- 25 stycznia, 2024
- przeczytasz w 5 minut
Kościół Ewangelicki w Niemczech (EKD) zaprezentował ponad 800-stronicowy raport, dotyczący przemocy seksualnej wobec nieletnich od 1946 roku. Dokument dotyczy zarówno ewangelickich Kościołów krajowych, jak i Diakonii. Wg obliczeń poszkodowanych jest co najmnie...
Niemcy: Trzęsienie ziemi w Kościele ewangelickim. Ponad 9 tys. ofiar przemocy seksualnej
Kościół Ewangelicki w Niemczech (EKD) zaprezentował ponad 800-stronicowy raport, dotyczący przemocy seksualnej wobec nieletnich od 1946 roku. Dokument dotyczy zarówno ewangelickich Kościołów krajowych, jak i Diakonii. Wg obliczeń poszkodowanych jest co najmniej 9355 osób.
(aktualizowane)
Dokument opracowano na zlecenie EKD, a przygotowała go niezależna komisja badawcza Forum, w skład której wchodziły zespoły z ośmiu uczelni, ale też z udziałem osób poszkodowanych. Całością kierował prof. Martin Wazlawik z Hanoweru. Prace rozpoczęły się trzy lata temu, a więc później niż w niemieckim Kościele rzymskokatolickim, który podobny raport przedłożył w 2018 roku.
Prace nad dokumentem kosztowały ponad 3,6 milionów euro, za które zapłacił EKD, jednak nie miał żadnego wpływu na treść raportu.
Ze wstępnych wyników wyłania się dramatyczna sytuacja – początkowo EKD zakładał liczbę 900 poszkodowanych, ale przedstawiony raport pokazuje wielokrotność przyjmowanych liczb.
Czubek góry lodowej
Podczas prezentacji dokumentu w Hanowerze jego współautorzy podkreślali, że zaprezentowane liczby to dopiero czubek góry lodowej i należy przyjąć, że dane należy traktować wstępnie. Autorzy w obecności bp Kirsten Fehrs (Hamburg), p. o. przewodniczącej Rady EKD, stwierdzili, że współpraca z instytucjami kościelnymi nie przebiegała zawsze zgodnie z ustalonymi w umowach procedurami.
Kościoły krajowe (EKD składa się z 20 niezależnych Kościołów posiadających własną tożsamość teologiczną i prawną) nie dostarczały wszystkich akt, co opóźniło proces przygotowania raportu oraz każe patrzeć na przedstawione liczby jako na pewne, ale z pewnością nie ostateczne. Ze wszystkich zobowiązań wywiązał się tylko jeden Kościół krajowy, a inne nie podołały zadaniom w aspekcie logistycznym. Badacze wskzywali również na rażącą ociężałość niektórych czynników kościelnych czy bezpośrednimi próbami tuszowania – Wiele się spodziewałam, ale ten obraz mną wstrząsnął. Niewystarczająco chroniliśmy ofiary, nie traktowaliśmy ich godnie, gdy wykazali się odwagą, by publicznie opowiedzieć o tym, co im się przydarzyło. Stworzyliśmy struktury chroniące przestępców – powiedziała bp Fehrs.
Badacze prześledzili nie tylko akta spraw dyscyplinarnych (4300), ale także teczki personalne (780) oraz inne dokumenty (1320). Dla porównania katolicki dokument MHG z 2018 roku bazował na znacznie większej ilości przebadanych akt personalnych (ok. 38 tys.). Trudno jednak porównywać obywa raporty, mimo iż częśc naukowców zaangażowanych w ewangelicki raport, współtworzyła też rzymskokatolicki: MHG dotyczył zasadniczo duchownych, nie obejmował zakonów, ani Caritasu, podczas gdy ewangelicki dokument zawiera informacje nie tylko o duchownych, ale też świeckich. Swoim zakresem obejmuje zarówno parafie, domy pastorskie, jak i ośrodki diakonijne zorganizowane w 17 oddziałów terenowych.
Sprawcy to głównie żonaci mężczyźni
Na podstawie już zweryfikowanych danych zgromadzono informacje, iż było co najmniej 3500 sprawców – jedną trzecią z nich stanowią duchowni. Aż 99,6% wszystkich sprawców to mężczyźni, spośród których aż 2/3 to osoby, które były w związkach małżeńskich w chwili popełnienia przestępstwa. Niespełna 65% ofiar to osoby płci męskiej, a 35% płci żeńskiej.
W trakcie oficjalnej prezentacji głos zabrali nie tylko przedstawiciele EKD, ale także naukowcy i – co najważniejsze – ofiary przemocy seksualnej w Kościele ewangelickim. Dziękując autorom raportu za pracę, nie szczędzili jednocześnie gorzkich słów pod adresem Kościoła. Padały m. in. słowa o tym, że EKD jest papierowym tygrysem, który nienależycie i opornie podchodził do procesu wyjaśniania przypadków pedofilii w Kościele oraz że zasadniczym celem kościelnych reprezentantów była chęć zachowania harmonii, a nie wyjaśnienie skandalu i naprawienie krzywdy.
Ewangelickie czynniki nadużyć
W rzymskokatolickim raporcie z 2018 roku stwierdzono, że autorytarno-hierarchiczny system klerykalizmu Kościoła rzymskokatolickiego znacznie przyczynił się do stworzenia korzystnej atmosfery dla pedofilów, a później ich tuszowania, celem obrony dobrego imienia instytucji kościelnej. Ale jak to wygląda w Kościele ewangelickim, który nie ma (aż tak) struktury hierarchicznej i szczyci się demokratycznym procesem decyzyjnym.
Zarówno autorzy dokumentu, jak i przedstawiciele poszkodowanych podkreślili, że w przypadku Kościoła ewangelickiego jego problemem jest federalizm, który posłużył za instrument do systemowego delegowania odpowiedzialności, co w rzeczywistości przekładało się na paraliżowanie procesów wyjaśniania i zapobiegania przypadkom molestowania seksualnego.
W mediach, ale też w samym Kościele, ukazywano Kościół ewangelicki jako ten lepszy od rzymskokatolickiego, ukazywano go jako ten bezpieczniejszy Kościół, gdyż wolny jest od nadużyć seksualnych na taką skalę i posiadający transparentną politykę wyjaśniania przestępstw. Wraz z publikacją raportu Forum mit ten upadł, a jego autorzy wyjaśniali, że współpraca techniczna z Kościołem rzymskokatolickim przy powstawaniu raportu MHG była lepsza.
Jednak nie tylko federalistyczne, mocno zbiurokratyzowane struktury chowające się w gąszczu przepisów kościelnych były faktorami typowo ewangelickimi, utrudniającymi wyjaśnianie przestępstw seksualnych, a wręcz ułatwiającymi ich tuszowanie. Autorzy dokumentu przekonują, że demokratyczny charakter struktur kościelnych pociąga za sobą niewystarczającą kontrolę, rozmywanie odpowiedzialności w strukturach kościelnych bez nadrzędnego nadzoru, który byłby władny i zobligowany do zdecydowanych działań.
Ponadto autorzy wskazują też na funkcję domu pastorskiego, który w przestrzeni Kościoła ewangelickiego ma nie tylko funkcję duszpasterską, kulturotwórczą i promującą ambitne cele edukacyjne, ale był też dla przestępców seksualnych strefą, którą bezwzględnie wykorzystywano, podobnie zresztą jak i na autorytet duchownego.
Kościół reaktywny
Zarówno z relacji badaczy, jak i ofiar wyłania się jedna wspólna ocena działań EKD – Kościół ten, jego przedstawiciele działali w sposób reaktywny. Zasadniczo nie odnotowano przypadków, w których to Kościół zainicjowałby proces wyjaśniania przemocy seksualnej i naprawiania krzywdy. A reakcje agend EKD – Kościołów krajowych, parafii czy Diakonii – nierzadko były celowo opóźniane, prawniczo problematyzowane, a sposób procedowania nietransparentny. W tym kontekście ponownie wybrzmiało żądanie, by organa władzy państwowej aktywniej włączyły się w proces, gdyż Kościoły same z siebie nie są w stanie zagwarantować w pełni rzetelnego wyjaśnienia spraw.
W sytuacji, gdy ofiara przestępstw (wśród nich są również obecnie czynne duchowne i duchowni) zwracali się o pomoc do EKD, stawali się dla Kościoła nie zranioną siostrą czy bratem, ale Kościół występował wobec nich jako ciało zewnętrzne, potężna instytucja, która działała wg schematu my – wy.
Bez wątpienia publikacja raportu to fatalny timing dla EKD, a to choćby w związku z dymisją prezes Rady EKD Annette Kurschus w listopadzie 2023 roku, której zarzucono brak odpowiednich działań w przypadku pociągnięcia do odpowiedzialności pedofila, który był w bliskim kręgu znajomych byłej biskup. EKD zapowiedział gruntowne wyjaśnienie okoliczności związanych ze sprawą bp Kurschus.