
- 28 sierpnia, 2019
- przeczytasz w 10 minut
28 (15) sierpnia przypada według starego stylu święto Zaśnięcia Bogurodzicy. O prawosławnym rozumieniu Zaśnięcia Bogarodzicy i o dogmatach opowiada o. Henryk Paprocki, teolog prawosławny, szef Redakcji Ekumenicznej TVP i rzecznik prasowy Polskiego Autokefalicz...
Matka Życia przechodzi do życia — rozmowa z ks. prof. Henrykiem Paprockim o prawosławnym rozumieniu Zaśnięcia i Wniebowzięcia Bogurodzicy
28 (15) sierpnia przypada według starego stylu święto Zaśnięcia Bogurodzicy. O prawosławnym rozumieniu Zaśnięcia Bogarodzicy i o dogmatach opowiada o. Henryk Paprocki, teolog prawosławny, szef Redakcji Ekumenicznej TVP i rzecznik prasowy Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego.
Co to jest dogmat?
Definicja dotycząca spraw wiary wydana przez całość instytucji, czyli Kościół. To jest bardzo ważne w prawosławiu, że to nie jednostka, ale wyłącznie sobór ogłasza dogmat tak jak to było w pierwszym tysiącleciu. Do tego dochodzi jeszcze recepcja przez cały Kościół lub jakąś część Kościoła, bo jak wiadomo po soborze w Chalcedonie nie wszystkie Kościoły dokonały recepcji jego postanowień – chodzi o tzw. Kościoły przedchalcedońskie. Jest jeszcze jeden ważny aspekt – dogmaty ogłaszano tylko w sytuacji sporu na dany temat. Za każdą definicją dogmatyczną stały kontrowersje teologiczne, które niekiedy były wręcz dramatyczne jak w wypadku Ariusza. Przyjmuje się, że w pewnym momencie cały Kościół był ariański. Wówczas nie było żadnych urzędów statystycznych, ale przyjmuje się, że ponad 90% chrześcijan wyznawało arianizm. To się później powtórzy w innych sporach dotyczących chrystologii – orzeczenie efeskie czy chalcedońskie.
A jak to wygląda w odniesieniu do kultu maryjnego?
Tutaj mamy właściwie dwa dogmaty z jednego soboru efeskiego, który mówi o wiecznym dziewictwie Maryi (przed, w takcie i po Narodzinach Jezusa) oraz o Theotokos (Matce Boże, Rodzicielce Boga), co było wywołane wystąpieniem Nestoriusza i mówieniem o Maryi jedynie jako Christotokos. Innych dogmatów w pierwszym tysiącleciu nie ogłoszono, co by świadczyło o tym, że nie było żadnych kontrowersji. Kult rozwijał się w sposób spontaniczny bez potrzeby dogmatyzowania. Na Wschodzie, na przykład, nie ma żadnego dogmatu na temat Eucharystii. Wiadomo, że pierwsze spory skupiały się wokół Berengariusza, ale to jest dopiero drugie tysiąclecie. Trzeba wziąć pod uwagę stan świadomości teologicznej – wszyscy wierzą w realną obecność Chrystusa w Eucharystii, ale ponieważ nikt tego nie kwestionował to nie sformułowano dogmatu, który pojawi się dopiero na Zachodzie pod wpływem kontrowersji.
Definicja, którą Ksiądz przedstawił, może brzmieć nieco jurydycznie – orzeczenie, decyzja – jak można wyrazić go uwzględniając dynamikę wiary.
Dogmatu nie można go traktować jurydycznie choć sformułowany jest jak kanon. W pierwszym tysiącleciu był formułowany w ten sposób: „Jeśliby ktoś nie wierzył, że…”, a kończył się „niech będzie wyłączony z Kościoła”. Jednak samo orzeczenie nie może być traktowane jako orzeczenie jurydyczne, ponieważ dogmat jest uważany – przynajmniej na Wschodzie – za prawdę wiary. To jest prawda wiary dana przez samego Boga, która musi być zawarta w Piśmie Świętym i w Tradycji. To jest warunek. Stąd też Wschód ma pewien problem z dogmatami maryjnymi Kościoła Zachodniego, gdyż Pismo Święte nic o nich nie mówi. Tradycja mówi, ale Pismo nie.
Obydwa zachodnie dogmaty maryjne – o Niepokalanym Poczęciu NMP i Wniebowzięciu NMP – nie zostały ogłoszone z powodu jakiejś herezji, co – jak już mówiliśmy – różni się od praktyki Kościoła Wschodniego. Czy chrześcijaństwo mogłoby się obyć bez dogmatów?
To jest sprawa bardzo dyskusyjna. Dogmaty – przynajmniej tak to określał Sergiusz Bułgakow – wytyczają kierunki dalszych poszukiwań. Dogmat niczego nie zamyka, jest drogowskazem. Ojcowie Kościoła uważali, że do ogłaszania dogmatów pobudza nas zuchwałość heretyków, którzy zaczynają dyskutować o sprawach, o których nie powinno się dyskutować, ale czcić w modlitwie. Idea, jaka przyświecała ojcom Pierwszego Soboru Nicejskiego, polegała na opracowaniu jakiegoś minimum dogmatycznego – i tak powstało Wyznanie Wiary, które później rozwinięto w Konstantynopolu. Wydano nawet w Konstantynopolu specjalny kanon prawny, że nie wolno nic zmieniać i dodawać, ale życie okazało się – nazwijmy to – ciekawsze.
Na tym się jednak nie skończyło…
Właściwie po tym orzeczeniu zaczęły się kolejne problemy – trzeba było zwołać sobór w Efezie. O wiele poważniejszym problemem niż to czy w ogóle powinny być dogmaty to zależność dogmatów od myśli greckiej. Współczesny człowiek w ogóle nie zna pojęć filozofii, a jeśli już zna to przyjmuje współczesne zrozumienie. Kiedyś zrobiłem taki eksperyment z uczniami w liceum i pytałem ich, co to jest substancja? Wszystkie odpowiedzi były takie, jakie udziela się na lekcji chemii. Nikt nie miał pojęcia o substancji w kategoriach filozoficznych. Byli zdumieni, kiedy im powiedziałem, że jest jeszcze jedno znaczenie tego pojęcia. A następnie, kiedy pytałem, co jest istotą człowieka to mówili, że genotyp. Współczesny człowiek jest daleki od języka greckiej filozofii. Wiemy, że wiele odejść od chrześcijaństwa bierze się z tego, że ludzie nie potrafią zrozumieć dogmatów, gdyż mówią one językiem sprzed 2000 lat i to jest wielki problem. Należałoby opracować dogmaty w języku biblijnym, a nie w języku filozofii greckiej.
Zakładając, że język biblijny jest zrozumiały, bo Pismo Święte też powstało w bardzo odległym kontekście, a nawet kontekstach duchowych, społecznych i też filozoficznych.
Myślę jednak, że Biblia jest bardziej zrozumiała od filozofii greckiej. Chrześcijaństwo powinno jednak dokonać pewnego wysiłku, aby zacząć mówić językiem współczesności, a nie językiem historycznym, nie zmieniając prawdy, która mówi, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym. Tę prawdę można wyrazić w nieco inny sposób, a nie poprzez określenia, które człowiekowi dziś kompletnie nic nie mówią.
Takie próby podejmuje wielu teologów, ale często spotykają się z oskarżeniem, że przy okazji zmiany formy, zmieniają też treść.
Absolutnie nie powinna być zmieniana treść. Nie można jednak przyjąć zasady, że chrześcijaństwo to jest jakaś grupa ludzi, w której każdy uważa, co chce, i robi, co chce. To przeczyłoby faktowi, że chrześcijaństwo zawsze było wspólnotą, a Kościół był zorganizowany.
Święto Zaśnięcia NMP jest ostatnim z 12 wielkich świat prawosławnych poprzedzone dwutygodniowym postem. Ma dzień przedświąteczny i oktawę. Czy możemy powiedzieć, że to, w co właściwie wierzy Cerkiew jest do przyjęcia przez Kościół rzymski, ale już nieodwrotnie?
To nie jest sprawa, którą można byłoby uznać w ścisłym sensie za dogmat. To jest sprawa wiary Kościoła, ale ona nigdy nie została ujęta w formie klasycznego orzeczenia.
Ale zmartwychwstanie Zbawiciela też nie zostało ujęte, a jest dogmatem.
Owszem, nie zostało i mówi się o dogmacie zmartwychwstania, ale co do zmartwychwstania panuje powszechna opinia i nie było nigdy na ten temat żadnych wątpliwości w Kościele. Post pojawił się dopiero w drugim tysiącleciu i jego celem było zachęcanie wiernych do przystępowania do Eucharystii. W sierpniu są właściwie dwa święta – Przemienienia Pańskiego i Zaśnięcia NMP – które kierują uwagę ku rzeczywistości świata przemienionego, ku sprawom eschatologii. Trzeba wyjaśnić, że sierpień jest ostatnim miesiącem w roku liturgicznym na Wschodzie. Z kolei we wrześniu rok otwierają dwa święta – pierwsze również maryjne Narodzenia Matki Bożej i drugie Podwyższenia Krzyża Świętego. Dwa pierwsze zwracają uwagę na rzeczywistość tego świata, a dwa ostatnie zwracają na czasy ostateczne. Święto Zaśnięcia Matki Bożej znalazło swój materialny wyraz w tym, że było przedstawiane na zachodniej ścianie świątyni (cerkwie budowane są w kierunku wschodnim), więc jeśli ktoś wychodził z cerkwi to widział scenę przedstawiającą Zaśnięcie, a często w kopule czy w innym znaczącym miejscu był Jezus Pantokrator lub Przemienienie.
Jaka jest różnica między zaśnięciem a wniebowzięciem?
Sama nazwa ‘zaśnięcie’ wskazuje na inny akcent, ale teksty liturgiczne mówią o wzięciu do chwały niebieskiej z tym, że inny jest akcent. Troparion świąteczny mówi, że Matka Boża została wzięta do życia, będąc Matką Życia, czyli Chrystusa. Fakt Wniebowzięcia wiąże się z macierzyństwem, a nie z jakimiś przywilejami związanymi z Niepokalanym Poczęciem, w stosunku do którego Wschód jest bardzo ostrożny, ponieważ ta teoria wyrywa Matkę Bożą ze wspólnego losu ludzkości. Skoro Bóg mógł kogoś zbawić aktem jednej woli to po co w ogóle było Zbawienie.
Ale również prawosławne hymny mówią o Bogurodzicy jako nieskalnej
Nieskalana to oznacza czystość, wolność od grzechu osobistego, a nie czystość ontologiczną. Np. św. Jan Złotousty był przekonany, że Matka Pana miała jakieś tam grzechy ciężkie, ale większość Ojców miała odmienne zdanie. Uważali, że ze względu na Chrystusa, który jedyny jest bezgrzeszny, powstrzymywała się od popełniania grzechów. Tutaj dotykamy kolejnej kwestii, a mianowicie koncepcji grzechu pierworodnego. Czy liczymy grzech czy skutki grzechu — na Zachodzie zwyciężyła koncepcja Augustyna, który zdecydowanie mówił o tym, że dziedziczymy skutki i grzech, a chrzest gładzi, a skutki zostają. To dość dziwna teoria. Na Wschodzie natomiast wiąże się to z bardzo trudnym fragmentem Listu do Rzymian, to słynne „w Którym wszyscy zgrzeszyli”. Ojcowie Kościoła interpretowali, że to trzeba rozumieć jako zgrzeszyli „w śmierci”, mówi o skutku, a nie o przyczynie. Również teologia żydowska o tym mówi – o grzechu Adama. W tradycji prawosławnej mowa jest o grzechu prarodziców, a nie pierworodnym. Z tego też powodu Zaśnięcie Bogurodzicy nie wynika w teologii prawosławnej z Niepokalanego Poczęcia, a z faktu, że jest Matką Chrystusa, który jest Życiem.
Jak Tradycja rozwija treść Zaśnięcia NMP?
Wszystko, co dotyczy tego święta, bierze się z pewnej tradycji, która bierze się z 7. Listem Dionizego Areopagity i tradycji, która istniała w chrześcijaństwie i była tak silna, że przecież zbudowano świątynię Zaśnięcia. Mamy właściwie dwie tradycje – jednak mówi o Jerozolimie, a druga o Efezie, ale jerozolimska doprowadziła do budowy świątyni Getsemani, która do dziś stoi i jest świadectwem przekazywanej wiary, że nie znaleziono ciała Matki Bożej. W tradycji prawosławnej uważa się, że los Matki Chrystusa jest obrazem losu każdego wierzącego.
Dialog prawosławno-rzymskokatolicki wprawdzie zawisł w powietrzu, ale czy wyobraża sobie Ksiądz, że w przestrzeni dialogu bilateralnego możliwa jest jakaś nowa perspektywa w dialogu z Rzymem w odniesieniu właśnie do dwóch dogmatów maryjnych z 1854 i 1950?
Prowadzony dialog dotyczył pojęcia Kościoła w wizji trynitarnej i chrystologicznej. W tym dialogu nie poruszano do tej pory różnic – mówiono raczej o tym, co jest wspólne, szczególnie w odniesieniu do misterium Kościoła. To pokazuje też, że sprawa jest dość trudna.
Mamy do czynienia z innym rozłożeniem akcentów. Prawosławny może się zgodzić z tym, że Maryja jest wzięta do nieba. Inaczej już w kwestii, co jest przyczyną wzięcia do nieba. Tutaj dotykamy kwestii Niepokalanego Poczęcia, która dla prawosławia jest trudna, choć niektórzy teolodzy – jak np. Dymitr Rostowski – święty prawosławny z sympatią mówią o Niepokalanym Poczęciu, ale co innego opinia teologiczna, a co innego dogmat. Ogłoszenie dogmatów – dwóch maryjnych i jednego papieskiego – spowodowały pewien impas i jest bardzo widoczny w dialogu, który właściwie nie porusza tych spraw, nie mówi o władzy w Kościele i koncentruje się na tajemnicy. Nie wiemy, dokąd ten dialog będzie zmierzał, jeśli zostanie wznowiony. Dokument, który wypracowano, jest bardzo dobry i umożliwia dalsze rozmowy, jednak nie opracowano planu dialogu tak jak to było z innymi Kościołami.
Czyli te dogmaty są przeszkodą na drodze do pełnej jedności prawosławia i rzymskiego katolicyzmu?
Dodałbym jeszcze nieszczęsne filioque, które dalej ciąży. A to jest w Kościele rzymskokatolickim dogmat. Jest to niewątpliwie dodatek do tekstu soborowego, a poza tym zwrot użyty w wyznaniu wiary „który od Ojca pochodzi” jest cytatem z Ewangelii Jana (Poślę wam innego Pocieszyciela, który od Ojca pochodzi) – czy możemy sobie do wypowiedzi Pana Jezusa dodawać jedno czy dwa słowa? Do pewnego czasu nie był to dogmat, a opinia teologiczna wynikającą z teologii św. Augustyna z Traktatu o Trójcy Świętej.
Jakie szczególne akcenty Cerkiew kładzie na wydarzenie Zaśnięcia Marii Panny w liturgii, ikonografii?
Akcenty są bardzo wyraźne poprzez odniesienie do losu każdego człowieka, a poza tym większość cerkwi, które zostały zbudowane pod wezwaniem Zaśnięcia znajduje się cmentarzach, co jest też bardzo charakterystyczne. Dawniej wszystkie cerkwie były budowane na cmentarzach pod tym właśnie wezwaniem. Teksty mówią o Maryi jako wzorze dla każdego człowieka i o pewnej passze – oto Matka Życia przechodzi do życia. Tradycją święta jest święcenie ziół, a trzeciego dnia po święcie celebrowany jest obrzęd pogrzebu, zabrania Matki Bożej na niebo. Jest płaszczennica, która przedstawia Zaśnięcie, i trzeciego dnia niesiona jest procesjonalne. Jest też specjalne nabożeństwo wzorowane na pogrzebie Chrystusa w Wielką Sobotę. Śpiewane są wersety Psalmu 117 i następują teksty mówiące o zaśnięciu i wniebowzięciu Matki Bożej.
Co się działo zatem z Matką Bożą, kiedy wedle Tradycji dopiero trzy dni po śmierci została wzięta do nieba?
Niestety, nie wiemy. Tego Tradycja nie precyzuje, ale mówi o tym, że kiedy apostołowie przybyli do ogrodu Getsemani stwierdzili, że nie ma ciała. I tyle. Matka Boża została wzięta do nieba z ciałem, ale przemienionym.
foto: OrthPhoto.net
» Ekumenizm.pl: Wniebowzięcie, które dzieli, ale może łączyć?
Ksiądz Henryk Paprocki urodził się 10 grudnia 1946 r. Jest absolwentem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (1972). W 1978 roku ukończył Instytut św. Sergiusza w Paryżu z tytułem doktora. 14 czerwca 1981 r. przyjął święcenia kapłańskie. Jest autorem licznych prac z zakresu teologii prawosławnej. Pracuje w Katedrze Teologii Prawosławnej Uniwersytetu w Białymstoku, jest rzecznikiem prasowym Kościoła prawosławnego oraz szefem Redakcji Ekumenicznej Telewizji Polskiej. Od 1 września 1981 r. wykłada w Prawosławnym Seminarium Duchownym. Obecnie prowadzi wykłady z teologii zasadniczej.