Ekumenizm na świecie

Mr. Ekumenizm. Odszedł pastor Jarosław Kubacki


Nie­spo­dzie­wa­nie odszedł do wiecz­no­ści Ktoś, kto nie był oso­bą zna­ną z pierw­szych stron gazet czy ser­wi­sów reli­gij­nych. Ale odszedł Ktoś, bez kogo chrze­ści­jań­stwo w jego niszo­wej i nie­oczy­wi­stej odsło­nie stra­ci­ło napraw­dę nie­po­wta­rzal­ny kolo­ryt. W wie­ku 54 lat zmarł pastor Jaro­sław Kubac­ki.


Jakieś trzy tygo­dnie temu roz­ma­wia­łem z Jar­kiem przez łącza inter­ne­to­we i każ­dy, kto go znał, wie, że roz­mo­wa z nim po pro­stu nie mogła być krót­ka. To było nie­moż­li­we. Nawet jeśli oko­licz­no­ści nie sprzy­ja­ły, nawet jeśli nie mia­ło się aku­rat w tym momen­cie zbyt dużo cza­su to Jarek wcią­gał w roz­mo­wę, któ­ra „nagle”, po kubac­kie­mu trwa­ła co naj­mniej godzi­nę, a naj­czę­ściej dłu­żej. Wła­ści­wie jak dys­ku­syj­ny cyklon wsy­sał w wir wąt­ków pobocz­nych, alu­zji, ale zawsze był to dia­log, tzn. Jarek słu­chał, reago­wał, odpo­wia­dał i – co naj­waż­niej­sze – opo­wia­dał.

A był Jarek – jak­że trud­no pisać w cza­sie prze­szłym o kimś, kto wła­ści­wie był zawsze onli­ne, doku­men­to­wał swój nie­spo­koj­ny świat na Face­bo­oku bez ustan­ku – czło­wie­kiem, któ­re­go abso­lut­nie nie dawa­ło się umie­ścić w sztyw­nych ramach. Moż­na by prze­wrot­nie rzec, że tak jak bun­to­wał się prze­ciw­ko dogma­tom, był wręcz kon­ser­wa­tyw­nym anty­dog­ma­ty­stą, to jed­no­cze­śnie był cho­dzą­cym dogma­tem zło­żo­nym, mozai­ką wciąż zmie­nia­ją­cą się aż do poiry­to­wa­nia jed­nych, a zachwy­tu dru­gich. Rów­nież ta oko­licz­ność spra­wi­ła, że nie odnaj­dy­wał się w struk­tu­rach tra­dy­cji tak moc­no kon­fe­syj­nych.

Otarł się o wie­le tra­dy­cji, część z nich zaab­sor­bo­wał, sta­ły się we frag­men­tach frag­men­tem jego same­go, niósł je przez burz­li­we życie jako swo­je dzie­dzic­two nie­usta­nie kry­tycz­nie fil­tru­jąc, to negu­jąc to akcep­tu­jąc.

Dzię­ki temu, a może i wbrew temu posia­dał dystans, ale nie był to dystans reli­gij­ne­go lek­ko­du­cha, a o wie­le bar­dziej wytraw­ne­go podróż­ni­ka-obser­wa­to­ra, któ­ry na serio trak­to­wał tych, któ­rych widział, to, co widział i sły­szał.

Jarek zwią­za­ny był w swo­im życiu z wie­lo­ma tra­dy­cja­mi – refor­mo­wa­ną, rzym­sko­ka­to­lic­ką, lute­rań­ską, maria­wic­ką, angli­kań­ską, pra­wo­sław­ną, men­no­nic­ką, uni­ta­riań­ską i oczy­wi­ście unic­ką. Zresz­tą, nasza ostat­nia roz­mo­wa doty­czy­ła co naj­mniej kil­ku z nich i zaczę­li­śmy od lute­ra­ni­zmu poprzez maria­wi­tyzm w róż­nych jego odcie­niach, by zakoń­czyć na Wscho­dzie, do któ­re­go miał zawsze jakąś sła­bość, oczy­wi­ście kry­tycz­ną sła­bość.

To wszyst­ko nie było­by moż­li­we nie tyl­ko bez wspo­mnia­ne­go para­dyg­ma­tu podróż­ni­ka, ale tego, co zawsze wywo­ły­wa­ło – przy­naj­mniej u mnie – ogrom­ny podziw. Jego ogrom­na wie­dza, zawsty­dza­ją­co roz­le­gła, wręcz w swo­jej burz­li­wo­ści genial­na. Był cho­dzą­cą ency­klo­pe­dią histo­rii pol­skich nur­tów pro­te­stanc­kich, sta­ro­ka­to­lic­kich, ale też nikt nie wie­dział tyle, co on róż­nych pro­te­stan­ty­zmach w Euro­pie i poza nią. Nikt. Nigdy mu tego nie powie­dzia­łem, ale dla mnie był jed­nym z dwóch naj­wy­bit­niej­szych teo­lo­gów, jakich w życiu pozna­łem i któ­rych cenię.

Obaj pocho­dzi­li­śmy z Łodzi, tyl­ko że Jarek miał znacz­nie bar­dziej kolo­ro­wą histo­rię wyzna­nio­wej toż­sa­mo­ści. Moż­na było odnieść wra­że­nie, że Jaro­sław Kubac­ki był ostat­nim łodzia­ni­nem na świe­cie, tym łodzia­ni­nem Łodzi daw­nej, rze­czy­wi­ście wie­lo­kul­tu­ro­wej, Łodzi tyglu kul­tur, tyglu, któ­rym był on sam.

Na łamach ekumenizm.pl, w komen­ta­rzach i wywia­dach widać uryw­ki jego zło­żo­nej toż­sa­mo­ści – jestem wdzięcz­ny, że wła­śnie temu miej­scu poświę­cił część swo­je­go życia i mądro­ści. Inna, zna­na mi część znaj­du­je się na jego zar­chi­wi­zo­wa­nym blo­gu Don’t sho­ot the pro­phet, któ­ry pro­wa­dził ze swo­im życio­wym part­ne­rem Łuka­szem Linie­wi­czem. To był czas zaan­ga­żo­wa­nia w epi­sko­pal­ny pro­jekt, któ­ry – nawet jeśli nie stał się cia­łem – zmie­nił życie co naj­mniej kil­ku ludzi.

A tak wła­śnie było z Jar­kiem – zmie­niał ludzi, życie i świat dooko­ła, o czym świad­czy jego boha­ter­ska i ofiar­na pomoc na rzecz Ukra­iny.

Na żywo pozna­li­śmy się wie­le lat temu w Kra­ko­wie, kie­dy Jarek zaan­ga­żo­wa­ny był we wspo­mnia­ną ini­cja­ty­wę pol­skiej wspól­no­ty epi­sko­pal­nej. Osta­tecz­nie pro­jekt nie wypa­lił struk­tu­ral­nie z wie­lu przy­czyn, ale pod­czas tych dni, reko­lek­cji odby­ło się wie­le waż­nych roz­mów, spo­tkań i histo­rycz­nych wyda­rzeń, powsta­ły war­to­ścio­we tek­sty i prze­kła­dy. Pamię­tam nasze pierw­sze spo­tka­nie w realu na Grodz­kiej 58 w Kra­ko­wie, wów­czas Pra­dusz stał się dla mnie Jar­kiem Kubac­kim z krwi i kości.

Jaki był Jarek? Przede wszyst­kim auten­tycz­ny, w swo­im obu­rze­niu inte­gral­ny, a w zaan­ga­żo­wa­niu nie do zła­ma­nia, co poka­za­ło jego ser­ce dla Ukra­iny, gdzie też zmarł. A o tym jak wyglą­da nie­sie­nie tej pomo­cy, jak przed­sta­wi­cie­le róż­nych wyznań krzyw­dzi­li tych, któ­rych kochał, któ­rym (wespół)pomagał mówił wie­le – dziś jesz­cze raz prze­czy­ta­łem sobie naszą ostat­nią roz­mo­wę na mes­san­ge­rze. Pisa­li­śmy przez godzi­nę, póź­niej ponad godzi­nę roz­ma­wia­li­śmy przez tele­fon.

Dziś też powró­ci­łem do wywia­du, jaki prze­pro­wa­dzi­łem z nim w 2017 roku. Jeśli ktoś z czy­ta­ją­cych te sło­wa nie znał go w ogó­le to zachę­cam do lek­tu­ry. A tych, któ­rzy zna­li go lepiej ode mnie rów­nież zachę­cam, bo odnaj­dą tam Jar­ka w wyso­kim stę­że­niu jego roz­k­mi­ny.

Cóż, jesz­cze powie­dzieć… nie będę ukry­wać, że z Jar­kiem czę­ściej się nie zga­dza­łem niż zga­dza­łem, zresz­tą nasza wie­lo­let­nia zna­jo­mość bazo­wa­ła na spo­rze, wie­lu iry­ta­cjach, prze­ko­ma­rza­niach, ale mam też wra­że­nie, że na sza­cun­ku. Z wła­ści­wą sobie „kubac­ko­ścią” Jarek wyrzu­cał mi noto­rycz­ny kon­ser­wa­tyzm kon­fe­syj­ny, momen­ta­mi wręcz lute­rań­ski beton, a ja jemu wyzna­nio­we roz­mem­ła­nie choć nazy­wa­łem to bar­dziej labil­no­ścią. Te „uprzej­mo­ści” były typo­we pol­skie, choć Jarek myślał już od daw­na inny­mi tora­mi, oczy­wi­ście wie­lo­ma na raz. Nie zmie­nia to fak­tu, że z lata­mi, nasze pozy­cje w wie­lu kwe­stiach się zbli­ży­ły, a może to tyl­ko dobór słów się zmie­nił i może nie byli­śmy aż tak moc­no róż­ni? Nie wiem.

Żału­ję, że nie zre­ali­zo­wa­li­śmy pla­nu wspól­ne­go spo­tka­nia w Utrech­cie, obie­cał poka­zać mi swo­ją Holan­dię, nie odby­li­śmy też dłuż­szej roz­mo­wy o maria­wi­ty­zmie, na któ­rą się uma­wia­li­śmy. Pamię­tam jak bar­dzo przy­bi­ła go śmierć kapła­na Kon­ra­da M. Paw­ła Rud­nic­kie­go, mia­łem wra­że­nie jak­by odszedł mu ojciec, tego cie­le­sne­go ojca pocho­wał cał­kiem nie­daw­no.

Przy­znam się Wam, że nie potra­fię dziś pła­kać po Jar­ku Kubac­kim, bo myśląc o nim, wspo­mi­na­jąc go, czu­ję radość, że dane mi go było poznać, odczu­wam ogrom­ną wdzięcz­ność za nie­go, za jego życie, za to, że pozo­stał inspi­ra­cją nawet po swo­im odej­ściu.

Myślę też, że był­by obu­rzo­ny, gdy­by­śmy ze smut­ny­mi mina­mi pochy­la­li się nad jego śmier­cią, ale chciał­by, aby­śmy wzię­li się do robo­ty. A jed­nak smu­cę się z tymi, któ­rym jego odej­ście wyrzeź­bi­ło w ser­cu zie­ją­cy kra­ter.

Jar­ku, dzię­ku­ję!

XB!

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.