Społeczeństwo

Nie nam, Panie, nie nam…


…lecz Twe­mu imie­niu daj chwa­le za Two­ją łaska­wość i wier­ność (Psalm 115). Bywa­ją momen­ty, że nawet taki reli­gij­ny huma­ni­sta jak ja, pomi­mo aler­gii na wszel­kie prze­ciw­sta­wia­nie tego co ludz­kie, temu co boskie, nie może ina­czej, tyl­ko powta­rzać sło­wa psal­mi­sty w poczu­ciu ogrom­nej wdzięcz­no­ści za to, co się sta­ło. I taki wła­śnie moment nastał dzi­siaj, gdy oko­ło połu­dnia dotar­ła do nas wia­do­mość, że w wyni­ku wczo­raj­szych usta­leń wewnątrz koali­cji rzą­dzą­cej, rodzi­na Tam­ra­zja­nów nie będzie musia­ła opu­ścić Holan­dii.


Wów­czas pod­ję­to decy­zje, że dziś, punk­tu­al­nie o 13.30, nabo­żeń­stwo szta­fe­to­we, za pomo­cą któ­re­go chro­ni­li­śmy rodzi­nę przed depor­ta­cja, zosta­nie zakoń­czo­ne.

Wszyst­ko zaczę­ło się 26 paź­dzier­ni­ka ub. roku – rów­nież o 13.30. Wów­czas to Tam­ra­zja­no­wie zna­leź­li schro­nie­nie w haskiej kapli­cy Bethel, nale­żą­cej do Pro­te­stanc­kie­go Kościo­ła Holan­dii. Spra­wa była opi­sa­na na ekumenizm.pl.

W Kró­le­stwie Nider­lan­dów prze­by­wa­li wów­czas od ośmiu lat, gdy ojciec rodzi­ny wystą­pił o azyl poli­tycz­ny ze wzglę­du na nie­bez­pie­czeń­stwo, któ­re gro­zi­ło jemu i jego bli­skim w rodzin­nej Arme­nii – ze wzglę­du na dzia­łal­ność opo­zy­cyj­ną. Wów­czas roz­po­czę­ła się dla Tam­ra­zja­nów ‘huś­taw­ka’: decy­zje o przy­zna­niu azy­lu zmie­nia­no na odmow­ne, te z kolei pod­le­ga­ły zaskar­że­niu i da capo… W tym cza­sie dzie­ci dora­sta­ły, koń­czy­ły holen­der­skie szko­ły, wra­sta­ły w tutej­sze spo­łe­czeń­stwo. Naj­star­sza z córek, Hajar­pi, któ­ra stu­diu­je eko­no­me­trię, sta­ła się aktyw­na człon­ki­nią par­tii Chri­sten Unie, rodzi­na zna­la­zła swo­je miej­sce w jed­nym z bar­dziej zacho­waw­czych Kościo­łów tra­dy­cji refor­mo­wa­nej. I to wła­śnie do swo­jej wspól­no­ty uda­li się w pierw­szej kolej­no­ści po pomoc, gdy oka­za­ło się, że moż­li­wo­ści ubie­ga­nia się o pra­wo poby­tu ule­gły wyczer­pa­niu.

» Ekumenizm.pl: 24-godzin­ne nabo­żeń­stwo w obro­nie uchodź­ców

Jed­nak zbór, do któ­re­go nale­że­li, doszedł do wnio­sku, że, cho­ciaż wspie­ra sta­ra­nia rodzi­ny, nie jest w sta­nie udzie­lić jej azy­lu. Z pomo­cą przy­szedł naj­więk­szy z holen­der­skich Kościo­łów pro­te­stanc­kich, a kon­kret­nie jeden z jego zbo­rów w Hadze, od począt­ku wspie­ra­ny przez inne haskie zbo­ry, a przede wszyst­kim dia­ko­nię. Tam­ra­zja­no­wie otrzy­ma­li do dys­po­zy­cji jed­no z pomiesz­czeń w cen­trum kościel­nym Bethel w zacisz­nej dziel­ni­cy z dala od cen­trum mia­sta. Oka­za­ło się jed­nak, że zgod­nie z holen­der­skim pra­wem nie wystar­czy, by oso­by zagro­żo­ne zatrzy­ma­niem znaj­do­wa­ły się na tere­nie kościel­nym. Po to, by być pew­nym, że do inter­wen­cji nie doj­dzie, w koście­le musi odby­wać się nabo­żeń­stwo. Zatem nabo­żeń­stwo roz­po­czę­to; szyb­ko oka­za­ło się jed­nak, że bez pomo­cy nie uda się go pro­wa­dzić bez prze­rwy 24 godzi­ny na dobę. Wów­czas zbór wystą­pił o pomoc do duchow­nych innych wspól­not. Reak­cja prze­kro­czy­ła wszel­kie ocze­ki­wa­nia – osta­tecz­nie w akcji wzię­ło udział ponad 800 kazno­dzie­jów oraz nie­zli­czo­ne gru­py i oso­by pry­wat­ne, któ­re nie pozwa­la­ły, by kapli­ca kie­dy­kol­wiek świe­ci­ła pust­ka­mi. Oprócz nich potrzeb­ne było oczy­wi­ście ogrom­ne zaple­cze tech­nicz­ne i logi­stycz­ne, słu­żą­ce zarów­no rodzi­nie, jak i same­mu nabo­żeń­stwu.

Przez te czte­ry mie­sią­ce byłem w Bethel­ka­pel trzy­krot­nie: dwa razy jako pro­wa­dzą­cy nabo­żeń­stwo (za każ­dym razem dwu­go­dzin­ne ‘por­cje’), a raz jako uczest­nik. Przy tej ostat­niej oka­zji nie uda­ło mi się zresz­tą cały czas prze­sie­dzieć w kościel­nej ‘ław­ce’, gdyż zna­jo­mi, któ­rym chcia­łem towa­rzy­szyć – prze­wod­ni­czą­ca wspól­no­ty Vrij­zin­ni­gen Neder­land, w imie­niu któ­rej spra­wu­ję funk­cję kape­la­na w domach opie­ki, pastor Wies Houwe­ling, oraz miesz­ka­ją­cy w Holan­dii ame­ry­kań­ski teo­log uni­ta­riań­ski prof. Paul Rasor, zanad­to zaufa­li sys­te­mo­wi GPS i zgu­bi­li dro­gę w mie­ście. Gdy o wyzna­czo­nej porze nie było ich jesz­cze w kapli­cy, musia­łem popro­wa­dzić wspól­na modli­twę – do momen­tu, gdy wresz­cie doje­cha­li. Za każ­dym razem zosta­wa­łem dłu­żej – naj­pierw rodzi­na Tam­ra­zja­nów zapro­si­ła mnie na kola­cję, następ­nym razem towa­rzy­szy­łem po zakoń­cze­niu swo­jej ‘por­cji’ kolej­nej ‘szta­fe­cie’, któ­rą two­rzy­li zna­jo­mi z amster­dam­skiej kon­gre­ga­cji uni­ta­rian uni­wer­sa­li­stów. Po prze­rwie zwią­za­nej z feria­mi zimo­wy­mi mia­łem się poja­wić w Bethel 6 lute­go, by popro­wa­dzić wspól­nie z kole­żan­ka kolej­ną dwu­go­dzin­ną ‘por­cje’. Na szczę­ście oka­za­ło się to już nie­po­trzeb­ne. Nigdy dotąd nie odwo­ły­wa­łem nabo­żeń­stwa z taką rado­ścią i satys­fak­cją…

Od począt­ku było wia­do­me, że cho­dzi nam nie tyl­ko o rodzi­nę Tam­ra­zja­now. W podob­nej sytu­acji znaj­du­je się w Holan­dii kil­ka­set dzie­ci i ich rodzi­ców. Są oni ofia­ra­mi pro­ce­dur, któ­re cią­gną się lata­mi. Wczo­raj pod­ję­to decy­zję, że będą mogły pozo­stać w Holan­dii. Nie­ste­ty, cena tej decy­zji jest ogrom­na: będzie to ostat­ni ‘kin­der­par­don’, a Holan­dia zmniej­szy kwo­tę przyj­mo­wa­nych dobro­wol­nie uchodź­ców z 750 rocz­nie do zale­d­wie 500. Poza tym decy­zje w odnie­sie­niu do ludzi znaj­du­ją­cych się w ‘szcze­gól­nie trud­nej sytu­acji’, któ­rzy według ist­nie­ją­cych prze­pi­sów musie­li­by opu­ścić kraj, nie będzie już podej­mo­wał wice­mi­ni­ster, ale urzęd­nik – szef Urzę­du ds. Imi­gra­cji i Natu­ra­li­za­cji. Oso­bi­ście mam też spo­re wąt­pli­wo­ści, czy dodat­ko­we 13 mln. euro, któ­re przy­zna­no temu urzę­do­wi w celu przy­spie­sze­nia pro­ce­dur, to wystar­cza­ją­ca suma, by rze­czy­wi­ście coś ule­gło zmia­nie i ludzie nie musie­li lata­mi pozo­sta­wać w nie­pew­no­ści co do swo­ich przy­szłych losów. To wszyst­ko nada­je temu suk­ce­so­wi, skąd­inąd nie­pod­wa­żal­ne­mu, gorz­ki posmak.

To jed­nak nie zmie­nia fak­tu, że uda­ło się osią­gnąć coś dobre­go, pomoc kon­kret­nym ludziom, napra­wić ewi­dent­ną nie­spra­wie­dli­wość. A Kościo­ły ode­gra­ły w tym klu­czo­wą rolę. Może seku­la­ry­za­cja zepchnę­ła nas na mar­gi­nes, ale rów­nież na mar­gi­ne­sie (czy to zresz­tą nie naj­bar­dziej natu­ral­na pozy­cja dla naśla­dow­ców zmar­gi­na­li­zo­wa­ne­go Nauczy­cie­la – Jezu­sa z Naza­re­tu?) moż­na pod­nieść głos w obro­nie ‘sie­ro­ty i wdo­wy’ i wołać o spra­wie­dli­wość i miło­sier­dzie. I cza­sa­mi woła­nie to docie­ra do uszu ‘moż­nych świa­ta tego’…



Gale­ria
Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.