Ekumenizm w Polsce

Anonimowy chrześcijanin, jawny ekumenista — odszedł Krzysztof Mazur


Po dłu­giej i wynisz­cza­ją­cej cho­ro­bie w wie­ku 68 lat odszedł Krzysz­tof Mazur, nie­stru­dzo­ny badacz maria­wi­ty­zmu, wiel­ki przy­ja­ciel eku­me­nicz­nych zma­gań i dosko­na­ły inter­lo­ku­tor.


I choć per­ma­nent­nie wąt­pił i kwe­stio­no­wał to jed­nak pozy­cjo­no­wał się w prze­strze­ni gdzieś pomię­dzy umiar­ko­wa­nym agno­sty­cy­zmem a kul­tu­ro­wym chrze­ści­jań­stwem. Zawsze życz­li­wie i nie zawsze musiał mieć ostat­nie sło­wo.

Każ­dy kto ama­tor­sko czy pro­fe­sjo­nal­nie podej­mo­wał zagad­nie­nia zwią­za­ne z dzie­ja­mi i współ­cze­sno­ścią maria­wi­ty­zmu po pro­stu musiał zetknąć się z Krzysz­to­fem Mazu­rem, auto­rem ksią­żek i publi­ka­cji poświę­co­nych maria­wi­ty­zmo­wi w jego jed­no­ści i roz­bi­ciu. Zasad­ni­czo to Krzysz­tof był tym, któ­ry zbu­do­wał fun­da­men­ty współ­cze­snej opo­wie­ści o maria­wi­ty­zmie, a ponie­waż był kimś spo­za, to patrzył na maria­wi­tyzm pano­ra­micz­nie.

Nie była to jed­nak reflek­sja z lotu pta­ka, total­nie zdy­stan­so­wa­na, ale odważ­na, bo Krzysz­tof jak na praw­dzi­we­go bada­cza przy­sta­ło, wszedł w sam śro­dek śro­do­wi­ska maria­wic­kie­go – zarów­no płoc­kie­go, jak i feli­cja­now­skie­go – i roz­ma­wiał. Jego opo­wieść o maria­wi­ty­zmie wyni­ka­ła nie tyl­ko ze zna­jo­mo­ści mate­ria­łów źró­dło­wych, w tym tak­że tych nigdzie dotąd nie­pu­bli­ko­wa­nych, ale przede wszyst­kim ze spo­tkań z ludź­mi, któ­rzy dzie­li­li się swo­imi wspo­mnie­nia­mi, prze­ży­cia­mi, reflek­sja­mi, ale też tajem­ni­ca­mi.

Dys­kre­cja i deli­kat­ność Krzysz­to­fa, a tak­że nie­ukry­wa­na sym­pa­tia wobec „tema­tu badaw­cze­go” spra­wi­ła, że ludzie chęt­nie z nim roz­ma­wia­li, tym bar­dziej, że spo­ty­ka­li kogoś, dla kogo maria­wi­tyzm nie był wyschnię­tą zie­mią histo­rycz­nych prze­py­cha­nek, ale przede wszyst­kim żywym orga­ni­zmem, domem. Krzysz­tof był jed­no­cze­śnie wewnątrz, jak i poza, bez tru­du prze­miesz­czał się mię­dzy kom­na­ta­mi ducho­wo­ści i histo­rii, zacho­wu­jąc coś, co wie­rzą­cy nazy­wa­ją poko­rą.

Nie pamię­tam, kie­dy się pozna­li­śmy, ale pamię­tam jed­ną z kil­ku­dzie­się­ciu naszych roz­mów, kie­dy roz­ma­wia­li­śmy o listach św. arcy­bi­sku­pa M. Micha­ła Kowal­skie­go pisa­nych z Rawi­cza. Gdy poru­szy­li­śmy tema­ty­kę zre­for­mo­wa­nej teo­lo­gii try­nit­nar­nej i kon­tro­wer­sji zwią­za­nych z ich tre­ścią w kon­tek­ście dia­lo­gu wewnątrz­ma­ria­wic­kie­go czy sze­rzej eku­me­nicz­ne­go, zaim­po­no­wa­ło mi to z jaką fine­zją i ponie­kąd apo­fa­tycz­ną ostroż­no­ścią Krzysz­tof stwier­dził: to jest świat misty­ki, prze­żyć nad­przy­ro­dzo­nych i trud­no podej­mo­wać pole­mi­kę z życiem nad­przy­ro­dzo­nym.

Jeden z naj­więk­szych teo­lo­gów rzym­sko­ka­to­lic­kich XX wie­ku Karl Rah­ner SJ mówił o ano­ni­mo­wym chrze­ści­jań­stwie. Muszę przy­znać, że jak­kol­wiek ta myśl nie­miec­kie­go teo­lo­ga pozo­sta­wia wie­le zna­ków zapy­ta­nia i wąt­pli­wo­ści, nie­do­mknię­tych drzwi i prze­świ­tu­ją­cych przed­sion­ków (któ­raż teo­lo­gia tego nie czy­ni?) to jeśli miał­bym ją w jaki­kol­wiek spo­sób per­so­na­li­zo­wać, kon­kre­ty­zo­wać to pomy­ślał­bym o Krzysz­to­fie.

Wła­ści­wie, roz­ma­wia­jąc z nim trud­no było odnieść wra­że­nie, że roz­ma­wia się z agno­sty­kiem, wręcz odwrot­nie – roz­ma­wia­ło się z Bra­tem. Dla­te­go też we wspól­no­tach oby­dwu Kościo­łów maria­wic­kich wie­lu, jeśli nie więk­szość mówi­ła do Krzysz­to­fa „bra­cie”, bo był bra­tem, bra­tem maria­wic­kim, choć nie maria­wi­tą de iure, a jed­nak tym, któ­ry maria­wi­tyzm rozu­miał, być może nawet czuł, a z pew­no­ścią prze­ży­wał

Spę­dzi­li­śmy wie­le godzin na roz­mo­wach o maria­wi­ty­zmie. Krzysz­tof nie raz mówił, że maria­wi­tyzm potrze­bu­je swo­jej Refor­ma­cji. W innej wer­sji ta wypo­wiedź brzmia­ła – maria­wi­tyzm potrze­bu­je maria­wi­ty­zmu, same­go sie­bie, nie tyle spe­try­fi­ko­wa­ne­go dzie­dzic­twa, uwię­zio­ne­go w murach resen­ty­men­tów i pła­czu nad rze­ka­mi Babi­lo­nu, co uobec­nio­ne­go ducha Sióstr i Bra­ci, Matecz­ki, jej zapa­łu, ener­gii, kry­tycz­ne­go myśle­nia i odwa­gi. Tego wszyst­kie­go Krzyś­ko­wi nie bra­ko­wa­ło i to w jakiś mistycz­ny spo­sób czy­ni­ło go bra­tem maria­wi­tą.

Krzysz­tof był spe­cy­ficz­ny. Był jak­by nie z tych cza­sów. Gdy ongiś roz­ma­wia­li­śmy o środ­kach komu­ni­ka­cji i wpa­dłem w wir nowo­mo­wy czło­wie­ka mediów elek­tro­nicz­nych, stwier­dza­jąc, że poja­wi­ła się nowa apli­ka­cja umoż­li­wia­ją­ca opra­co­wy­wa­nie inte­re­su­ją­cych tras rowe­ro­wych, Krzysz­tof napi­sał do mnie: „To dobrze czy źle? Pytam, bo nie rozu­miem Two­jej infor­ma­cji. Jestem z epo­ki noc­ni­ków ema­lio­wa­nych, a nie ery pro­ce­sów krze­mo­wych.” Cały Krzysz­tof, iro­nia i dystans do sie­bie. A do tego czło­wiek publi­cy­stycz­ny choć nie popu­li­stycz­ny, pie­kiel­nie oczy­ta­ny i z otwar­tym umy­słem.

Wraz ze swo­ją żoną Hanią wie­lo­krot­nie zapra­szał mnie do sie­bie. Dla mnie nigdy nie były to jedy­nie spo­tka­nia towa­rzy­skie, ale przede wszyst­kim inte­lek­tu­al­ne i tak… ducho­we. U Mazu­rów w domu było i jest jak w eku­me­nicz­nej świą­ty­ni i Biblio­te­ce Alek­san­dryj­skiej – z każ­de­go rogu wysta­wa­ły książ­ki, głów­nie lite­ra­tu­ra histo­rycz­na, maria­wic­ka, ale też pra­wo­sław­na, kato­lic­ka obrząd­ków wie­lu i ewan­ge­lic­ka, a do tego iko­ny i inne śla­dy sacrum.

Krzysz­tof był eku­me­nicz­ny do szpi­ku kości. Nie cho­dzi tyl­ko o roz­le­głe, eku­me­nicz­ne zna­jo­mo­ści, ale jego tro­skę o chrze­ści­jan, róż­nych chrze­ści­jan. Któ­ryż obo­jęt­ny agno­styk trosz­czy się o misyj­ność maria­wi­ty­zmu czy lute­ra­ni­zmu u bram Pod­la­sia? Czyż to nie powin­no być wła­ści­wie obo­jęt­ne? Przej­mo­wał się i to bar­dzo, cza­sa­mi nawet za bar­dzo, gdy ze stro­ny takich czy innych śro­do­wisk tudzież dygni­ta­rzy kościel­nych spo­ty­ka­ły go roz­cza­ro­wa­nia, inte­re­sow­ne trak­to­wa­nie bez­in­te­re­sow­no­ści Krzysz­to­fa – mówił o tym ze smut­kiem, roz­ża­le­niem, ale nigdy z nie­na­wi­ścią. Przy­po­mi­nał mi nie­kie­dy potur­bo­wa­nych chrze­ści­jan, któ­rych moż­na spo­tkać w każ­dym Koście­le, pozba­wio­nych ilu­zji na zmia­ny.

Tak, Krzysz­tof współ­prze­ży­wał chrze­ści­jań­stwo i dawał temu wyraz. Gdy w 2020 roku zmarł maria­wic­ki kapłan M. Fide­lis, Krzysz­tof popro­sił o moż­li­wość napi­sa­nia wspo­mnie­nia. Napi­sał poru­sza­ją­cy tekst (zachę­cam do lek­tu­ry). Po uro­czy­sto­ściach pogrze­bo­wych pisał mi, jak bar­dzo jest przy­gnę­bio­ny jego odej­ściem. Wspo­mnie­nie zmar­łe­go kapła­na było jego ostat­nim tek­stem dla ekumenizm.pl, choć w pla­nach były następ­ne.

Póź­niej było coraz gorzej. Krzysz­tof zacho­ro­wał. Począt­ko­wo nie było wia­do­mo, co mu jest. Krzysz­tof, któ­re­go zawsze i wszę­dzie było peł­no, powo­li się wyco­fy­wał, zani­kał, gasnął. Trud­no było uwie­rzyć, jak szyb­ko i bru­tal­nie cho­ro­ba zaczę­ła go wynisz­czać, odci­nać od świa­ta zewnętrz­ne­go. Pamię­tam nasze ostat­nie spo­tka­nie przy sto­le, ale naj­bar­dziej zapa­mię­tam nasze ostat­nie spo­tka­nie w ogó­le. Krzyś był już leżą­cy, rzad­ko wsta­wał, led­wo cho­dził. Odwie­dzi­łem go wraz z jed­nym z kapła­nów i do dziś pamię­tam jego ogrom­ną radość, szcze­gól­nie wte­dy, gdy eku­me­nicz­nie wymie­nia­li­śmy mię­dzy­wy­zna­nio­we uszczy­pli­wo­ści. Krzysz­tof słu­chał i reago­wał jak potra­fił, głów­nie uśmie­chem.

W ostat­nich dniach, mie­sią­cach i latach życia nie­zmor­do­wa­nie towa­rzy­szy­ła mu Mał­żon­ka i Brat. Jak już cho­ro­wał i mia­łem go znów odwie­dzić napi­sał z wła­ści­wym sobie prze­ką­sem: “Śmi­gaj do ruiny face­ta i jego ser­decz­nej opie­kun­ki.” Póź­niej nie­po­trzeb­nie prze­pra­szał, że nie był się w sta­nie poże­gnać tak jak się przy­wi­tał.

Na jutrzej­szym pogrze­bie Krzy­sia, świec­kim pogrze­bie, będą tak­że jego sio­stry i bra­cia z róż­nych Kościo­łów. Myślę, że jak­kol­wiek będzie­my mieć róż­ne wspo­mnie­nia to jed­nak połą­czy nas – oprócz chrze­ści­jań­skiej nadziei – prze­ogrom­na wdzięcz­ność Krzy­sio­wi, za Krzy­sia, że wol­no nam było go poznać.

Zie­mia, zie­mi, pro­chy pro­chom, popio­ły popio­łom, a ….

… dzię­ku­ję.


Fot. Vio­let­ta Mach­nic­ka, 29 listo­pa­da 2018 roku

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.