
- 15 sierpnia, 2019
- przeczytasz w 6 minut
Obchodzona 15 sierpnia uroczystość Wniebowzięcia, względnie Zaśnięcia Matki Bożej, pokazuje, jak bardzo chrześcijanie różnych wyznań podzieleni są nie tyle co do osoby Matki Zbawiciela, ale kluczowych momentów jej życia. Maria – lub jak wolą mówić w Polsce chr...
Wniebowzięcie, które dzieli, ale może łączyć?
Obchodzona 15 sierpnia uroczystość Wniebowzięcia, względnie Zaśnięcia Matki Bożej, pokazuje, jak bardzo chrześcijanie różnych wyznań podzieleni są nie tyle co do osoby Matki Zbawiciela, ale kluczowych momentów jej życia. Maria – lub jak wolą mówić w Polsce chrześcijanie tradycji katolickiej – Maryja jako nasza Siostra w wierze i Matka Pana nie dzieli i dzielić nie może. Dzielą natomiast wypowiedzi dotyczące jej poczęcia i oczywiście końca życia na ziemi.
Różnice dotyczą nie tylko tego, czy miało miejsce zaśnięcie czy pochwycenie do niebios, ale też tego, czy każdy chrześcijanin musi/powinien/może wierzyć w Wniebowzięcie NMP tak jak to definiuje największy Kościół chrześcijański czy tak jak to rozumie chrześcijaństwo wschodnie. Wersja prawosławna z Zaśnięciem jest łatwiejsza do przyjęcia czy wręcz bezproblemowa dla anglikanów, starokatolików czy nawet niektórych protestantów (luteran, ale też reformowanych – wiemy bowiem, że XVI-wieczni reformatorzy nie polemizowali z niezdogmatyzowanymi wówczas ‘prawdami wiary’ nt. Matki Bożej). Prawosławne podejście – o którym niebawem szerzej na ekumenizm.pl – nie jest dogmatem w zachodnim, jurydycznym rozumieniu. Wydaje się, że podobnie, jak wiele innych zagadnień eklezjalnych, kwestia dotyczy autorytetu i wewnętrznego życia Kościoła. Nikt o zdrowych zmysłach nie powie przecież, że prawosławie w przeciwieństwie do rzymskiego katolicyzmu zaniedbuje kult Matki Bożej, co nie zmienia faktu, że prawosławie – podobnie jak anglikanizm, protestantyzm i starokatolicyzm – odrzuca definicję dogmatyczną z 1950 roku, którą papież Pius XII podjął z pominięciem ekumenicznego soboru (tak jak to było w 1854 roku z dogmatem o Niepokalanym Poczęciu i w 1870 r. przy ogłaszaniu prymatu jurysdykcyjnego i nieomylności Biskupa Rzymu) stwarzając dodatkową przeszkodę dla raczkującego wówczas ruchu ekumenicznego.
Pod adresem mariologii w Kościele rzymskokatolickim, także ze strony samych teologów rzymskokatolickich, niejednokrotnie padał zarzut, że dyscyplina ta stała się zbyt samodzielna, tzn. oderwana od chrystologii i życia Kościoła. Mariologia – wraz ze swymi uroczyście ogłaszanymi dogmatami – stała się jakby samowystarczalna, co nie ułatwiało porozumienia z innymi, o czym właściwie mało kto dawniej myślał. Sytuacja zmieniła się po Soborze Watykańskim II, kiedy wypowiedzi o Maryi stały się częścią konstytucji dogmatycznej o Kościele (Lumen gentium) i nie zostały zawarte w osobnym dokumencie. Nic nie wskazuje również na to, aby miały odżyć prowadzone jeszcze nie tak dawno z poparciem prominentnych kardynałów dyskusje nad możliwością ogłoszenia kolejnego dogmatu o Marii jako Współodkupicielce choć pewnie i w tym przypadku – oprócz słusznego oburzenia – pojawiłyby się wyjaśnienia do „przetrawienia” dla niektórych teologów.
Wracając jednak do Wniebowzięcia/Zaśnięcia Marii Panny. Warto zauważyć, że temat ten przewija się przez bilateralne dialogi ekumeniczne i wyznaniowe stanowiska. Sprzeciw czy odrzucenie przeplatane są otwartością na zrewidowanie dotychczasowej optyki, ale nie w sensie rezygnacji z własnej tożsamości czy rozumienia prawd wiary, a o wiele bardziej otwarcia się na pogłębione zrozumienie wiary ekumenicznego partnera. Trudne w tym kontekście, jeśli nie najtrudniejsze, wydaje się wyjście z tunelu, w którym siłą zostały pozatrzaskiwane furtki dialogu – chodzi o definicje dogmatyczne, które wykluczają (nakładają anatemę) tych, którzy nie podzielają ogłoszonego przez Piusa XII dogmatu, ale już inaczej sytuacja wygląda, gdy mówimy nie o definicji dogmatycznej, a o treści dogmatu. I tutaj otwiera się szerokie pole refleksji, a zatrzaśnięte furtki wydają się rdzewieć lub tracić złowrogie oblicze.
Refleksje teologów nie są w żadnym razie zakończone. Poczyniono jednak mnóstwo prób bilateralnego zrozumienia i uczciwego przedstawienia trudności.
Poniższe zestawienie paru tekstów z dwustronnych dialogów lub tekstów konfesyjnych pokazuje (jedynie fragmentarycznie) problemy i być może nowe drogi w dyskusji nad tym, jak można/należy/trzeba rozumieć ostatnie chwile życia Matki Pana i jakie może/mogłoby mieć znaczenie dla chrześcijan różnych wyznań i naszych Kościołów.
Tak więc nakreśliliśmy wspólną wiarę dotyczącą roli Maryi w Bożych planach. Rzymskokatoliccy chrześcijanie są jednak zobowiązani wierzyć w nauczanie zdefiniowane przez papieża Piusa XII w 1950 r., że „Niepokalana Matka Boga, Maryja zawsze Dziewica, po zakończeniu ziemskiego życia z duszą i ciałem została wzięta do chwały niebieskiej”. Zauważamy, że dogmat ten nie przyjmuje określonego stanowiska odnośnie końca życia Maryi, ani też nie używa w stosunku do niej języka śmierci i zmartwychwstania, ale świętuje Boże działanie w niej. Tak więc (…) możemy wspólnie uznać nauczanie, mówiące, że Bóg wziął Świętą Dziewicę Maryję do pełni swojej chwały jako zgodne z Pismem i może ono być tylko zrozumiane w świetle Pisma. Rzymscy katolicy mogą uznać, że to nauczanie o Maryi zawarte jest w dogmacie. Podczas gdy powołaniem i przeznaczeniem wszystkich odkupionych jest ich chwała w Chrystusie, Maryja jako Theotokos zajmuje przodujące miejsce wśród społeczności świętych i ucieleśnia przeznaczenie Kościoła.
Maryja: łaska i nadzieja w Chrystusie (2005); Międzynarodowa Komisja ds. Dialogu Anglikańsko-Rzymskokatolickiego (ARCIC II)
Starokatolickie odrzucenie tych dogmatów opiera się przede wszystkim na argumentacji, że nauka, która nie jest wystarczająco potwierdzona przez Pismo Święte oraz Tradycję Kościoła starożytnego, nie może być przez papieża wiążąco zdefiniowana jako przez Boga objawiona i konieczna do zbawienia prawda wiary. Odrzucenie to należy również rozumieć w kontekście historycznym, gdyż dla starokatolików obydwa dogmaty maryjne, szczególnie ten ogłoszony przez Piusa IX, łączą się z katolicyzmem, który nie odpowiada ich rozumieniu Kościoła i pozostał im obcy. Odrzucenie obydwu dogmatów maryjnych, jak i zdystansowanie się od niektórych wspó3czesnych, rzymskokatolickich form kultu maryjnego, nie oznacza odwrócenia się od „wiary Koœcio3a starożytnego, wyłożonej w ekumenicznych symbolach oraz w powszechnie uznanych decyzjach dogmatycznych soborów ekumenicznych.”
Tekst dialogu „Kościół i Wspólnota Kościelna” Międzynarodowej Komisji Dialogu Rzymskokatolicko-Starokatolickiego, pierwszy raport z 2006 r.
Ewangeliccy chrześcijanie nie muszą przeczyć dogmatowi z 1950 roku, jeśli wyraża on wobec Marii wypowiedzianą przez Pawła nadzieję (Flp 1,23), że po swojej śmierci mogła iść do swojego Odkupiciela. To jest też nasza nadzieja dla nas samych i wszystkich, którzy przed nami pielgrzymowali w wierze. Oczywiście, Kościół ewangelicko-luterański widziałby swoją wiarę w jedynego Pośrednika Jezusa Chrystusa zagrożoną, gdyby Maria została oderwana ponad wspólnotę wierzących i postawiona obok swojego Syna – właśnie jako Pośredniczka. Luterańscy chrześcijanie powinni w trosce o wspólny cel jedności w wierze, docenić wysiłki strony katolickiej chrystologicznego i eklezjologicznego uzasadnienia roli Marii. Są zaproszeni do tego, aby mieć na uwadze, że dla katolickiej refleksji Matka Chrystusa jest ucieleśnieniem wydarzenia usprawiedliwienia tylko z łaski i przez wiarę. Także dogmaty maryjne z XIX i XX wieku wynikają z tego rozumienia: gdy Bóg wybiera kogoś tak, jak wybrał Marię to wówczas chrześcijańska refleksja dostrzega, że takie powołanie obejmuje całego człowieka – rozpoczyna się w pierwszym momencie jego bycia i nigdy go nie opuszcza (…) Zdanie o Wniebowzięciu Marii zakorzenione jest w tej samej, przytoczonej już refleksji Listu do Rzymian: ‘a których przeznaczył, tych i powołał, a których [Bóg] powołał, tych i usprawiedliwił, a których usprawiedliwił, tych i uwielbił (Rz 8,30). Oznacza to, że kiedy Bóg raz przyrzeka trwać przy człowieku, wybierając go i obdarowując łaską, i jeśli człowiek w wierze przyjmuje tę łaskę i zgodnie z nią żyje, to Bóg darowuje mu całkowicie (ciału, jak i duszy) udział w swojej ubłogosławiającej wspólnocie (Niebo). To, co w ostatnim zdaniu wyznań wiary wyznajemy jako nadzieję dla nas, to dogmat ten wyznaje w czasowej postaci przeszłości o Matce Pana: Ona osiągnęła zmartwychwstanie i życie wieczne jako owoc usprawiedliwiającej łaski Boga, podczas gdy my wciąż jesteśmy w drodze.
Dokument dialogu Communio sanctorum rzymskokatolickiej Konferencji Biskupów Niemieckich oraz Zjednoczonego Kościoła Ewangelicko-Luterańskiego Niemiec, 2000.
» Magazyn SR: Refleksja nad dogmatami maryjnymi
» Ekumenizm.pl: Wniebowzięcie Miriam — ewangelicka perspektywa