dzo­nych infor­ma­cji zali­czam np. sze­ro­ko zna­ny wywiad zamiesz­czo­ny pier­wot­nie w Gaze­cie Praw­nej z Polką, któ­ra twier­dzi­ła, że miej­sco­wość w Niem­czech, w któ­rej miesz­ka­ła zmie­ni­ła się za spra­wą uchodź­ców z raju w pie­kło. Rów­nie sze­ro­ko zna­ny nie jest już arty­kuł Ewy Wanat zamiesz­czo­ny w Tygo­dni­ku Powszech­nym, któ­ra zwe­ry­fi­ko­wa­ła fak­ty poda­ne w wywia­dzie. W rezul­ta­cie z fak­tów ostał się jeden — ten, że pani, któ­ra udzie­li­ła wywia­du rze­czy­wi­ście opu­ści­ła tę miej­sco­wość w Niem­czech.

W każ­dym razie ocze­ku­ję, że mój Kościół poważ­nie zasta­no­wi się, jak zmie­nić nasta­wie­nie wier­nych do ludzi ucie­ka­ją­cych przed woj­ną czy nawet nędzą na bar­dziej chrze­ści­jań­skie. Bo to, co mia­ło miej­sce w Świa­to­wy Dzień Uchodź­cy i Migran­ta — czy­li nie­chęt­ne wspo­mnie­nie i nie­szcze­re wyrzu­ty masko­wa­ne wyli­cza­niem pro­jek­tów i uwa­run­ko­wań dla­cze­go pro­jek­ty nie mogą być zre­ali­zo­wa­ne — było żenu­ją­ce.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.